piątek, 2 stycznia 2015

Twierdza Wspomnień - Rozdział 8_epizod 2



Wjeżdżając na zrujnowany dziedziniec zamkowy, już wiedział, że coś się stało. Pustka panująca wokół nie byłaby może tak dziwna, jak nerwowe zachowanie smoków. Gromady wojowników, które zazwyczaj kręciły się wśród ruin, zniknęły. Zaś nie liczni zbrojni, przemierzający podwórze, sprawiali wrażenie szykujących się do wyjazdu.
– Co jest do cholery! – Lamis z rosnącym gniewem patrzył na nerwową krzątaninę po obejściu. Zeskoczył z konia i nawet nie kłopocząc się zaprowadzeniem wierzchowca do stajni, ruszył do warowni.
Na pozór nic się nie zmieniło. Te same nadkruszone zębem czasu i smoczym płomieniem mury. Nadłamane drzwi wejściowe jak poprzednio nie zachęcały do wejścia, jednak na nim nie robiło to już wrażenia, wiedział, że Favien celowo utrzymywał warownię w takim stanie.
Niezauważony przez nikogo wszedł do sieni, a następnie idąc tym samym korytarzem co ostatnio skierował się do głównej izby. Wcześniej wszędzie pełno było ludzi i służących, teraz tylko psy spoglądały na niego ze swych legowisk. Wchodząc do głównej siedziby, chwycił przebiegającego sługę.
 – Zawołaj Faviena! – huknął, sam zaś skierował się do stołów. Niewiele jadła stało na drewnianych blatach. Wybrał winogrono jako najbezpieczniejsze z darów ziemi. Wina nawet nie próbował pić. Nie ufał smokom wystarczająco, by kosztować trunku, którego pochodzenia nie znał. Siadłszy na jednej z ław, czekał. Ludzie kręcili się, wchodząc i wychodząc. Służący biegali zbierając naczynia i wynosząc resztki strawy. Nikt specjalnie nie zwracał na niego uwagi.
Powinno go to zaboleć, zwłaszcza że po izbie kręciły się również kobiety. One przyjemniej powinny zerkać na niego pożądliwie, wszak w całym tym zasranym domostwie nie przebywał nikt tak urodziwy jak on, ani tym bardziej nikt tak czysty. Jako półelf miał nieskazitelne rysy twarzy, jasne włosy, smukłe ciało i bystry wzrok. Kobiety smoków nie raczyły na niego spoglądać, widać wołały grubiaństwo i brud za paznokciami.
Przeszło mu przez myśl, że jego powabnej siostrze zapewne nie podobało się towarzystwo śmierdzących gadów i nawet zastanawiał się, jak bardzo musiało ją mdlić widząc codzienne te same, brudne i nieogolone gęby.
Czekał tak długo, że już myślał iż będzie musiał sam zacząć szukać smoka, gdy ten nagle wszedł do izby. W pustej sali od razu odszukał go wzrokiem. Przeszedł przez pomieszczenie głośno szurając nogami, w końcu usiadł naprzeciwko Lamisa.
 – Czego chcesz?! – warknął bez ogródek.
Z twarzy kurella odpłynęła krew. Już dawno nikt nie był tak bezczelny wobec niego.
– Jak to czego chcę, mamy umowę? – wycedził przez zęby.
– Przestała obowiązywać! – szczeknął smok. Z całej postaci gada bił gniew i dopiero teraz kurell dostrzegł ogniste błyski w źrenicach swego rozmówcy.
– Zawarliśmy układ o współpracy, zaś jako przejaw mojej dobrej woli, oddałem ci siostrę. – Starał się mówić spokojnie, jednak ręce drżały mu tak bardzo, że dziękował bogom, iż przezornie trzymał je pod stołem. Dlaczego wcześniej nie zauważył, że Favien jest tak wkurzony. Drażnienie smoka na skraju przemiany, było jawną głupotą lub też zaproszeniem śmierci do tańca, a on nie uważał się za głupca, ze śmiercią również nie miał ochoty się spotkać.
– Nie ma jej – smok zazgrzytał zębami.
Lamis zamrugał kilkakrotnie nim zdołał zrozumieć o czym mówił gad.
– Gerenisse...? Nie ma w twierdzy? Uciekła? – W normalnych okolicznościach zaśmiałby się, ale mężczyzna siedzący przed nim nie podsiadał poczucia humoru. Umowa co prawda zawierała klauzulę, że dziewczyna stanowi przejściowe korzyści dla smoczych wybrańców i dopóki się im nie znudzi, lub też sama nie spróbuje się uwolnić, będzie należeć do Faviena. Nie podejrzewał jednak, że jego siostra tak zniknie.
 – Moje kobiety nie uciekają! – warknął smok, mocniej napierając ramionami na stół. Ciemne drewno zaskrzypiało ostrzegawczo i kurell pojął jak wielką siłą fizyczną dysponował siedzący przed nim mężczyzna. Mógłby złamać ten stół gołymi rękoma i pewnie z równą łatwością zmiażdżyłby wątłego półelfa.
– Gdzie może teraz być? – zapytał, nadając swemu głosu łagodne brzmienie. Ta metoda zawsze działała, przynajmniej na matkę i Gerenisse. Tam gdzie zawodziły groźby, ważniejsze były słodkie słówka i zapewnienia o lojalności czy też miłości. Faviena nie darzył absolutnie żadnym uczuciem, dla dobra sprawy mógł się jednak trochę wysilić.
Smok milczał przez chwilę, bębniąc palcami w stół. Być może zastanawiał się co powiedzieć, a może po prostu szukał dogodnego kłamstwa.
– Zniknęła w lesie druidów – odparł z wielką niechęcią, ale Lamis nie uwierzył w jego słowa. Gerenisse była kurellką, nigdy dobrowolnie nie weszłaby do lasu druidów. Mędrcy władali magią, której ona nie znosiła i jakby tego było mało nie przepadali za potomstwem krasnoludów i elfów, upatrując w nich chciwych kreatur, zdolnych za pomocą czarów do najpodlejszych czynów. I jak na ironię losu mieli rację. Lamis posłużyłby się każdym zaklęciem, byle tylko polepszyć swój status. Życie innych mało dla niego znaczyło.
– Porwali ją? – zapytał. Wiedział, że jego pytanie brzmi głupio, wolał jednak nie zdradzać się przed smokiem ze swojej wiedzy. Mimo wszystko naprawdę interesowało go, co się stało z Gerenisse.
– Druidzi? – smok prychnął. Mężczyzna oparł potężne ramiona na stole, potem pochylając się nad nim, powiedział. – Gdybym wiedział, że będą z nią takie kłopoty, nie zgodziłbym się wpuścić jej pod swój dach.
Lamis zmarszczył brwi.
– Widziałeś ją, spodobała ci się. Mówiłem, że ma trudny charakter.
Mężczyzna skrzywił się.
– Jej temperament nie stanowił dla mnie przeszkody, raczej podsycał mój ogień.
Kurell wyglądał na skonfundowanego.
– Co więc do cholery ci się w niej nie podobało? Zdradzała cię z innymi?
Pod skórą gada przemknął ogień.
– Zabiłbym każdego kto spróbowałby jej dotknąć.
– Tym bardziej nie rozumiem? – Lamis kręcił głową. Zaczynał podejrzewać, że smok miał coś nie tak z głową, skoro kaprysił na dziewczynę.
– Moi ludzie wiecznie kłócili się o nią, a i ja nie umiałem przestać o niej myśleć.
– Pozbyłeś się jej? – Podejrzliwość zakradła się do głosu kurella. – Jeśli coś jej zrobiłeś? – Lamis podniósł się z ławy. W zasadzie nie miał pojęcia co powinien teraz zrobić. Wyruszyć na poszukiwania Gerenisse, czy też rzucić się Favienowi do gardła? Inna sprawa, że w starciu z smokiem nie miałby żadnych szans.
– Siadaj! – warknął gospodarz, samym tylko spojrzeniem usadzając półelfa na miejscu.
– Traktowałem ją jak wszystkie inne swoje kobiety, ani lepiej ani gorzej. Nie słyszałem by narzekała, a nawet jeśli, co z tego? – Mężczyzna wzruszył ramionami. –  Parę siniaków tu i ówdzie nie robi wszak żadnej różnicy. Zresztą to twarda sztuka, niełatwo ją złamać.
Lamis milczał. Znał Gerenisse od dziecka. Prawda, była harda, byle czego się nie bała, jednak iskra buntu, która w niej płonęła, z łatwością mogła zepchnąć ją na drogę z której nie będzie już odwrotu.
– Chciałem by pomogła mi oczarować swoją urodą przeklętych druidów – ciągnął smok. Wyraz jego twarzy zmienił się odrobinę i Lamis zaczął podejrzewać, że gad nie mówił mu wszystkiego.
– Wiesz, że kapłani nie darzą sympatią kurellów? – stwierdził cierpko Lamis. Smok albo był wyjątkowo głupi, albo też mędrcy byli inni niż ich Lamis zapamiętał. Chytry uśmieszek przemknął po twarzy smoka.
– Nie kazałem jej wzbudzać zachwytów u starych dziadów, tylko użyć swego uroku, by skłonić ich do wydania wody życia.
Lamis zaniemówił. Dotąd uważał się za mądrego i wyjątkowo nowoczesnego, jednak naiwność smoka, wstrząsnęła nim do głębi. Nie słyszał by ktokolwiek do tej pory odważył się tak jawnie naruszyć świętość lasu, nie mówiąc już o wykradnięciu mędrcom świętej wody. To było podłe, okrutne i bardzo łupie. Nikt nie żył wystarczająco długo, by cieszyć się z kradzionej magii.
– Wysłałeś moją siostrę na śmierć! – warknął w końcu. – Zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś? Ona może już nie żyć, lub jeszcze gorzej, mogli rzucić na nią jakiś potworny czar. – Nagle dotarło do niego, że prawdopodobnie stracił Gerenisse  na zawsze i wszystkie jego plany na przyszłość rozsypały się w drobny mak. Siostra była kluczowym elementem każdej strategii, bez niej niewiele był wart. Miał ochotę rozszarpać siedzącego przed nim mężczyznę, lub co najmniej wyrwać mu serce. Ten jednak nie wyglądał na zażenowanego, ani tym bardziej za zakłopotanego tym co zrobił.
– Nie gorączkuj się tak, bękarcie. Nie pierwszy raz szła do lasu, a starzy czarodzieje wyjątkowo ją polubili.
– Gdzie ona jest? – Lamis miał w dupie, czy druidzi wielbili Gerenisse, czy też nie mogli na nią patrzeć. Najważniejsze by wróciła do niego.
– Już ci mówiłem, pobiegła do ich wioski.
– I tak po prostu pozwoliłeś jej uciec? Nie próbowałeś jej złapać, odzyskać? – Wyczuwał kłamstwo w słowach gada.
– Byłem zajęty – odparł smok, krzywiąc się.
– Zajęty? Czym? Szukaniem wody życia?
– Walką z ludźmi króla – odparł krzywiąc się.
– Ale... – Kurell zaniemówił. Z jego twarzy odpłynęły wszelkie kolory. Jeśli ludzie Ariela zjawili się w lesie druidów, tylko kwestią czasu będzie odkrycie kryjówki zbiegów z Lahmar. Bez Gerenisse byli w zasadzie bezbronni. Mogli tylko uciekać. – Niech to szlag! – zaklął. Nie mógł teraz zniknąć z Kirragonii, miał inne, wznioślejsze plany.
– Znaleźli was! – Zerwał się z miejsca. W głowie mu szumiało, tysiące myśli plątały się ze sobą. Co robić? Uciekać, czy jeszcze poczekać? – Jak mogliście być tacy nieostrożni?!
– Zamknij się! – warknął smok, uderzając pięścią w stół. – Ta sprawa cię nie dotyczy.
– Chciałbyś! – Twarz Lamisa zrobiła się czerwona. – Jeśli odkryli twoją kryjówkę, zaraz przyjdą i do mnie.
Smok zmarszczył brwi.
– Do walki doszło w lesie druidów, żaden z nich na pewno nie leciał za mną.
– A mimo to opuszczasz twierdzę – stwierdził kwaśno kurell. – Widziałem nerwową krzątaninę na podwórzu.
– Nie twoja sprawa – powtórzył z naciskiem smok.
– Mamy umowę – Lamis podszedł do stołu, oparł chude ramiona o blat. – Nie zapominaj o tym.
Z gardła bestii wydobył się warkot i kurell cofnął się o krok.
– Nie doprowadzaj mnie do szału! – warknął Favien. – Zrobię co do mnie należy.
– Mimo to wyjeżdżasz – Lamis starał się mówić spokojnie, ale daleko mu było do tego stanu. Ręce mu drżały i nawet nie próbował tego ukrywać.
– Chwilowo – odparł mężczyzna. – Wrócę jak tylko zrobi się ciszej. Wtedy się z tobą skontaktuję.
Lamis powinien czuć ulgę, ale tak nie było. Przeciwnie, spocił się jak mysz. Właśnie dowiedział się, że został sam. Bez wsparcia, bez ochrony, a jego plany na przyszłość stanęły pod wielkim znakiem zapytania.
– Co z Gerenisse? – zapytał. Jeśli chciał przetrwać musi ją odnaleźć.
Po twarzy smoka znów przemknął ogień.
– Możesz jej szukać, jeśli masz taką ochotę.
Dlaczego ty tego nie robisz? – dociekał Lamis.
– Mam ważniejsze sprawy na głowie.
Złotnik skrzywił się, nie skomentował jednak słów mężczyzny.
– Ciągle jest w lesie? – dociekał.
– Prawdopodobnie.
– Odnajdę ją i zabiorę do domu – stwierdził kurell, smok jednak warknął ostrzegawczo.
– Nie zapominaj, że mi ją dałeś!
– Gdybyś się o nią troszczył, ciągle by tu była. A tak zabrałeś ją do starców.
Mężczyzna tylko wzruszył ramionami.
– Nie zrobią jej krzywdy.
– Dlaczego nikogo za nią nie wysłałeś?
– Nie narażę moich ludzi na ryzyko spotkania ze smokami króla – w głosie Faviena ponownie pobrzmiał gniew.
– Nikt nie ma prawa wchodzić do ich lasu, nawet gwardia króla.
– Widać wiele się zmieniło o czasu, kiedy Ariel zasiadł na tronie – stwierdził cierpko Favien. – Jeden ze smoków pobiegł za nią.
Twarz kurella zrobiła się kredowo-biała.
– To wcale nie oznacza, że ją złapał.
– Las go wpuścił, podobnie jak ją – Mężczyzna patrzył na swoje dłonie, ale gniewny ton zdradzał jego furię.
Lamis klapnął na brzeg ławy. Twarz ukrył w dłoniach. To była najgorsza z wiadomości. Gerenisse w rękach władcy oznaczała ich śmierć. Będą ją torturować a ona powie wszystko co wie.
– Kim był ten smok? – z trudem zapytał. Pot spływał mu plecach na samą myśl, że siostra mogłaby wpaść w łapy namiestnika z Lahmar. Mroczna twarz barona Quinkela jak żywa stanęła mu przed oczyma.
– Nie mam pojęcia. Nigdy wcześniej go nie spotkałem. Miał rude włosy.
Lamis uniósł głowę, wlepiając jasne oczy w mężczyznę.
– Rude? Nie czarne?
Favien pokręcił głową.
– Z pewnością rude i był dość młody, może w moim wieku.
„ A więc to nie Quinkel” – przeszło Lamisowi przez myśl. Dobre i to. Teraz tylko musiał sprawdzić, czy ciągle jeszcze przebywała w osadzie druidów, czy też mędrcy wydali ją człowiekowi króla.

8 komentarzy:

  1. No to teraz ciekawe jak Lamis chce się dowiedzieć co się stało z Gerenisse....szkoda, że nie wkurzył Faviana tak żeby ten go ogniem potraktował jeden problem byłby z glowy dla Ariela i jego ludzi...dziękuję Emiś i buziolki :* * * *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że nie przepadasz za Lamisem. Mnie również on wkurza, ale jakaś zła postać musi się pojawić, inaczej byłoby nudno.

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że las nie wpuści Lamisa do druidów i w ten sposób skończy się jego era panowania nad Gerenise. Bardzo dziękuję za kolejny fragment. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, jednak obawiam się, że byłoby to zbyt proste. Dzięki za odwiedziny, Meg.

      Usuń
  3. Kochany braciszek jak troszczy sie i siostre jakby ktos go posluchal to moze by uwierzył Dobrze mu tak ze wszystkie jego podstepne plany runely Mam tylko nadzieje ze nie wpadnie ponownie w jego łapy dzieki Emi blanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę trzymać buzię na kłódkę. W tej części sporo będzie o Lamisie i jeszcze nie raz cię on wkurzy.

      Usuń
  4. Favien opuszcza twierdzę czyżby wracał do mamusi ? Lamis tak martwi się o siostrę tylko dla swojego dobra bo była dobrą karta przetargową a bez niej nie ma nic. Ciekawe czy las i druidzi go przyjmą i czegoś się dowie o siostrze, mam nadzieję że druidzi wiedzą że jest on podły i zły :) Bardzo dziękuję za rozdział :) Pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebiegły Lamis raczej u druidów nic nie załatwi, wątpię jednak by tak łatwo dał za wygraną, wszak o jego życie idzie. Bez Gerenisse nic nie jest wart.

      Usuń