poniedziałek, 22 września 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 24_epizod 1



Pamiętał jak spoglądał na Kharinę przyciskającą kamień do ściany. Poruszała ustami wypowiadając zaklęcie, ale w gwarze spadających kamieni, niewiele było słychać. Cała jej postać błyszczała na równi ze szmaragdem trzymanym przez nią w ręku. Moc przepływała przez jej ciało, kumulując się w jej palcach.
Wtedy po raz pierwszy pomyślał, że nie powinni byli tutaj przychodzić, że powinien był jej zaufać i puścić ją samą. Miała rację we wszystkim.  Była od nich silniejsza i odporniejsza, a oni stanowili dla niej dodatkowe zagrożenie.
To, że sam znalazł w sobie siłę, by oprzeć się mrocznym podszeptom, zawdzięczał właśnie jej. Tam w tunelu, dotknęła go, przekazując mu część siebie i jakąś cząstkę swojej mocy. To jedno muśnięcie pozwoliło mu obudzić się z transu i odrzucić złowrogie podszepty. Kiedy tylko się opamiętał, smród zła i śmierci natychmiast uderzył w niego ze zdwojoną mocą. Ledwie miał siłę stać na nogach i trzymać miecz. Ból ściskał jego skronie, a żołądkiem zastrajkował, targany torsjami. Słyszał jak dziewczyna coraz głośniej intonuje pieśń, nie miał jednak czasu przyglądać się jej, był zbyt zajęty odpieraniem ataków swoich oszalałych kompanów.
O czach pozostałych smoków płonął ogień, nie miał on jednak wiele wspólnego ze smoczym płomieniem, tylko z demoniczną kontrolą umysłów. Maszkary uwięzione w skale wyczuwały bliskość dziewczyny i jej moc. Być może się jej bały, a może po prostu pragnęły za jednym zamachem zniszczyć i ją i smoki. Hargar ciągle walczył z własnym ciałem. Baron pamiętał jak wojownik wznosił miecz do ciosu,  a chwilę później opuszczał go, zawstydzony tym co chciały zrobić jego dłonie. Bliźniaki natomiast poddały się bez reszty i Quinkel musiał nieźle się natrudzić blokując ich ciosy, i jednocześnie trzymając ich z dala od Khariny.
A potem nastąpił huk i ściana runęła. Nim demony wypadły na zewnątrz, zobaczył jak nieprzytomna Rilla pada w ramiona siostry. Nie poruszała się, a jej twarz ciągle wyglądała jak z kamienia, jednak Kharina uśmiechała się do niej, a to znaczyło, że dziewczyna żyje.
Nie miał czasu przyglądać się kobietom. Maszkary z głośnym sykiem wyłoniły się spomiędzy skał. Ich skołtunione futro ciągle jeszcze pokrywały drobne kamienie i pył, ale ślepiami już rozglądały się w poszukiwaniu ofiar. Zlustrowały  wojowników, i nie dostrzegając w nich jednak większego zagrożenia, skoncentrowały się na kobietach.
Wiedział, że ich głównym celem będzie uśmiercić Kharinę, w niej widziały największe zagrożenie. Nie miał jednak pojęcia, czy dziewczyna była w stanie bronić się przed nimi. Przyciskała siostrę do siebie kurczowo, nie dostrzegając tego, co działo się wokół niej, a on nie zamierzał pozwolić ją teraz zabić.
– Hej, maszkaro! – krzyknął do demonów. Kiedy jednak żaden nie zareagował, chwycił kamień i rzucił nim w potwora. Kątem oka dostrzegł że Hargar poszedł w jego ślady, również nawołując stwory ku sobie. Karis i Kursse stali nieco dalej, ledwie trzymając się na nogach. Oba smoki wymiotowały, co mogło oznaczać, że wraz z runięciem ściany, umysły gadów zostały uwolnione. Baron chwycił kolejny kamień, ciskając nim w łeb maszkary. Demon odwrócił się gwałtownie. Z jego paszczy wydobył się ogłuszający ryk.
Stwór odepchnął na bok kamienie i puścił się biegiem na smoka, podobnie uczynił drugi z potworów. Quinkel zacisnął mocniej ręce na rękojeści, czekając aż stwór podejdzie na tyle blisko, by zadać cios. Hargar u jego boku również szykował się do walki. Gorąca para buchała z ust gada, świadcząc jak bardzo był wzburzony.
Demon dopadł do Quinkela, młócąc łapami jak ostrzami. Każdy z jego szponów mógłby rozedrzeć ciało mężczyzny na strzępy. Baron uchylał się przed pchnięciami, cofając krok za krokiem, ale i tak pazury maszkary raz por raz zostawiały krwawe ślady na jego ciele.
Stwór nie ustępował, powarkując na barona. Ramiona potwora były wiele dłuższe niż miecz smoka, toteż zadanie ciosu nie należało do łatwych. Niespodziewanie z pomocą przyszedł Karis. Młody gad otrząsnął się już z rzuconego na niego uroku i teraz pełen gniewu atakował z drugiej strony. Wsparty silnym ramieniem, Quinkel naparł mocniej na kreaturę. Kontry wyprowadzane przez wojownika zaczęły wreszcie spadać na ciało maszkary, tnąc futro i skórę. Demon pluł śliną zmieszaną z jadem, machając łapskami to w kierunku jednego mężczyzny to w kierunku drugiego. Jego ciosy nie były już tak idealne, a większość z nich nie ocierała się nawet o wojowników.
Maszkara szybko zdała sobie sprawę, że nie zdoła pokonać atakujących go smoków, ostatkiem sił potwór odwrócił się, rzucając ku wnętrzu góry i miejsca z którego przyszedł.
- Nie pozwól mu uciec – krzyknął Quinkel, do Karisa. Młody smok zaparł się nogami w miejscu, szykując do ciosu, zagradzając maszkarze drogę ucieczki. Demon ryknął na niego, zaciskając szpony na krawędzi miecza mężczyzny. Quinkel skoczył z tyłu, wbijając ostrze w plecy kreatury. Stwór zawył, podrywając się do góry, ale Karis już czekał na niego, wpychając kreaturze ostrze we wnętrzności.
– Odetnijcie im głowy! – doleciał do nich krzyk Khariny. Dziewczyna próbowała się do nich zbliżyć, ale osłabiona Rilla chwiejąca się w jej ramionach, zatrzymała ją w miejscu.
– Zostaw mnie i idź do nich – szepnęła kobieta.
– Nie mogę – pisnęła Kharina.
– Idź – Rilla próbowała pchnąć dziewczynę do walczących, jej dłonie były jednak zbyt słabe. – Musisz… – Zaczęła z trudem wypowiadając słowa. – Musisz zamknąć przejście.
W oczach Khariny błysnęły łzy, puściła jednak siostrę i pobiegła do miejsca w którym  waląca się skała, utworzyła wąskie przejście do świata demonów. Chwyciła się kamieni, zaglądając do środka.
– Co robisz? – zawołał za nią Quinkel. – Nie wchodź tam! – krzyczał. Smok brał właśnie zamach, by ściąć głowę maszkary.
Kharina nie słuchała go, raz jeszcze zerknęła w zagłębienie, szybko przekonując się, że była to dalsza część tunelu, prowadząca w głąb góry. Wewnątrz śmierdziało jeszcze intensywniej, a cała podłoga jak okiem sięgnąć zasłana była ludzkimi kośćmi. Nagle zamarła, wyczuwając coś, czego obawiała się od początku.
– One tu idą – krzyknęła, wyskakując zza skały.  Spojrzała na mężczyzn. Hargar z Kursse stali nad zwłokami drugiego demona, odpychając stopą głowę maszkary na bok. Wszyscy bez wyjątku zlani byli własną krwią i posoką demonów.  – Uciekajcie… – wrzasnęła, ale jej słowa zagłuszył ryk istot wydobywający się z głębi tunelu.
Rilla również krzyczała. Dziewczyna siedziała skulona na podłodze, zasłaniając ramionami głowę.
– Ja nie chcę, nie chcę – powtarzała w kółko. – Już nie chcę.
Góra ponownie zaczęła się trząść, sypiąc na ich głowy kamienie i pył.
– Zabierzcie  ją stąd! – zawołała Kharina.
Hargar nie pytał kogo miała na myśli, już był przy dziewczynie, łapiąc ją w ramiona i podnosząc do góry. Pozostałe smoki również zaczęły się wycofywać.
Quinkel chwycił Kharinę za ramię, ciągnąc ją do tyłu, ale wyrwała rękę z jego uścisku.
- Muszę zamknąć tunel –  zawołała, próbując przekrzyczeć łoskot spadających skał. – Uciekaj!
- Nigdzie się bez ciebie nie ruszę! – warknął. – Rób co masz robić i zabierajmy się stąd.
Skinęła głową, mimo wszystko szczęśliwa, że został przy niej. 
- Pilnuj mnie – szepnęła, a potem odwróciła się do niego bokiem, koncentrując swe myśli na wielkiej dziurze w skale. Przymknęła oczy, jej usta zaczęły się poruszać, choć nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Powietrze wokół niej natychmiast zgęstniało i zaczęło falować. Moc wypełniła korytarz. Dłonie Khariny uniosły się do góry. Kamienie, zaczęły drzeć i unosić z podłogi. Jednak nim zaklęcie nabrało mocy do dziury dopadły demony. Quinkel zamachnął się mieczem, ścinając pierwszy łeb, który wyjrzał za skał. Kolejny cios i następna kreatura pożegnała się z życiem.
– Pośpiesz się! – krzyknął do dziewczyny.
Powietrze wokół niej iskrzyło, kamienie coraz szybciej odrywały się od podłogi, lądując w dziurze. Maszkary próbowały jeszcze odpychać je i przeciskać się do korytarza, ale Quinkel ciął wszystko co wystawiło łeb z ciemności. Kreatury ryczały, rozpychając się w zmniejszającej się szczelinie. Rozwścieczone bestie usiłowały zniszczyć nowo zbudowany mur, ale nie były w stanie złamać mocy zaklęcia. W końcu ostatnie bloki wsunęły się na swoje miejsce, zamykając definitywnie przejście i zamykając stwory wewnątrz.
Kharina powoli otworzyła oczy, zbyt oszołomiona, by móc uwierzyć że jeszcze żyje. Quinkel stojący obok, dyszał ciężko, wyczerpany po krwawej walce. W końcu nic nie mówiąc podszedł do niej, łapiąc ją w ramiona i obejmując mocno. Jego ciało ciągle jeszcze krwawiło dziesiątkami drobnych ran zadanych przez demony, ale on zdawał się tym nie przejmować.
– Już po wszystkim – powiedział z wysiłkiem.
– Tak – odparła. – To już koniec.
***
Baron przeczesał mokre włosy, strącając z nich ostatnie krople wody. Czysta koszula, którą miał na sobie, przylgnęła do mokrej skóry, ale smok nie dbał o to. Wykąpał się bo musiał to zrobić, zmyć z siebie zapach demonów i ich wnętrzności. Zaraz potem, ledwie wciągnąwszy świeże spodnie, udał się do komnaty Khariny.
W izbie rozświetlonej blaskiem świec, na szerokim łożu, leżały obie kobiety. Wtulały się w swoje ciała jak to robią małe dzieci i spoglądając na nie Quinkel poczuł smutek rozlewający się po kościach. Nie miał rodzeństwa, ani dzieci, nie poznał więc co się czuje przytulając do siebie kogoś, z kim łączą cię więzy krwi i kogo kochasz do szaleństwa. A to że siostry łączyło szczególne uczucie, było aż nadto widać. Zazdrościł im tego i współczuł wszystkiemu, co musiały wycierpieć.
Przeszedł przez izbę, stając przy łożu, uważniej przyglądając się kobietom. Spały, a przynajmniej takie sprawiały wrażenie. Zerkał to na jedną to na drugą. Wcześniej, kiedy Kharina mówiła mu, że szmaragd jest zaczarowanym sercem jej siostry, nie dowierzał jej. Teraz miał przed oczyma naoczny dowód na prawdziwość jej słów. Już nie dziwił się dlaczego z taką determinacją przemierzała smoczy ląd poszukując kamienia. Ten klejnot był częścią jej rodziny, cząstką jej siostry. Wszystko co mu opowiadała okazało się być prawdą. Nie zdradziła tylko, że Rilla jest tak bardzo do niej podobna. Zaledwie zapadnięte policzki i wychudzone ciało odróżniało je od siebie. Jednak rysy twarzy, wzrost, kolor włosów, zapewne nawet oczu, miały taki sam. Obie piękne i idealne, ale tylko jedna z nich była smoczym wybrańcem.
Podszedł do posłania, dłonią delikatnie głaszcząc policzek jednej z nich. Otwarła oczy, spoglądając na niego szmaragdowymi źrenicami.
– Uwolniłaś siostrę – powiedział szeptem, by nie obudzić drugiej z kobiet.
– Tak – odparła. – Ale myliłam się.
– W jakiej sprawie? – drgnął zaskoczony.
– Sądziłam, że mogę zrobić to sama. Teraz wiem, że bez was zginęłybyśmy we wnętrzu góry.
– A myślisz, że my przetrwalibyśmy tam bez ciebie? – mruknął.
Uśmiechnęła się leciutko.
– Być może trochę za bardzo upierałam się przy pójściu tam sama.
– Niewykluczone – odparł.
– Ale ty mi tego wcale nie ułatwiłeś.
Wydął usta.
– Nie umiem rozmawiać z kobietami.
– Może czas się nauczyć?
– Jestem już stary, w moim wieku smoki uczą się jedynie jak przykrywać nogi ciepłym pledem na zimę.
Ponownie się uśmiechnęła.
– Co teraz zrobisz? – zapytał, zmieniając temat. – Zabierzesz Rillę na północ? – Na jego czole pojawiła się głęboka bruzda, świadcząca że niecierpliwie wyczekuje jej odpowiedzi.
– Tam już nic nie ma – powiedziała ze smutkiem. – Nikt tam na nas nie czeka.
– W Querm wiele osób ucieszyłoby się z twojego powrotu – szepnął ledwie dosłyszalnie, nie spuszczając z niej wzroku.
– Wiem – odparła bez zastanowienia.

12 komentarzy:

  1. Nareszcie Rilla uwolniona, a Quinkel jaki nieśmiały się zrobił. Nie zdziwiłabym się, gdyby to Kharina jemu musiała się oświadczyć. Mam jednak nadzieję, że Q. potrafi sam to zrobić. Bardzo dziękuję za cudowny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym myślałam. Wydaje mi się jednak, że w Querm, sporo osób zrobi to za nich.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierze :) nie tylko się nie kłócili ale sobie racje przyznali, że niepotrzebnie uparciuchami byli :) no to teraz tylko zostało kurellami i kurduplami się zająć i na zamek Quinkusia wracać i nad Quinkusiami małymi popracować :) Paskudy tylko żal bo gdzie ona biedna teraz się podzieje hihihi Dziękuję Emiś i buziolki nadranne :***
    ps.poprzedni kom usunąłem bo z tel pisze i mi się wysyłanie za wcześnie nacisnelo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurduplami to i może nasz smoczuś się zajmie, ale kurellowie jeszcze trochę będą mieszać. Ich historia tak naprawdę zacznie się w Twierdzy Wspomnień.

      Usuń
    2. Paskuda pazurki ma i sobie poradzi :p zresztą mądra jest i wie że lepiej Kharinie w drogę nie wchodzić, pupilka czy nie pupilka barona, wciąż doskonale pamięta osmalonego kurdupla :P

      ps. żeby nie było... pola całkiem ustępować nie zamierza :P no chyba w swej łaskawość szanowna Autorka zadba o to żeby wszyscy żyli w zgodnej harmonii :D

      Buziole, moja szanowna wspaniała Autorko :*
      Paskuda

      Usuń
  4. "wiele osób ucieszyłoby się z twojego powrotu"? Co to ma być? Teraz będzie zasłaniał się innymi żeby wróciła z nim? Siostry są do siebie podobne więc po ich powrocie na zamek może być bardzo ciekawie. Pozdrawiam Lena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie, nawet mam już pewne plany, ale o tym duuużo później.

      Usuń
  5. Oj i tak po prostu, bez dyskusji, iskier i fajerwerków K i Q przeżyli ten epizod.... jak nie oni;) Bawię się świetnie czytając kolejne epizody i szczerze zazdroszczę tym, którzy jeszcze tej historii nie czytali...

    OdpowiedzUsuń
  6. Powoli zmierzamy ku końcowi i historia musi się jakoś wyjaśnić. A fajerwerki to myślę, że Q i K zostawią sobie do sypialni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak , bardzo sielski, miły obraz spokoju po bitwie. Mam tylko nadzieję, że Kharina zrozumiała co chciał jej powiedzieć ten małomówny, owijający w bawełne smok :) Misia1090

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny piękny i przejmujący fragment... walka z demonami poszła smokom sprawnie, ale dobrze że Kharina z nimi była i im tyłeczki ostatecznie uratowała :D
    I tak jak rzecze mój mądry Brat, pora wracać do domu i zająć się produkcją małych Quinklusiątek :D

    buziole, koralgol :*

    OdpowiedzUsuń