Wylądowali na dachu budynku tak cicho, że nawet gołębie
nie obudziły się z wieczornego snu. Nathaniel odstawił Malosa i podszedł do
krawędzi dachu. Spojrzał w dół na ulicę pod nimi, sprawdzając jak wiele osób
kręci się w pobliżu. Zgodnie z jego podejrzeniami nikogo nie dostrzegł, ale też
okolica była wyjątkowo paskudna. Miejsce, do którego żaden porządny człowiek
nie zapuści się po zmroku, a już z pewnością nie przyjdzie tu nieuzbrojony.
Matki trzymały tu dzieci pod kluczem, jeśli były wystarczająco trzeźwe, by się
nimi interesować. Nikt posiadający, choć odrobinę grosza przy duszy, nie
wprowadziłby się do obskurnych mieszkań zasiedlonych przez szczury i inne
robactwo. O pijakach i narkomanach nie wspominając.
W jednej z kamienic pod nimi ukryły się harpie. Nic
dziwnego, że mieli taki problem z wytropieniem kobiet. W powietrzu unosił się
brzydki zapach szczyn i innych fekaliów uzupełniany odorem alkoholu. Stęchlizna
i bród były najsłodszymi z woni, jakie można było tu wyczuć.
– Widzisz coś? – Malos stanął obok Nathaniela, podobnie
jak on wpatrując się w obskurne dzielnice w dole.
Nat pokręcił głową.
– Zadekowały się w mieszkaniu, czy piwnicy? – dociekał
Malos.
– Nie wiem, ale stawiam na piwnicę. – Nat wskazał na budynek
z czerwonej cegły. Większość okien w nim zabito dechami lub oklejono gazetami.
Całe szyby zamalowano farbą olejną. Na pierwszy rzut oka trudno było
stwierdzić, czy kamienica jest opuszczona, czy to jej mieszkańcy tak bardzo
stronili od żywych.
– Nie wygląda zachęcająco – mruknął Malos, a Nat tylko
skinął głową.
– Ja bym powiedział, że wygląda na pułapkę.
– Tak myślisz? – Malos drgnął i raz jeszcze zerknął na
zdewastowany budynek.
– Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. – Wojownik z
pewnością coś by jeszcze dodał, gdyby
nie ledwie zauważalny ruch na dachu po drugiej stronie ulicy. Pod osłoną nocy,
sześć postaci wylądowało na płaskim dachu. Ich widok sprawił, że Malosowi
ugięły się kolana, a serce zabiło mocniej.
– Harpie – syknął do Nathaniela, odruchowo też łapiąc za
miecz, który dostał do obrony.
– Spokojnie… – Głos starszego anioła pozostał
niewzruszony. – Przyjrzyj się uważniej, to nie wrogowie, tylko wsparcie. I nie
są same.
Malos mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Nie
spuszczając wzroku z przybyłych, starał się
zapamiętać ich twarze, na wypadek, gdyby musiał z nimi walczyć. Pięć
kobiet miało włosy w różnych odcieniach miedzi i złota. Jedne dłuższe, związane
w kitę, inne zupełnie krótkie, postrzępione. Wszystkie bez wyjątku miały bojowe
pancerze i długie miecze przyczepione do bioder.
– Szykują się do walki – stwierdził, nagle dostrzegając
coś, co mu umknęło. Kobiet było pięć, a przecież widział, sześć lądujących
postaci. Przeszukał wzrokiem dach, wypatrując ostatniej harpii i ku jego zdziwieniu
nie znalazł jej. Zamiast tego dostrzel anioła, nonszalancko opartego o komin.
Mężczyzna miał skrzydła czarne jak noc, przez co idealnie wtapiał się w mrok.
Malos nie widział wyraźnie jego twarzy, czuł jednak, że nieznajomy wojownik nie
spuszcza wzroku z kobiet.
– To Abadon – wyjaśnił spokojnie Nathaniel, jakby
odczytując wątpliwości przyjaciela.
– Aba... – anioł z trudem przełknął ślinę. Słyszał to
imię, a jakże. Kto by nie słyszał o legendarnym Abadonie, siewcy śmierci. Jako
dziecko wysłuchał wielu krwawych opowieści o istocie, którą Bóg stworzył tylko
w jednym konkretnym celu – by zadawała śmierć. – Co on tu robi? – wychrypiał,
nie spuszczając wzroku z mrocznego zabójcy.
– Zakładam, że Michael przysłał go nam do pomocy, albo
raczej do nadzorowania tych tutaj. – Nat wskazał głową na harpie.
– Od kiedy to dziwki Lucyfera nam pomagają?
– Nie pomagają, przyszły tu przypilnować swoich spraw. –
Nathaniel nie wydawał się zaniepokojony przybyciem harpii. – Michael był w
odwiedzinach u ich królowej. Widać dobili targu i władczyni przysłała swoje
wojowniczy, by zajęły się zdrajczyniami.
– Nie podoba mi się to – mruknął Malos. – Co zrobimy,
jeśli się zbuntują i przyłączą do tych, na które chcemy zapolować albo ostrzegą
je przed nami?
– To całkiem możliwe i dlatego jest z nimi Abadon. Będzie
miał na nie oko, a w razie oznak buntu, zabije.
Malos pokręcił głową. Teoretycznie odpowiedź Nathaniela
powinna go uspokoić. Wierzył przyjacielowi i kiedy ten zapewniał go, że
sytuacja jest pod kontrolą, powinien odpuścić. Coś mu jednak mówiło, że los ma
dla nich coś jeszcze w zanadrzu. I to coś miało bardzo ostre zęby.
– Kiedy wejdziemy do środka? – zapytał po dłuższej chwili,
nie mogąc znieść dziwnego napięcia. Kobiety na sąsiednim dachu. Usiadły jak
gdyby nigdy nic na gzymsie i ze spuszczonymi nogami zerkały w dół. Czarne
stroje i napięte rysy twarzy nadawały im wygląd gargulców, choć w porównaniu z
nimi były, jak śmiercionośna zaraza.
Gargulce lubiły ludzi, lubiły podglądać ich życie,
rozkoszować się radością malującą na twarzach. Brzydkie i odrażające kamienne
stwory miały w sobie więcej ludzkich uczuć niż setka harpii.
Abadon w dalszym ciągu podpierał stary komin, ale łagodne
falowanie jego skrzydeł podpowiadało, że coś się w nim zmieniło, jakaś moc
pulsowała w końcówkach piór, sprawiając, że powietrze na dachu jakby
zgęstniało.
– Co on robi? – zapytał szeptem Malos, mając nadzieję, że
nie wyjdzie przed Natem na głupca.
– Szuka energii życiowej – odpowiedź, której udzielił
anioł, sprawiła, że chłopak aż otworzył usta ze zdziwienia.
– Potrafi to zrobić?
– Jest dawcą śmierci. – Nat wzruszył ramionami. – Wyczuje
każdą istotę zarówno tę żywą, jak i martwą. W tej chwili sprawdza ile osób jest
w kamienicy.
– Potrafi odróżnić człowieka od harpii?
– Nie wiem, nigdy go o to nie pytałem, wiem jednak, że
wyczuwa, kiedy żywi zapadają w sen, a ich dusze udają się na wędrówkę po
graniach podświadomości.
– O kurcze. – Podziw odmalował się na twarzy Malosa. Raz
jeszcze zerknął w kierunku mrocznego anioła, zastanawiając się jak wielką mocą
dysponował ten wojownik. W tej samej chwili siewca śmierci poruszył się,
skłaniając lekko głową. W następnej sekundzie harpie zeskoczyły z dachu, a
malutkie skrzydełka gładko wyskoczyły z ich pleców. Kobiety bezszelestnie wylądowały
na chodniku.
– Idziemy – rzucił Nat. – Zaczęło się.
Rozdział jak zwykle świetny. Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój sytuacji. Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny.
UsuńBedzie czesc o Abadonie juz mnie zaintrygował i bardzo chcialabym poznac jego historie :) ten rozdział przerwalas w takim momencie cały byl przygotowaniem do walki zycze udanego weekendu Emi blanka
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale zrobiłam to celowo. Co do Abadona, to nie wiem, nie wiem...
UsuńNic nie obiecuję, ale...
Spodobał mi się Abadon, czy będzie o nim nowa część? Pięknie dziękuję za kolejny rozdział. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńPoczekamy, zobaczymy. A tak naprawdę, to bardzo chętnie napisałabym opowiadanie o Abadonie, ale wszystko zależy od tego, czy znajdę na to czas. A z tym u mnie krucho.
Usuń