sobota, 10 stycznia 2015

Malos - Rozdział 7_epizod 1



Po wydarzeniach w barze, Santi nie bardzo miała ochotę rozmawiać z Malosem. Boczyła się więc na niego przez całą drogę powrotną do domu. Nie było jej łatwo utrzymywać ten stan rzeczy, zwłaszcza że danie, które anioł dla niej zamówił okazało się być najpyszniejszym i najbardziej dekadenckim posiłkiem jaki zdarzyło się jej zjeść.
Wracając zahaczali o wiele podejrzanych miejsc i zaułków. Malos nie był rozmowny i żadną miarą a nie usiłował nawiązać z nią dyskusji. Widać jej uwaga bardzo go uraziła.
Mężczyzna wdawał się w dyskusje z pijaczkami i żebrakami. Szukał ćpunów i Santi nie bardzo rozumiała, po co to robi? Wiedziała tylko, że plącze się mu tylko pod nogami. Widok kamienicy w której mieszkali powitała z ulgą. Mieszkanie Any było dokładnie takie jak oczekiwała. Ciepłe, przytulne, pełne światła i kolorów. Lubiła w nim każdy kąt i zakamarek, każdą poduszkę i regał z książkami. Wzdychając, nie mogła już się doczekać chwili relaksu na kanapie.
Jadąc windą nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Malos otworzył drzwi i wpuścił ją przodem. W środku ku ich wielkiemu zdziwieniu czekał na nich Nathaniel. Wojowniczy anioł siedział wysokim krzesełku i sączył drinka. Jak zwykle miał na sobie dżinsy, choć te dzisiejsze były tak mocno poszarpane, że chyba tylko cudem utrzymywały się na jego biodrach. Wiele umięśnionego ciała mogła dostrzec poprzez przetarty materiał. Wiedziała, że nie powinna tak się mu przyglądać, ale nie potrafiła się powstrzymać.
– Jak poszło? – zapytał odstawiając kieliszek na barek. Malos wzruszył ramionami, potem również poszedł nalać sobie czegoś mocniejszego. Santi stała pośrodku salonu nie wiedząc co ze sobą począć. W końcu przycupnęła na kanapie i z tego miejsca obserwowała mężczyzn.
– Rozumiem że bez efektów – dopowiedział za nich Nat. – Cóż, tego się można było spodziewać, ale głowa do góry, będzie lepiej.
– Niby dlaczego? – Santi zdecydowała się odezwać, chociaż drapieżny anioł przerażał ją swoją obecnością.
– Wasz zapach skutecznie rozniósł się już po mieście. Harpie lada chwila go wyłapią.
– To chyba źle – jęknęła dziewczyna. – Uciekną albo zrobią coś jeszcze gorszego – wychrypiała, zastanawiając się czy stwory nie spróbują teraz zabić chłopca .
– Bez obaw – zaśmiał się Nat, a przydługawe włosy zatańczyły wokół jego twarzy. – One chciały byście się tu znaleźli.
– Dlaczego? – wtrącił się Malos. Minę miał pochmurną. Nawet jeśli domyślał się o czym mówi anioł, nie zamierzał mówić  tego na głos.
– Tak mi się wydaje – odparł wymijająco wojownik.
– Coś wiesz – naciskał Malos, ale Nathaniel posłał mu kapiące spojrzenie.
– Moja kobieta mówi, że w mieście panuje wielkie ożywienie.
Santi zmarszczyła brwi. Słyszała jakiś czas temu plotki na temat związku Nathaniela z pewną wampirzycą, ale sądziła, że to już skończona historia. Mówiono, że Michael zabronił kontaktów z nieumarłymi, widać jednak ten anioł robił co chciał.
– Czy ona może nam w jakiś sposób pomoc? – zapytała nie próbując ukrywać, że nie wie o kogo chodzi.
Anioł obdarzył ją wymownym spojrzeniem.
– Sue twierdzi, że więcej krwi nic zwykle płynie wieczorami po ulicach i nie mm tu na myśli porachunków między gangami. Do Nowego Jorku zjechały stwory głodne wrażeń, niecierpliwie wpatrujące czegoś co ma się wkrótce wydarzyć.
– Co to ma być? – zapytał Malos. Chłopak krążył nerwowo po pokoju zerkając raz po raz na Nathaniela.
– Nie mam pojęcia, sami musicie to odkryć.
– Czy możliwe, że harpie zjechały tu z powodu Willa? – dopytywała się Santi.
– A jak myślisz? – Nathaniel odpowiedział pytaniem na pytanie.
Pokręciła głową.
– To bardzo sympatyczny chłopiec, ale nie ma w nim nic niezwykłego. Nie sądzę by całe to zamieszanie miało z nim coś wspólnego. Raczej chodzi o coś zupełnie innego.
Anioł skinął jej głową.
– Też tak uważam. Idźcie tym tropem.
– Chciałabym jutro pójść do biblioteki – głośno myślała dziewczyna, planując już kolejny dzień.
– Patrolowanie ulic i zaułków jest ważniejsze – burknął Malos.
– Możesz zrobić to sam – odparła. – Ja do niczego nie jestem ci potrzebna, a raczej tylko przeszkadzam. Spróbuję poszukać czegoś w archiwach i Internecie.
– Jak sobie chcesz – bąknął tylko Malos.
– Dziewczyna ma rację – wtrącił się Nathaniel. – Ty idź na miasto, ona może poszukać śladów zza biurka.
– Ciekawe co tam znajdzie? – irytował się anioł.
– Możliwe że więcej niż ci się wydaje. Nowy Jork przez lata był siedzibą harpii. W gazetach i książkach z pewnością są wzmianki o ich działalności.  – Anioł zwrócił się do kobiety. – Pamiętaj tylko, że te krwiożercze kobiety nie prowadzą przykładnego życia. Cokolwiek chcą mieć muszą to ukraść, lub zdobyć innym podstępem.
Santi skinęła głową.
–Dobrze wiedzieć – podziękowała aniołowi. Mam już pewną koncepcję jak je wyśledzić.
Nathaniel uśmiechnął się po swojemu, na poły luzacko na poły drapieżnie.
– Zostawię was teraz moje gołąbki – rzucił wstając. Szare pióra zatańczyły za jego placami. Mężczyzna spojrzał na swoich podopiecznych. – Postarajcie się nie pozabijać kiedy mnie nie będzie.
Malos wzruszył niedbale ramionami.
– Nie prosiłem się o towarzysza – stwierdził cierpko.
Nat ruszył na balkon. Zatrzymał się jeszcze przed drugim aniołem. Szare skrzydła anioła błyszczały czystością i zadziornym blaskiem.
– Ja też wolę pracować sam – powiedział szeptem. – Ale czasem każdy potrzebuje pomocy, nawet ktoś taki jak ty czy ja.
Santi weszła do części kuchennej, uparcie udając, że nie słyszy przyciszonej wymiany zdań pomiędzy mężczyznami. Prawda była jednak taka, że słyszała każde słowo i bardzo bolała ją reakcja Malosa.
– Ona nie jest tu po to by ci przeszkadzać. – Usłyszała jeszcze jak Nathaniel mówi do chłopaka.
– Tak, ale…
– Nie ma żadnego ale. Jest czymś więcej niż tylko zwyczajną nauczycielką, zrozum to wreszcie. Los  tego chłopca splótł wasze ścieżki życia i nic co zrobisz tego nie zmieni. Możesz się buntować obrażać i wściekać. Jednak nic tym nie zyskasz. Dopóki nie nauczysz się jej ufać, nic nie osiągniesz. Tylko współpraca doprowadzi was do dziecka.
Malos nic nie odpowiedział, stał tylko ze spuszczoną głową, wpatrując się w swoje buty. Nathaniel poklepał go jeszcze po ramieniu, potem rzucił krótkie „cześć” do Santi i wyszedł na taras.
Dziewczyna ponownie weszła do salonu, patrząc jak anioł wzbija się w powietrze i znika im z oczu.
Kiedy spojrzała na Malosa, on również ciągle stał w tym samym miejscu, tyle że nie patrzył za aniołem, lecz na nią.
– Może faktycznie powinniśmy pójść razem do biblioteki – powiedział wolno cedząc słowa, a dziewczyna aż zamarła, słysząc słowo „razem” w jego ustach. Nigdy dotąd nie powiedział nic tak przyjaznego. Stał naprzeciwko niej, nerwowo przestępując z nogi na nogę, próbując się uśmiechnąć, ale marnie mu szło.
Widać na więcej ciepła przyjdzie jej jeszcze poczekać.

5 komentarzy:

  1. Na razie to Malos z Santi służą za przynętę. Ciekawe były te słowa Nata, o tym że powinien z nią współpracować. I o dziwo, ale Malos skorzystał z tej rady, mam nadzieję że będą efekty..Bardzo dziękuję za świetne rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Malos się wkurza na Santi , ale tylko współpraca między nimi może doprowadzić ich do chłopca. Nathaniel jest za to bardzo cierpliwy dla swoich podopiecznych. Dziękuję i pozdrawiam. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja sobie myślę, że Nathaniel doskonale się bawi obserwując tę dwójkę.

      Usuń
  3. Pięknie dziękuję za ten wspaniały fragment . Czekam na ciąg dalszy . Pozdrawiam cieplutko , życzę miłego wieczoru :) . Ewa

    OdpowiedzUsuń