niedziela, 12 czerwca 2016

Twierdza Wspomnień - Rozdział 28_epizod 1




Zapukał do drzwi lorda Tanisa i dopiero kiedy usłyszał zachrypnięte wejść, złapał za klamkę. Stary lord siedział w głębokim fotelu nieopodal okna. Ciepłe promienie wpadały do izby, oświetlając jego pomarszczoną twarz, rozjaśniając również wnętrze komnaty. Smok nie był sam, towarzyszył mu Zakir, dawny służący. Mężczyźni grali w szachy i na partyjce skupiali całą swą uwagę.
Nimra rozejrzał się po izbie i nie znajdując tej jednej osoby, którą miał nadzieję tu zastać, poczuł ogromne rozczarowanie.
– Lordzie, czy mogę zająć chwilkę? – zapytał. Podszedł do staruszków, z bliska zerkając jak idzie im partyjka.
Tanis nawet nie uniósł głowy znad rozdania. Machnięciem ręki polecił zarządcy streścić sprawę, z którą przyszedł.
– Szukam lady Gen. – Nimra postanowił przejść od razu do rzeczy. – Widziałeś ją dzisiaj, mój panie?
– Była u mnie wczoraj. Zjedliśmy razem śniadanie. – Padła odpowiedź.
– Tak, wiem, panie. – Smok niecierpliwił się coraz bardziej. – Czy widziałeś ją później? Dzisiaj?
Tanis oderwał wzrok od partii szachów i spojrzał na zarządcę.
– Coś się stało?
– Mam nadzieję, że nie. – Mężczyzna starał się brzmieć spokojnie, ale na lord widać nie uwierzył w jego zapewnienia. Podniósł się z miejsca i stanął naprzeciwko zarządcy. Kiedyś górowałby nad nim wzrostem, teraz starość mocno już przyciągała go do ziemi, sprawiając, że to on musiał unosić głowę, by zerknąć na Nimrę.
– Co się dzieje? Gadaj szybko i nie denerwuj starego człowieka?
Młody mężczyzna przełknął ślinę. Korciło go, by skłamać, ale po chwili namysłu stwierdził, że nie zrobi tego hrabiemu.
– Od wczorajszego popołudnia nikt jej nie widział.
– Sprawdziłeś zamek? Byłeś w wieży? Pytałeś służących? – Tanis wyrzucał z siebie pytanie za pytaniem.
– Byłem wszędzie, w komnacie z pewnością jej nie ma. Wczoraj nie zeszła na obiad, nie pojawiła się również na wieczerzy. W obejściu zamkowym też nikt jej nie widział. – Przerwał dla zaczerpnięcia tchu. Nie musiał dodawać, że sprawa była poważna.
– Nie mogła zniknąć ot tak po prostu. – Tanis podrapał się po siwej brodzie. – Pytałeś Bursę? Wzmianka o zarządczyni sprawiła, że w piersi Nimry rozgorzał gniew. Starucha była właśnie główną podejrzaną w tej sprawie, nie mógł tego jednak powiedzieć lordowi.
Wchodząc wczoraj do wielkiej sali, na wieczorny posiłek, Nimra minął Bursę. Babsko uśmiechało się do wszystkich promiennie, co nieczęsto się jej zdarzało. Już wtedy zdawało się mu to dziwne, nie zareagował jednak, nawet nie zamienił z nią słowa. Teraz bardzo tego żałował. Kiedy godzinę temu przybiegła do niego młoda służka imieniem Kira, już wiedział, że coś się stało. Dziewczę było blade jak niewypieczone bułeczki. Ze łzami w oczach skarżyło się, że nigdzie panienki Gen nie ma. Nie zeszła na wczoraj kolację i dziś na śniadanie.
Nim minęła pora obiadu, w zamku zapanowała panika. Co się stało z dziewczyną? Dokąd mogła pójść? I czy faktycznie odeszła? Może ktoś postarał się, by zniknęła? Jakiekolwiek Nimra by nie zadał pytanie, wszystkie tropy prowadziły do Bursy.
– Jeszcze z nią nie rozmawiałem – stwierdził sucho.
– Zrób to czym prędzej.  – Tanisowi również udzielił się niepokój zarządy. – A może poszła do wsi?
Smok cofnął się zaskoczony. Gerenisse nigdy nie opuściła zamku, nie miała pojęcia, co było poza murami Gelar, dlaczego miałaby więc tam pójść? Nagle go olśniło. Tajemniczy kupiec! Bursa wyglądała na bardzo zadowoloną z jego przybycia. Możliwe, że handlarz zauważył panienkę i jej również usiłował coś sprzedać. Czy zatem mógł widzieć dziewczynę nim zniknęła? Należało to sprawdzić.
– Porozmawiam z nią. – Zarządca skinął głową i raźnym krokiem ruszył do drzwi.
– Przyślij narzeczoną syna do mnie, kiedy już ją znajdziesz! – krzyknął za nim Tanis, ale Nimra już go nie słuchał.
Wyszedł z budynku najszybciej jak się dało. Dziedziniec zamkowy pokonał biegiem. Wartownicy przyglądała mu się co prawda ze zdziwieniem, kiedy opuszczał mury zamku, ale nie przejął się nimi. Dysząc ciężko zatrzymał się przed karczmą Darena.
Oberżysta, który siedział na stopniach oberży i palił fajkę pokiwał głową z politowaniem.
– Chłopie, czyżby w warowni skończyło się piwo?
Nimra zamachał rękoma w powietrzu. Minęła jeszcze chwila nim odzyskał oddech.
–Ten... Handlarz... Zawołaj go! – Wycharczał.
Ciemne brwi Darena podjechały do góry.
– O kim ty mówisz?
– Chłopina z pokiereszowaną facjatą i ten jego okropny towarzysz!
– Simal? – Smok podniósł się ze schodów. Wysypał resztę popiołu z fajki. – Spóźniłeś się. Wczoraj wyjechał.
Z twarzy Nimry odpłynęły wszelkie kolory. Przez chwilę z trudem łapał powietrze.
– Kiedy? – zapytał pełen złych przeczuć.
– Mówiłem, wczoraj. Zjadł wczesny obiad i po południu opuścił wioskę. – Daren był coraz bardziej zdziwiony zachowaniem przyjaciela. – Nimra, wszystko w porządku, jesteś jakiś nie swój. Gnojek coś zmajstrował? Może nabroił w zamku?
Zarządca musiał oprzeć ręce na kolanach, by nie upaść. Kurwa zaklął w myślach. Cedric mnie zabije. Oskalpuje, wypatroszy i powiesi na murach zamkowych.
– Rozmawiał z kimś? Ktoś go odwiedzał?
– Yyy, nie. Tylko chodził do zamku. – Karczmarz podrapał się po brodzie. Teraz i jemu udzieliło się zdenerwowanie przyjaciela. – Nie prowadziłeś z nim interesów? Mówił, że zawarliście umowę.
– Nie, kurwa! – wrzasnął w końcu Nimra. – Nie chciałem mieć z nim do czynienia. Widziałem go jednak parę razy z Bursą, a starucha chodzi po zamku radosna niczym skowronek.
– Niedobrze mi. – Daren udał, że wymiotuje za barierkę. – Simal musiał być naprawdę zdesperowany, by tknąć sukę. Wybacz, ale to o niczym nie świadczy, poza paskudnymi skłonnościami kupca.
– Przeciwnie! – wrzasnął zarządca Gelar. Smok, który doszedł już do siebie po emocjonalnym wstrząsie, zaczął spacerować w tę i z powrotem przed oberżą. – Lord Cedric wyjechał i zostawił pod moją opieką swoją ukochaną, lady Gerenisse. Dziewczyna jest naprawdę piękna i mądra, a Bursa jej nie znosi. Pan wiedział, że smoczyca zrobi wszystko, by pozbyć się dziewki z Gelar, zmusił więc staruchę do złożenia przysięgi, że nie podniesie ręki na Gen.
Daren zagwizdał z uznaniem, poczym zszedł ze schodów i stanął na drodze przyjaciela.
– Zacznij od początku. Nasz pan ma kochankę na zamku, tyle zrozumiałem. Bursa jej nie lubi, to też raczej mnie nie dziwi. Każda kobieta przy tej wiedźmie to piękność. Ale jak do tego wszystkiego ma się sprawa z kupcem?
– Przyrzekłem Cedricowi pilnować Gerenisse, a ona zniknęła. Od wczorajszego popołudnia nikt jej nie widział. Bursa zaś niczym młódka szczerzy się do wszystkich.
Z twarzy Darena w jednej chwili wyparował uśmiech.
– Wczorajsze popołudnie?! Simal wtedy wyjechał, myślisz, że on mógłby…?
– Nie wiem, kurwa?! Ty mi powiedz! – krzyczał Nimra. Smok był bliski wyrywania włosów z głowy. – Starucha knuła coś z tym gnojkiem, to pewne jak słońce na niebie. Z teraz Gen zniknęła i twój gość również.
– Mogli się dogadać. – W spojrzeniu oberżysty błysnął ogień. – Tylko jak wywiózłby dziewkę z zamku, nie miał wozu, zaledwie konia i tego bękarta do pomocy.
– Wartownicy nie przepuściliby go z nią. – Zarządca Gelar ponownie zaczął krążyć w tę i z powrotem. – Jakim więc cudem uprowadził kobietę?
– Może to nie on? – powątpiewał Daren.
– Taa, a Bursa jest niewinną młódką. – Nimra westchnął ciężko. Przetarł rękoma zmęczoną twarz. – Lecę na patrol, spróbuję wyśledzić bękarta.
– Kierował się do Kalzedonii. – Daren schował fajkę do kieszeni spodni i poprawił pas. – Frunę z tobą. Jeśli skurczybyk faktycznie porwał pannicę lorda, będzie miał również ze mną do czynienia. Wpuściłem go pod swój dach, ugościłem, a on cierpką monetą mi się odpłacił.
Nimra nic nie powiedział, zniknięcie Gen było głównie jego problemem, jednak w sytuacji, w jakiej się znalazł nie zamierzał gardzić żadną pomocą. Powszechnie wiadomo było, że smoki miały doskonały wzrok, zaś co dwa stwory to nie jeden. Szanse na odnalezienie narzeczonej Cedrica wzrosną, jeśli nie będzie działał sam.
Zarządca cofnął się dwa kroki i chwilę później, bez zbędnej zwłoki, zaczął przybierać smoczą postać. Przemiana w ognistego stwora zajęła mu ledwie chwilę. Daren poszedł w jego ślady. Niedługo później dwie bestie wzbiły się w powietrze i pofrunęły ponad Gelar. Z lotu ptaka zamek prezentował się naprawdę okazale. Większość prac ukończono, co niewątpliwie mogło napawać dumą Cedrica.
Stwory okrążyły warownię i skierowały się na północ. Do Kalzedonii wiodły dwie drogi. Pierwszy trakt skręcał nieco na wschód, prowadząc do wpierw do Smoczej Zatoki, a następnie wzdłuż linii brzegowej do królestwa elfów. Była to jednak droga długa i mecząca. Drugi szlak wiódł poprzez gęste lasy północy, zahaczając o puszczę druidów. Tę trasę wybierali ci, którym się spieszyło i którzy nie obawiali się napaści ze strony zbuntowanych mieszkańców północy.
Smoki sprawdziły pierwszy trakt, kierując się do zatoki, jednak po kilku godzinach lotu i żadnej żywej duszy w zasięgu wzroku doszły do wniosku, że kupiec wybrał trasę najczęściej uczęszczaną. Zawróciwszy więc na właściwy szlak, frunęli co sił w skrzydłach. Sprawdzali każdy podejrzany ruch w dole, każdy wóz i podróżnego i chociaż wiele razy obniżali lot, nie natknęli się na kupca i jego towarzysza.
– Gdzie ten skurwiel się podziewa? – warknął Nimra. Miał coraz więcej obaw, że handlarz porwał kobietę lorda Cedrica.
– Jesteśmy już za bardzo na północy, lada chwila dotrzemy do lasu druidów – zagrzmiał Daren kilka godzin później. – Nawet gdyby jechali całą noc, nie dotarliby tak daleko.
– Może skryli się w którymś w zagajników? – Nimra właśnie przestał się łudzić, że odnajdzie kobietę przed powrotem pana. – Zawracamy.
Lamis ścisnął boleśnie rękę siostry.
– Kontroluj zaklęcie, jeśli ci życie miłe – zasyczał Lamis.
Gerenisse chwiała się w siodle. Ze zmęczenia ledwie miała siłę utrzymywać powieki otwarte, a brat kazał jej jeszcze nie zdejmować uroku. Padała z wyczerpania, mimo to konie ciągle parły naprzód, a uciekinierzy nie zatrzymywali się dłużej niż na kilka chwil, by napoić wierzchowce.
– On i tak mnie znajdzie. – Z trudem wymawiała słowa. W głowie jej szumiało od nadmiaru magii. Wargi miała całkiem zdrętwiałe, koniuszki palców szczypały. Ale i tak chciało się jej płakać. Dwa razy usłyszała nad głową szelest smoczych skrzydeł. Dwa razy potężne stwory przefrunęły nad drzewami. Jedna z bestii miała szaro-brązowe łuski, druga zielono-złote. Nie miała pojęcia, kim były stwory, nie rozpoznała ich barw, ale też nigdy nie widziała żadnego smoka z Gelar, poza Cedricem, w jego prawdziwym wcieleniu. Stwory nieustannie zerkały na drogę, co kilka chwil obniżały lot, uważnie przypatrując się każdemu podejrzanemu krzakowi czy kształtowi. Szukali kogoś, lub czegoś. Możliwe, że właśnie jej, choć było równie prawdopodobne, że bestie należały do wrogiego obozu i wypatrywały potencjalnych ofiar albo pożywienia.
Lamis trzymał nóż na gardle siostry, co skutecznie powstrzymało ją przed wołaniem o pomoc. Jednak to zaklęcie niewidzialności było najistotniejszym punktem ich planu ucieczki. Gen bała się coraz bardziej, czas upływał i nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek przyjdzie jej z pomocą. Mogła mieć tylko nadzieję, że w Gelar nikt nie pomyśli, iż uciekła dobrowolnie. Co zrobi Cedric, kiedy wróci i jej nie zastanie? Czy będzie jej szukał?

6 komentarzy:

  1. Ach ucieszyłam się z rozdziału i masz babo placek znowu skończyło się za szybko:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam, obiecuję jednak, że niedługo wrócę.

      Usuń
  2. Nie można, absolutnie nie można kończyć epizodu w takim momencie... Mam nadzieję, że przygotowałaś dla Bursy "coś" specjalnego.
    Dziękuję za kolejny fragment opowiadania
    szekla_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, przygotowałam, zapewniam. Niech tylko Cedric wróci. Dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  3. A ja myślałam, że Gen poradzi sobie z Lamisem, jak widać nie. Właściwie to Bursa nie ma świadków, mam nadzieję, że się nie wykpi. Bardzo dziękuję za nowy fragment. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie moze tak sama stac sie niewidzialna tak zeby i Lamis jej nie widzial? I wtedy z buta go :D:D:D Dziekuje Emis i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń