czwartek, 4 grudnia 2014

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 1_epizod 1




Złapał przechodzącego chłopaka za koszulę, odpychając go bezceremonialnie na bok.
– Wynocha! – wrzasnął. Ciężko stąpając wszedł do sali. – Yaweris! Guden! Dura! Do mnie! – krzyknął, kopiąc stołki i przepędzając psy.
Kręcący się po izbie ludzie spoglądali po sobie nerwowo. Wprawdzie Favien zawsze był porywczy, ale zazwyczaj nie bił nikogo bez powodu, a już na pewno nie robił tego dla kaprysu. Jednak tym razem ich pan był wściekły. Koszulę miał osmaloną, a z czoła kapała mu krew. Mężczyzna starł ją rękawem. Ciemnogranatowe włosy w nieładzie zwisały wokół jego wyrazistej twarzy. W błękitnych zazwyczaj oczach płonął gniew.
– Gdzie jesteście, łachudry?! – ryknął, tocząc dookoła wściekłym wzrokiem.
Nie musiał kolejny raz się powtarzać. Po paru sekundach wojownicy wbiegli do izby zdyszani i zdenerwowani.
– Chciałeś nas widzieć? – odezwał się Dura, stając dziarsko przed panem. Ukradkiem poprawiał na sobie ubranie, ale ten ruch nie uszedł uwagi Faviena. Zdzielił krnąbrnego smoka w gębę. Głowa podwładnego odskoczyła do tyłu, on sam zaś zatoczył się. Z trudem ustał na nogach. Jego twarz zalała się krwią. Nie zrobił jednak nic, by ją zetrzeć. Zamiast tego wyprostował się, ponownie stając przed panem.
– Podczas, gdy wy łajdaczyliście się z dziewkami, ludzie króla masakrowali waszych braci w lesie druidów! – wrzasnął.
– Ale zabiliście ich? – zapytał Yaweris. W jego głosie pobrzmiewała nadzieja, nie doczekał się jednak potwierdzenia. Jego również Favien zdzielił pięścią w zęby. Cios nie był mocny, ale dolna warga smoka pękła, zalewając jego usta krwią i ochlapując posoką koszulę.
– To oni nas wyrżnęli! Nie mieliśmy szans. Z pewnością ci przeklęci druidzi powiadomili ich o naszym przybyciu.
Wojownicy niepewnie z nogi na nogę. Przywódca był w takim stanie, że byle słowo mogło wprawić go w jeszcze większą złość. Yaweris jednak nie zamierzał dać się tłuc nadaremno. Jeśli miał dostać łomot od pana, niech przynajmniej zaistnieją ku temu ważne powody.
– Co z dziewką? – zapytał, hardo unosząc podbródek. Nie umknęło jego uwadze, że Favien wrócił do ruin bez kobiety, choć wcześniej kazał ją dostarczyć do lasu.
Smok zazgrzytał zębami, a przez jego ciało przemknął cień świadczący, że lada chwila straci nad sobą resztki samokontroli.
– Uciekła – warknął przez zęby.
– Z nimi? – Do rozmowy włączył się Guden, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że tak głupie pytanie ściągnie na jego głowę gromy. I faktycznie tak się stało. Ciosem w brzuch Favien posłał wojownika na ziemię.
– Uciekła do lasu, najpewniej do druidów! – Nie powiedział, że jeden ze smoczych wybrańców pobiegł za nią. Zapamiętał jego wygląd. Wysoki, barczysty, ogniście rude włosy. Już on się dowie, kim ten psi syn jest i co zrobił z jego kobietą.
– Mamy ją gonić? – dociekał Yaweris.
Favien skrzywił się. Miał wobec kurellki plany. Była jego gwarancją na zdobycie bogactwa, tymczasem stracił ją i zarazem też szansę na uwolnienie się spod władzy brata.
– Niech to szlag trafi!– warknął pod nosem. Teraz musiał wytłumaczyć się ze strat w ludziach. Dotąd w negocjacjach z pół elfem był na wygranej pozycji. Lamis pragnął władzy i dopóki Favien utrzymywał kurella w przekonaniu, że jest w stanie posadzić go obok przyszłego króla, mógł nim dyrygować i pomiatać. Zgubiona dziewczyna oznaczała jego klęskę. Nie dość, że nie miał pojęcia, co kobieta wiedziała o planach brata, to jeszcze spokojnie mógł podejrzewać, że gdy zostanie pojmana przez ludzi króla, bez wahania zdradzi władcy miejsce ich nowej kwatery.
– Kurwa! – zaklął ponownie. Tyle się namęczył, by znaleźć opuszczoną warownię i zmusić wojowników do dyskrecji. Zakazując im zbędnego szwędania się po dworze w ciągu dnia oraz afiszowania się ze swoim smoczym pochodzeniem. A tu masz, przez jedną głupią dziewkę mógł stracić wszystko.
– Jest wśród druidów – odparł cierpko.
– Ale przecież to tylko grupa starców – stwierdził jeden z wojowników. Stojący obok niego Dura rąbnął go dłonią w głowę.
– Idiota! Z czarodziejami się nie zadziera – syknął.
– Macie zebrać wszystkich – kontynuował Favien, przyglądając się krytycznie swoim ludziom. Nie podobało mu się to, co teraz musiał zrobić, ale w zasadzie nie widział innego wyjścia. Stracił zbrojnych i kobietę, która miała zagwarantować mu bogactwo i wysoką pozycje wśród smoków. – Podzielicie się na małe grupy i rozproszycie po królestwie.
Smoki ze zdziwieniem spojrzały na Faviena.
– Ależ panie – zaczął Guden. – Dlaczego każesz się nam kryć jak pospolitym rzezimieszkom? Moglibyśmysię tylko przyczaić, a potem zaatakować!
Smok posłał swoim podwładnym ostre spojrzenie.
– Zrobicie to co wam rozkażę, inaczej własnoręcznie zetnę wasze głowy! – ryknął.
Mężczyźni burknęli coś niezrozumiale, a chwilę później, szurając stopami, opuścili izbę. Gdy drzwi zamknęły się za ostatnim z nich, Favien przywołał służącą, każąc przynieść do swojej komnaty dzban wina. Kobieta była stara i pomarszczona. Siwe włosy w długich strąkach zwisały wokół jej głowy. Smok nie miał pojęcia jak miała na imię, wiedział tylko, że była tu, kiedy zajmowali warownię. Zapewne pamiętała poprzednich właścicieli, jednak nigdy nie wspomniała o nich ani słowem. Trzymał staruchę bez żadnego konkretnego powodu. Nie budziła zainteresowania wśród mężczyzn, za to pilnie pracowała i nie musiał długo czekać, aż przyniesie mu strawę lub wino. Być może właśnie dlatego to ona prała i cerowała jego rzeczy oraz pilnowała, by kąpał się przynajmniej raz w tygodniu.
– Będę w komnacie! – zawołał.
Idąc korytarzem zastanawiał się, co dalej począć. Czterech z jego towarzyszy zginęło w lesie druidów, pozostała dwójka została pojmana przez gwardię króla. Dziewka zaś przepadła w mrokach puszczy. Zdawał sobie sprawę, że Ariel każe przesłuchać jeńców i tylko kwestią czasu było to, kiedy zaczną gadać. Zacisnął dłonie w pięści. Miał nadzieję, że nie złamią się szybko. Płoche to były nadzieje. Smoki w zadawaniu tortur potrafiły być bardzo twórcze i raczej nie przebierały w środkach. Mimo to osobiście nie wierzył, by jeńcy powiedzieli cokolwiek ważnego. Każdy ze schwytanych miał gdzieś rodzinę i doskonale zdawał sobie sprawę, że Favien wytnie ich do nogi, jeśli pisną choć słówko. Cena nielojalności zawsze była wysoka.
A zdrada niejedno miała imię. Jak zawsze w takiej sytuacji jego myśli wróciły do białego smoka. Mimowolnie dreszcze przemknęły mu po kręgosłupie. Żywił szczerą nienawiść do Melira es Kiral i gdyby tylko mógł, spaliłby go jednym oddechem. Do dziś nie potrafił sobie wybaczyć, że nie wziął udziału w bitwie w Dolinie Ciszy, tracąc wymarzoną okazję do zabicia hrabiego.
Dziś przeznaczenie ponownie skrzyżowało ich losy, stawiając na jego drodze białowłosego rycerza. I gdyby sytuacja była inna, walczyłby do upadłego, jednak przysięga złożona bratu i plany, jakie razem uknuli, sprawiła że wycofał się, nim Melir rozpoczął walkę na dobre. Po dziś dzień nie potrafił sobie darować zmarnowania tak dogodnej okazji. Miał go w garści, mógł zabić i nie zrobił tego.
Smok przemierzył korytarz, mrucząc wściekle pod nosem, kopiąc psy pałętające się pod nogami, odpychając służących na bok. Wszedł do jedynej komnaty w tej rozpadającej się dziurze, która nadawała się jako tako do zamieszkania, i zatrzasnął za sobą drzwi.
Wiedział jednak, że w zasadzie powinien być wdzięczny losowi. Opuszczenie zrujnowanego zamku mogło wyjść im tylko na dobre. Wszystko tu pachniało stęchlizną i psim moczem. Trzeba było uważać, by nie wdepnąć w dziurę lub nie oberwać kawałkiem kamienia. W gorsze dni deszcz lał się do środka przez dziurawe sklepienie i nadpalone belki, zaś jesienią wiatr hulał w szczelinach.
Tak, zdecydowanie nie będzie tęsknił za tym miejscem. Szkoda mu było tylko utracić kontrolę nad zebraną zgrają smoków. Nie miał jednak wyboru. Każe kamratom zaszyć się w okolicznych wsiach, sam zaś uda się nad morze do głównej kwatery.
Już się cieszył na tę podróż, choć wątpił, by powitano go tam z otwartymi ramionami. Zwłaszcza, że jego brat powinien lada chwila przybyć z Czerwonych Wysp.
Do izby weszła starucha, niosąc wino. Favien wskazał jej drewniany stół.
– Spakuj mnie. Wyjeżdżam – powiedział. Jeśli nawet była zaskoczona, nie okazała tego. Za to właśnie ją lubił i szczerze nie cierpiał. Z jednej strony ze stoickim spokojem potrafiła przyjąć najgorsze nawet wieści, z drugiej, żadna podłość, krzyki i dzikie zachowanie smoków nie budziły w niej oburzenia.
– Kiedy mam oczekiwać twojego powrotu, panie? – spytała, otwierając skrzynię i wyciągając z niej koszule oraz spodnie na zmianę.
– Być może nigdy – odparł nieco cierpko, ciekaw czy taka odpowiedź zmieni coś w postawie kobiety. Uniosła głowę, spoglądając na niego jasnymi oczyma. Po pomarszczonej twarzy przemknął jakiś cień, być zapewne ulgi, ale może tylko tak mu się zdawało.
– Będzie jak zechcesz, panie – odparła, po czym wróciła do pakowania.
Ogarnął go gniew. Miał ochotę potrząsnąć staruchą lub co najmniej nawrzeszczeć na nią. Zamiast tego nalał sobie wina, wypijając jeden kubek za drugim.
– Zostaniesz tu, kiedy my odejdziemy? – zapytał.
– A gdzie miałabym pójść? – odparła pytaniem na pytanie. – Kto przygarnie starą kobietę?
Zaśmiał się głośno.
– Faktycznie, jesteś stara i brzydka. Ani dzieci nie możesz bawić, ani tym bardziej obsługiwać mężczyzn. Nadajesz się tylko do sprzątania i wynoszenia nocników.
Skrzywiła się lekko, przez co jej twarz zmarszczyła się jeszcze bardziej. Nie odpowiedziała jednak na zaczepkę. Ułożyła rzeczy na łożu smoka, związała je w zgrabny węzeł i, nie mówiąc już ani słowa, obróciła się na pięcie, po czym szybko wyszła.

Betowanie rozdziału - Wiktoria Filipowska

11 komentarzy:

  1. Ok, no to ruszamy. Sytuacja jest taka. W lesie druidów odbyła się walka. Ludzie Faviena zostali pokonani, część trafiła do niewoli, on sam zaś uciekł. Co się stało z Gerenisse już mniej więcej wiecie, czas poznać dalsze losy Faviena.
    Życzę miłej lektury.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem Favien jest zwykłym tchórzem, bo gdyby nie bał się białego smoka to podjąłby tą walkę a on uciekł tłumacząc się bratem.Zapowiada się ciekawie i z przyjemnością będę śledzić losy kolejnych bohaterów. Bardzo dziękuję za info i świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie lęka się brata, choć podejrzewam, że kryje się za tym coś jeszcze. Może zazdrość...

      Usuń
  3. Witam Emiś:) Dobry początek nowej historii. Favien wkurzył się na sytuację w lesie. Nie wszystko co sobie wymyślił może się spełnić i Favien musi się z tym zmierzyć. Dziękuję i pozdrawiam cieplutko.Beata:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, większość planów Faviena legła w gruzach, ale to dopiero początek jego kłopotów.

      Usuń
  4. Pięknie dziękuję za ten fragment . Zapowiada się intrygująca historia , Favien wydaje się bardzo wyrachowany , swoją pozycję i zawartość sakiewki uzależnił od przetrzymywania kobiety . Ciekawe czy zdoła ją odnaleźć . Czekam na ciąg dalszy . Pozdrawiam serdecznie , życzę weny twórczej i miłego wieczoru :) . Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że znajdzie się sporo osób, które spróbują pokrzyżować plany Faviena.

      Usuń
  5. A mnie zastanawia kim jest i czy w ogóle odegra jakąś rolę starucha, która służy Favienowi....czy jest to może jakaś krewna Khariny, ktora przeżyła masakrę Tolesto? W końcu to ruiny zamku rodzinnego Khariny. No i fajnie będziemy mieli dwie historie w jednym czasie powiązane ze sobą w dwoch powieściach co cieszy tylko bo skoro nie zmieści się w jednej to znaczy, że będziemy mieli dwie duuuugie historie :D :D :D A w ogóle Emiś to ja sugeruje żebyś porzuciła anioły I wampiry na rzecz smokusiow hihihi Kto się ze mną zgadza ręka do góry :D Dziekuje Emiś i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze kombinujesz, Sławku. Wszystko ma znaczenie i każdy nawet nie istotny szczegół może odegrać ważną rolę w rozwikłaniu zagadek.

      Usuń
  6. Jednak Favien zdołał uciec z pola bitwy i teraz czy będzie szukał dziewczyny. Ciekawe za co on tak nienawidzi Melira as Kirala. Bardzo dziękuję za info i rozdział :) Pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Favien jeszcze sporo namiesza, ale taka już jego rola.

      Usuń