wtorek, 2 grudnia 2014

Twierdza Wspomnień - Rozdział 6_epizod 1



Władca smoków stał pod ścianą celi, patrząc jak Quinkel kel Warez przesłuchuje schwytanego smoka. Namiestnik smoczych gór nie należał do szczególnie delikatnych kiedy chodziło o traktowanie więźniów, skutkiem czego zdradziecki gad miał już połamane obie nogi i teraz tylko łańcuchy na których wisiał, trzymały go w pionie. Całe ciało mężczyzny znaczyły dziesiątki ran i ciosów zadanych przez barona. Monarcha nie komentował metod przyjaciela. Trudne czasy wymagały szczególnych środków. Sam pamiętał jak kilka lat temu stał na miejscu Quinkela, próbując wyciągnąć informacje z człowieka Tollesto.
Niestety, jak na razie smok nic nie powiedział, a przynajmniej to co raczył wybełkotać, nie miało większego sensu. Kolejny krzyk skazańca przeszył powietrze, świadcząc, że następna kość została złamana. Król zmarszczył brwi, nie zanosiło się, by cokolwiek mieli się dowiedzieć.
Do celi wszedł Melir, zatrzymując się obok władcy. Białowłosy wojownik zdążył już przebrać się i zmyć krew z ubrania. Wcześniej, razem z Quinkelem dostarczył do Farrander gady, które schwytali w lesie druidów.
Melir nie brał udziału w przesłuchaniach. Zakaz ten otrzymał od samego króla. Istniała obawa, że smok straci nad sobą panowanie i zabije więźnia nim uda się z niego wyciągnąć cokolwiek ważnego. Wszystko dlatego, że żona lorda – Agatte – zdradziła go, związując się z hrabią Tollesto.
Melir nigdy nie wybaczył wiarołomnej połowicy i nawet wieść, że kobieta szybko znudziła się hrabiemu, nie poprawiła mu nastroju. Nie wiedział co stało się z Agatte, nie mniej jednak nienawiść do stronników Tollesto i niewiast tkwiła w nim mocno.
– Coś już powiedział? – zapytał zimnym tonem smok. Lord zaciskał dłonie kurczowo w pięści, sprawiając wrażenie, że ledwie nad sobą panuje.
– Nie – odparł spokojnie król. – Bełkocze tylko o ruinach i fali ognia, która zaleje południe.
Melir pokręcił głową. Z białych, ciągle jeszcze mokrych włosów, kapała woda.
– Musi coś wiedzieć – dodał z naciskiem. – Było ich tam zbyt wielu, by wyglądało to na przypadkową akcję.
– Opowiedz mi raz jeszcze ze szczegółami, co zobaczyliście? – Nalegał władca.
Smok wypuścił powietrze z sykiem. Nie spuszczał wzroku z więźnia, zapewne marząc o możliwości zatopienia ostrza w jego piersi.
– Wlecieliśmy do świętego lasu, kierując się zgodnie z twoimi wskazówkami panie, do wysokich dębów. Mieliśmy już lądować, gdy zauważyliśmy poruszenie w dole.
– Ilu ich było? – zapytał król.
– Niewielu, może siedmiu i kobieta. – W głosie hrabiego pojawiła się złość.
– Kobieta? – Monarcha drgnął. – Quinkel nie wspominał o niej. Była ze zdrajcami?
– Z pewnością – stwierdził cierpko smok. Życie nauczyło go, że kobiety były niczym innym jak zdradzieckimi dziwkami. Puszczały się za błyskotki, stroje i przywileje.
– A druidzi? – dopytywał się Ariel. – Co się z nimi stało?
– Nie wiem, zniknęli nim rozpoczęła się walka.
Ariel odetchnął z ulgą. Skoro skryli się w lesie, znaczyło, że nic im się nie stało.
– Trzech zabiliście w powietrzu, dwóch przywlekliście do Farrander, gdzie pozostała dwójka i kobieta? – zapytał król.
Melir oparł się plecami o żelazną kratę, ramiona skrzyżował na piersi.
– Ledwie zaczęliśmy walczyć, jeden z gadów doskoczył do mnie. Nie przeczę, że potrafił walczyć. Była w nim jakaś furia i wściekłość. I nagle wszystko się skończyło, a jego miejsce zajęły dwa inne gady. Zniknął mi oczu. Z pewnością nie odfrunął jako smok. Myślę, że wylądował, przywdział ludzką skórę i w tej postaci, kryjąc się między drzewami, uciekł.
– Zatem zniknął w lesie.
Melir skinął głową. Nie był z tego powodu zadowolony. Miał dziwne odczucie, że stwór rzucił się na niego gnany złością, ale potem, gdy tylko przyjrzał się mu uważniej, uciekł. Sprawiał wrażenie jakby go rozpoznał i przeraził się. Niestety, nie miał pojęci kim był grafitowo-niebieski smok. Nigdy wcześniej nie widział tego gada.
– Cedric zniknął w lesie. – Hrabia Kiral poruszył się niespokojnie. Przyjaciel z Gelar zniknął bez śladu w mrokach puszczy druidów. Nie podobała się mu myśl o pozostawianiu chłopaka zdanego na siebie, jednak Quinkel wydał rozkaz do odwrotu. Należało dostarczyć więźniów na zamek. Namiestnik pozostawił jednak nad lasem Karisa i Kursse, przykazując im wypatrywanie rudowłosego mężczyzny.
– Zatem był zdrowy, kiedy widziałeś go ostatnim razem? – dopytywał się monarcha.
– Tak, zdążył jeszcze zabić jednego ze zdrajców. Podła gadzina próbowała zbiec w ludzkiej postaci.
Monarcha zamyślił się. Cedric mógł pobiec za kobietą, lub za smokiem, który uciekł Melirowi. Osobiście wolał, by młody lord ścigał wojownika. W walce na miecze, nie miał sobie równych, jednak kobiety… Monarcha westchnął. Chłopak nie wiele wiedział o niewiastach, a z pewnością te, służące na północy, podstępne i przepełnione nienawiścią, były mu całkiem obce.
– Żałuję, że nie udało się wam pomówić z mędrcami – stwierdził król, nie zamierzając już dłużej oglądać przesłuchania więźnia. Wystarczająco się napatrzył. Zresztą, jeśli baron cokolwiek odkryje, powie mu o tym.  – Czy byłbyś w stanie pokazać mi na mapie, w którym miejscu natknęliście się na zdrajców? – zapytał, wychodząc. Usłyszał jeszcze jak lord Kiral zapewnia go, iż zapamiętał dokładnie gdzie rozegrała się walka, król jednak nie słuchał go uważnie, tylko wpatrywał się w ciemność, gdzie za kamiennym filarem mignął mu zielony warkocz.
– Natanielu! – zawołał syna.
Rozległo się ciche przekleństwo i młodzieniec wyszedł z cienia. Syn Ortiga osiągnął już wzrost swego ojca, nie posiadał jednak jeszcze jego muskulatury. Chłopak przechodził ciężki okres dorastania i choć nie był już w zasadzie już dzieckiem, jak dorosłego również nikt go nie traktował. Zielone oczy z uporem wpatrywały się w przybranego ojca, a jego postawa świadczyła, że nie czuł się winny iż tu był.
– Tak ojcze? – zapytał, zaciskając dłonie w pięści.
Ariel milczał przez chwilę, zastanawiając się co też powinien zrobić z tak upartym dzieckiem. Zerknął na lorda Kirala, ale ten zdawał się wpatrywać w swoje buty i w żaden sposób nie ingerować w sprawy rodzinne króla.
– Myślę, że nie powinieneś się tu kryć, tylko wejść do środka – powiedział w końcu władca.
– Do Quinkela? – Na twarzy chłopca pojawiło się niedowierzanie. – Naprawdę, mogę?
– Oczywiście. – Monarcha skinął głową. – Jesteś smokiem, brutalność i krwiożerczość leży w naszej naturze. Prędzej czy później zetkniesz się z nią. Równie dobrze możesz dzisiaj przekonać się, że los smoka nie zawsze jest sielanką.
– Naprawdę mi pozwalasz? Patrzeć na tortury? Uczestniczyć w nich? – Na twarzy Nathaniela odbiło się zaskoczenie. Zresztą nie tylko na jego. Melir również wyglądał jakby nie mógł uwierzyć, w to co słyszy.
– O udziale zdecyduje baron Quinkel, ale tak, masz tam pójść i zostać do samego końca. – Monarcha poklepał syna po ramieniu, a potem ruszył przed siebie.
Jednak dopiero kiedy wyszli z lochów i skierowali się na wyższe kondygnacje zamku, Melir zdecydował się przemówić.
– Nie spodziewałbym się tego po tobie, panie.
Ariel westchnął.
– A miałem jakiś wybór?
– Większość rodziców stara się ochronić swoje dzieci przed widokiem krwi.
– Nie upilnuję go. Prędzej czy później zetknie się z brutalnością.
– Może się wystraszyć – ciągnął smok, a król tylko skinął głową.
– Na to właśnie liczę. Proszę tylko, byś nie wspominał o tym Elenie. Raczej nie pochwaliłaby mojej decyzji.
Lord Kiral nie skomentował słów monarchy. Szanował królową, za jej dobroć i sprawiedliwość. Tylko spoglądając w spokojne oblicze władczyni smoków, był w stanie uwierzyć, że kobiety są coś warte.
***
Z wypiekami na twarzy. Nathaniel wszedł do celi w której baron przesłuchiwał więźnia. Zdradziecki smok wisiał, na długim łańcuchu. Ze skutych nadgarstków kapała krew. Zresztą, cała twarz i tors gada zlane były posoką. Wojownik miał opuchnięte oczy i tylko cudem jeszcze był w stanie je otworzyć. Brzuch smoka nie wyglądał wcale lepiej: posiniaczony z krwawiącymi ranami. Mężczyzna nie stał na nogach, tylko bezwładnie opierał ciężar na stopach, a jego kolana sprawiały wrażenie wyginających się w inną stronę.
Nataniel przyglądał się temu wszystkiemu z zachwytem.
– Nie powinno cię tu być! – Quinkel natychmiast dostrzegł młodzieńca. Twarz, ręce i koszula barona, były równie mocno zlane krwią jak ciało więźnia. Z tą tylko różnicą, że namiestnik był zdrów. – Zmiataj stąd! – ryknął mężczyzna.
Młodzieniec jednak ani myślał ustąpić.
– Ojciec kazał mi tu przyjść – odparł dziarsko unosząc podbródek.
Smok zaklął pod nosem. Nie miał czasu, by sprawdzać czy chłopak mówił prawdę.
– Będziesz tego żałował – rzucił tylko, a potem wrócił do zadawania pytań. Za każdym razem gdy nie uzyskał odpowiedzi, zadawał kolejny cios.
– Jakie macie siły? – zapytał, a spętany uśmiechnął się ukazując pokrwawione zęby.
– Tak wielkie, że z łatwością was pokonamy.
– Kłamie! – zawołał Nathaniel.
Quinkel zignorował komentarz młodzika. Zamiast tego ponowił pytanie.
– Ilu?
Więzień jednak nie raczył odpowiedzieć i baron uderzył go w brzuch, łamiąc mu kolejne zebro. Trzask łamanej kości, a potem cichy jęk jeńca, wypełnił celę.
Nathaniel zamilkł. Mina chłopca straciła nieco ze swej hardości.
– Gdzie macie swoją siedzibę? – ciągnął bez żadnych ceregieli Quinkel.
– W twojej dupie – wycharczał gad.
Baron skrzywił się. W dłoni smoka pojawił się nóż.
– Coś mi się wydaje że już nie masz ochoty na pogawędkę – dodał, kręcąc młynki ostrzem.
Stojący nieopodal Nathaniel pobladł na twarzy. Chłopiec sprawiał wrażenie jakby zaraz miał zwymiotować, lub co grosza zemdleć.
– Zmiataj stąd chłopczyku. Nie będę cię niańczył – warknął baron na podopiecznego, widząc jego zieleniejące oblicze.
Chłopak jednak pokręcił głową.
– Wytrzymam wysyczał przez zęby, a namiestnik skrzywił się tylko kpiąco. Szczerze w to wątpił, nie miał jednak zamiaru i ochoty wychowywać czyjegoś syna. Smok pochylił się nad więźniem, chwytając jego pokrwawiony podbródek i unosząc go do góry.
– Wiesz co teraz będzie, prawda? Nie masz dla mnie żadnych przydatnych informacji, a zatem nie jesteś już mi potrzebny.
Jeniec szarpnął się gwałtownie i dopiero teraz w jego oczach zagościł strach.
– On i tak mnie zabije, jeśli cokolwiek powiem – wycharczał.
– Twój los jest z góry przesądzony – odparł ze spokojem Quinkel. Smok przesuwał ostrzem po szyi więźnia, kreśląc na mokrej skórze wzory. – Od ciebie zależy jak umrzesz i gdzie po śmierci powędruje twoja dusza.
– Nie chcę umierać niegodnie – jęknął więzień.
– Więc powiedz mi coś wartościowego.
Gad oblizał pokrwawione usta, ważąc w myślach słowa oprawcy. Favien zabiłby go jak psa, a potem kazałby wyrzucić jego truchło na pożarcie leśnym zwierzętom. Tu przynajmniej mógł liczyć na coś więcej.
– Zaledwie kilka tuzinów czeka na północy. Reszta ciągle jeszcze jest zza morzem zachodnim. Przyfruną tu razem z nim.
– Z kim? – naciskał Quinkel, ale więzień nie zamierzał już nic powiedzieć. Baron nie wygadał na zadowolonego. Chwycił mężczyznę za  głowę i odchylił jego ciało to tyłu, odsłaniając tors. Potem wbił nóż w serce. Oczy skazańca rozszerzyły się gwałtownie i prawie natychmiast zgasły. Namiestnik przekręcił jeszcze sztylet nim go wyciągnął. Ciało zdrajcy opadło bezwładnie.
Quinkel wyprostował się. W jego dłoni ciągle jeszcze znajdował się nóż. Ciemna krew kapała na podłogę. Smok spojrzał na Nataniela, ciekaw jak ten przyjął egzekucję, chłopca jednak nie było już w celi, tylko smród wymiocin unosił się w powietrzu.

9 komentarzy:

  1. Nonono Quinkus brutalem kto by się spodziewał. ...nastepnym razem proponuje przy przesluchaniu odrywac luska po lusce może wtedy wiecej coś powiedzą :D No i gdzie ten Cedrikowi się podziewa? Czyzby zabalowal z Druidami?a podobno mu się spieszylo :D :D :D
    Dziękuję Emiś i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Quinkel dużo potrafi, ale tym razem nie chciałbym być na jego miejscu. Pytasz, gdzie Cedric? No jak to gdzie, próbuje przytargać za włosy pannę złośnicę na zamek.

      Usuń
  2. Ta szkoła na pewno przyda się Natanielowi a taki był ciekawy i dobrze, że wykazał się wrażliwością. Interesujące jest to co więzień powiedział, ciekawe tylko kto stoi na czele. No i jeszcze sprawa Cedrika, co tak długo go nie ma. Bardzo dziękuję za świetny fragment. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjawi się zjawi i jeszcze będzie żałował, że nie posiedział dłużej w lesie.

      Usuń
  3. Miałam wrażenie ,że smoki mogą być brutalne i bezkompromisowe. Cedrik pognał za dziewczyną i już nie mogę się doczekać ich spotkania. Oj będzie się działo. Dziękuję Emiś za następny rozdział. Pozdrawiam cieplutko. Beata:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, sporo będzie się działo. Ale przecież o to chodzi, czyż nie?

      Usuń
  4. Fakt o takich decyzjach lepiej nie wspominać Elenie. Ale i tak długo chłopak wytrzymał :) Już nie mogę się doczekać spotkania Gerenisse i Cedrika, a raczej ich cóż nazwijmy to rozmową ;). Piękne dzięki za kolejny fragment.
    Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dużo to oni ze sobą nie porozmawiają, ale i bez tego będzie gorąco.

      Usuń
  5. Nie spodziewałam się że Quinkel potrafi być tak brutalny jeśli potrzeba. Cóż nie za wiele się dowiedzieli od pojmanego smoka. A ciekawość nie popłaca nie wszystkie widoki są dla tak małych smoków. Ciekawe gdzie są Cedric i Gerenisse ?Bardzo dziękuję za rozdział :) Pozdrawiam Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń