poniedziałek, 16 lipca 2012

Mroczny Dotyk- Rozdział 7_epizod 3

Cameo ostrożnie zapukała do drzwi Torina, a kiedy nikt nie odpowiedział złapała za klamkę. Drzwi jednak ani drgnęły, co było jeszcze dziwniejsze, bo Torin nigdy ich nie zamykał.
- Torin jesteś tam? – zapiszczała, ponownie pukając. – Wpuść mnie, proszę.
Ponownie odpowiedziała jej cisza.
Przestąpiła z nogi na nogę. Była pewna, że Torin jest w środku, tak przynajmniej twierdził Kane, kiedy widziała się z nim pół godziny temu.
Katastrofa ze wszystkimi szczegółami opowiedział jej o tym, co wydarzyło się w klubie. Cameo zaciskała pięści aż do krwi, starając się nie dać poznać przed przyjacielem jak bardzo zabolał ją wybryk Torina.
Przez ostatni rok na różne sposoby starała się przyciągnąć zainteresowanie wojownika. Tańczyła przed nim, kupowała erotyczne gadżety i coraz to seksowniejsze fatałaszki, mimo iż szczerze nienawidziła takiej bielizny. Wszystko po to, by złamać jego opór i sprawić by ją dotknął.  Do diabła z konsekwencjami, niech ludzie umierają, choć na moment chciała poczuć jego place błądzące po skórze. Jedyne co osiągnęła po miesiącach starań, to przelotne muśnięcie jej włosów. Zaraz potem Torin wycofał się na  wiele dni unikając jej obecności.
Jakim więc sposobem jakaś cholerna wampirzyca zdołała sprawić to, o co ona zabiegała od miesięcy? Cameo zazgrzytała zębami. Nienawidziła gorąco swojej rywalki, kimkolwiek by ona nie była. Szczęściem dla niej dotyk Torina zabijał również wampiry, więc martwe ciało dziewczyny zdążyło już rozsypać się w proch.
Pokrzepiona tą myślą jeszcze raz zapukała w drzwi.
- Torin otwórz, wiem, że tam jesteś… - zaskrzeczała.
Szuranie stóp powiedziało jej, że się nie myliła. Klucz w zamku drgnął i Cameo natychmiast nacisnęła klamkę wpraszając się do środka, nim wojownik zmieni zdanie.
Torin nie spojrzał nawet w jej stronę. Powłócząc nogami ruszył z powrotem do sypialni. Miał rozwiane włosy i podkrążone oczy. Zwalił się na łóżku naciągając koc głęboko na głowę.
Cameo już miała powiedzieć coś o użalaniu się nad sobą, ale szybko ugryzła się w język. Torin był w dołku i nawet ona nie była tak nieczuła, by tego nie zauważyć. Co nie zmieniało faktu, że po raz kolejny zazdrość ukłuła ją w serce, a furia wypełniła jej oczy. Jej mężczyzna miał gdzieś ją, przejmował się natomiast jedną martwą wampirzycą, też coś! Zmusiła się jednak by zapanować nad swoim gniewem. Jeśli będzie robić mu wymówi, Torin odwróci się od niej całkowicie, a tego by sobie nie wybaczyła.
- Gdybyś chciał pogadać… - zaczęła skrzekliwie, nienawidząc swego piskliwego głosu.
- Nie chcę – odpowiedział nie wychylając nawet głowy spod koca.
- Przykro mi, z powodu tego, co się stało – skłamała, wcale nie było jej przykro, ale coś musiała powiedzieć.
Cisza, nawet się nie poruszył.
- Przykro mi, że demon zmusił cię, byś ją dotknął – ciągnęła dalej.
Jeśli sądziła, że wojownik ją ignoruje - myliła się. Z głośnym warknięciem Torin zrzucił z siebie okrycie i w ułamku sekundy stał przed Cameo. Był tak blisko, że mogła poczuć ciepło jego oddechu, nigdy wcześniej nie zbliżył się do niej na więcej niż odległość metra. W innych okolicznościach bez wahania zarzuciłaby mu ręce na szyję, co z tego, że potem byłaby przez kilka dni osłabiona, i nieważne, że świat pochłonęłaby kolejna zaraza.
Jednak oczy Torina, wściekłe i czerwone powstrzymały ją przed tym nierozważnym gestem.
- Mój demon do niczego mnie nie zmusił – wycedził przez zęby, a z każdym kolejnym wypowiadanym słowem, krwiste oczy demona zmieniały się w szmaragdową zieleń. – Chciałem ją dotknąć! Rozumiesz? Chciałem!
Zachłysnęła się z wrażenia, ból na nowo rozlał się po jej członkach.
- Dlaczego? – wyjęczała, tylko tyle była w stanie powiedzieć i szczerze nienawidziła siebie za tę chwilę słabości.
- A dlaczego nie? - wzruszył niedbale ramionami, ale cierpienie w jego oczach mówiło że oszukuje samego siebie. – Była przecież naszym wrogiem, czyż nie powinna umrzeć?
- Tak – potwierdziła skwapliwie, wiedząc, że oboje kłamią. – Już dawno nie przejawiałeś impulsów do aktów zniszczenia.
Kolejne niedbałe wzruszenie ramion i kolejne kłamstwo.
- Może już znudziło się mi życie w zamknięciu. Może znowu chcę walczyć, jak ty i inni…
- A ludzie, którzy teraz umierają bo ją dotknąłeś? – musiała zapytać.
Pewność siebie nagle jakby opuściła Torina, smutek wkradł się do jego serca. Szybko uciekł spojrzeniem daleko od niej.
- Tylko tego żałuję – powiedział tak cicho, że myślała iż tylko się jej przywidziało.
- To tylko ludzie, oni i tak umrą, prędzej, czy później – zazgrzytała. – My mamy swoje życie i swoje sprawy, sam ciągle to powtarzasz. Musimy odszukać ostatni artefakt i Puszkę…
- A jeśli już nigdy jej nie odnajdziemy? – zapytał, przerywając jej wypowiedź, gorycz wkradła się w jego słowa. – Bo zabiłem tamtą dziewczynę?
Cameo zmarszczyła brwi. Obiło jej się o uszy, że dziewczyna mogła mieć coś wspólnego z manuskryptem, ale co tam. Torin sam był wystarczająco inteligentny, by rozszyfrować tekst, znaleźć artefakt a potem Puszkę Pandory. Żadna cholerna wampirzyca nie była im do tego potrzebna.
- Odszukamy Puszkę, sami, bez niczyjej pomocy – zaskrzeczała.
Pokręcił głową.
- Nie jestem tego taki pewien Cam.
- Mówisz jakbyś żałował – warknęła. – Wampiry nie są naszymi przyjaciółmi i nigdy nie były. Dlaczego nagle miałyby nam pomagać?
- Harpie nam pomagają – powiedział.
- Żałujesz – powtórzyła ignorując jego ostatnie słowa.
- Nie… tak. Żałuję że skazałem niewinnych ludzi na śmierć. Żałuję, że zawiodłem moich przyjaciół, ciebie…
- A siebie? – syknęła. – Siebie też rozczarowałeś, bo ją dotknąłeś?
Nie odpowiedział, nie musiał, Camo i tak już znała odpowiedź na swoje pytanie. Zgrzytając zębami wybiegła z jego sypialni. Dopiero dwa piętra niżej tuż przed drzwiami do swego pokoju, zatrzymała się zdyszana. Trzęsąc się ze wściekłości i walcząc z napływającymi do oczu łzami klapnęła na podłogę.
Torin chciał dotknąć wampirzycę i wcale tego nie żałował. Pragnął innej, już samo myślenie o tym sprawiało ból. Nagle zdała sobie sprawę, że Torin już jej nie pożąda, dlatego od tak wielu dni jej unikał. Nie z nadmiaru obowiązków, on po prostu już jej nie chciał. A teraz pogrążył się w rozpaczy, bo skazał wampirzycę na śmierć.
Cameo szlochała bezgłośnie z bólu i rozpaczy. Demon w jej umyśle wtórował jej podsycając w sercu jeszcze większą żałość: nie pragnie cię, tamtą chce dotykać, nie ciebie.
Zamknij się warknęła w myślach. Szybko zerwała się na nogi, wierzchem rękawa starła łzy. Już ona pokaże Torinowi kim jest stwór, dla którego ją porzucił. Pojdzie do tego cholernego klubu i osobiście sprawdzi co też zostało z tej wampirzej suki, a potem rzuci jej prochy do stóp wojownika. 
***
Wiktoria leżała na posłaniu, z trudem łapiąc powietrze, co było niezwykłe nawet jak dla niej, wampiry bowiem nie oddychały, ich serca były martwe. Jednak dziewczyna nie potrafiła zapanować nad tym odruchem. Wiła się na łóżku skręcając w przedziwnych konwulsjach, ramię parzyło ją żywym ogniem, zupełnie jak gdyby ktoś przypiekał je nad paleniskiem.
Miecz na ramieniu iskrzył się złotym blaskiem, sprawiając jej niemiłosierny ból. Tylko palce były chłodne, skóra drgała delikatnie, obudzona do życia. Tysiące maleńkich drobinek pulsowało w opuszkach palców przyprawiając ją o zawrót głowy i wyciskając łzy z jej oczu.
A wszystko dlatego, że ją dotknął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz