wtorek, 16 lutego 2016

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 20_epizod 2



Ariel zatrzymał się na rozległym tarasie. Kamienie, które czuł pod stopami były ciepłe, a ich dotyk przyjemnie koił jego zmysły. Oparł się dłońmi o kamienną balustradę i spojrzał w dół. Z lewej strony ciągnęły się ogrody, pełne zieleni i kwiatów. Nieco dalej szorstkie i nieco toporne w swym kształcie wznosiły się budynki wojskowych koszar. U podnóża zamku, po rozległym dziedzińcu przechadzali się dworzanie i mieszkańcy Farrander. Wyglądali na spokojnych i zrelaksowanych. Cóż, on nie był nawet odrobinę spokojny.
Westchnął, wiele by dał, za leniwe życie, za kilka chwil zdała od obowiązków i podejmowania decyzji. Próbował przypomnieć sobie czas, kiedy był odpowiedzialny tylko za siebie i swój miecz, ale słabo mu szło.
– Mój panie, czym możemy ci służyć? – Zza pleców dobiegł go głos barona Quinkela. Ariel stłumił westchnienie i przyjmując poważny wyraz twarzy, odwrócił się do swoich lordów. Mężczyźni zatrzymali się jakieś dwa kroki przed nim. Wystarczająco blisko, by móc porozmawiać w spokoju i jednocześnie wystarczająco daleko, by nikt postronny nie pomyślał, że król zdradza im swoje sekrety. Lordowie nie sprawiali wrażenia zdenerwowanych, ale też nie byli już młodzikami, by drżeć przed spotkaniem z królem. Obaj byli dużo starsi niż on, nieraz walczyli ramię w ramię, chroniąc swoje życie. Łączyła ich silna przyjaźń, mimo wyraźnych różnic w charakterach. Baron kel Warez był człowiekiem o chmurnym spojrzeniu i równie ponurym poczuciu humoru. Stronił od ludzi, a kobiet unikał jak ognia. Trudno było uwierzyć, że ten stateczny mężczyzna dał się uwieść młodej smoczycy. Prawda była jednak taka, że Kharina nie pytała nikogo o zdanie. Wywróciła życie smoka do góry nogami, rozpalając w nim ogień, który już dawno zgasł.
Drugi z lordów – hrabia Melir – również unikał kobiet, ale jego awersja miała podłoże dużo bardziej osobiste. Z plotek krążących po Farrander wynikało, że lord gardził niewiastami, widząc w nich dziwki i zdrajczynie. Ariel nie dawał wiary plotkom, lubił hrabiego, a jego podejrzliwość składał na karb zdrady, której dopuściła się żona smoka. Białowłosy mężczyzna bez cienia wahania spoglądał mu w oczy, ale Ariel wyraźnie widział, że coś w starym druhu się zmieniło. Jakieś napięcie emanowało z jego ciała, cień troski zdobił złotą skórę mężczyzny.
– Rozmową i radą – odparł, w myślach analizując, czy dobrze robi zrzucając swój ciężar na ramionach innych.
– Nie wiem, czy mogę ci dobrze doradzić, królu, ale na mój miecz zawsze możesz liczyć. – Baron kel Warez zapewnił go skwapliwie.
Skinął głową Quinkelowi.
– A ty Melirze, będziesz mi służył pomocą?
– Robię to od dawna, choć nie zawsze król słucha mych rad. – Hrabia skrzyżował ramiona na szerokiej piersi, Ariel zaś machnął ręką.
– Słucham, słucham, tylko czasem twoje propozycje są nazbyt... krwawe.
Mężczyzna wygiął zdawkowo wargi.
– Życie nie jest proste, a my nie mamy natury elfów, by przejmować się konwenansami – odrzekł.
– Zapewne masz rację, ale ponosząc odpowiedzialność za losy wszystkich mieszkańców, nie można skupiać się potrzebach krwi.
– Czego zatem żądasz? – Melir usiłował nadążyć za tokiem myślenia władcy.
– Chcę byście pamiętali, że jakiekolwiek decyzje dziś podejmiemy, musimy kierować się czymś więcej niż żądzą zemsty i sprawiedliwością. Nie wolno nam skrzywdzić ludności mieszkającej na północy.
– Nawet jeśli sprzyjają synowi Tollesto? – W głosie barona Quinkela zabrzmiała odraza.
– Udowodnij, że się nie mylisz, a pozwolę ci zetrzeć ich w pył. W każdym innym wypadku masz ich chronić. Nie rozpocznę nowej wojny domowej.
– Syn Tollesto już przelał krew niewinnych – zauważył przytomnie Quinkel. – Wyrżnął całą załogę Awer, o zgładzeniu i sponiewieraniu ciała lorda Krew i jego bliskich nie wspomnę.
Melir drgnął. Spóźnił się na dzisiejsze spotkanie z lordami w sali audiencyjnej. Nie wiedział, że zginęli wszyscy mieszkańcy Awer. Z drugiej jednak strony, czy powinien oczekiwać czegoś więcej po synu Agatte?
– Pamiętam o tym. – Król potarł skórę karku. – Bez przerwy o tym myślę i powoli zaczyna mnie to doprowadzać do obłędu.
– Jest całkiem prawdopodobne, że ci wszyscy nieszczęśnicy zginęli przez głupotę lorda Krew – kontynuował Quinkel. – Wiedział, jaki obejmuje zamek, wolał jednak skupić się na bogactwie, jakie pozostawił po sobie zdrajca niż na ewentualnym zagrożeniu ze strony niedobitków hrabiego.
– Tak. – Monarcha skinął głową. – Martwi mnie jednak coś innego. – W Awer stacjonowało sporo wojowników. Może i nie byli takimi zabijakami jak wy, ale mieli za sobą przeszkolenie wojskowe. Tymczasem moi zwiadowcy donoszą, że nie ocalał nikt, a dziesiątki ciał rozkładają się na skałach. Jak wielką siłą musiał dysponować potomek Tollesto, by bez żmudnego oblegania twierdzy zdobyć ją z dziecinną wręcz łatwością?
Lordowie spojrzeli po sobie. Zdziwienie odmalowało się na ich twarzach.
– Możliwe, że masz rację, panie i bękart zgromadził już sporą armię, dużo jednak bardziej prawdopodobne, że Krew pokpił sprawę i jego ludzi spędzali czas na piciu i swawolach niż na patrolowaniu okolicy.
– Tak, tę wersję również zakładam. – Ariel odwrócił się plecami do mężczyzn, skupiając spojrzenie na widocznych w oddali koszarach. – Mimo to, nie puszczę płazem tego, co stało się w Awer. Podjąłem decyzję, zamek ma zostać zrównany z ziemią. Skończę z tym raz na zawsze.
– Wyślesz oddziały na północ? – Melir nie był zaskoczony decyzją króla. Nie mniej rozmiar planowanej akcji go zaskoczył. Nie sądził, że monarcha zechce zburzyć warownię.
– A mam jakiś wybór? – W głosie króla pojawił się gniew. – Jeśli nie zareaguję, ludność Kirragonii uzna mnie za słabeusza, a zdrajcy poczują się jeszcze pewniej. Odbicie zamku na nic się zda. Żaden lord nie zechce w nim zamieszkać, z obawy, że podzieli los poprzednika. Istnieje tylko jedno rozwiązanie – Awer przestanie istnieć, a wszelki ślad po rodzie Tollesto zetrę z powierzchni ziemi i wymażę z pamięci ludzi.
– Kiedy rozpoczniesz inwazję? – zapytał Quinkel.
– Jak tylko powrócą zwiadowcy z meldunkami. – Głośne westchnienie wydobyło się z gardła Ariela. Los władcy był doprawdy ciężki. Czasem branie ludzkiego życia na swoje barki było ponad jego siły.
– Jeśli chcesz usłyszeć moje zdanie, to dobrze czynisz, panie. – Melir nie odczuwał żadnych oporów przed zniszczeniem gniazda zła.
– Naprawdę? – Król obrócił się i zerknął na swego lorda. – Nawet jeśli ucierpią na tym twoi bliscy?
Hrabia cofnął się o krok.  W pierwszej chwili nie zrozumiał słów monarchy, ale po chwili twarz ukochanej kobiety stanęła mu przed oczyma. Krew w jego żyłach zaczęła szybciej krążyć, a bestia obnażyła kły. Smokowi nie spodobała się myśl o skrzywdzeniu Heleny. Myśli w głowie Melira wirowały jak szalone. Dzieci Heleny – te dwa słowa obijały się mu o czaszkę. Maluchy zostały pod opieką Agatte. Skoro smoczyca przeniosła się do Awer, było wielce prawdopodobne, że one również tam były. Kiedy oddziały króla napadną na warownię, zginą wszyscy, nawet dzieci, a one były całym życiem jego Heleny. Nie mógł pozwolić, by je straciła. Co gorsza, jeśli jej potomstwo zginie z ręki ludzi króla, żadna siła nie zmusi jej do współpracy.
– Chcę wziąć udział w ataku – powiedział, ostrożnie dobierając słowa. Jak już znajdzie się w tej przeklętej warowni, odnajdzie dzieci i dopilnuje, by bezpiecznie wróciły do matki, przy okazji wyrówna rachunki z żoną. Zerknął na bok. Tak jak podejrzewał, jego słowa zaskoczyły barona kel Warez, zaś na twarzy monarchy odmalowało się jeszcze większe zmęczenie.
– Obawiałem się, że to powiesz, przyjacielu – stwierdził władca. – I tu przechodzimy do kolejnej kwestii – Helena. Nadal nie wiem, czy powinienem traktować ją, jako ofiarę ludzi z północy, czy jako ich sprzymierzeńca?
– Nie jest zdrajczynią! – warkot wydobył się z ust Melira nim zdołał go pohamować. Brwi władcy podjechały do góry.
– Możesz poprzeć swoje słowa konkretnymi dowodami, czy mam przyjąć, że uczucie, jakim obdarzyłeś tę młodą kobietę tak cię zaślepia, że nie dostrzegasz oczywistego?
Melir zawahał się tylko nieznacznie. Oczywiście, że znał odpowiedź i gotów był ją nawet wykrzyczeć całemu światu, jednak dziś, nikt jeszcze nie mógł jej poznać. Nie, póki rodzina królewska nie była bezpieczna, a on nie wyłapie wszystkich zbrodniarzy. Kątem oka zauważył, że Quinkel spuścił wzrok na swoje buty, udając, że interesuje go tylko kurz na trzewikach, a nie miłosne perypetie przyjaciela. Ha! Kłamca. Stary smok był więcej niż ciekaw, kim jest kobieta, o której wspomniał król.
– Mam dowody, ale dla dobra twojej rodziny, panie jeszcze nie mogę ich przedstawić. W tej sprawie musisz mi zaufać – dokończył mocno akcentując każde słowo. Monarcha długo wpatrywał się w niego, w końcu z głośnym westchnieniem pokręcił głową.
– Obawiam się, że zbyt wygórowane postawiłeś sobie cele, przyjacielu – stwierdził. – Nie udźwigniesz obu tych spraw. – Powierzyłem ci zadanie wytropienia, pojmania i dostarczenia mi spiskowców pałętających się po Farrander, istot knujących przeciwko mnie. Nie podoba mi się, że tak mocno zaangażowałeś się w sprawę tej dziewczyny. Dlatego nie pozwolę ci udać się na wyprawę do Awer. Nawet jeśli czujesz coś do Heleny, nie dostaniesz szansy ukarania tych, którzy ją skrzywdzili.
Twarz Melira zrobiła się czerwona ze złości. Zdawał sobie sprawę, że dużo wymaga od króla, ale kierowały nim szlachetne pobudki i nie zamierzał pozwolić nikomu decydować o tym, co powinien zrobić, a co nie.
– Mój panie, te sprawy się łączą – usiłował jeszcze przekonać władcę, ale jak miał to zrobić, skoro nie mógł powiedzieć mu wszystkiego?
– Nie sądzę. – Monarcha był coraz bardziej zirytowany. – Twierdzisz, że dziewka jest niewinna, i że nie ma nic wspólnego ze zdrajcami. Zatem kieruje tobą chęć zemsty, a na to ci nie pozwolę. Masz zostać tutaj i zająć się procesem skazańca.
– Królu... – usiłował jeszcze przekonywać, ale Ariel był nieugięty.
– Już postanowiłem! – zagrzmiał. – Zrozum Melirze, jesteś mi przyjacielem, ale od dawna rzucasz tylko półsłówkami, nie dając mi żadnych konkretów. Zdradź coś istotnego, a może zmienię zdanie.
Melir warknął gniewnie i po raz pierwszy od setek lat wypowiedział na głos, słowa, których się brzydził.
– Agatte jest w Awer. – Imię kobiety, która go oszukała i zdradziła gorzko smakowało na języku. Zerknął na Quinkela. Stary druh aż nazbyt dobrze wiedział, co uczyniła smoczyca, by rozumieć nienawiść Melira do byłej żony. Zgodnie z jego podejrzeniami, baron zacisnął dłonie w pięści, a na jego twarzy pojawił się wyraz obrzydzenia.
– Skąd o tym wiesz? – Władca również nie był zachwycony niespodziewaną nowiną. Przez lata nikt nie słyszał, by u boku Tollesto pokazywała się jakakolwiek kobieta. Podejrzewano zatem, że kochanka, z którą uciekł z Farrander dawno umarła.
– Od Heleny. – Ciągle nie mógł uwierzyć, że tę młodą i jakże wrażliwą dziewczynę wychowała taka podła suka.
Twarz władcy stężała w ułamku sekundy.
– Dziewczyna zna kochankę Tollesto i ty nic z tym nie robisz?! Zdajesz sobie sprawę, co to oznacza?! – wrzasnął gniewnie. – Mogą być razem w spisku, co ja mówię, Agatte zapewne celowo przysłała tu dziewkę, a ty jesteś jeszcze większym ślepcem niż mi się zdawało, jeśli tego nie dostrzegasz...
Melir milczał, mógł tylko czekać, aż monarsze minie wściekłość i wyrzuci z siebie całą złość. Bo o tym, że król się uspokoi, raczej nie mogło być mowy.
– Masz rację, panie. To Agatte przysłała tu Helenę i ona również ponosi winę za jej rany – zawołał, korzystając z okazji, że władca przerwał, by zaczerpnąć tchu.
Ariel zamrugał zaskoczony.
– Nie mogę uwierzyć, że dałeś się wyprowadzić w pole byle smoczycy. Właśnie ty.
– Nie! – warknął ostro Melir. – Mój stosunek do kobiet jest znany nie od dziś. Nie bez powodu traktuję je nieufnie. Jestem jednak pewien, że Helena jest ofiarą, a nie zdrajczynią. Agatte wzięła ją pod swoje skrzydła i wychowała, a potem zapragnęła wykorzystać do swoich celów. Dziewczyna się sprzeciwiła, ale to nie powstrzymało mojej żony przed wprawieniem planu w ruch. – Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Prawie nie wierzył, że nazwał tę sukę swoją żoną. Ale taka właśnie była prawda. Agatte żyła i chociaż bardzo nad tym ubolewał, nadal była jego prawnie poślubioną małżonką. Tylko śmierć mogła ich rozdzielić, a on miał zamiar dołożyć wszelkich starań, by tego dopilnować.

4 komentarze:

  1. Moim zdaniem jak już Melir zaczął mówić to powinien wszystko powiedzieć, zwłaszcza o dzieciach. Może wtedy Ariel spojrzałby na całą sytuację innymi oczami. Bardzo dziękuję za kolejny fragment. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może gdyby Melir powiedziałby wszystko, reakcja króla byłaby jeszcze gwałtowniejsza? Czasem lepiej trochę pomilczeć zwłaszcza, że sprawy za chwilę mocno się skomplikują.

      Usuń
  2. Zfadzam sie z Meg, Melir powinien nie tylko wszystko powiedziec krolowi ale to jego psi obowiazek przed krolem zadnych tajemnic nie chowac, I za to powinien byc przykladnie ukarany. Dziekuje Emis i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz tam karać, nie rozwiąże chłopina zagadki, jeśli trochę nie pogłówkuje, a los i tak w finałowym rozdziale go odrobinkę ukarze.

      Usuń