poniedziałek, 1 grudnia 2014

Malos - Rozdział 3_epizod 2



– Czyżby? – syknął. Dobry nastrój opuścił go w jednej chwili. Dziwił się, że dziewczyna nie widziała jakimi despotami i popaprańcami byli ich ojcowie i dziadkowie. Zachowywała się jakby świat przepełniony był boską miłością i świetlistymi istotami, niosącymi ludziom pokój oraz kaganek oświaty. Ten czas dawno minął, lub raczej nigdy się nie narodził. – Urodziliśmy się w czasach chaosu i wewnętrznego zepsucia. Dopiero nasze dzieci mogą coś zmienić. Jak możesz tego nie dostrzegać?
– Nie zgadzam się z tobą – powiedziała, ucinając dyskusję i odwracając się plecami do anioła. Potem nie wdając się już z nim w dyskusję, weszła na pobliskie skały, przypatrując się ze swego miejsca, dzieciom biegającym w ruinach. Ganiały pomiędzy szczątkami zburzonej świątyni, bawiąc się w berka i chowanego. Dawniej, nie pozwalano na tak swobodne zachowanie w tym miejscu, ale potem, ledwie kilka wieków temu, Rada uznała wzgórza Concory za dostępne dla każdego, zdejmując z nich tytuł sakralny. Archaniołowie przyznali, że w zamierzeniu Boga wydarzył się tam cud stworzenia i powinno się z tego radować. Tym sposobem każdy mógł zajrzeć do ruin i przesiadywać tu do woli, ciesząc się boską energią płynącą z kamieni.
Nie musiała oglądać się za siebie, by wiedzieć, że Malos również wspiął się na kamienie i stoi teraz za nią. Starając się go ignorować zaczęła liczyć dziatwę, ale ciągle coś nie zgadzało się w jej obliczeniach. Albo więc dzieci zbyt skrupulatnie chowały się przed nią, lub też obecność Malosa tak ją rozpraszała.
Zmarszczyła brwi, licząc raz jeszcze i już prawie odetchnęła z ulgą, gdy Malos się odezwał.
– Jednego brakuje – powiedział. Twarz mężczyzny stężała w ułamku sekundy. Nie był już sympatycznym chłopakiem z rozwianą czupryną, czy też obrażonym chłopcem, tylko wojownikiem w którym obudziły się instynkty.
– Pewnie... – zaczęła, ale on nie słuchał jej słów. Z łatwością zeskoczył z głazów na niższy taras. Widziała jak mięśnie pod białą koszulką napinają się, prezentując jego siłę.
– Do mnie! – wrzasnął tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nie musiał powtarzać dwa razy. Maluchy wychodziły zza kamieni, kolumn i innych zakamarków, tłocząc się wokół nauczyciela. Nikt nie marudził i nie skarżył się. Skrzydlate pacholęta wiedziały kiedy mężczyzna żartuje i mogą brykać, a kiedy czas na psoty dobieg końca.
Ostrożnie zeszła ze skał, stając obok anioła. Poczuła zazdrość, patrząc jak poradził sobie z dzieciarnią, podczas gdy ona zawsze zdzierała gardło. Mężczyzna tymczasem głośno liczył dzieciaki.
Spoglądała po twarzach dzieci, nie bardzo rozumiejąc zachowanie anioła. Niepotrzebnie panikował, wszak maluchy lubiły psocić.
– Nie ma Willa – Malos zwrócił się do niej, pozbawiając ją złudzeń.
– Niemożliwe – zaczęła, raz jeszcze gorączkowo omiatając wzrokiem gromadkę, jednak wesołego zazwyczaj chłopca z bursztynowymi skrzydłami nigdzie nie było.
– Nie ma go – warknął przez zęby anioł.
– Ukrył się gdzieś – powiedziała, czując jak i ją powoli ogarnia panika.
– Czy Will bawił się z wami? – zapytał anioł. Małe pacholęta spoglądały po sobie, niepewne co mają odpowiedzieć. – No dalej – ponaglił je anioł. – Z kim bawił się wasz kolega?
– Z nami nie był – odezwał się w końcu jeden z chłopców.
– My się chowaliśmy – dodał drugi.
– Ale on nie chciał się w to bawić – dodał inny. Dziewczynki również kręciły głowami.
– Cholera – zaklął głośno Malos, nic sobie nie robiąc z obecności dziatwy.
– Spokojnie, nie panikujmy – Santi próbowała jeszcze ratować sytuację. – Musi gdzieś tu być. Poszukajmy go. – Gestykulowała szybko dłońmi, próbując tuszować zdenerwowanie, ale marnie jej to szło. Dzieci były pod ich opieką, a największy łobuziak uciekł im ledwie zaczęli zwiedzać.
– Ja pójdę w lewo, ty w prawo – Malos chwycił ją za ramię, zwracając twarzą ku sobie. – Słyszysz co mówię? Pójdziesz na prawo, krzycz jeśli cokolwiek zobaczysz.
– A my? – piszczały aniołki.
– Zostajecie tutaj – głos anioła, nie pozostawiał wątpliwości, że ukarze każdego, kto go nie posłucha. – Siadać na trawie i czekać aż wrócimy – rozkazał. Santi już zdążyła pobiec między skały, głośno nawołując imię chłopca. On zrobił to samo.
– Will! – krzyczał raz za razem, ale odpowiadała mu tylko cisza i ciche nawoływania Santi. Wdrapywał się na bloki skalne, z góry przyglądając się całemu terenowi. Wzgórze było naprawdę spore, wszędzie rosły krzewy i niskie iglaki. Pomiędzy nimi walały się fragmenty świątynnych murów. Po raz pierwszy od czasu wyroku przeklął, że nie miał skrzydeł. Z powietrza łatwiej wytropiłby malca. A tak oboje z dziewczyną szukali go po omacku.
Minuty mijały i coraz bardziej wpadała w panikę. Chłopca nigdzie nie było, ona sama zaś przestała wierzyć, że mógł spłatać im figla. Sytuacja trwała już zdecydowanie zbyt długo. Tak małe dziecko dawno znudziłoby się i wyszło z kryjówki. Obiegła cały teren, zaglądając w każda szczelinę i pod każdy przeklęty krzaczek, jednak nic nie znalazła.
Zrozpaczona wróciła na środek placu, do reszty dzieci. W ich oczach wyczytała, że byli już nie tylko zmęczeni, ale równie mocno jak ona, przerażeni. Do tej pory nigdy nic podobnego się nie zdarzyło.
– Nie wiem co jeszcze możemy zrobić – powiedziała, widząc nadchodzącego Malosa. Anioł był tak pochłonięty własnymi myślami, że w pierwszym odruchu myślała iż jej nie usłyszy. Zatrzymał się kilka kroków przed nią, unosząc rękę do góry i pokazując jej coś, co ściskał między palcami – trzy bursztynowe pióra. Dwa z nich były skropione krwią.
Zrobiło się jej słabo, krzyk utknął gdzieś w piersi. Chciała dotknąć lotek, ale nie miała siły unieść dłoni.
– Dzwonię po Michaela – powiedział, głosem przepełnionym furią. – Will nie uciekł, został porwany.

6 komentarzy:

  1. A więc w anielskiej krainie czają się demony? Walka o Willa zbliży ich do siebie? Pozdrawiam Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem dramaturgii sytuacji. Niby zabawa czy też wycieczka z maluchami a tutaj wplotłaś wątek porwania Willa. Zwrot akcji zaskakujący i tego się mogłam po Autorce spodziewać.... Martwię tylko co się stało z aniołkiem. Dziekuję Emiś za kolejny fragment historii Malosa. Pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, czasem to co zapowiada się na świetną zabawę, może skończyć się nie lada katastrofą.

      Usuń
  3. Malos i Santi wspólnie szukali chłopca, czy to porwanie zbliży ich do siebie i bez kłótni i niesnasek będą mogli razem współpracować ? I kto mógł porwać małego Willego i dlaczego ? Dziękuję za rozdział i info .Pozdrawiam Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do pełnej współpracy jeszcze im daleko. Najpierw będą musieli zmierzyć się z demona przeszłości, nim zapłonie dla nich światełko nadziei.

      Usuń
  4. Oj szkoda, a tak polubiłam Willa. Mam nadzieję, że Michael lub ekipa poszukiwawcza znajdzie go żywego. Ciekawa jestem kto go porwał, czy za tym stoi ten cień niepokojący Malosa. A tak nawiasem mówiąc to wg mnie z Santi jest marna nauczycielka, chyba że Malos tak na nią wpływa. Bardzo dziękuję za ten interesujący rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń