Złapał
przechodzącego chłopaka za koszulę, odpychając go bezceremonialnie na bok.
– Wynocha!
– wrzasnął. Ciężko stąpając wszedł do sali. – Yaweris! Guden! Dura! Do mnie! –
krzyknął, kopiąc stołki i przepędzając psy.
Kręcący
się po izbie ludzie spoglądali po sobie nerwowo. Wprawdzie Favien zawsze był
porywczy, ale zazwyczaj nie bił nikogo bez powodu, a już na pewno nie robił
tego dla kaprysu. Jednak tym razem ich pan był wściekły. Koszulę miał osmaloną,
a z czoła kapała mu krew. Mężczyzna starł ją rękawem. Ciemnogranatowe włosy w
nieładzie zwisały wokół jego wyrazistej twarzy. W błękitnych zazwyczaj oczach płonął
gniew.
–
Gdzie jesteście, łachudry?! – ryknął, tocząc dookoła wściekłym wzrokiem.
Nie
musiał kolejny raz się powtarzać. Po paru sekundach wojownicy wbiegli do izby
zdyszani i zdenerwowani.
–
Chciałeś nas widzieć? – odezwał się Dura, stając dziarsko przed panem. Ukradkiem poprawiał na
sobie ubranie, ale ten ruch nie uszedł uwagi Faviena. Zdzielił krnąbrnego smoka
w gębę. Głowa podwładnego odskoczyła do tyłu, on sam zaś zatoczył się. Z trudem
ustał na nogach. Jego twarz zalała się krwią. Nie zrobił jednak nic, by ją
zetrzeć. Zamiast tego wyprostował się, ponownie stając przed panem.
– Podczas,
gdy wy łajdaczyliście się z dziewkami, ludzie króla masakrowali waszych braci w
lesie druidów! – wrzasnął.
– Ale
zabiliście ich? – zapytał Yaweris. W jego głosie pobrzmiewała nadzieja, nie
doczekał się jednak potwierdzenia. Jego również Favien zdzielił pięścią w zęby.
Cios nie był mocny, ale dolna warga smoka pękła, zalewając jego usta krwią i
ochlapując posoką koszulę.
–
To oni nas wyrżnęli! Nie mieliśmy szans. Z pewnością ci przeklęci druidzi
powiadomili ich o naszym przybyciu.
Wojownicy
niepewnie z nogi na nogę. Przywódca był w takim stanie, że byle słowo mogło
wprawić go w jeszcze większą złość. Yaweris jednak nie zamierzał dać się tłuc
nadaremno. Jeśli miał dostać łomot od pana, niech przynajmniej zaistnieją ku
temu ważne powody.
–
Co z dziewką? – zapytał, hardo unosząc podbródek. Nie umknęło jego uwadze, że Favien
wrócił do ruin bez kobiety, choć wcześniej kazał ją dostarczyć do lasu.
Smok
zazgrzytał zębami, a przez jego ciało przemknął cień świadczący, że lada chwila
straci nad sobą resztki samokontroli.
–
Uciekła – warknął przez zęby.
–
Z nimi? – Do rozmowy włączył się Guden, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że
tak głupie pytanie ściągnie na jego głowę gromy. I faktycznie tak się stało.
Ciosem w brzuch Favien posłał wojownika na ziemię.
–
Uciekła do lasu, najpewniej do druidów! – Nie powiedział, że jeden ze smoczych
wybrańców pobiegł za nią. Zapamiętał jego wygląd. Wysoki, barczysty, ogniście
rude włosy. Już on się dowie, kim ten psi syn jest i co zrobił z jego kobietą.
–
Mamy ją gonić? – dociekał Yaweris.
Favien
skrzywił się. Miał wobec kurellki plany. Była jego gwarancją na zdobycie
bogactwa, tymczasem stracił ją i zarazem też szansę na uwolnienie się spod
władzy brata.
– Niech
to szlag trafi!– warknął pod nosem. Teraz musiał wytłumaczyć się ze strat w ludziach.
Dotąd w negocjacjach z pół elfem był na wygranej pozycji. Lamis pragnął władzy
i dopóki Favien utrzymywał kurella w przekonaniu, że jest w stanie posadzić go
obok przyszłego króla, mógł nim dyrygować i pomiatać. Zgubiona dziewczyna
oznaczała jego klęskę. Nie dość, że nie miał pojęcia, co kobieta wiedziała o
planach brata, to jeszcze spokojnie mógł podejrzewać, że gdy zostanie pojmana
przez ludzi króla, bez wahania zdradzi władcy miejsce ich nowej kwatery.
– Kurwa!
– zaklął ponownie. Tyle się namęczył, by znaleźć opuszczoną warownię i zmusić
wojowników do dyskrecji. Zakazując im zbędnego szwędania się po dworze w ciągu
dnia oraz afiszowania się ze swoim smoczym pochodzeniem. A tu masz, przez jedną
głupią dziewkę mógł stracić wszystko.
– Jest
wśród druidów – odparł cierpko.
– Ale
przecież to tylko grupa starców – stwierdził jeden z wojowników. Stojący obok
niego Dura rąbnął go dłonią w głowę.
–
Idiota! Z czarodziejami się nie zadziera – syknął.
–
Macie zebrać wszystkich – kontynuował Favien, przyglądając się krytycznie swoim
ludziom. Nie podobało mu się to, co teraz musiał zrobić, ale w zasadzie nie
widział innego wyjścia. Stracił zbrojnych i kobietę, która miała zagwarantować
mu bogactwo i wysoką pozycje wśród smoków. – Podzielicie się na małe grupy i
rozproszycie po królestwie.
Smoki
ze zdziwieniem spojrzały na Faviena.
–
Ależ panie – zaczął Guden. – Dlaczego każesz się nam kryć jak pospolitym
rzezimieszkom? Moglibyśmysię tylko przyczaić, a potem zaatakować!
Smok
posłał swoim podwładnym ostre spojrzenie.
– Zrobicie
to co wam rozkażę, inaczej własnoręcznie zetnę wasze głowy! – ryknął.
Mężczyźni
burknęli coś niezrozumiale, a chwilę później, szurając stopami, opuścili izbę. Gdy
drzwi zamknęły się za ostatnim z nich, Favien przywołał służącą, każąc przynieść
do swojej komnaty dzban wina. Kobieta była stara i pomarszczona. Siwe włosy w
długich strąkach zwisały wokół jej głowy. Smok nie miał pojęcia jak miała na
imię, wiedział tylko, że była tu, kiedy zajmowali warownię. Zapewne pamiętała
poprzednich właścicieli, jednak nigdy nie wspomniała o nich ani słowem. Trzymał
staruchę bez żadnego konkretnego powodu. Nie budziła zainteresowania wśród
mężczyzn, za to pilnie pracowała i nie musiał długo czekać, aż przyniesie mu
strawę lub wino. Być może właśnie dlatego to ona prała i cerowała jego rzeczy oraz
pilnowała, by kąpał się przynajmniej raz w tygodniu.
–
Będę w komnacie! – zawołał.
Idąc
korytarzem zastanawiał się, co dalej począć. Czterech z jego towarzyszy zginęło
w lesie druidów, pozostała dwójka została pojmana przez gwardię króla. Dziewka
zaś przepadła w mrokach puszczy. Zdawał sobie sprawę, że Ariel każe przesłuchać
jeńców i tylko kwestią czasu było to, kiedy zaczną gadać. Zacisnął dłonie w
pięści. Miał nadzieję, że nie złamią się szybko. Płoche to były nadzieje. Smoki
w zadawaniu tortur potrafiły być bardzo twórcze i raczej nie przebierały w
środkach. Mimo to osobiście nie wierzył, by jeńcy powiedzieli cokolwiek ważnego.
Każdy ze schwytanych miał gdzieś rodzinę i doskonale zdawał sobie sprawę, że Favien
wytnie ich do nogi, jeśli pisną choć słówko. Cena nielojalności zawsze była
wysoka.
A
zdrada niejedno miała imię. Jak zawsze w takiej sytuacji jego myśli wróciły do
białego smoka. Mimowolnie dreszcze przemknęły mu po kręgosłupie. Żywił szczerą
nienawiść do Melira es Kiral i gdyby tylko mógł, spaliłby go jednym oddechem.
Do dziś nie potrafił sobie wybaczyć, że nie wziął udziału w bitwie w Dolinie
Ciszy, tracąc wymarzoną okazję do zabicia hrabiego.
Dziś
przeznaczenie ponownie skrzyżowało ich losy, stawiając na jego drodze
białowłosego rycerza. I gdyby sytuacja była inna, walczyłby do upadłego, jednak
przysięga złożona bratu i plany, jakie razem uknuli, sprawiła że wycofał się, nim
Melir rozpoczął walkę na dobre. Po dziś dzień nie potrafił sobie darować
zmarnowania tak dogodnej okazji. Miał go w garści, mógł zabić i nie zrobił
tego.
Smok
przemierzył korytarz, mrucząc wściekle pod nosem, kopiąc psy pałętające się pod
nogami, odpychając służących na bok. Wszedł do jedynej komnaty w tej
rozpadającej się dziurze, która nadawała się jako tako do zamieszkania, i
zatrzasnął za sobą drzwi.
Wiedział
jednak, że w zasadzie powinien być wdzięczny losowi. Opuszczenie zrujnowanego
zamku mogło wyjść im tylko na dobre. Wszystko tu pachniało stęchlizną i psim
moczem. Trzeba było uważać, by nie wdepnąć w dziurę lub nie oberwać kawałkiem kamienia.
W gorsze dni deszcz lał się do środka przez dziurawe sklepienie i nadpalone
belki, zaś jesienią wiatr hulał w szczelinach.
Tak,
zdecydowanie nie będzie tęsknił za tym miejscem. Szkoda mu było tylko utracić
kontrolę nad zebraną zgrają smoków. Nie miał jednak wyboru. Każe kamratom
zaszyć się w okolicznych wsiach, sam zaś uda się nad morze do głównej kwatery.
Już
się cieszył na tę podróż, choć wątpił, by powitano go tam z otwartymi
ramionami. Zwłaszcza, że jego brat powinien lada chwila przybyć z Czerwonych
Wysp.
Do
izby weszła starucha, niosąc wino. Favien wskazał jej drewniany stół.
– Spakuj
mnie. Wyjeżdżam – powiedział. Jeśli nawet była zaskoczona, nie okazała tego. Za
to właśnie ją lubił i szczerze nie cierpiał. Z jednej strony ze stoickim
spokojem potrafiła przyjąć najgorsze nawet wieści, z drugiej, żadna podłość,
krzyki i dzikie zachowanie smoków nie budziły w niej oburzenia.
– Kiedy
mam oczekiwać twojego powrotu, panie? –
spytała, otwierając skrzynię i wyciągając z niej koszule oraz spodnie na zmianę.
–
Być może nigdy – odparł nieco cierpko, ciekaw czy taka odpowiedź zmieni coś w
postawie kobiety. Uniosła głowę, spoglądając na niego jasnymi oczyma. Po
pomarszczonej twarzy przemknął jakiś cień, być zapewne ulgi, ale może tylko tak
mu się zdawało.
–
Będzie jak zechcesz, panie – odparła, po czym wróciła do pakowania.
Ogarnął
go gniew. Miał ochotę potrząsnąć staruchą lub co najmniej nawrzeszczeć na nią. Zamiast
tego nalał sobie wina, wypijając jeden kubek za drugim.
–
Zostaniesz tu, kiedy my odejdziemy? – zapytał.
–
A gdzie miałabym pójść? – odparła pytaniem na pytanie. – Kto przygarnie starą
kobietę?
Zaśmiał
się głośno.
–
Faktycznie, jesteś stara i brzydka. Ani dzieci nie możesz bawić, ani tym
bardziej obsługiwać mężczyzn. Nadajesz się tylko do sprzątania i wynoszenia
nocników.
Skrzywiła
się lekko, przez co jej twarz zmarszczyła się jeszcze bardziej. Nie
odpowiedziała jednak na zaczepkę. Ułożyła rzeczy na łożu smoka, związała je w zgrabny
węzeł i, nie mówiąc już ani słowa, obróciła się na pięcie, po czym szybko
wyszła.
Ok, no to ruszamy. Sytuacja jest taka. W lesie druidów odbyła się walka. Ludzie Faviena zostali pokonani, część trafiła do niewoli, on sam zaś uciekł. Co się stało z Gerenisse już mniej więcej wiecie, czas poznać dalsze losy Faviena.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej lektury.
Moim zdaniem Favien jest zwykłym tchórzem, bo gdyby nie bał się białego smoka to podjąłby tą walkę a on uciekł tłumacząc się bratem.Zapowiada się ciekawie i z przyjemnością będę śledzić losy kolejnych bohaterów. Bardzo dziękuję za info i świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg
OdpowiedzUsuńFaktycznie lęka się brata, choć podejrzewam, że kryje się za tym coś jeszcze. Może zazdrość...
UsuńWitam Emiś:) Dobry początek nowej historii. Favien wkurzył się na sytuację w lesie. Nie wszystko co sobie wymyślił może się spełnić i Favien musi się z tym zmierzyć. Dziękuję i pozdrawiam cieplutko.Beata:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, większość planów Faviena legła w gruzach, ale to dopiero początek jego kłopotów.
UsuńPięknie dziękuję za ten fragment . Zapowiada się intrygująca historia , Favien wydaje się bardzo wyrachowany , swoją pozycję i zawartość sakiewki uzależnił od przetrzymywania kobiety . Ciekawe czy zdoła ją odnaleźć . Czekam na ciąg dalszy . Pozdrawiam serdecznie , życzę weny twórczej i miłego wieczoru :) . Ewa
OdpowiedzUsuńMyślę, że znajdzie się sporo osób, które spróbują pokrzyżować plany Faviena.
UsuńA mnie zastanawia kim jest i czy w ogóle odegra jakąś rolę starucha, która służy Favienowi....czy jest to może jakaś krewna Khariny, ktora przeżyła masakrę Tolesto? W końcu to ruiny zamku rodzinnego Khariny. No i fajnie będziemy mieli dwie historie w jednym czasie powiązane ze sobą w dwoch powieściach co cieszy tylko bo skoro nie zmieści się w jednej to znaczy, że będziemy mieli dwie duuuugie historie :D :D :D A w ogóle Emiś to ja sugeruje żebyś porzuciła anioły I wampiry na rzecz smokusiow hihihi Kto się ze mną zgadza ręka do góry :D Dziekuje Emiś i buziolki :***
OdpowiedzUsuńDobrze kombinujesz, Sławku. Wszystko ma znaczenie i każdy nawet nie istotny szczegół może odegrać ważną rolę w rozwikłaniu zagadek.
UsuńJednak Favien zdołał uciec z pola bitwy i teraz czy będzie szukał dziewczyny. Ciekawe za co on tak nienawidzi Melira as Kirala. Bardzo dziękuję za info i rozdział :) Pozdrawiam serdecznie Elka-el64.
OdpowiedzUsuńFavien jeszcze sporo namiesza, ale taka już jego rola.
Usuń