niedziela, 18 września 2016

Twierdza Wspomnień - Rozdział 30_epizod 1



Usłyszała łopot skrzydeł jeszcze na długo przedtem, nim dotarł on do uszu Lamisa. Nie odwróciła się w siodle, za nic nie zamierzała pozwolić sobie na nieprzemyślany gest. Mimo to iskierka nadziei zakiełkowała w jej sercu. Kiedy dziesięć minut później łopot przybrał na sile i stało się jasne, że coś frunie w ich kierunku, brat popędził konia i podjechał do niej.
– Nie jesteśmy sami. – Z niepokojem spoglądał w niebo. – Nad traktem frunie sześć smoków. Nie miną nas, lecą w tym samym kierunku co my.
– To królestwo smoków, czego oczekiwałeś? – Usiłowała zdobyć się na kpiący ton. Serce jej jednak waliło już jak oszalałe. Sześć smoków. Leciało do nich, aż sześć bestii. Czy wśród nich jest Cedric? Ledwie śmiała o tym marzyć.
– Nie pyskuj, tylko trzymaj zaklęcie! – ofuknął ją brat.
– Łatwiej mi będzie, jeśli się zatrzymamy. – Zauważyła. – Wiesz, że w ruchu czar jest słabszy.
Szum skrzydeł stał się już na tyle głośny, że słowa dziewczyny ginęły porywane wiatrem. Ostrożnie zerknęła za siebie na lecące stwory i chwilę później łzy wypełniły jej oczy. Był tam, piękne złotobrązowe łuski rozpoznałby wszędzie, arystokratyczne rysy, masywny zarys pyska, tak, to był jej Cedric.
– Bzdura, to tylko wymówka, byś mogła się lenić – beształ ją Lamis, chwilę później uniósł jednak rękę, dając znać, że mają się zatrzymać. Joran przystanął kilka metrów przed nimi. On również niespokojnie zerkał w niebo. Głaskał konia, usiłując uspokoić podenerwowane zwierzę, jednak wierzchowiec dreptał nerwowo, szarpiąc się a uwięzi. Instynkt podpowiadał mu, że zbliżał się drapieżnik i powinien uciekać najszybciej, jak tylko potrafił.
– Nie zrób nic głupiego, one zaraz będą nad nami. – W ręce kurella błysnął sztylet Przycisnął go do żeber siostry.
Gerenisse zmarszczyła brwi. Gest brata miał ją zastraszyć, zmusić do posłuszeństwa, tyle że ona już się nie bała, Cedric dodał jej siły.
– Czasami naprawdę żałuję, że nie masz żadnych mocy. Może wtedy zrozumiałbyś, że magii nie można eksploatować bezkarnie. Wszystko ma swoją cenę.
– Gówno mnie obchodzą twoje narzekania, żyjesz po to, by spełniać moje zachcianki, pamiętaj
tym, inaczej będę musiał ci pokazać, gdzie jest... – Resztę słów Lamisa zagłuszył łoskot smoczych skrzydeł. Sześć potężnych bestii przefrunęło nad nimi. Ich łuski mieniły się feerią barw, sprawiając, że światło odbijało się od nich, tworząc cudowne refleksy na ziemi. Stwory pomknęły na północ, nie zwracając uwagi na troje podróżnych podążających drogą.
Gerenisse w zupełnej ciszy siedziała na koniu, jej wierzchowiec parskał nerwowo, ona jednak tego nie dostrzegała, z zapartym tchem wpatrywała się w sylwetkę rudobrązowego smoka. Kiedy ją minął jak gdyby nigdy nic, prawie zaczęła krzyczeć, z trudem powstrzymała się przed zrzuceniem uroku. Nie zauważył jej, jak mógł jej nie zauważyć? Rozpacz wypełniła jej pierś. Cedric odfrunął na północ, zostawiając ją z bratem.
– No, to po kłopocie – szepnął do niej Lamis. – Za kilka godzin będziemy w Kalzedonii.
Łzy wypełniły oczy Gerenisse, resztkami sił powstrzymywała się rozpłakaniem. Cedric nie zauważył jej.
– I wtedy stało się coś, o co modliła się od tak wielu dni. Bestie podążały na północ, gdy nagle brązowozłoty smok gwałtownie zanurkował i zawrócił. Frunął niesamowicie szybko i tak nisko, że liście spadały, konary drzew łamały się pod naporem skrzydeł. Pozostałe bestie natychmiast podążyły jego śladem. Lamis zdołał tylko krzyknąć:
– Kurwa... – Gdy smok spadł dosłownie przed nim na ziemię. Siła podmuchy wyrzuciła z siodła jego i Gerenisse. Oboje upadli w trawę, koziołkując po niej. Gen wylądowała na plecach i chwilę zajęło jej dojście do siebie. Kiedy już się ocknęła, zobaczyła Lamisa leżącego na trawie i pochylającego się nad nim Cedrica. Będą jeszcze w smoczej postaci, potężną łapą przygniatał kurella do podłoża. Ten szarpał się jak opętany, usiłował nawet dźgać sztyletem smoka, ale jego ostrze nie mogło przebić się przez łuski bestii. Smok nie patrzył jednak na kurella, tylko spoglądał na Gerenisse.
– Zdejmij czar – zawarczał niskim głosem. W jego oczach dostrzegła szczerą ulgę.
Potulnie skinęła głową. Pozostałe pięć bestii wylądowało wokół nieco dalej. Smoki rozglądały się dookoła, nie bardzo wiedząc, czego mają szukać. Dopiero, chwilę później, kiedy Gen uwolniła swe moce, dostrzegli uciekinierów. Joran zsiadł już z konia i trzymał za uzdę nerwowo stąpającego wierzchowca. Ich podróż dobiegła końca, ze smokami nie można było wygrać, a dzisiejszy dzień tylko to potwierdził
Gdyby chodziło o ludzi Tollesto, spodziewałby się, że zmiotą go swym ogniem z powierzchni ziemi, to były jednak smoki z południa, ci zaś kierowali się innymi zasadami. Procesy, przesłuchania, kodeks więźnia i inne podobne bzdury. Teoretycznie nic mu nie groziło. Nie dopuścił się zdrady, co najwyżej pomógł wykraść dziewkę spod nosa lorda. Gdyby była żoną hrabiego, byłby w niezłych tarapatach, a tak, niewiele mogli mu zrobić. Nie dotknął jej, nie skrzywdził. Starał się nawet na nią otwarcie nie patrzeć. Co innego kurell, ten okazywał dziewce jednakowo uczucie, co pogardę. To wszystko sprawiło, że już kilka godzin po porwaniu wiedział, iż ta dwójka doskonale się znała. Czym niewiasta zalazła mu za skórę, nie miał pojęcia, z pewnością jednak musiało być to coś ważnego.
Nimra przybrał ludzką postać, potem nakazał swoim ludziom, by pozostali w smoczych wcieleniach. Sam podszedł do najemnika, kątem oka zerknął jeszcze na Gerenisse. Dziewczyna była bardzo zmęczona, miała podkrążone oczy i rozwiane        włosy. Poza tym nie wyglądała najgorzej i miał nadzieję, że faktycznie nic jej się nie stało. Cedric nadal trzymał kurella przyciśniętego do ziemi. Zapewne bawiła go nieporadność przeciwnika lub był za bardzo wzburzony, by zmienić się z powrotem.
– To było bardzo głupie. – Nimra przemówił do zbira. Zarządca położył rękę na rękojeści miecza, by skurwiel nie myślał, że może sobie pogrywać.
Joran uśmiechnął się krzywo.
– Ja nic nie wiem, płacił mi za ochronę.
– Zobaczymy, czy tak samo będziesz się tłumaczył przed królem.
– Z powodu byle kochanki lorda? – Zbir machnął lekceważąco ręką.
– To podopieczna władcy, król oddał ją pod opiekę lorda Cedrica i przykazał chronić. Naraziliście jej życie. Widzisz, jak wygląda? – Wskazał ręką na dziewczynę, która z trudem podnosiła się na nogi. – Lepiej się módl, by nie zeznała, że coś jej zrobiłeś.
– Hej! – Joran uniósł ręce do góry. – Kurwa, nawet jej nie dotknąłem. – W myślach przeklinał, jakim był durniem, że dał się w to wciągnąć.
– To się jeszcze okaże. – Nimra odebrał miecz najemnikowi i wyciągnął sztylet, który tamten miał przyczepiony do pasa. Następnie kiwnął na swoich ludzi. – Zabierzcie go do Gelar.
Z twarzy Jorana odpłynęły wszelkie kolory.
– Nigdzie kurwa nie polecę, niech mnie nawet nie próbują dotknąć.
– Nie wnerwiaj mnie! – warknął Nimra. Złapał najemnika za klapy płaszcza i potrząsnął nim. – Zrobisz to, co każemy, a przy odrobinie szczęścia może moi ludzie cię nie upuszczą. – Pchnął mężczyznę w kierunku srebrnoszarego smoka. Ten w mgnieniu oka chwycił swoją zdobycz w szpony i wzbił się w przestworza. Pozostałe dwa odleciały zaraz po nim. Wrzaski przerażonego zbira jeszcze długo niosły się echem po głuszy.
Gerenisse patrzyła, jak smoki unoszą druha Lamisa. Jeszcze nie dowierzała, że jej modły zostały wysłuchane i Cedric stał opodal niej. Ostrożnie podeszła do ukochanego, który w smoczej postaci przyciskał jej brata do ziemi.
– Pani, nie... – Stojący za jej plecami Nimra zawołał ostrzegawczo, ale nie posłuchała go. Już widziała Cedrica w jego prawdziwym wcieleniu, wtedy nie zrobił jej krzywdy, dlaczego miałby teraz to uczynić? Ostrożnie położyła ręce na masywnym przedramieniu, przesunęła palcami po gorących łuskach. Był wzburzony, czuła jego frustrację i gniew. Śledził wzrokiem każdy jej ruch, jego nozdrza poruszały się nerwowo, wydmuchując gorącą parę.
– Nic mi nie jest – szepnęła bardzo cicho. Wiedziała, że ją usłyszał, był zbyt wrażliwy na bodźce, zbyt wyczulony na nią, by przeoczyć jej słowa.
Nie zareagował, przeciwnie wzmocnił nacisk. Lamis krzyknął przeraźliwe. Jego twarz zrobiła się czerwona, oczy nabiegły krwią. Z trudem łapał oddech.
– Nie zabijaj go, co powiesz królowi? – zasugerowała delikatnie. Jej ukochany był tak rozwścieczony, że gotów jeszcze zmiażdżyć Lamisa.
– Sam mówiłeś, że monarcha chciał dostać Lamisa żywego.
Niski warkot wydobył się z piersi Cedrica, chwilę później jednak uniósł łapę. Kurell nie poruszył się, rozpłaszczony na trawie, ledwie zipał. Gerenisse nie podeszła, jednak by pomóc bratu, nie zamierzała mieć już z nim nic wspólnego. Pozwoliła, by Nirma podniósł go z ziemi i postawił na nogi.
Powietrze wokół Gen zaczęło iskrzyć, gdy Cedric przeistaczał się na powrót w człowieka. Czekała z niecierpliwością, by móc go ujrzeć takim, jakim najbardziej kochała. Bez wahania rzuciła się w ramiona ukochanego, gdyby tylko jego ludzka forma w pełni się ukształtowała.
– Tak bardzo bałam się, że cię więcej nie zobaczę – szepnęła, wtulając się w jego gorący tors. Ciągle oddychał szybko, a jego skóra prawie parzyła jej policzek. Nie przejęła się tym jednak najważniejsze, że mogła być przy nim.
– Znalazłbym cię nawet na krańcu świata. – Lord wolno cedził słowa. – Kim jest ten gnojek? – zapytał, wskazując na kurella.
– To mój brat – przyznała niechętnie. – Lamis.
Cedric warknął ostrzegawczo.
– Nie przypomina kurella z opisu Quinkela.
– Wiem. – Gerenisse mimowolnie spojrzała na brata. Doszedł już do siebie po spotkaniu ze smokiem. Stał z wysoko uniesioną głową. Pogarda malowała się w jego spojrzeniu. – Zmienił się – kontynuowała. – Jego twarz... Nawet mnie trudno go rozpoznać.
– Jesteś pewna, że to on? – naciskał Cedric. Objął ukochaną mocno ramionami, przygarniając ją to swej szerokiej piersi.
– Nie ma na świecie drugiej takiej osoby, tak bardzo przeświadczonej o swojej wyższości nad innymi, jak, to on.
– Zdradziecka suka! – warknął Lamis. – Nigdy ci tego nie zapomnę, zemszczę się. Słyszysz?! Zemszczę się! Znajdę cię i zatłukę.
Gerenisse nie zareagowała, dawno przestała się bać pogróżek brata, Cedric natomiast odsłonił kły, pokazując kurellowi, co może mu zrobić.
– Jeszcze słowo, a będą zbierać twoje wnętrzności z drzew!
– On nie jest wart twojej uwagi.– Gerenisse poklepała ukochanego po piersi.
Cedricowi tyle wyświadczyło.
– Nimra, zabierz go do Gelar i zamknij pod kluczem.
Zarządca tylko skinął głową i chwilę później, już w smoczej postaci, wzbił się w powietrze, zabierając ze sobą więźnia.
– Ty również możesz znikać – Cedric dał znać wartownikowi czekającemu nieopodal.
– Panie... – oponował smok.
– Leć, niebawem do was dołączymy.
Bestia głośno młócąc skrzydłami, wzniosła się w przestworza i chwilę później zniknęła z oczu. Jak tylko zostali sami, Cedric ujął twarz Gerenisse w dłonie i wycisnął na jej wargach gorący pocałunek.
– Odchodziłem od zmysłów – wyszeptał. – Wyobrażałem sobie wszystkie możliwe tragedie, jakie mogły cię spotkać. Obawiałem się, że Bursa cię zabiła.
Gdyby nie okoliczności pewnie zaczęłaby się śmiać. Zdenerwowany Cedric wyglądał naprawdę uroczo.
– Ona pomogła Lamisowi mnie zabrać – wyznała.
– Wiem, tyle odkrył Nimra nim wróciłem z Farrander. Zamknął Bursę w lochu.
– Cedricu. – Chwyciła ukochanego za kaftan. Jej oczy wypełniły się łzami, kiedy wypowiadała następne słowa. – Ja już wszystko wiem. Przeczytałam pamiętnik, miałam wizje. Bursa... Ona jest odpowiedzialna za śmierć twojej matki, choć tamtego dnia, kiedy to się stało, miał umrzeć ktoś inny.
– Kto? – W piwnych oczach Cedrica ponownie zapłonął ogień. Chwycił dziewczynę za ramiona. – Mów, szybko! – zażądał.
– Ty. To małego Cedrica Bursa chciała zabić. Twoja matka oddała za ciebie życie.

7 komentarzy:

  1. No i super, chyba lepiej było zacisnąć spony na braciszku bo jeszcze z lochu ucieknie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale. Z pewnością Lamis i jego pomocnik dostaną to na co zasłużyli. A Bursa? Hmm...czy wyrywanie łuska po łusce, będzie wystarczająca karą za całokształt? Czy za bardzo krwiożercza jestem?
    Dziękuję za kolejny fragment.
    Pozdrawiam
    szekla_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie tak bardzo, zapewniam, że miałam gorszą wizję egzekucji Bursy.

      Usuń
  3. Nareszcie Gen jest przy Cedriku. Nie wiem czy to rozsądne zostawiać Lamisa żywego, on tak bardzo przypomina Bursę, może jeszcze zacząć
    coś knuć.Co do Bursy to bardzo jestem ciekawa jej kary, oj Tanis, Tanis, jakiś ty był głupi. Bardzo dziękuję za ten cudowny rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lamis dostanie za swoje, obiecuję. Trafi w miejsce, w którym takich, jak on traktuje się odpowiednio. Tanisa zgubiła zazdrość o żonę. Zamiast jej zaufać, dał wiarę zawistnym podszeptom.

      Usuń
  4. Bursa praktycznie przyznała się już do winy, Gerennise tylko uzupelnila to co juz wiadomo i dlatego ciagle sie zastanawiam dlaczego Cedrik pozwolil Bursie zyc po tym gdy mu w tych lochach wywrzeszczala wszystko Dziekuje Emis i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To szlachetny chłop, tacy bez procesu nie zabijają, no chyba że ktoś ich bardzo sprowokuje.

      Usuń