środa, 6 stycznia 2016

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 19_epizod 2

Nie czuł się winien z powodu tego, co planował uczynić. Bo niby czemu miałby odczuwać wyrzuty sumienia? Nie zrobił nic, by zarzucono mu zdradę. Przeciwnie, całe swoje życie poświęcił matce i jej idei wyzwolenia królestwa. Sam gorąco wierzył w deklaracje Hewarra o stworzeniu miejsca, w którym będą niepodzielnie rządzić smoki, a inne rasy podporządkują się im lub zginą. Favienowi podobał się ten pomysł. Od dawna uważał, że po ich ziemi plątało się zbyt wielu mieszańców i przybłęd, począwszy od elfów, krasnoludów, a skończywszy na kurellach i innych bękartach. Tollesto chciał twardą ręką trzymać smoczych wybrańców. Zakazać im mieszania się ze zwykłym pospólstwem i płodzenia pokoleń niedorajdów niezdolnych przybrać smoczą skórę.
Thargar zamierzał kontynuować dzieło ojca, choć prócz tej idei przyświecało mu kilka innych, pod którymi nie podpisałby się jego ojciec. Favien również ich nie popierał. Nie widział sensu w przywróceniu niewolnictwa, a do tego dążył Thargar. Co więcej, jego brat planował pozbawić wolności wszystkich przedstawicieli obcych ras przebywających na terenie Kirragonii, a to już zakrawało na tyranię.
Do tej pory niewiele go to obchodziło, ale sytuacja się zmieniła i powoli zaczynał mieć dość spełniania kaprysów młodszego brata.
Od tamtej pamiętnej nocy, podczas której napadli na Awer i siłą odebrali zamek z rąk lorda Kraw nie mógł znaleźć sobie miejsca. Nie z powodu poczucia winy, bo takiego nie odczuwał, ale z powodu złamania zasad i zamieszania jakie wokół siebie robił Thargar. Wymordowanie całej załogi warowni to jedno, wszak mieli do czynienia z wojownikami, ale zabicie kobiet, starców i dzieci to już zupełnie coś innego. Nie pisał się na to. Nie można władać krajem, jeśli nie masz poddanych. Co więc powinien zrobić? Przeszkodzić mu? Pokrzyżować plany? Zdradzić? A może zwyczajnie odejść? Nie potrafił odpowiedzieć na żadne z tych pytań i to irytowało go najbardziej.
Od dwóch dni unikał brata, a teraz idąc do jego komnaty, zaciskał dłonie w pięści na myśl o czekającej go rozmowie. Pragnął wygarnąć Thargarowi wszystko, co leżało mu na wątrobie i nie dawało spokoju, a potem poczekać na dalszy bieg zdarzeń. Oczywiście, wiedział, że pomazaniec Tollesto wpadnie w szał i zapewne spróbuje go nawet pobić. Mało go to jednak obchodziło. Chciał odzyskać swoje życie i mieć jakikolwiek wpływ na losy królestwa. Jeśli dziś Thargar mu tego nie obieca, odejdzie i nie obejrzy się za siebie.
Korytarz wiodący do izby brata był całkowicie pusty, tylko ogień tańczący w pochodniach dotrzymywał Favienowi towarzystwa, kiedy tak kroczył na spotkanie z nieuniknionym.
Zgodnie z przewidywaniami Thargar zajął komnaty należące niegdyś do ojca. Zrobił to, by pokazać swoim ludziom, że jest teraz pełnoprawnym następcą Hewarra i nie ugnie się przed niczym. Drzwi do jego izby były nieznacznie uchylone, a smuga światła wypływała na korytarz.
Favien zbliżył się do komnaty i pewnie by wszedł do środka, gdyby nie usłyszał słów matki:
– On odejdzie, musisz coś zrobić, inaczej go stracimy. Ze mną już nie chce rozmawiać.
– Niech idzie, myślisz, że mnie to obchodzi – odwarknął Thargar zirytowanym głosem.
– Jest twoim bratem – upomniała go łagodnie.
– I synem wroga mego ojca – odciął się ostro mężczyzna. – Zdaje się jednak, że ty o tym małym szczególe zapomniałaś? – złość pojawiła się w głosie smoka.
– Nie bądź bezczelny, Favien stoi po tej samej stronie co ty i ja. Myślisz, że pozwoliłabym mu żyć, gdybym zauważyła, że krew Melira silniej w nim płynie niż moja. Myślisz, że żyłby jeszcze, gdyby istniało choć niewielkie prawdopodobieństwo, że nas zdradzi? Pierwsza wyrwałabym mu serce.
Słowom kobiety odpowiedział gardłowy śmiech Thargara.
– Prawda, czasem zapominam, jak krwiożercza potrafisz być.
Favien stojący za drzwiami zacisnął dłonie w pięści. Bestia mieszkająca w jego wnętrzu poruszyła się i pomrukując nadstawiła uszu. Zwierzę poruszało ogonem, wyładowując swoje zaniepokojenie. Mężczyzna nie zareagował na pomruki stwora. Nigdy dotąd nie podsłuchiwał matki. Dziś zrozumiał, że był to błąd. Agatte nie trzymała go przy sobie z troski i miłości. Robiła to bo chciała mieć go pod kontrolą. On brał jej zainteresowanie za matczyną nadopiekuńczość, ona zaś sprawdzała, czy nie chciał ich zdradzić. Gorycz rozczarowania wypełniła mu serce, bestia zawyła głośno. Teraz już całkiem otwarcie drapała pazurami i uderzała ogonem. Smok był rozwścieczony i domagał się krwi. Zachowanie bliskich odbierał jako zdradę i Favien całkowicie się z nim zgadzał.
– On jest taki naiwny, tak łatwo pozwala sobą kierować – ciągnął Thargar. – Przez lata wprost wybornie bawiłem się, patrząc jak ugina się pod moimi rozkazami. Teraz też tak będzie. Pozwolę mu się wywrzeszczeć i potupać nóżką, a potem poczekam, aż wróci do mnie i na kolanach będzie błagał o powrót do łask.
– Favien nigdy nie błaga – zauważyła przytomnie Agatte.
– Co z tego! Padnie przede mną na kolana gdy tylko zrozumie, że beze mnie jest nikim. Dziś chce odejść? Proszę bardzo. Niech spierdala, nie będę po nim płakał, nie będę go przekonywał. Jego wybór. Wróci niczym wierny pies, który urwał się z łańcucha i chcąc wylizać cipki wszystkim sukom, obleciał okoliczne wioski. Wróci z podkulonym ogonem, prosząc o łaskę.
– Nie traktuj go tak – upomniała syna. Nie było jednak w jej głosie stanowczości. – Jest na każde twoje zawołanie, zawsze po twojej stronie, spełnia każdą twoją zachciankę.
– Nie każdą!? Nie każdą?! – wrzasnął Thargar. – Otóż powiadam ci, że nie każdą! – Głuchy odgłos, który towarzyszył jego rykowi świadczył, że wojownik uderzył pięścią w poręcz krzesła. – Jej nie chciał mi oddać. Gdyby był taki lojalny jak twierdzisz, dałby mi ją.
– Dość! – Szum materiału wypełnił izbę, Agatte podniosła się z miejsca i zaczęła krążyć po izbie. – Źle postąpiłeś w sprawie Heleny. To było potworne i okrutne. Nie była dla ciebie, już ci to tłumaczyłam.
– Chciałem ją mieć! – warknął smok. – Miałem do tego prawo. Tak samo jak mam prawo posiąść każdą kobietę w tym królestwie.
– Obiecałam ją Favienowi, już ci to tłumaczyłam.
– Cóż, mam gdzieś twoje obietnice, teraz przynajmniej żaden z nas nie będzie jej miał.
– Zamilknij – matka zaczęła mówić ciszej i Favien musiał mocno wytężyć słuch, by nie uciekło mu ani jedno słowo z wypowiedzi rodzicielki. Serce waliło jak oszalałe, choć umysł jeszcze bronił się przed oczywistym. Matka i brat mieli go za nic. traktowali jak popychadło i najemnika. Wysługiwali się nim i bez oporów wykorzystywali do brudnej roboty. Teraz zaś szeptali o Helenie jakby była byle kundlem. Zemdliło go, gdy zdał sobie sprawę, że uczestniczył w tym. – To co zrobiłeś było podłe. Ona nie zasłużyła na taki los. Oszukałeś Faviena, uraczyłeś go stekiem głupstw, a on jak skończony idiota pobiegł do niej.
Śmiech wypełnił komnatę. Donośny rechot, pełen samczego zadowolenia. Thargar rechotał tak głośno, że obrazy wiszące na ścianach kołysały się.
– Nie masz racji, matko, to nie było podłe, tylko pouczające i nade wszystko zabawne.
– Jeśli uważasz, że jest coś zabawnego w katowaniu kobiety, to nie jesteś moim synem– zagrzmiała smoczyca całkiem już oburzona. – Nigdy nie miałam cię za głupca, ale widać się myliłam.
Thargar cmoknął i nie odniósł się do zarzutów matki, zamiast tego zauważył uszczypliwie.
– Znałaś prawdę, wiedziałaś, kim są przybłędy, które przygarnęła Helena, wiedziałaś, że nie jest ich rodzoną matką, a mimo to stałaś z boku i pozwoliłaś by Favien wymierzył jej karę, za zdradę której się nie dopuściła. Kim więc ty jesteś, matko?
– Nie mieszaj mnie w swoje spiski. – Agatte tupnęła nogą. – Nie miałam nic wspólnego z tym co zrobiłeś, z kłamstwami, które naopowiadałeś bratu.
– Może i tak, ale ty również nie zrobiłaś nic, by uratować swoją podopieczną. Jedno twoje słowo i prawda wyszłaby na jaw. Wolałaś jednak milczeć. Bo tak było ci wygodniej, chciałaś mieć swojego człowieka w Farrander i osiągnęłaś swój cel. To, że zrobiłaś to kosztem dziewczyny było bez znaczenia.
– Dość! – krzyk Agatte, a potem cichy plask sugerował, że wymierzyła synowi policzek. – Co się stało to się nie odstanie. Wszyscy jesteśmy winni. Ty, ja i Favien. Nie zmienimy tego. Helena jest w Farrander i musimy mieć nadzieję, że dobrze się spisze. Czas o tym zapomnieć i iść dalej. Świat stoi przed nami otworem. Zdobędziesz koronę, ale musisz mieć przy sobie brata.
– Nie potrzebuję go! – ryknął smok. – Przez wzgląd na twoją pozycję i nasze więzi zapomnę, że podniosłaś na mnie rękę, choć gdyby zrobił to ktoś inny, już byłby martwy.
– Nie gróź mi! – odszczeknęła się Agatte. Powietrze w komnacie zgęstniało, wypełniając się zapachem przebudzonych smoków, a ich woń wypłynęła aż na korytarz, drażniąc nos Faviena.
Wojownik głęboko wciągał powietrze, w głowie mu szumiało, a serce szaleńczo biło w piersi. Już nie słuchał oskarżeń matki. Tylko jedna myśl kołatała mu głowie. Oszukali go. Oboje. Matka i brat. Karmili go kłamstwami popychając do skrzywdzenia kobiety. Ledwie powstrzymał się przed wtargnięciem do izby i rzuceniem bratu do gardła. Smok szarpiący się w jego wnętrzu popychał go do tego, podsuwał obrazy Thargara we krwi, kusił wizją śmierci bestii. Był równie wściekły jak w dniu, gdy karał Helenę. Wtedy również czuł to samo szaleństwo w żyłach. Tamtego dnia pozwolił wyjść bestii na powierzchnię. Dziś tego nie uczynił. Ani matka, ani tym bardziej Thargar nie zasługiwali na to, by dał im szansę na wytłumaczenie się. Mieli go za głupca, niech więc tak będzie. Głupiec odleci i będzie śmiał się jako ostatni.
Odchodząc, usłyszał jeszcze jak matka żąda od Thargara, by dogadał się z bratem, by go udobruchał i skłonił do współpracy. Słowa rodzicielki zdawały się mu przesączone obłudą, a on nie chciał mieć z nią już nic wspólnego.
Nikt nie wyszedł za nim, nikt nie próbował go zatrzymać. Opuścił mury zamku i zatrzymując się na kamiennym dziedzińcu uniósł głowę do góry. Ludzie kręcili się wokół niego, wojownicy, służba, giermkowie. Zewsząd otaczały go śmiechy i przekomarzania. Życie biegło swoim torem. On jednak tego nie widział, myślami był już gdzie indziej. Wciągając głęboko powietrze do płuc pozwolił by smok przejął nad nim kontrolę. Ciało zaczęło prężyć się i rozciągać. Skóra pokryła się łuskami, z pleców wyrosły skrzydła. Bestia zawarczała, a potem wzbiła się w powietrze.
Favien od zawsze towarzyszył matce, dotąd nie wyobrażał sobie życia w innym miejscu niż na północy. Dziś opuszczał Awer i nawet nie obejrzał się za siebie. Jeszcze nie wiedział dokąd poniesie go wiatr, ale tu już nie był jego dom.
Zadziwiające, ale ta myśl bardzo go ucieszyła. Był wolny. Był panem swego życia.


7 komentarzy:

  1. I znowu... jakże trafny tytuł, Emiś, wybrałaś do tej powieści. Zdrada niejedno ma imię, i tak jest faktycznie: żona zdradza męża, brat brata, matka syna, brat siostrę, poddany króla. Przykładów można by mnożyć. W każdym wątku, który zapodajesz, czai się zdrada, choć nie zawsze, to co wydaje się zdradą, jest nią faktycznie, bo kiedy spojrzymy na to od strony tego, który zdradził i poznamy przesłanki, które nim kierowały, okazać się może, że zdrada wcale zdradą nie była. Co oczywiście nie znaczy, że wszystkie zdrady, tutaj przedstawione, mają szlachetne wytłumaczenie. Niektórzy bohaterowie są z gruntu źli i nie wiedzą co to lojalność czy też zwykła dobroć.

    PS. Nie rozumiem tylko, czemu król wciąż nie reaguje na to, co się stało i czemu pozwala Thargarowi panoszyć się w jednym ze swoich zamków;/ Widać wyraźnie, że system bezpieczeństwa w królestwie jest wadliwy i do wymiany ;/ Jakby co mam parę pomysłów, coby go usprawnić, więc gdyby Ariel szukał jakiegoś sensownego doradcy, zgodzę się, żeby mnie zatrudnił :D:P:P Jakieś patrole smoczych wybrańców, oblatujące regularnie królestwo, przydałyby się, tym bardziej, że czasy są niepewne, żeby nie rzec niebezpieczne, i wiadomo, że wrogowie nie śpią.

    PS2. W Favienie zaszła pozytywna zmiana, przynajmniej mam taką nadzieję. Od początku tej historii, albo od chwili kiedy jasne się stało, że jest synem Melira, gdzieś tam z tyłu głowy kołatała mi się nieprzyjemna myśl, że syn z ojcem, bądź co bądź stojący na przeciwnych stronach barykady, zmierzą się w walce i jeden z nich uśmierci tego drugiego. A biorąc pod uwagę, że to Meliar jest głównym bohaterem, należy założyć, że zginąłby Favien, wolę nie myśleć, co czułby Meliar, gdyby dowiedział się, że uśmiercił swojego syna, a że by się dowiedział to pewne. Dlatego cieszy mnie to, co się stało. W końcu Favienowi spadły klapki z oczy i pojął komu sprzyjał. Jest teraz wolny, oby dobrze tę wolność wykorzystał!

    Dzięki Emiś za piękny fragment :*
    koralgol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Kasieńko. W tej historii zdrada przybierze różne formy i doświadczą jej na własnej skórze jej nawet ci, którym wydaje się, że mają wokół siebie zaufane osoby.
      Dalszych losów Faviena chwilowo nie zdradzę. Będziecie musieli jeszcze poczekać na przygody, które mu wymyślę.

      Usuń
  2. Cieszę się, że Favien podsłuchał tę rozmowę. Nareszcie mu klapki opadły z oczu. Ciekawi mnie gdzie poleci. Może istnieje nawet nadzieja na pogodzenie się z ojcem i prawowitym królem. Bardzo dziękuję za wspaniały fragment. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że z ojcem nie pójdzie mu tak łatwo, a król... cóż, kazał karać zdrajców śmiercią.

      Usuń
  3. A już myślałem że Favien zanim odleci z zemsty na bracie i matce zabierze dzieci Heleny i podrzuci jej na zamek i dopiero potem gdzieś się przyczai...oczywiście nie ma wytłumaczenia do tego co zrobił Helenie ale przynajmniej w taki sposób mógłby się częściowo zrechabilitowac...ale to Emiś pisze jego historię :D (szkoda, że tak wolno :P) i pewnie ciekawsze rzeczy ma dla niego :) A co do tego co siostra ma pisze to Ariel pewnie nie wie ze zamek Tolesto opanowany przez Thargara skoro ten kazał wszystkich zabić...i tu się zgadzam z Kasią, że jakieś patrole by się przydały :) Dziękuję Emiś I buziolki :*** i Szczęśliwego Nowego Roku :) i dużo weny :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bosh zreHabilitowac :D analfabetyzm wtórny :D

      Usuń
    2. Nie wiem, czy król już wie. Wszak ma inne zmartwienia, a internetu u nich nie ma i maila nie odbierze...
      Wszystko w swoim czasie.

      Usuń