środa, 7 stycznia 2015

Twierdza Wspomnień - Rozdział 9_epizod 1



Jeśli zakładał, że tym razem podróż minie mu spokojnie, a dziewczyna wykaże się większą rozwagą, bardzo się pomylił. Nie dość, że wierciła się całą drogę, gryzła go i kopała, to jeszcze wypróbowała na nim chyba wszystkie swoje sztuczki. Przeszywała go lodowymi szpikulcami i palącymi iskrami, robiła się niewidzialna i migocząca, kończąc na zsyłaniu na niego omamów i bólu głowy. Nie raz podczas tego długiego lotu zastrajkował mu żołądek. Znosił wszystkie jej nieudolne próby uwolnienia się ze stoickim spokojem, choć niech mu przodkowie wybaczą, kiedy po raz pierwszy lód przepłynął przez jego członki, a zęby boleśnie zadzwoniły o siebie, miał ochotę odpowiedzieć ogniem i usmażyć wstrętną kurellkę.
Potem było już trochę łatwiej, chociaż ona nie zrezygnowała i do samego końca tłukła go drobnymi piąstkami.
Wylądował na dziedzińcu Gelar, natychmiast wypuszczając kobietę ze swoich szponów. I dopiero kiedy przemienił się w człowieka, zdał sobie sprawę, że zajęty poskramianiem nietypowego więźnia, zupełnie zapomniał przyjrzeć się z góry postępom w rozbudowie zamku.
– Przestań! – warknął, grożąc kobiecie. Zdążyła już zerwać się na nogi i stojąc teraz naprzeciwko niego unosiła nogę, by kopnąć go w kostkę. Oczywiście, nie usłuchała i tylko dzięki wrodzonemu refleksowi, uniknął jej ciosu. Wokół nich zrobiło się już całkiem spore zbiegowisko. Robotnicy zeszli z murów, przyglądając się kogo też pan przywiózł do Gelar. Mieszkańcy z jeszcze większym zainteresowaniem podchodzili do dziewczyny, oglądając ją z każdej strony. Psy i dzieci dopełniały reszty. Ona zaś stała sztywna, zaskoczona tymi dziwnymi gestami, nie bardzo wiedząc co powinna zrobić i jak zareagować na wyciągane w jej kierunku dłonie.
Patrząc na jej zdębiałą minę i przerażone spojrzenie, miał ochotę się roześmiać. Od razu było widać, że nikt nigdy nie okazał jej tyle życzliwości co mieszkańcy jego małego zamku. Prawie się roześmiał, ale wtedy przypominał sobie kim była i jakim ciężarem będzie mu przez następne dni, jeśli nie tygodnie. Dobry humor natychmiast go opuścił.
– Idziemy! – warknął, łapiąc ją pod ramię. O dziwo nie zaprotestowała, nawet sprawiała wrażenie zadowolonej że wyrwał ją z tłumu zaciekawionych osób.
– Co to za ludzie? – zapytała, mimowolnie oglądając się za siebie.
– W większości mieszkańcy mojego zamku.
– Cała ta dziwaczna zgraja?
– Nie obrażaj ich! – syknął. – To ciężko pracujący ludzie. A jeśli wyglądają nieco dziwnie, to tylko dlatego, że wcześniej cierpieli głód i nękały ich plagi różnorakich chorób. Wszystko za sprawą twego dawnego idola – Tollesto.
Skrzywiła się.
– Pochodzą z północy? – Jeszcze raz obejrzała się za siebie. Kolorowy tłumek, kobiet mężczyzn, starców i dzieci powoli zaczął rozchodzić się i wracać do własnych zajęć.
– Niektórzy z nich, owszem.
– Tollesto nie tolerował zdrajców, może dlatego ich karał!
Smok tylko prychnął.
– Nie bądź głupia. To prości ludzie, nie znają się na polityce, pragną tylko ciepłego kąta na zimę i kawałka chleba.
– Po co Tollesto miały ich głodzić?! – syknęła, a smok mocniej ścisnął jej ramię. Zeszli już z dziedzińca i właśnie przechodzili przez główne drzwi.
– No właśnie, po co? – zakpił mężczyzna. – Patrz pod nogi – zasugerował. – Sporo tu kamieni i gruzu.
Zmarszczyła brwi. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało zwyczajnie. Solidne drewniane drzwi z metalowymi okuciami, przestronny hol i kilka korytarzy. Niektóre z nich zapewne prowadziły do pomieszczeń dla służby, inne do części reprezentacyjnej warowni. Smok pociągnął ją w prawo. Weszli do głównej sali, lub raczej czegoś, co tylko tak powinno się nazywać. Wszędzie leżały kamienie i zaprawa.
Pomieszczenie było zupełnie puste i totalnie zniszczone. Zarówno ściany, podłoga jak i sufit, wszystko to domagało się generalnej odbudowy.
„ Fantastycznie, kolejna zniszczona forteca” – przeszło jej przez myśl.
– Miałeś gorszy dzień, że wszystko musiałeś zniszczyć? – rzuciła cierpko, patrząc na opłakany stan podłogi.
– Zamek przechodzi remont! – odparł ostro. – Odnawiam go salę, po sali.
– Naprawdę? Wygląda jakbyś planował wszystko zburzyć.
– Zamierzam przywrócić tej izbie wygląd jaki zapamiętałem z lat mojego dzieciństwa – odparł, nim zdołał zdać sobie sprawę, jak wiele jej powiedział. Usłyszała jak zgrzytał zębami, ale słów już nie dało się cofnąć.
– To musi być bardzo odległe wspomnienie – prychnęła kpiąco.
– Świeższe niż wspomnienia z twojego dzieciństwa – odciął się, uśmiechając szeroko. Żadna kobieta nie lubiła gdy pytano ją o wiek, a on właśnie zasugerował, że była starsza niż on. Tak jak podejrzewał dziewczyna zarumieniała się po koniuszki uszu.
– Prostak – mruknęła.
– Zdrajczyni – odparł.
Nie czekał, aż ponownie zacznie go krytykować, mocniej zacisnął dłoń na jej ramieniu, wyprowadzając ją z sali. Wszędzie pełno było ludzi i nieustannie ktoś na nich wpadał. Jak nie robotnicy, to służący. Smok zaczynał mieć wrażenie, że cały świat postanowił dziś stanąć przeciwko niemu. Jak tak dalej pójdzie nigdy nie uda się mu zaprowadzić kobiety do więziennej celi.
Na domiar złego, z jednej z izb wyszedł właśnie Tanis. Smok uśmiechnął się na widok syna, jednak dopiero kiedy jego starczy wzrok padł na jasnowłosą kobietę, wpadł w istne oszołomienie.
– Nareszcie! – zawołał, podbiegając do młodych. Nie patrząc nawet na syna, chwycił dziewczynę w ramiona, okręcając ją w powietrzu. – Jakaś ty piękna! – wykrzykiwał radośnie. – Wprost cudowna, taka krucha i powabna.
Dziewczyna stała oniemiała, nie wiedząc jak powinna zareagować na uściski starca. Na pierwszy rzut oka, krzepki mężczyzna przypominał jej Cedrica, podejrzewała więc, że był z nim spokrewniony. Dlaczego jednak wygadywał te wszystkie bzdury i czemu mówił, że czekał na nią? Zerknęła spod długich rzęs na smoka, ciekawa jego reakcji. Twarz młodego mężczyzny płonęła z gniewu i zażenowania. Próbował się wtrącić i przerwać te szaleńcze uściski, ale nie potrafił oderwać od niej sędziwego starca.
– Ojcze… – zaczął, usiłując zwrócić na siebie uwagę, ale raczej nie miał na to szans.
– Niczym się nie przejmuj, moja droga. – Smok ciągle ściskał dłoń dziewczyny. – Wiem, że na razie twierdza nie prezentuje się najlepiej, ale najdalej za kilka miesięcy będzie tu pięknie. – Znowu pogłaskał dziewczynę po twarzy. – Jakiś ty piękna. Jak ja się cieszę.
– Ojcze! – Cedric musiał ryknąć, by w końcu rodzic zechciał spojrzeć na niego.
– Czego się awanturujesz? – odburknął starzec. – Pozwól mi się nią nacieszyć, wszak ci jej nie ukradnę.
Gerenisse zaśmiała się lekko, nagle zdając sobie sprawę, że stary smok, będący ojcem jej strażnika, nie miał pojęcia kim była i brał ją za ukochaną syna.
– Ona nie jest ty kim ci się wydaje! – warknął przez zęby Cedric, wyrywając dziewczynę z uścisku ojca.
– A czy ja pytam kim jest twoja ukochana? – prychnął smok. – Ważne, że w końcu postanowiłeś poszukać sobie żony. Tak się cieszę. – Na twarzy starca znowu odmalowała się euforia.
Cedric zmarszczył brwi. Coś boleśnie ukuło go w serce. Ojciec od bardzo dawna nie był tak szczęśliwy. Z dnia na dzień powoli umierał, a wystarczyło tylko postawić przed nim uroczą dziewczynę, by iskra życia ponowie w nim zapłonęła.
– Miło mi, że tak się ucieszyłeś na widok mojej... – gorączkowo szukał słów, by móc określić status dziewki i nie wypaść w jej oczach na durnia, a jednocześnie nie zawieść starca. – Mojej branki – wycedził w końcu.
– Branki? – Tanis skrzywił się lekko, dziewczyna natomiast zarumieniła się aż po koniuszki spiczastych uszu. – Porwałeś ją?
– Oczywiście, spotkałem ją na północy i nie mogłem się powstrzymać by jej nie zabrać. – Potaknął, wyprostowując się gwałtownie. Pogratulował sobie doskonałego pomysłu.
– Jej rodzina nie wie, że tu jest? – Tanis zmierzył syna ostrym spojrzeniem. – Mogą jej szukać, pomyślałeś o tym. Trzeba będzie się z nimi spotkać, wyjaśnić wszystko.
– Bardzo na to liczę – odparł Cedric, uśmiechając się szeroko. Rozluźnił się już na tyle, że mógł cieszyć się komicznością tej sytuacji. – Z chęcią poczekam na nich – rzucił. Czuł ogromną satysfakcję, widząc pobladłą twarz dziewczyny.
– Chłopcze, tak się tego nie załatwia, ale skoro już ją przywiozłeś, musimy to wszystko ułagodzić. – Starzec westchnął, potem zwracając się do dziewczyny, dodał: – Nic się nie bój. Cedric to dobry chłopak, nie skrzywdzi cię.
– Mam nadzieję – wydukała, a młody smok boleśnie ścisnął jej ramię.
– Zostawimy cię teraz... – zaczął.
– Oczywiście, oczywiście – uśmiech ponownie pojawił się na twarzy Tanisa. – Zaprowadź... No właśnie, dziecko jak ty masz na imię?
Cedric zamarł na moment, potem wyrzucił z siebie jednym tchem.
– Gen – odparł szybko. Nie mógł powiedzieć ojcu jak miała na imię. – Mów do niej Gen.
– Gen – powtórzył stary smok, uśmiechając się. – Południowa wieża będzie dla ciebie idealna. Ciepło tam i przytulnie, no i Cedric mieszka tuż obok.
– Świetnie – wycedził przez zęby lord Gelar. – Południowa wieża, wprost idealnie. – Potem nie patrząc już na ojca, pociągnął dziewczynę ku schodom.
– Do zobaczenia – zawołał jeszcze za nimi Tanis.
– Nawet nie próbuj komentować! – wycedził smok, puszczając kurellkę przed sobą na wąskich schodach.
–To był twój ojciec? – zapytała. Stopnie prowadzące na wyższe kondygnacje były bardzo strome, musiała więc uważać, by nie poślizgnąć się na nich.
– Nie twoja sprawa! – warknął. – Szedł tak blisko za nią, jak to tylko było możliwe. Czuła na karku jego gorący oddech.
– Dlaczego tak się ucieszył na mój widok? – ciągnęła. Nie odpowiedział, słyszała jednak jak zgrzyta zębami. – Mogłeś powiedzieć mu prawdę.
– Nie twój interes – powiedział w końcu, popychając ją do przodu. Weszli już na górę. Korytarz był wąski i stosunkowo krótki. Mimo to światło wpadało do niego poprzez liczne okna. Okrągłe ściany przypominały jej, że jest w wieży.
– Ile jest tu komnat? – spytała, widząc tak naprawdę tylko dwoje drzwi.
– A jak myślisz?! – warknął. – Pierwsze po lewej – rzucił, wskazując jej komnatę.
Złapała za klamkę, wchodząc do jasnej izby. Poprzez dwa duże okna wpadało sporo światła. Myślała, że będzie tu chłodno, ale nie. Pomieszczenie było przytulne i komfortowe. Duże łoże, nakryte miękkimi pledami wprost zachęcało do ułożenia się na nim i Gerenisse nagle zrobiła się bardzo śpiąca. Od chwili, kiedy Lamis dobił targu z Favienem nie zmrużyła oka, zawsze czujna i wypatrująca zagrożenia.
– Będę tu mieszkać? – zapytała, rozglądając się uważnie.
Smok zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami. Potężne ramiona skrzyżował na piersi. Rude włosy opadały mu na ramiona, przysłaniając część jego twarzy.
– Ustalmy sobie coś – powiedział zimnym głosem.
Spojrzała na niego, udając zaskoczenie. W gruncie rzeczy spodziewała się, że będzie chciał powiedzieć jej coś przykrego. Gdyby nie starzec którego spotkali na dole, smok zapewne zaprowadziłby ją do piwnicy. Tymczasem uległ ojcu i przyprowadził ją tutaj.
– To mój dom, a ty jesteś moim więźniem. Nikim więcej i nikim mniej.
Wzruszyła ramionami, nie mówił jej nic nowego.
– Władca zmusił mnie do opieki nad tobą – ciągnął, krzywiąc się przy ostatnim słowie. – Ale to nie oznacza, że będziesz opływać w luksusy. Twoje miejsce jest w lochach, nie tutaj. Chwilowo jednak nie mam na to wpływu.
– Jesteś panem tego zamku, a nie możesz decydować co zrobić ze swoim więźniem? – zakpiła.
– Zamknij się! – przerwał jej. Jego głos stał się niższy, bardziej wibrujący, przeszywający ją na wskroś. – Masz tu siedzieć i nie wychylać nosa.
– Zakluczysz mnie? – spytała, uśmiechając się zalotnie. Spoglądała na niego spod długich rzęs. Pełne wargi przygryzła lekko. Ten gest zawsze działał na mężczyzn.
– Nie – zachrypiał. Jego ramiona napięły się, co tylko świadczyło, że zauważył jej zmysłową grę. – Mój ojciec myśli, że jesteś moim gościem, więc tak się zachowuj.
– Ale nie pozwolisz mi nigdzie chodzić? – ciągnęła, nie spuszczając z niego wzroku. Miała świadomość, że smok szybciej oddycha, a krew w jego żyłach buzuje już szaleńczo.
– Nie igraj ze mną – powiedział, opuszczając dłonie. Powoli zacisnął je w pieści, w prosty sposób odzyskując panowanie nad sobą. – Jeden głupi ruch, a przykuję cię do ściany lochu – dodał, odwracając się do niej plecami. Potem nie mówiąc już nic więcej, wyszedł.
Została sama, w wielkiej komnacie, pełnej udogodnień i światła. Odczekała chwilę, aż kroki smoka ucichną na korytarzu i dopiero wtedy rzuciła się na łoże. Materac był tak miękki jak podejrzewała, a pościel i pledy pachnące ziołami i świeżością. Utonęła w nadmiarze doznań. Jeśli tak miało wyglądać jej więzienie, niech będzie. Jakoś się z tym pogodzi. Lepszych warunków nie miała nawet w rodzinnym domu. Pozostawała jeszcze kwestia rudowłosego mężczyzny. Zagrażał jej wolności i życiu. Jednak w tej chwili, ciesząc się tą niewielką namiastką swobody nie miała zamiaru martwić się o gada.
Z doświadczenia wiedziała, że nie warto było się śpieszyć. Czas na zemstę zawsze nadchodził.

7 komentarzy:

  1. Kochani, kolejny fragment oddaję do waszej dyspozycji. Mam nadzieję, że się wam spodoba. W końcu trochę humoru, a między bohaterami zacznie iskrzyć, choć jeszcze nie tak jakbyśmy sobie tego życzyli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Cedrik, ojciec pomieszał mu szyki i zamiast do lochu to zaprowadził Gen do porządnego pokoju. Powinna się cieszyć z tych luksusów a nie obmyślać zemstę. Ciekawie będzie jak Tanis usłyszy jej pełne imię, wtedy dopiero będzie się cieszył. Bardzo dziękuję za ten fragment. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszyć to się on będzie jak nic, obawiam się jednak że Cedric osiwieje ze stresu.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to podróż upłynęła im z atrakcjami. Widać że Cedric troszczy się o samopoczucie ojca i nie chce go niepotrzebnie martwić .Zamiast do lochu trafiła do pięknej komnaty i zamiast planować zemstę powinna zastanowić się nad sobą.Powinna porównać czy jej brat umiał by się tak zachować a to powinno jej uzmysłowić że Cedric nie jest taki zły. Bardzo dziękuję za rozdział :) Pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem Tanis wcale nie jest taki zdziecinniały jak się wszystkim zdaje.

      Usuń
  5. Kto się czubi ten się lubi :) Gerenisse jak zwykle niczego się nie nauczyla i w czasie podróży musial swoje pazurki pokazac. ..Cedrik powinien ją nastraszyc i wypuścić na chwile w locie co by się uspokoila. ...tatus szyki pomieszał i teraz będą mieszkać drzwi w drzwi w jednej wieży :D Tak myślę, że za nim się polubią to mu da jeszcze popalić :D ale z czasem gdy zobaczy jak traktuje się tam ludzi także z północy to G zacznie pomalu rezygnować z zemsty tym bardziej, że nie powinna zapominać kto jej życie na polanie uratował Dziekuje Emiś i buziolki :* :* *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślę, że ta zadziorność bardzo mu się podoba. Tylko nie wie jeszcze jak sobie z nią poradzić.

      Usuń