poniedziałek, 14 lipca 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 17_epizod 2




– A więc to tak! – wrzasnęła od progu. – Nie możesz się mnie pozbyć, więc sam opuszczasz zamek! – dyszała, szybko łapiąc oddech. Nie pamiętała jak pokonała drogę do gabinetu smoka. Była tak wściekła, że nie zastanawiała się czy powinna tu przychodzić, czy też nie. Teraz on przyglądał się jej ze zmarszczonym czołem. Na biurku piętrzyły się listy uszykowane do zabrania, a w powietrzu ciągle jeszcze unosił się zapach wosku do pieczęci.
– Nie uciekam – powiedział, mierząc ją uważnym spojrzeniem. – Nawet nie próbuję zgadywać, kto ci coś takiego naopowiadał, ale to brednie.
– Zaprzeczasz, że wyjeżdżasz? – zapytała, podchodząc bliżej.
– Nie, ale to, że opuszczam Querm nie ma z tobą nic wspólnego. Zresztą skąd taki pomysł przyszedł ci do głowy?
– Chcesz bym odeszła, tylko nie umiesz mi tego powiedzieć! – warknęła, grożąc mu palcem.
Westchnął. Miał ochotę przełożyć ją przez kolano i przetrzepać tyłek.
– To nie prawda, nie próbuję się ciebie pozbyć – ironia losu polegała na tym, że faktycznie wcale już mu na tym nie zależało.
– Akurat – prychnęła. – Dałeś mi szmaragd.
– Tak – potaknął. – Ale zrobiłem to z innego powodu niż ci się wydaje.
– Jakiego? – naciskała. – I nie mów o moim zdrowiu, nie ma ono nic do rzeczy.
– Dobrze – jęknął, obchodząc biurko i stając przy dużym oknie. Przez gładką taflę widział mężczyzn uwijających się na murach oraz dzieci beztrosko bawiące się w ogrodzie. Żadna wizja nieszczęścia nie wisiała już nad mieszkańcami, choć raptem dopiero wczoraj udało się im pochować resztę zmarłych. – Wiesz w jaki sposób kamień znalazł się w moich rękach? – zapytał.
– Dała ci go królowa – powiedziała.
– Owszem, ale w jaki sposób znalazł się on w jej posiadaniu?
Wzruszyła ramionami.
– Nie mam pojęcia, zapewne znaleziono go w jakiejś warowni na północy i zawieziono do królewskiego skarbca.
Pokręcił głową.
– Nie Kharino, to nie było tak. To ja znalazłem szmaragd i zawiozłem go do Farrander, a Jej Wysokość kilka tygodni później wezwała mnie, oddając mi go.
Spoglądała na niego z szeroko otwartymi ustami. Jeśli to, co mówił było prawdą, znaczyło się, że Quinkel spotkał… Przełknęła ślinę, nawet w myślach starała się nie wymawiać imienia znienawidzonego gada. Musiała chwycić się biurka, by nie paść na podłogę. Nie mogła uwierzyć, że Quinkel już wcześniej trzymał w dłoniach szmaragd.
– Walczyłem u boku Ariela w Dolinie Ciszy. Tamtego dnia poległo wiele smoków z południa. – Nie musiał dodawać, że zginęły wszystkie gady z północy, a nawet jeśli udało się im przetrwać bitwę, stracono je pierwszym dekretem nowego króla. – Tak jak inni starałem się pilnować, by nikt zbytnio nie zbliżył się do Ariela. Ale i tak, raz po raz smoki Tollesto łamały nasze szeregi. Jednym z tych, którzy stanęli na mojej drodze był gad o grafitowych włosach. Nie mam pojęcia jak się zwał, wiem tylko, że młócił ciężkim mieczem, a dzika furia biła z jego ciała. – Przerwał, przyglądając się dziewczynie. Ale ona stała z zamkniętymi oczyma i pobladłymi wargami, trzymając się kurczowo stołu, jakby od tego zależało jej życie.
– Długo walczyliśmy – podjął wątek baron. – Był potężnym mężczyzną, a jego ciosy równały się moim.
– Zabiłeś go – jęknęła, otwierając oczy i spoglądając na Quinkela. W jej spojrzeniu czaił się ból i złość. – Powiedz, że go zabiłeś. Muszę to wiedzieć.
– Tak – potwierdził smok. – Zgubiła go pycha i słabość…
– Do szmaragdu – dokończyła za niego. – Miał go przy sobie, prawda?
Quinkel skinął głową. Zastanawiało go skąd o tym wiedziała, postanowił jednak o to nie pytać. Jeśli zechce sama mu powie.
– Ściskał coś w dłoni, raz po raz spoglądając na ów przedmiot, jakby nie potrafił oderwać od niego wzroku. Trudno jest walczyć, kiedy rozprasza cię coś innego. Wyczułem odpowiedni moment i zadałem ostateczny cios.
– Jak zginął? – zapytała nieswoim głosem.
– Ściąłem mu głowę.
Odetchnęła z ulgą. A potem powiedziała coś, czego się po niej nie spodziewał.
– Dobrze zrobiłeś, on zasłużył sobie na śmierć. Kamień znalazłeś w jego rzeczach.
– Nie – zaprzeczył baron. – Kiedy jego ciało zwaliło się na ziemię, szmaragd wypadł mu z dłoni. Resztę już znasz. Po bitwie oddałem go wraz z innymi łupami do królewskiego skarbca.
– Dostałeś go jednak z powrotem. Za zasługi jak mniemam.
– W pewnym sensie – uśmiechnął się krzywo. Jego wzrok ponownie uciekł do dzieci bawiących się w ogrodzie. – Jej Wysokość oddała mi kamień, mówiąc, że miejsce klejnotu jest przy mnie. Nie rozumiałem jej słów, dopóki nie włożyła go w moje dłonie. Poczułem wtedy ciepło wypływające z jego wnętrza i przemożną potrzebę zatrzymania go przy sobie.
– Naprawdę to czujesz? – spytała, podchodząc do niego.
Skinął głową.
– Tak, ale w moich dłoniach nie błyszczy, tak jak w twoich.
– Mnie łączy z nim inna więź – szepnęła.
– Domyśliłem się – odparł.
– A mimo to dałeś mi go.
Wzruszył ramionami.
– Już ci mówiłem, twoja determinacja, by go zdobyć była tak wielka, że uznałem iż faktycznie masz do niego prawo.
Skinęła głową.
– A teraz jeśli pozwolisz dokończę się pakować – ciągnął smok. – Muszę polecieć do Farrander i poinformować królową, że przekazałem ci kamień.
Zamrugała zaskoczona jego słowami i nagłą zmianą tematu. Gniew ponownie wypełnił jej myśli.
– Powiedzieć, że mi go dałeś?! – warknęła. – A co Jej Wysokość to obchodzi.
– Kharino! – upomniał ją ostro. – Obiecałem królowej, że zrobię wszystko, by kamień nie wpadł w niepowołane ręce.
– I ja jestem właśnie taką osobą?! – zazgrzytała zębami. – Ale z ciebie wredna gadzina.
– Och! Znowu zaczynasz! – Uniósł dłonie do góry. – Poddaję się, nie mam już na ciebie siły.
– Na mnie?! – zirytowała się. – Wolne żarty. – Pomogłam ci, uratowałam twój dom. A ty co? Uciekasz z Querm, podając absurdalne wymówki.
– To nie są żadne wymówki – warknął. – I tak się składa, że właśnie z powodu tego co zrobiłaś muszę spotkać się z królem.
– Doniesiesz na mnie Jego Wysokości? Bo zabiłam smoka?
Westchnął sfrustrowany.
– Nie! Ariel polecił mi złapać zdradzieckiego gada i przywlec go do Farrander. Zabronił wymierzać sprawiedliwość bez jego wiedzy. Tymczasem ja zabiłem jednego, ty rozprawiłaś się z drugim. Jak ci się wydaje, co mam teraz zrobić? Wskazać ciebie, czy wziąć całą winę na siebie? – Posłał jej ostre spojrzenie. – Zdecydowałem się powiedzieć królowi, że smoki zginęły z mojej ręki.
– Nie zgadzam się! – warknęła, grożąc mu palcem. – Masz mnie za tchórza, który boi się stanąć przed królem. Nic z tego, nie będziesz kłamać za mnie.
– Kharino – próbował nadać głosowi spokojny ton, ale krew już szaleńczo krążyła w jego żyłach. Zresztą zawsze tak było, kiedy ona znajdowała się w pobliżu. Smok wewnątrz niego puszył się i prychał, rozochocony jej siłą i gniewem bijącym z jej ciała. – Robiłaś wszystko, by nikt nie dowiedział się, że jesteś smoczym wybrańcem, dlaczego nagle zmieniłaś zdanie?
– Wcale nie zmieniłam! – wrzasnęła. – Ty po prostu chcesz wplątać mnie w kolejne kłamstwo. Nie zgadzam się, dosyć już ich krąży wokół mnie i mojej rodziny.
Zmarszczył brwi.
– Zupełnie cię nie rozumiem, staram się ułatwić ci życie, a ty masz mi to za złe.
– Wcale nie mam, dlaczego jednak zakładasz, że zawsze wiesz, czego mi potrzeba? – krzyknęła.
– Akurat o tym nie mam bladego pojęcia – odparł, podcierając skronie. – Gdybym wiedział, co się dzieje w twojej głowie i czego pragniesz, nie kręciłbym się bez celu po komnacie, rwąc włosy z głowy.
Cofnęła się o krok, zaskoczona jego słowami. Smok również zamilkł, zdając sobie sprawę, że się zagalopował.
– Zastanawiasz się…
– Nieważne! – warknął, mijając ją. – Przeszkadzasz mi, a ja muszę się spakować. Czeka mnie wizyta u króla, a potem jeszcze kilka burzliwych dni w Lahmar.
– Poczekaj – chwyciła go za ramię. – Lecisz do Lahmar, kiedy?
– Jak tylko rozmówię się z królem – odparł.
Przygryzła wargi. Smok zmierzył ją badawczym wzrokiem.
– Co znowu?! – warknął.
– Ja też wybieram się do Lahmar – zaczęła ostrożnie.
– Oszalałaś! – wrzasnął, aż szyby zadrżały w oknach. – Dziewczyno, czy ty nie masz nic innego do roboty, jak tylko pakować się w kolejne kłopoty?
– Nic nie rozumiesz – syknęła odchodząc, ale złapał ją za ramię.
– I tu się z tobą zgadzam, ale czyżbyś już zapomniała, co wydarzyło się tam ostaniem razem? – zapytał. – Dostałaś kamień, po co znowu chcesz pchać się w łapy kurellów?
– Nie są mi już do niczego potrzebni – powiedziała, wyszarpując dłoń. – Mam tam pewne sprawy do dokończenia.
– Jakie sprawy? – zapytał, ponownie zagradzając jej drogę.
– To nie ma z tobą nic wspólnego. Leć do swojego króla i powiedz mu co uznasz za stosowne. Ja jadę do Lahmar. Konno zajmie mi to parę dni, więc pewnie i tak spotkam się z tobą na miejscu.
– Konno? – parsknął. – Jesteś smokiem, nie potrzebujesz konia.
– Gdybyś nie zauważył,  nie jestem z tego powodu dumna.
– Tego właśnie nie rozumiem? – Smok przyglądał się jej uważnie.
– Nie musisz – wzruszyła ramionami. – Pojadę do Lahmar, czy tego chcesz, czy nie.
Pochylił się nad nią, uśmiechając się lekko.
– I tu się mylisz moja panno – powiedział z przekąsem.
– Nie możesz mnie zatrzymać! – wrzasnęła ile sił w płucach.
– Czyżby? Zapominasz, że najęłaś się na służbę w moim domu, więc czy tego chcesz, czy nie, ja decyduję, kiedy i czy w ogóle opuścisz Querm.
– Nie możesz mi tego zrobić?! – zacisnęła dłonie w pięści.
– Mogę i zrobię to. Jeśli sama nie chcesz zadbać o swoje bezpieczeństwo, ktoś inny zrobi to za ciebie – powiedział, nie spuszczając wzroku z jej zagniewanych oczu.
– Będziesz musiał mnie związać – powiedziała.
– Nie prowokuj mnie Kharino! – warknął. – Nawet nie wiesz jak kusząca jest to myśl.
Zamilkła, rozważając jego słowa. Gniew buzował w jej ciele, włosy falowały wokół głowy, a ogień w oczach rozszalał się już na dobre.
– Dobrze, w takim razie mam propozycję.
Quinkel skrzyżował dłonie na piersi.
– Słucham – powiedział, w duchu gratulując sobie stanowczości.
– Pojadę z tobą do Farrander, a potem zabierzesz mnie do Lahmar.
Uniósł brwi do góry.
– To żadna oferta – powiedział. – Ale dobrze skoro chcesz negocjować, proszę bardzo. Oto moja propozycja.  Na własnych skrzydłach polecisz do Farrander, poczekasz, aż załatwię sprawy z królem, a potem udamy się do skalnego miasta. – Widząc uśmiech na jej twarzy, dodał jeszcze. – I nie myśl sobie, że pozwolę ci rozrabiać bez mojej wiedzy. Jestem namiestnikiem smoczych gór, ani na moment nie spuszczę cię z oczu.
Zagryzła wargi, niezadowolona z jego słów. W końcu jednak skinęła głową.
– Zgoda, z jednym małym zastrzeżeniem.
– Jakim? – warknął, zaczynając tracić cierpliwość do kobiety.
– Nie skłamiesz królowi. Powiesz, że to ja zabiłam drugiego smoka.
Przekrzywił lekko głowę.
– Jeśli to zrobię, król dowie się kim jesteś. Na pewno tego chcesz?
Wzruszyła ramionami.
– A jakie to ma teraz znaczenie. Skoro wierzysz, że jestem spokrewniona z Jego Wysokością, nie powinien być zaskoczony, tym co się stało.
– Być może – mruknął. Obawiał się jednak, że Ariel zmyje im obojgu głowy, za ukrywanie prawdy i samowolne wymierzanie kary.

18 komentarzy:

  1. Kharina chyba sama nie wie czego chce, i to i tamto jej nie pasuje. Ciekawa jestem czego szuka w Lahmar. Dobrze chociaż , że zgodziła się lecieć razem z Quinkelem, jak na nią zareaguje Ariel? Bardzo dziękuję za cudowny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Meg. Ja wiem, że to ognista dziewczyna, ale to starcie zdecydowanie wygrał Quinkel, z czego ja bardzo się cieszę.

      Usuń
  2. Bardzo dzisiaj była łagodna ta ich dyskusja ale najważniejsze ze jest plan na najbliższą przyszłość Myślę że wszystko zależy od reakcji króla Cieszę się że wyjaśnila historia szmaragdu choć nic jeszcze nie wiem o jego wlaściwościach dzięki Emi spokojnej nocy

    OdpowiedzUsuń
  3. No i popstrzykali sie troche ale Quinkiel jakby troche zrezygnowany....ale przynajmniej Kharina poleci u jego boku i moze znowu polubi bycie w smoczej skórze....Ariel pewnie glowy im nie zmyje za bardzo w koncu bronili ludzi i posiadlosci i wyjscia nie mieli zbyt wiele a poza tym powinien sie ucieszyc, ze odnalazl kolejnego czlonka swojej rodziny i do tego kobiete, ktorych jest coraz mniej wsrod smoczych wyybrancow....a co do a Lamhar to wydaje mi sie ze serce moze miec cos wspolnego z ta dziwna sciana w kopalni i Kharina cos musi z tym zrobic ale co to tylko ona wie i Emi :D I pomysl ze zwiazaniem hahahaha kuszacy dla Quinkusia i jeszcze przez kolano chce ja przeciagnac i chlosta na jej tyleczek mu sie marzy hihihihi Dziekuje Emis i buziole:***
    A co do okladki....blog z ciemnego jasny zrobilas a okladke ciemna :D tak naprawde nie wiem czy mi sie bardziej podoba.....przyzwyczailem sie do starej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też się wydaje, że Kharina sama prosi się o parę klapsów. Cóż, może Quinkel spełni jej prośbę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak tak :D Dobra chłosta nie jest zła hihihi a potem niech ją do łóżka przywiąże i "pomaltretuje" ogonkiem troszku :D

      Usuń
    2. Emiś, mam lepszy pomysł... niech raczej Kharina przywiąże barona do łóżka i pomaltretuje mu jego ognisty smoczy ogonek i nie tylko i wcale nie troszku... to i owo by się jeszcze do dłuższego maltretowania znalazło hihihi za tą krew co jej napsuł, należy mu się :D buziole :***

      Usuń
  5. No przecież mężczyźni są z wenus a kobiety z marsa... tfuu. źle, mężczyźni z marsa kobiety z mars.... totalny bełkot... moment przecież to SMOKI. Ta SMOCZYCA jest zadziorna, wybuchowa, ognista i uwielbia stawiać okoniem. Szczególnie Quinkelowi, biedaczek co by nie zrobił zawsze jest źle, sama dałabym jej parę klapsów, ale tę przyjemność zostawmy baronowi. A gdzie wenus, amor, miłość.... ??? Pozdrawiam Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaniem mojego męża zaloty smoków są nieco kwadratowe i bardziej przypominają amory neandertalczyków, niż ludzi. Może właśnie dlatego, Kharinie przydałyby się klapsy, a już w siódmym niebie byłaby, gdyby Quinkel przerzucił ją przez ramię i zaniósł do sypialni. Pewnie wrzeszczałaby, tupała oraz pluła ogniem, ale i tak byłaby zachwycona.

      Usuń
  6. Uważam tak samo jak Sławek, kamień ze ścianą w kopalni musi mieć coś wspólnego, chyba się nawet domyślam co i pewnie w samej kopalni trochę się zadzieje, liczę na to!

    Lubię ich przepychanki słowne, mimo że ta konkretna do gwałtownych nie należała, i tak widać jak iskrzy między nimi. Chyba pierwszy raz Kharina uległa baronowi i poddała się jego woli bez większej walki, no powiedzmy, że uległa. Znając ją, pewnie coś kombinuje hihhihi Oby tylko przy okazji kombinacji nie wpadła w tarapaty, chociaż... dla czytelnika tarapaty brzmią bardzo atrakcyjnie :D więc Emiś starapatuj ją okrutnie, niech ją baron ratuje z opresji, niech wypnie swoją seksowną pierś z kolczykiem w lewym sutku (tak tylko przypominam cobyś nasza kochana Autorko nie zapomniała :P) pierś i się wykaże jako bohater :D Kiedy zapunktuje w oczach dziewczyny, łatwiej mu przyjdzie przekonać ją do produkcji małych Quinkusiątek :D a od tego do żyli długo i szczęśliwie już rzut beretem. Chociaż.. nie jestem pewna czy trzeba by było ją aż tak bardzo do tego przekonywać hahahaha

    Czy Ariel wykaże się wspaniałomyślnością, pojęcia nie mam, tutaj na dwoje babka wróżyła, było nie było złamali jego surowy zakaz, jako król nie może przymykać oczu na nieposłuszeństwo, tylko dlatego że lubi daną osobę. Jedno jest pewne, głów im za to nie zetnie. Chyba :P Fakt że Kharina jest jego kuzynką powinien trochę złagodzić całą tę sytuację samosądu, jakiego dopuścili się oboje. Być może to że Kharina powie mu o spisku, też będzie przemawiało na ich korzyść. Chociaż... bo jak widać znowu musi być jakieś chociaż... lepiej by było gdyby któryś z gadów pozostał przy życiu, tak aby można było wyciągnąć z niego co nieco informacji. A to wszystko tylko oznacza, że wizyta w Farrander zapowiada się ciekawie, tak samo jak w Lahmar.

    Cały czas pamiętam że ma zginać jeszcze jakiś smok... wolę nie zastanawiać się który, pewnie ten którego lubię :(

    Dziękuję za cudny fragment i jak zwykle czekam z niecierpliwością na następny. Buziole :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wydawało mi się, że już jakieś smoki uśmierciłam, ha,ha. Nic nie zdradzę, będziecie musieli poczekać do końca historii i sami przekonać się, kto jeszcze zginął.
      O Kharinę się nie bój, z jej talentem do wpadania w tarapaty, Quinkel będzie miał jeszcze sporo pracy.
      Tak, faktycznie wracamy do skalnego miasta i tam faktycznie zakończy się ta historia, ale nim to się stanie, upłynie jeszcze sporo krwi i łez.

      Usuń
    2. No Emiś daj spokój juz no...po co chcesz smokusie usmiercac? Lepiej skup sie na "produkcji" nowych hahaha Buziolki nocne :***

      Usuń
  7. Czego może szukać Kharina w Lahmar ? Ciekawe czy dostosuje się do poleceń Barona jak już będą na dworze królewskim i czy nie narozrabia u króla . A Ariel czy bardzo będzie zły oba smoki nie żyją i nie może ich przesłuchać. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja uwielbiam rozmowy między naszymi smoczkami. Może ten lot w smoczej formie da Kharinie inne spojrzenie na całą sprawę bycia ze smokiem. Bardzo ciekawa jestem konfrontacji z Królem i co Kharina ma do załatwienia w kamiennym mieście???. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział. Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ariel to władca mądry i sprawiedliwy, nie oznacza to jednak, że nie powie im paru zdań do słuchu. Kharina też pewnie będzie musiała wytłumaczyć się z zamieszania, które powstało wokół jej osoby.

      Usuń
  9. Ognista kobieta a raczej smoczyca z Khariny, podoba mi się,że mimo możliwych kłopotów nie chce by Quinkel brał śmierć drugiego smoka na siebie. Tę drobną potyczkę jaką była rozmowa wygrał baron, może wspólny lot zmieni nastawienie Khariny. Pozdrawiam Monika:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się wydaje, że Kharina to typ kobiety, której trzeba od czasu do czasu przetrzepać tyłeczek, by mruczała z zadowolenia.

      Usuń
  10. Emiś no to na co czekasz? Weź jej przeczep w końcu tyleczek :D

    OdpowiedzUsuń