niedziela, 14 grudnia 2014

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 2_epizod 1




W jaskiniach zawsze było mroczno i duszno. Świeże powietrze z trudem docierało do środka góry, zaś mężczyźni panoszący się po ciasnych korytarzach nie przejmowali się dbaniem o czystość. Przez pierwsze lata usiłowała walczyć z ich złymi nawykami. Trudno jednak nauczyć manier kogoś, kto wychował się na polu walki, a za poranną toaletę uważał oblanie moczem pobliskiej skały. Mimo to, po tylu latach, brud i chaos panujący w górzystej kryjówce wielce ją frustrował.
Po raz kolejny zagryzła zęby, rzucając w myślach przekleństwo pod adresem mężczyzn. Zapewne byli waleczni, może potrafili uprawiać miłość jak nikt inny, ale poza tym nie stanowili dla niej żadnego towarzystwa do rozmów. Nie czytywali ksiąg, nie interesowali się muzyką i kulturą innych ras. Jedyne, co ich zajmowało to walki i szkolenie się w tym kierunku.
– Tęsknię za tobą – powiedziała sama do siebie i o dziwo, to nie twarz ukochanego ujrzała w myślach, ale ponure lico dawnego męża. Wyraźnie widziała jego gładką skórę, ściągnięte brwi i białe włosy okalające twarz. Jego usta... – Dość! – przykazała sobie. – Nie chciałaś go, nie rozumiał cię, ograniczał, tłamsił, chciałaś czegoś więcej.
– Hewarr – wypowiedziała cicho imię hrabiego Tollesto i od razu poczuła się lepiej. Choć przy tym wybuchowym smoku nic nie było proste. Nadzwyczaj często wpadał w gniew. Ale i tak go kochała. Potrafił ją rozśmieszyć i dogodzić jej jak nikt inny. Godzinami opowiadał jak cudowne będą wieść życie, kiedy już zasiądzie na tronie Kirragonii. Wierzyła w każde jego słowo i obietnicę.
Leżąc w jego objęciach, snuła marzenia o pięknych strojach i wystawnych przyjęciach na zamku w Farrander. Tak wiele jej wtedy przysiągł, ale nie zdołał spełnić swoich obietnic. Zginął w Dolinie Ciszy, złapany w pułapkę zastawioną przez Ariela i jego ludzi. Niedane jej było pochować ukochanego, ani nawet odprowadzić jego zwłok i duszy do krainy zmarłych.
Tamtego dnia, kiedy przyniesiono jej informację o przegranej bitwie i śmierci kochanka, poprzysięgła zemstę. Choćby miała przypłacić to życiem i cierpieniem, pomści swego mężczyznę. Jej gorycz podsycał fakt, że ten którego tak bardzo nienawidziła, mógł spokojnie spacerować po korytarzach Farrander, rozkoszując się wygraną i pokojem.
Po raz kolejny spojrzała na kamienne ściany swego domu i skrzywiła się. Chciała dla siebie i syna czegoś więcej, a tymczasem ciągle musiała gnić w tym nędznym lokum. Z tą tylko różnicą, że dziś już nie przeklinała pieczar, tylko dziękowała Hewarrowi za jego przenikliwość. To on setki lat temu kazał wydrążyć góry otaczające swój zamek i zbudować w ich wnętrzu drugą podziemną twierdzę. Nie wiedziała, czy przewidział swoją porażkę, czy też zbudował to schronienie na wszelki wypadek.
Twierdza w skale wyglądała prawie jak Awer, z tą tylko różnica, że w komnatach nie było okien i świeże powietrze z trudem przepływało wąskimi korytarzami. Poza tym były tu sale kąpielowe zasilane przez górskie źródła, z których jak na ironię losu smoki tak niechętnie korzystały. Dobrze wyposażone kuchnie, pralnie, zbrojownie, spichlerze i wiele innych pomieszczeń. Wszystko po to, by jak najrzadziej opuszczać górę i nie dać się złapać oddziałom króla.
Męczyło ją takie życie, ale póki co, niewiele mogła na to poradzić. Idąc długim korytarzem, rozsypując skalny pył na boki, zastanawiała się jak długo jeszcze potrawa taki stan rzeczy. Sytuacja powoli zaczynała zmieniać się na ich korzyść, ale do pełnego zadowolenia było jeszcze daleko.
Zatrzymała się w progu największej izby, w której zwykle jadali mieszkańcy. Z lekkim rozrzewnieniem spoglądała jak służki uwijają się, zastawiając stół, przynosząc wino. W ich ruchach było widać drobną nerwowość. Wszystko za sprawą jednego mężczyzny, pana tego miejsca. Jego powrót po kilu latach nieobecności napawał wszystkich w równym stopniu lękiem, co nadzieją.
Thargar zawsze budził postrach wśród mieszkańców twierdzy. Bali się go wszyscy, zarówno służący jak i wojownicy mieszkający w górze. Nie dziwiła się temu. Jej syn wdał się na tyle mocno w swego ojca, że wielu potrafiło pomylić go z już nieżyjącym hrabią Tollesto. Był wysoki, szeroki w ramionach, a gruby warkocz rudych włosów nosił dumnie na plecach. Bystre oczy widziały wszystko, wychwytując każdy, nawet najmniejszy przejaw buntu.
Thargar nie bywał subtelny, ani delikatny. Zawsze twardy i rzeczowy, nie bawił się w uprzejmości, ostro stawiając żądania. Być może winę za to ponosił wpływ ojca, a może pobyt na Czerwonych Wyspach.
– Pośpieszcie się – ponagliła dziewki. – On wkrótce tu będzie. Jeśli nie zastanie nakrytego stołu, każe złoić wam skóry.
Kobiety jęknęły, a potem jeszcze szybciej zabrały się za rozkładanie mis i pucharów. Przyglądała się im spod wpółprzymkniętych powiek. Miały sprawne dłonie i żwawo się uwijały, mimo to pociły się ze strachu niczym łanie, na które poluje się w lesie. Nie lubiła straszyć swoich ludzi, ale żyjąc tyle lat wśród mężczyzn twardych jak skała, nauczyła się, że czasem terror jest lepszy niż dobre słowo. Sama odruchowo sięgnęła do włosów, sprawdzając, czy żaden ciemny kosmyk nie wysunął się z jej fryzury. Lubiła wyglądać nienagannie, mimo iż obecnie nikt nie zwracał na to uwagi. Mogłaby włożyć na siebie worek i pewnie nikt by tego nie zauważył. Możliwe, że tylko służące zerkałyby na nią zaciekawione. Nie była już młódką, tylko kobietą, która najlepsze lata swego życia miała dawno za sobą. Na jej twarzy ciągle jeszcze próżno było szukać zmarszczek, mimo to pierwsze pasma siwych włosów zaczynały zdobić jej skronie. Nie martwiło ją to specjalnie, nadal czuła się silna i niezwyciężona.
Ledwie kobiety skończyły przygotowywać stół, z korytarza dobiegł odgłos ciężkich kroków. W wydrążonych jaskiniach stukot buciorów niósł się o wiele mocniej niż na powierzchni, toteż jeszcze nim mężczyzna wszedł do sali, usłyszała go zapewne połowa mieszkańców i służących.
 – Wróciłem! – wrzasnął, zatrzymując się w wykutym przejściu, zajmując całą wolną przestrzeń. Ręce oparł na biodrach, przenikliwym spojrzeniem zerkając dookoła. Ciemna tunika opinała potężne ciało. Wysokie buty i skórzane spodnie dopełniały całości.
Agatte uśmiechnęła się na widok syna
– Czemu nikt mnie nie wita?! – zagrzmiał, a kobiety stojące za nią aż podskoczyły ze strachu.
– Uspokój się, Thargarze – skarciła go łagodnie, chociaż wiedziała, że nie lubił, gdy mu rozkazywała. – Chyba nie oczekiwałeś, że wywiesimy flagi na twój powrót, a trębacze będą dąć u wejścia do jaskiń?
 – A pewnie, że oczekiwałem – zarechotał głośno, ale w jego śmiechu nie było nic zabawnego, tylko zapowiedź tego, do czego był zdolny, gdy wpadał w szał.
Machnięciem ręki zbyła jego komentarz. Chętnie powiedziałaby mu coś dosadnego, ale w obecności służących nie odważyła się go tak otwarcie skarcić.
– Zacznijcie stawiać jadło – zwróciła się do kobiet, które tylko czekały na pozwolenie, by uciec. Przemknęły pośpiesznie obok swej pani, zatrzymując się na chwilę przed mężczyzną, niepewne czy raczy je przepuścić.
Zmierzył dziewki przenikliwym spojrzeniem, lustrując ich postacie, szerokie biodra i obfite biusty.
– Jestem spragniony! – ryknął, a one pisnęły i w popłochu uciekły byle dalej od smoka.
– Jak ty się zachowujesz?! – Agatte upomniała syna, ale ten tylko wzruszył ramionami.
– Tak jak mnie wychowałaś – odrzekł, podchodząc do niej i całując ją w policzek. Zaśmiała się lekko, mimo wszystko szczęśliwa z jego przyjazdu.
– Głodny jestem – dodał, zajmując miejsce u szczytu stołu.
– Zaraz cię nakarmimy – odparła, siadając obok niego. Chciała złapać jego rękę i uścisnąć, wiedziała jednak, że nie byłby zadowolony z jej gestu. Zamiast tego, przyjrzała się mu uważnie. Brodę miał dłuższą niż ostatnim razem, kiedy go widziała. Włosy nieco rozwiane i niezbyt starannie uczesane, ale Thargar nie przywiązywał do tego wagi. W zielonych oczach błyszczało samcze zadowolenie i przeświadczenie o własnej sile.
– Co się działo, kiedy mnie nie było? – zapytał, nalewając sobie wina i opróżniając puchar jednym haustem.
– Zdobyliśmy kolejne przyczółki i nowych zwolenników – odparła automatycznie. Wszystko to, o co mógł zapytać ją syn, miała wyćwiczone i nauczone na pamięć.
– Co z Awer? – kontynuował przepytywanie nieco wzburzonym tonem. Nic się nie zmieniło, furia nie opuszczała go, gdy chodziło o rodzinną twierdzę.
– Mówiliśmy o tym już wiele razy – odrzekła. – Stoi całkowicie pusty, tylko od czasu do czasu zaglądają do niego ludzie króla.
– Muszę na powrót go zająć – stwierdził gniewnie.
– Dobrze wiesz, że to nie wchodzi w grę. Przejęcie Awer oznacza zdradzenie własnej pozycji i liczebności. Król natychmiast przyśle tu swoje wojska. – Splotła dłonie na kolanach, starając się zachować spokój i racjonalnie przemawiać do syna.
– Gówno mnie to obchodzi! – ryknął, uderzając pięścią w stół, aż leżące na blacie talerze i puchary podskoczyły do góry. – To mój dom, nie pozwolę, by jakieś bękarty pałętały się po mojej ojcowiźnie.
Westchnęła. Przerabiali ten temat ilekroć wracał do Kirragonii.
– Thargarze, Awer zawsze będzie twoim domem, ale jeśli teraz wyciągniesz po niego ręce, ostatecznie stracisz szansę na coś więcej niż jeden zamek.
Przeklął pod nosem, mimo to upór nadal gościł na jego twarzy i Agatte wiedziała, że musiało upłynąć wiele godzin, nim zapomni o warowni.
– Gdzie Favien? – zapytał. – Ciągle leni się na południu?
– Przestań! – skarciła syna. – Twój brat ciężko haruje na nasz sukces. Jednoczy kolejne niezadowolone smocze klany.
Mężczyzna prychnął lekceważąco, potwierdzając jak niewiele obchodzi go krewniak. Nim jednak skomentował słowa rodzicielki, skupił się na kobietach wnoszących jadło. Półmiski z mięsiwem, serami i chlebami ustawiano na stołach; on jednak miast rzucić się na strawę, wlepiał łakomy wzrok w jedną z niewiast.
Bestia w jego ciele zdążyła się już przebudzić i zażądać dziewki dla siebie. Żądze smoka wzięły górę nad głodem. Wpatrywał się w nią, pomrukując nisko. Miała ciemne włosy opadające łagodną kaskadą na plecy. W delikatnej twarzy płonęły ciemne oczy, zaś pełne wargi zachęcały do skosztowania. Poruszała się z wdziękiem właściwym smoczym wybrankom, lekko kołysząc biodrami, rozsiewając po izbie swój niepowtarzalny zapach i Tharagr poczuł, że twardnieje dla niej. Szybko oblizał usta, chciał ją mieć, poczuć jej ciało pod sobą, wsunąć rozpaloną męskość do jej ciepłego wnętrza.
Chwycił ją, kiedy postawiła przed nim półmisek. Zacisnął silne ręce na jej wąskiej talii, z łatwością sadzając ją sobie na kolanach. Krzyknęła zaskoczona jego zachowaniem, jednak nie przejął się tym. Pozwolił pożądaniu przejąć nad sobą kontrolę, skupiając się tylko na jej cudnych krągłościach i chęci posiadania.
– Puść mnie! – wrzasnęła tak głośno, że dziw brał, iż ściany nie popękały.
– Nie bądź taka niedotykalska – zarechotał, serwując jej mocnego klapsa w pośladek.
– Przestań! – krzyknęła raz jeszcze, szamocząc się z nim. Błagalnie wyciągnęła ręce ku matce smoka.
– Thargarze, puść ją! – Agatte pośpieszyła z pomocą dziewczynie, łapiąc ją za dłonie i usiłując zdjąć z kolan syna.
– Ani myślę. – Śmiał się w najlepsze, nic sobie nie robiąc z wysiłków kobiet.
– Opanuj się! – wrzasnęła matka, teraz już nie na żarty rozzłoszczona zachowaniem Thargara. Trzymał młodą dziewkę na tyle mocno, że nie dałaby rady oderwać jej od niego, nie uszkadzając jej ciała.
– Pani… – pisnęła, szukając ratunku. Smok zaś już unosił jej suknię do góry.
– Dość! – Agatte straciła panowanie nad sobą. Może i jej syn był przyszłym królem Kirragonii, może i był potężnym wojownikiem, ale, na przodków ona też była smokiem i lepiej, by o tym nie zapominał. Niski pomruk niczym ostrzeżenie rozległ się w sali, odbijając od ścian. Ogień przetoczył się pod skórą kobiety, kumulując w oczach i gorącym oddechu. Bestia obudziła się, szykując do przemiany.
Thargar uspokoił się w jednej chwili. Ogniste błyski w oczach matki, świadczące że w niej również drzemie potwór, podziałały na niego jak kubeł zimnej wody. Puścił wierzgającą dziewkę, pozwalając matce zabrać ją ze swoich kolan.
– Nie irytuj się tak – rzucił do rodzicielki. – To był tylko żart.
– Nie pozwalam na takie żarty w swojej obecności – odparła ostro. Gniew ciągle jeszcze buzował w jej głosie. Do dziewczyny zaś rzuciła: –Heleno, idź już.
Smok uśmiechnął się krzywo.
– Nie rozumiem, o co tyle zachodu? – stwierdził z rozbrajającą szczerością, poprawiając na sobie odzienie, zabierając się w końcu za posiłek. Chwycił udziec z dzika, łakomie odgryzając spory kawałek mięsa. – To tylko dziewka. Zazwyczaj nie masz nic przeciwko – stwierdził, głośno przeżuwając. Jego usta i broda lśniły od tłuszczu, ale smok nie przejął się tym ani trochę, dalej wgryzając się w dziczyznę.
– Pohamuj swój język. – Pogroziła mu palcem. – Zawsze mam coś przeciwko braniu kobiet siłą.
Smok wzruszył lekceważąco ramionami.
– Postaram się ostrożniej z nią bawić.
– Nie, zrobisz coś więcej. Zapomnisz o niej! – zażądała. – Możesz się uganiać za wszystkimi kobietami w twierdzy, ale tę jedną masz zostawić w spokoju. I to nie jest prośba. – Pochyliła się nad stołem, mierząc syna gniewnym wzrokiem. Jej głos był twardy jak stal.
Thargar odstawił talerz wraz z niedokończoną potrawą, w jego oczach również zalśnił ogień.
– Nie lubię, gdy się mi rozkazuje! – warknął. – Przez szacunek do ciebie zignoruję twoje słowa.
– Myśl sobie, co chcesz. – Nie ustępowała Agatte. – O Helenie i tak zapomnisz.
Fala gniewu ponownie przetoczyła się po twarzy smoka.
– Dla kogo tak ją hodujesz, że odmawiasz mi kilku chwil uciech?
Kobieta wciągnęła głęboko powietrze. Jej mina była poważna jak nigdy dotąd.
– Przeznaczyłam ją dla Faviena – odparła, a mężczyzna siedzący naprzeciwko niej warknął rozwścieczony.
– Mogłem się tego domyśleć! Zawsze on, dla niego zrobiłabyś wszystko.
Smoczyca skrzyżowała ramiona na piersi. Była przygotowana na taki wybuch gniewu. Thargar nigdy nie nauczył się panować nad sobą i właśnie dlatego nie zamierzała oddawać mu kruchej i delikatnej Heleny.
– Jesteś przyszłym królem Kirragonii. Kiedy zasiądziesz na tronie, wszystkie kobiety będą padać do twych stóp i błagać byś wlał w nie swoje nasienie.
Uśmiechnął się szeroko, nieco udobruchany słowami matki.
– Tak myślisz? – zapytał.
– Oczywiście – potaknęła głową. – Dla ciebie tron, dla Faviena tylko Helena. To chyba sprawiedliwy układ?
Postukał palcami w stół, nim ponownie zabrał się za jedzenie.
– Lepiej niech mój brat się pospieszy. A wy zabierzcie sprzed moich oczu jej ponętne ciało, inaczej będę miał i Helenę i wszystkie inne kobiety na smoczej ziemi.

Betowanie rozdziału - Wiktoria Filipowska

8 komentarzy:

  1. Po poznaniu Agatte nie dziwię się białemu smokowi, że nienawidzi kobiet. Co prawda ujęła się za Heleną ale tylko dlatego, że przeznaczyła ją dla Faviena. Natomiast Thargar jest źle wychowanym smokiem, do tego wybuchowym gburem. Ale co się dziwić, jacy rodzice, takie potomstwo. Bardzo dziękuję za ten obszerny rozdział. Pozdrawiam serdecznie,Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thargar faktycznie ma swoje za uszami. A Agatte, cóż... dużo by o niej mówić. Wybrała Tollesto, zdradzając męża. Na dziś tyle w tym temacie, bo ta sprawa ma jeszcze drugie oblicze.

      Usuń
  2. Dzięki z przyjemnościa przeczytalam nastepny fragment który wyjasnia sporo powiazań ale odnoszę wrazenie że gdzies się spieszysz bo niby czytam z zainteresowaniem ale czegoś mi brak a raczej kogos kto by mnie przyciągał bo to bardziej wyglada jakby głownym bohaterem było królestwo smoków i walka o nie dziękuję i życze uroczego wieczoru blanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeczę, że w obu powieściach głównym elementem będzie walka o Kirragonię, a wokół niej toczyć się będą miłosne perypetie smoków. Bez obaw, już niedługo zrobi się klarownie i będziesz mogła skupić się na potyczkach damsko-męskich.

      Usuń
  3. Wczoraj oglądałam "Skok przez płot" i zaczynasz mi przypominać tamtą wiewiórkę na dopalaczach. Spać nie możesz? Zastanawiam się czy drugi brat jest starszy, czy też może ma białe włosy? Czy może Helena nie skończy jednak w łóżku Faviena? Zresztą z Tobą nigdy nic nie wiadomo, wiadomo wyobraźni Ci nie brakuje. Pozdrawiam Lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenko, nie mogę już teraz wszystkiego ci zdradzić, ale faktycznie coś z tymi chłopami będzie nie tak. Jakaś tajemnica wkrótce wyjdzie na światło dzienne.

      Usuń
  4. Teraz się zastanawiam czy oboje są synami Tolesto czy może Favian jest synem białego smoka a braćmi są tylko przez matkę. ...dziękuję Emiś i buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. I tak oto poznaliśmy główną przyczynę nienawiści hrabiego Melira es Kirala do kobiet... Agatte... cóż do zacnych niewiast to ona nie należy...

    dzięki Emiś i pędzę dalej :*
    koralgolka

    OdpowiedzUsuń