czwartek, 22 marca 2012

Mroczny Dotyk - Rozdział 5 _epizod 3




– Wiki? Jesteś tu? – Zaak jak zwykle bezceremonialnie wkroczył do gabinetu dziewczyny.
Leżała na skórzanej kanapie. Oczy miała zamknięte, ale drgające powieki zdradzały, iż wcale nie spała. Prędzej intensywnie rozmyślała.
Wampir nie miał pojęcia, co też działo się w jej pięknej głowie, ale musiało być to coś szalenie ważnego, skoro uciekła niczym przepłoszony zając z głównej sali. Od kilku godzin siedziała zamknięta w zaciszu swego gabinetu, nie rozmawiając z nikim i pod groźbą śmierci nie pozwalając nikomu przekroczyć progu swego pokoju.
Ale on gdzieś miał jej zakazy. Już dawno temu zrozumiał, że szorstkość i gniew były jej jedyną obroną przed światem. Sposobem na zmierzenie się z problemami.
– Wyjdź! – rzuciła ostro, nawet na niego nie spoglądając.
– A jak nie, to co mi zrobisz? – zapytał, uśmiechając się od ucha do ucha.
– Zaak, to nie jest dobry moment na żarty – powiedziała, nadal nie otwierając oczu.
– Powiesz mi, co się stało? – przeszedł przez pokój siadając na brzegu jej ciemnego biurka. Oliwkowe spodnie, opięły się lekko odsłaniając jego umięśnione i jakże idealne uda. Zresztą w Zaaku wszystko było idealne.
– Nie – odcięła się krótko.
Westchnął teatralnie.
– Posłuchaj koteczku, oboje wiemy, że nie masz w zwyczaju uciekać przed problemami, nawet jeśli są w rozmiarze XXL. Przez kilka ostatnich tysiącleci skutecznie nauczyłaś się dbać o swój śliczny tyłeczek. Dlatego tym bardziej nie rozumiem, jak kilku napakowanych gości mogło tak bardzo wytrącić cię z równowagi?
Kiedy pięć minut później ciągle jeszcze milczała, Zaak ziewnął ostentacyjnie.
– Nic mi nie powiesz? – zapytał z udawanym znudzeniem.
– On wiedział – szepnęła.
– Co? – Mężczyzna zamrugał kilkakrotnie.
– Jeden z Lordów…
– O czym wiedział? Że jesteś nową właścicielką Destiny? – zakpił cicho. – Też mi coś!
– On wiedział, że nie jestem żywa! – wrzasnęła, podrywając się z miejsca i stając twarzą w twarz z mężczyzną. – Jego spojrzenie przewiercało mnie na wylot, próbowało znaleźć to, czego we mnie już nie ma – iskry życia.
Twarz Zaaka lekko pobladła.
– To demony – powiedział szeptem. – Nie powinnaś się do nich zbliżać, nie wiemy jakie mają moce. Ostrzegałem cię.
– To o wiele bardziej skomplikowane – powiedziała.
– Wcale nie! – gniew po raz pierwszy pojawił się w głosie Zaaka. – To bardzo proste, nie musieliśmy tu przyjeżdżać, mogłaś kupić dowolny lokal na całej kuli ziemskiej i żyć sobie jak pączek w maśle. Zamiast tego wolałaś pojawić się tu, gdzie nie możesz zrobić kroku, by nie wpaść na jakąś czarownicę, demona, Łowcę, lub co gorsza dla nas – na anioła.
Wiki pokręciła bezradnie głową.
– Ty nic nie rozumiesz Zaak… ja muszę…
– Co musisz? Być tutaj? Narażać siebie? Nas wszystkich? A może dać się zabić? – warknął . – Z czyjej dłoni chcesz tym razem umrzeć? – zapytał. – Z rąk jakiegoś nieopierzonego Łowcy, który zabawi się w pogromcę wampirów? A może masz ochotę zmierzyć się z demonami piekieł?
Odwróciła się do niego plecami, nie mając odwagi dłużej patrzeć mu w oczy.
– Masz rację, nie powinnam was tu ze sobą zabierać.
– Nie chrzań! – warknął ponownie stając przed nią. – Cokolwiek byś zrobiła, my i tak pójdziemy za tobą. Nie chcę po prostu, byś dała się zabić…
– To już się stało, zapomniałeś? – powiedziała, łamiącym się głosem. – Ja… już prawie nie pamiętam jak to było…
Cofnął się o krok, jego twarz na powrót stała się piękną maską.
– Żyć? – zapytał cicho.
Pokręciła głową.
– Czuć… – jęknęła.
Każdy z nich przechodząc na stronę ciemności tracił coś cennego i niepowtarzalnego. Wiele razy na przestrzeni setek lat zastanawiała się, czy cena, jaką przyszło jej zapłacić nie była przypadkiem zbyt wysoka. Pierwsze godziny po przebudzeniu były istną rozkoszą, silna jak nigdy dotąd, czuła się niepokonana.
Dopiero następnej nocy zrozumiała, co jeszcze oprócz bijącego serca utraciła na zawsze. Jej skóra, dawniej tak żywo reagująca na najlżejszy nawet dotyk, była teraz zupełnie martwa i pozbawiona czucia. Stała się chodzącą lalką z wosku, idealną, delikatną, ale zimną i nieczułą na najlżejszy nawet bodziec.
Nie rozpoznawała gorąca ani zimna, szorstkości ani kruchości przedmiotów. Tak samo było z ludźmi. Nie czuła ich dotyku, ich ciepła i miękkości.
Szybko znienawidziła swe nowe ciało, pragnąc śmierci jeszcze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak po setkach lat spędzonych w ciemności, po wiekach patrzenia jak ludzie chorują i umierają, a ich ciała gniją i rozpadają się za życia, przestała przejmować się oziębłością własnego ciała.
Czemu teraz zaczęła przejmować się tym czego mieć nie mogła? Czy sprawili to Lordowie, ze swymi idealnymi ciałami i nieśmiertelnymi duszami? A może młodzi, naiwni Łowcy? – Nie wiedziała.
Zaak przez dłuższą chwilę milczał. Być może wiedział o czym myślała w tej chwili, w końcu sam był wampirem i to o wiele dłużej niż ona. On również utracił coś równie cennego jak jej zdolność do odczuwania dotyku.
– Nie pozwól im się zabić… Tak ostatecznie – powiedział w końcu, przerywając jej ponure myśli.
– Nie mam takiego zamiaru – rzuciła, choć gdzieś w środku nie była pewna, czy uda jej się wyjść z tego cało.
– To dobrze – dodał. – Bo jeden z nich chce się z tobą spotkać.
Spojrzała na niego zaskoczona.
– Lordowie znowu tu przyszli?
Zaak pokręcił głową.
– Nie, jakiś pryszczaty chłopak przyniósł wiadomość, że ich szef chce się z tobą zobaczyć. Jak się domyślam, chodzi o Łowcę.
– Czeka w środku? – W jej głosie pojawiła się ulga. Nie wiedzieć czemu bardziej przerażała ją wizja ponownego spotkania z Lordami, niż z Łowcami, choć jedni i drudzy stanowili dla niej wielkie zagrożenie.
– Mam ci przekazać, że jeśli nadal chcesz się spotkać z ich szefem, masz wyjść przed klub i poczekać, aż on się zjawi – dokończył z niesmakiem Zaak. – Nie podoba mi się to, jeśli chcesz znać moje zdanie.
– Nie, nie chcę – powiedziała dosadnie. – Ciekawe dlaczego Stefano chce się ze mną spotkać i to na dworze? Może obawia się, że ktoś mógłby nas razem zobaczyć?
– A może nie chce mieć świadków? – zakpił Zaak.
Wzruszyła ramionami.
– On nie stanowi dla mnie żadnego zagrożenia – powiedziała. Człowiek nic nie znaczył. Prawdziwym zagrożeniem był Galen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz