wtorek, 13 marca 2012

Mroczny Dotyk - Rozdział 5 _epizod 2




Zapukał trzy razy w wysokie, białe drzwi. Nie spodziewał się odpowiedzi, Lizander ostatnimi czasy bywał bardzo zajęty. Nie minęła jednak minuta, a wejście do domu anioła otwarło się przed nim. Zacharel ostrożnie przekroczył próg osobistego pałacu lub raczej chmury Lizandera. Anioł wiele razy gościł w domu swego przyjaciela, ale to, co tym razem ukazało się jego oczom, prawie pozbawiło go tchu.
Ściany dawniej pomalowane na biało, teraz raziły jaskrawymi kolorami, akty kobiece i męskie wisiały wszędzie, gdziekolwiek by nie spojrzał, a z każdego kąta zerkały na niego nagie posągi. Najgorsze były jednak meble. Każdy fotel, kanapę, czy krzesło wygięto pod przedziwnym kontem. Już na pierwszy rzut oka widać było, że na takim meblu trudno było usiąść. Do czego więc służyły? Zrozumienie przyszło sekundę później, gdy tylko wzrok Zacharela padł na kajdanki przymocowane do jednej ze sof.
Odwrócił wzrok, starając się uspokoić oddech i przegonić obraz kobiety, który pojawił się mu przed oczyma. Czy Cameo pozwoliłaby mu skrępować się kajdankami? Czy rozłożyłaby dobrowolnie swe długie nogi przed nim, czy może musiałby ją do tego zmusić? A może chciałaby, by ją do tego zmusił?
Pot szybko wstąpił na jego skórę, oddech stał się urywany i chrapliwy. Dopiero wołanie Lizandera przywróciło go do świadomości.
– Witam cię, drogi przyjacielu. – Wojowniczy anioł pojawił się tuż przed Zacharelem. Ubrany jak zawsze w swój biały strój, choć nieład w jego włosach świadczył o tym, co też mógł robić przed chwilą.
Po raz kolejny Zacharel zastanowił się, czy dobrze zrobił, odwiedzając Lizandera.
– Witaj, Lizanderze – pozdrowił anioła.
– Co cię do mnie sprowadza? – zapytał wojownik.
Kobieta miał ochotę krzyknąć. Szybko jednak pohamował się.
– Chciałem się ciebie poradzić w pewnej sprawie – powiedział ostrożnie.
– W jakiej? – zapytał Lizander.
– Kilka dni temu dałem Lordom glinianą tabliczkę i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem?
Lizander uniósł brew do góry.
– Skoro już im ją dałeś, jaki jest sens zastanawiać się teraz nad słusznością tej decyzji? Stało się.
– Wiem, tylko…
– O co chodzi? – Lizander z zaciekawieniem przyglądał się twarzy przyjaciela. – Nie docenili daru, który im przyniosłeś?
– Nie o to chodzi… – bąknął Zacharel, choć w głębi serca wiedział, że Cameo zlekceważyła jego podarunek. Głośno jednak powiedział. – Nie wiem, czy są gotowi, poznać prawdę ostateczną.
Lizander wzruszył ramionami.
– To już nie nasz problem, przyjacielu. My tylko możemy wskazać im drogę. Sami muszą nią pójść.
Anioł skinął głową.
– Chciałem się ciebie poradzić jeszcze w sprawie artefaktu i strażniczki.
– No tak, zapomniałem – westchnął Lizander. – Sprawa tej dziewczyny.
– Właśnie – wszedł mu w słowo Zacharel. – Może zbyt długo zwlekaliśmy, pozwalając jej żyć.
Lizander zamyślił się.
– Wampiry są zagrożeniem dla ludzkości i należałoby je wytępić – powiedział w końcu. – Jej sytuacja jednak jest zupełnie inna i obaj o tym wiemy. Jest strażniczką, nigdy dotąd nie zaistniała potrzeba ingerowania w jej życie. Czy mamy prawo odebrać jej ten dar, teraz?
– Być może będziemy zmuszeni – wtrącił Zacharel. – Dziewczyna brata się z Łowcami.
– Co? – zirytował się Lizander. – To bardzo niedobrze.
– W jej klubie spotykają się Łowcy, werbowani są również kolejni kandydaci.
– Czy spotkała się już Galenem? – zapytał anioł.
– Jeszcze nie – odpowiedział Zacharel.
– Obserwuj ją. – Zmarszczył brwi Lizander. – Muszę wiedzieć, czy tych dwoje się spotkało.
– Co wtedy? – zapytał anioł.
– Będziesz musiał zakończyć sprawę ostatecznie i wybrać nowego strażnika… – trzepot cienkich skrzydeł i szelest zwiewnego materiału sprawił, że Lizander przerwał wypowiadaną przez siebie myśl. Do pokoju bezceremonialnie wkroczyła Bianka.
– Cześć chłopcy – rzuciła beztrosko.
Harpia miała na sobie strój kąpielowy, tak skąpy, że przez prześwitujący stanik Zacharel z łatwością mógł dostrzec idealny kształt jej sutków. Minęła go bez słowa, zupełnie nie przejmując się tym, że jej majtki składały się zaledwie z kilku sznureczków. Oplotła smukłym ramieniem Lizandera, wsuwając jednocześnie drugą dłoń pod białą szatę anioła.
Zacharel szybko odwrócił wzrok. Nie musiał patrzeć, by wiedzieć za którą część ciała harpia złapała anioła.
– Bianko, zachowuj się! – zagrzmiał Lizander. Jednak jęk, jaki towarzyszył jego słowom, dobitnie świadczył o przyjemności jaką mu sprawiła.
– Muszę już iść – powiedział anioł, starając się nie patrzeć na kobietę.
– Naprawdę? – zakpiła. – Nie zostaniesz na podwieczorku? Mogłabym ci zaserwować coś bardzo smacznego!
– Nie! – mężczyzna szybko zaprzeczył. – Obowiązki wzywają.
– A więc tak to się teraz nazywa? – zachichotała.
Zacharel zagryzł wargi. Harpia jak zawsze w sposób bezpośredni i bezczelny wyrażała swoje uczucia. Czy Cameo była tak samo bezpruderyjna i zepsuta? Z całą pewnością. Przypomniało się mu jak często przeklinała i jakiego koloru były jej oczy kiedy wpadała w gniew.
Tak, zdecydowanie Cameo była podobna do harpii. A to oznaczało, że najlepiej zrobi jak będzie trzymał się od niej z daleka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz