środa, 10 grudnia 2014

Malos - Rozdział 4_epizod 2



Hałas panujący w gabinecie Gerimy był ogromny. Kobieta robiła co mogła, by uciszyć spanikowanych rodziców, ale większość nawet nie usiłowała słuchać jej wyjaśnień. Wszyscy bez wyjątku zarzucali pytaniami Santi i Malosa, obwiniając ich za brak rozwagi i narażenie pociech na niebezpieczeństwo.
– Powinno zakazać się wycieczek do ruin! – grzmiał jeden z aniołów. Na imię miał Darel i zasiadał w Radzie Szkolnej. Jego radykalne poglądy na wychowanie aniołów od lat spędzały sen z powiek nauczycielom. Dotąd nikt go nie słuchał, biorąc przekonania mężczyzny za przejaw jego nadmiernie rozbuchanego ego. Dziś wszyscy upatrywali w nim proroka zagłady anielskiej rasy.
– Jeszcze nie ma powodów do tak radykalnych działań – próbowała tłumaczyć Gerima. – Proszę o rozwagę i nie wzbudzanie fałszywej paniki. – Za plecami kobiety dwójka wychowawców nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Szczęściem, mieli dość oleju w głowach, by nie odpowiadać na zaczepki rodziców.
– Jakiej paniki! – wrzasnął anioł, paradując niczym paw po gabinecie. – Giną nasze dzieci, może wkrótce przestaniemy istnieć i mamy nic nie robić?!
– Po pierwsze nie dzieci, tylko jeden, dziesięcioletni chłopiec, a po drugie nie słyszałam o żadnej inwazji, prawda Michaelu? – Gerima zwróciła się do mężczyzny, który zupełnie niezauważony wszedł do gabinetu, mimo iż jego granatowe skrzydła wyraźnie odcinały się od bieli piór większości anielskiej społeczności.
– Nie ma mowy o żadnym zmasowanym ataku – potwierdził archanioł. Pierwszy opierał się plecami o drzwi, silne ramiona skrzyżował na piersi. W granatowych źrenicach nie było gniewu, tylko chłodne ostrzeżenie, i każdy kto miał choć trochę rozumu, wiedział, że nie należy go prowokować. Większość rodziców usunęła się pod ścianę, byle dalej od archanioła.
Darel jednak do nich nie należał. Natychmiast przystąpił do ataku.
– Jak więc wytłumaczysz to, co się wydarzyło? – Anioł wyprężył się przed Michaelem. Drogi garnitur, który nosił, zaskrzypiał ostrzegawczo.
– Do naszego świata wdarły się nieupoważnione osobniki – odparł spokojnie pierwszy. Na jego twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień i nic w postawie wojownika nie zdradzało rosnącego wzburzenia. Jednak ci którzy znali go lepiej, wiedzieli, że jeszcze kilka słów i Darel przekroczy magiczną granicę, a wtedy Michael postara się, skutecznie zamknąć mu gębę. – Nie pierwszy raz mamy do czynienia ze złamaniem granic.
– Właśnie – ciągnął pieniacz. – Gdzie byli twoi strażnicy? Czyż nie powinni pilnować przejść?
– To właśnie robili – odparł archanioł. Ciemna koszula napięła się na jego ramionach. Ruch ten był nieznaczny, jednak dla większości obecnych, bardzo wymowny.
– Nie jestem przekonany – kontynuował anioł. – Twoi ludzie zawiedli, o niekompetencji nauczycieli lepiej już nie wspominać – dodał z przekąsem, posyłając kpiące spojrzenie Malosowi. – Zresztą czego innego mieliśmy spodziewać się po skazańcu, jak nie braku odpowiedzialności?
Jeśli miał zamiar sprowokować młodego anioła, udało mu się. Malos, siedzący do tej pory cicho i tylko pojedynczymi słówkami komentujący zdarzenie, wybuchnął niczym wulkan. W jeden chwili stał obok Santi, a zaraz potem był już na środku pokoju, częstując pięścią Darela. Cios był szybki i precyzyjny, mężczyzna runął do tyłu, rozkładając się na podłodze, białe pióra rozsypały się pod nim niczym pierzynka. Krew ściekała z jego ust, a policzek szybko zmienił barwę na czerwoną.
Stojący nad nim chłopak, dyszał wściekle, nie zadał jednak kolejnego ciosu, ani też nie cofnął się na swoje miejsce, po prostu stał i patrzył na leżącego.
– Nie naraziliśmy dzieci na niebezpieczeństwo! – syknął.
Uderzony nie zrozumiał jednak udzielonej mu lekcji, uniósł się na łokciach i niewiele sobie robiąc z zapewnień chłopaka wrzasnął:
– Napadł na mnie! Widzieliście! Zaatakował mnie! Aresztować go! – krzyczał jak opętany.
Gabinet wypełniły szepty, nikt jednak nie raczył się ruszyć. Michael bez mrugnięcia okiem zniósł ten pokaz siły, co więcej, wyglądał na szczerze ubawionego i rozluźnionego.
Gerima również się uśmiechała. Reakcja nauczyciela była jej bardzo na rękę. Krewki młodzieniec zrobił to, o czym sama marzyła od dawna.
– Zrób coś! – wrzasnął do niej Darel. Mężczyzna siedział na podłodze, pocierając szczękę.
– Nie widzę potrzeby robić cokolwiek, przecież nic się nie stało – odparła.
– Nic się... – zaczął anioł, ale Michael odepchnął się od drzwi, przeszedł przez izbę, minął Malosa i zatrzymał się koło Gerimy.
– Proszę wstać – zwrócił się do Darela. – I na przyszłość bardziej uważać. Podłoga to nie miejsce do leżakowania. – W gabinecie rozbrzmiały chichoty, zestresowani rodzice, odrobinę odetchnęli z ulgą. Skoro pierwszy pośród aniołów żartował, znaczyło się, że nie grozi im nic złego.
Twarz przewodniczącego Rady Szkoły zrobiła się purpurowa.
– Czuję się obrażony – próbował jeszcze ciągnąc temat, ale Michael zbył go wzruszeniem ramion.
– Nie dzieje się nic strasznego – powiedział, kierując swoje słowa do wszystkich rodziców. – Miasto nadal jest bezpieczne, a nasz granice nienaruszone.
– Jeśli tak jest,  dlaczego chłopiec zniknął i kto go zabrał? – zapytał ojciec jednej z uczennic. Rodziców Willa nie było na zebraniu. Oboje byli zbyt załamani zniknięciem syna, by móc wdawać się w jałowe pyskówki. Zgodnie z instrukcją Michaela, czekali w swoim domu na wieści o chłopcu.
– Cały czas wyjaśniamy sprawę i zbieramy dowody – tłumaczył archanioł. – Jak tylko będzie już coś wiadomo, zostaniecie wszyscy powiadomieni. Tymczasem proszę nie wzbudzać fałszywej paniki.
– Michael ma rację – do dyskusji włączyła się Gerima. Wracajcie do domów. Uspokójcie dzieci. Nie ma powodów by je straszyć i mnożyć spekulacje. Oddziały tropicieli zbadają sprawę i jestem pewna, że Will wkrótce się odnajdzie. – Słowa cały i zdrowy jakoś nie mogły przejść jej przez gardło.

2 komentarze:

  1. Moje ulubione aniolki bardzo mnie zaciekawily o ile w poprzednich tytułach mialam jakies wstepne wyobrazenie jak moze potoczyc sie akcja to tu wszystko jest jedna wielka niewiadoma poza uczuciem miedzy Santi a Malosem Dzieki Emi blanka

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za te dwa rozdziały. Zdaje się, że to wampir porwał Willa, tak przynajmniej przypuszczam po reakcji Nathaniela. Co do Malosa to nie dziwię mu się, że jest sfrustrowany, być aniołem i nie móc latać to trudne. A jeszcze taki Darel będzie mu ubliżał od skazańców, nic dziwnego że oderwał. Nawet Michael był tym uradowany. Szkoda tylko, że się nic nie wyjaśniło w sprawie chłopca. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń