sobota, 3 stycznia 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 3_epizod 2




Opuścił gospodę wczesnym rankiem, zanim większość gości zdała sobie sprawę, że noc dobiegła końca. Dla niego była to najlepsza pora. W spokoju mógł pożegnać się z Rufunem, raz jeszcze potwierdzić warunki umowy, zjeść śniadanie, a potem wzbić się w powietrze i patrzeć jak słońce wschodzi nad smoczą krainą.
W przestworzach czuło się jeszcze chłód nocy, gęste chmury przesłaniały część nieba, a nieprzyjemny wiatr ślizgał się po jego grzbiecie. Mimo to czerpał niewysłowioną radość z każdego machnięcia skrzydłami.
Miał nadzieję późnym popołudniem znaleźć się w Karez. Czekało go sporo pracy, sprawdzenie procesów fermentacyjnych w kadziach i dopilnowanie, by gotowy trunek został prawidłowo przelany do beczek. Nowe szczepy winogron dobrze owocowały, ale smak jeszcze nie w pełni go zadowalał. Ciągle czegoś mu brakowało, bez przerwy zastanawiał się, co jeszcze zmienić w recepturze i w jaki sposób udoskonalić nowe gatunki win.
Zajęty własnymi myślami dopiero w ostatniej chwili zauważył smoka na horyzoncie. Był szary ze złotą pręgą na plecach i ewidentnie leciał wprost na Melira. Niezależnie od tego, czy Kirragonia znajdowała się w czasie pokoju, czy też nie, hrabia natychmiast spiął się, czujnym wzrokiem przeszywając drugiego gada, gotowy w każdej chwili zaatakować. Po tylu wiekach wojny trudno było wykorzenić stare nawyki.
Szary stwór tymczasem zbliżał się nieubłaganie, jednak dopiero kiedy znalazł się na odległość plunięcia ogniem, zdecydował się skinąć głową hrabiemu.
 – Niech szczęście sprzyja królowi Arielowi!  – zawołał, używając oficjalnego zwrotu na powitanie.
 – I jego rodowi również – odrzekł Melir. Przywołanie osoby króla stanowiło jakby potwierdzenie, że oba gady znajdują się po tej samej stronie, ale hrabia i tak wolał pozostać czujny. Nie znał smoka, nie podejrzewał też, by kiedykolwiek wcześniej go spotkał.
– Hrabio Kiral – zaczął drugi stwór, zbliżając się już na tyle blisko, że nie musiał krzyczeć.  – Od kilku dni szukam cię po całej Kirragonii.
W spojrzeniu Melira pojawił się ogień. To, że ktoś wiedział jak się nazywa, nie znaczyło, że powinien mu ufać.
– Kim jesteś?  – zapytał, nim rozmówca zdradził, po co przybył.
– Jestem Tormel an Wurrel, pierworodny syn nowego pana zamku w Dorak.
Melir zamrugał zaskoczony, dopiero teraz rozpoznając chłopaka lub raczej jego barwy. Faktycznie, spotkał jego ojca, świeżo mianowanego hrabiego. Lord Wurrel otrzymał od Ariela w posiadanie zamek w Dorak, wcześniej zajmowany przez barona Kasro, poplecznika Tollesto.
Kasro zginął w Dolinie Ciszy, a jego rodzina uciekła za Zachodnie Morze nim ludzie Ariela wtargnęli do fortecy. Nikt nie bronił twierdzy w Dorak, a ci, którzy w niej pozostali, z ulgą powitali gwardię nowego króla. Lata rządów poprzedniego lorda odcisnęły bolesne piętno przede wszystkim na najbiedniejszych.
– Witam – odparł oschle Melir.  – Czego ode mnie chcesz?  – Starał się nadać głosowi spokojne brzmienie, choć w gruncie rzeczy nie lubił takich sytuacji. Posłańcy zazwyczaj przynosili złe wieści.
– Przysyła mnie lord szambelan – oznajmił wprost chłopak.
– Nie król? – zdziwił się Melir. Sprawa zaczynała być coraz ciekawsza. Co stary Urlis mógł chcieć od niego? I co było na tyle istotne, że wysłał na poszukiwanie innego smoka?
– Nasz pan nie wie, że tu jestem – odparł młodzieniec.  – Byłem w twoim domu i w Mikkel, ale wszędzie się spóźniłem. W końcu powiedziano mi, że poleciałaś w interesach do karczmy „Języki Ognia”.
– Czego chcesz?  – powtórzył z uporem Melir.
Smok zamilkł. Nawet jeśli poczuł się urażony tonem hrabiego, nie pokazał tego po sobie.
– Lord szambelan prosi, byś jak najszybciej udał się do Farrander.
Spojrzenie białego stwora stało się czujne.
– W jakiej sprawie?  – zapytał.
– Nie zostałem upoważniony, by o tym mówić – powiedział spokojnie.
W Melirze rozgorzał gniew.
– Nie pieprz mi tutaj!  – warknął ostro.  – Nie fatygowałbyś się aż tutaj, by powiedzieć mi dzień dobry.
W błękitnych oczach młodego smoka pojawiło się zaskoczenie.
– Jestem tylko posłańcem. Urlis nie wtajemniczył mnie w sprawę, dla której chciał, byś zjawił się w stolicy, panie.
Hrabia Kiral nie wyglądał na zadowolonego. Nie pojmował, jak szambelan mógł wysłać do niego młokosa i w dodatku nie przekazać mu żadnych konkretnych informacji.
– Czy król jest w dobrym zdrowiu?  – zapytał, obierając nowy kierunek lotu. Tak cholernie chciał znaleźć się już w domu, a tymczasem okazało się, że musiał przełożyć swoje plany na później.
– Widziałem go przed podróżą, wyglądał świetnie.
– A królowa?
Smok zmieszał się odrobinę.
– Moja pozycja nie jest tak wysoka na dworze, jak twoja, panie. Widuję naszą panią tylko na oficjalnych uroczystościach.
Melir skinął głową. Tormel miał rację, tylko członkowie Rady mogli przebywać w pobliżu władcy. Reszta lordów musiała prosić o pozwolenie na widzenie się z monarchami. Chłopak był zaledwie synem nowo mianowanego lorda. Jego pozycja była zaiste niska.
– Czy wydarzyło się w Farrander coś złego? – zapytał.
– Nic mi na ten temat nie wiadomo – odparł spokojnie, frunąc teraz obok hrabiego do smoczej stolicy. Potężny masyw górski był już doskonale widoczny na zachodzie, ale do zamku pozostał jeszcze szmat drogi.  – Zakładam jednak, że nie o wszystkim jestem informowany.
 – To chyba dobrze?  – Biały smok uśmiechnął się lekko.
Jego towarzysz odpowiedział skinieniem głowy.
– Chyba tak. Problemy, z którymi musicie borykać się wy, panie, i reszta członków Rady trochę przekraczają moje rozumowanie.
– Dość szczera z ciebie bestia – odrzekł Melir. Hrabia raz jeszcze spojrzał na swojego towarzysza i musiał przyznać, że polubił młodego smoka.
– Albo głupia, tak przynajmniej mówi mój ojciec – stwierdził nieco cierpko chłopak.
– Zapewne. Co porabiasz w Farrander?
– Służę lordowi szambelanowi – odparł z dumą.
 – O?!  – zdziwił się Melir.  – To wielki zaszczyt – przerwał, by po chwili dodać: – Nie wolałbyś być w Dorak?
– I tak, i nie. Nie zrozum mnie źle, mój panie. Służba u lorda Urlisa to dla mnie ogromna szansa na wykazanie się, a mój ojciec ma i tak dużo obowiązków w twierdzy.
Więcej nie musiał mówić. Melir podejrzewał, że stary Wurrel był zbyt zajęty nowym domem, tytułem i przywilejami z tego płynącymi. Nie miał czasu dla syna albo po prostu nie chciał dzielić się z nim władzą. Wolał więc odesłać go do Farrander i samemu pławić się w luksusach.
Reszta podróży upłynęła w dość przyjemnej atmosferze. Chłopak opowiadał o tym, co działo się na dworze, a co było poza zasięgiem wzroku króla. A było tego na tyle dużo, że Melir musiał przyznać, że młodzi wojownicy nadal potrafią się doskonale bawić, żeby nie powiedzieć: rozrabiać, kiedy wiedzą, że nikt ich nie pilnuje.
Słońce łagodnym łukiem kończyło swoją wędrówkę po niebie, kiedy w końcu dolecieli do celu. Tuż przed zachodem, gdy ostatnie promienie prawie poziomo padały na gładkie skały smoczego zamku, z każdego kąta bił tęczowy blask, zaś sama warownia sprawiała wrażenie lekkiej i nierzeczywistej, wręcz utkanej przez kruche elfy, nie twarde smoki, jak było w rzeczywistości.
Wylądowali na dziedzińcu, natychmiast też kierując swe kroki do lorda Urlisa. Młody Wurrel stał się jeszcze bardziej rozmowny, ale Melir słuchał go ledwie jednym uchem, zastanawiając się, jaką pilną sprawę miał do niego szambelan, skoro kazał go szukać po całym królestwie.
Urlis czekał na nich w swoim gabinecie. Był to bardzo stary mężczyzna, pamiętający czasy poprzednich dwóch władców. Siedział teraz za dębowym biurkiem i czytał z uwagą dokumenty. Ciemna szata mędrca dodatkowo uwydatniała biel jego skóry i włosów. Uniósł głowę, gdy tylko dwa smoki weszły do izby.
– Nareszcie jesteście – rzucił, odkładając na bok papiery.
Melir skinął głową.
– Mniemam, że stało się coś ważnego, skoro mnie tu ściągnąłeś – zaczął.
Stary smok nim odpowiedział, spojrzał na Tormela.
– To wszystko, chłopcze, dobrze się spisałeś. Możesz już odejść.
Chłopak skłonił się nisko, a po jego twarzy nie przemknął nawet cień rozczarowania, chociaż mentor kazał mu opuścić izbę.
– Czy jeszcze będę ci potrzebny, panie?  – zapytał.
– Nie, chociaż...  – Starzec pogłaskał się po brodzie.  – Idź, posil się, a potem wróć tu, być może będziesz musiał zanieść wiadomość do Karez.
Chłopak raz jeszcze się skłonił i wyszedł, zamykając za sobą dokładnie drzwi. Melir tylko zmarszczył brwi, nic jednak nie odpowiedział, mimo że stary szambelan wyraźnie sugerował, że jego pobyt na dworze może się przeciągnąć.
– Usiądź, Melirze – rzekł Urlise.
– Co się stało?  – zapytał bez ogródek smok. Zajął wskazane mu miejsce, choć palce już zaczynały go świerzbić z podekscytowania.
– Nim powiem, po co cię tu ściągnąłem, muszę cię prosić o zachowanie dyskrecji.
Melir uniósł brwi do góry. Jego poziom ekscytacji wzrósł jeszcze bardziej.
– Czy król wie, że tu jestem?  – dociekał.
– Jeszcze nie – odrzekł starzec.  – Ale nie to jest naszym głównym problemem.
– W takim razie co?
– Zapewnienie bezpieczeństwa władcy i jego bliskim.
Melir wciągnął powietrze do płuc.
– Co próbujesz mi powiedzieć? Że rodzina królewska nie jest bezpieczna w Farrander?
Stary smok skinął głową.
– Dokładnie tak.
– Co się stało? – ponowił pytanie hrabia Kiral.
– Był zamach, na szczęście nieudany. – Szambelan wyglądał na przerażonego własnymi słowami.
– Na króla? W zamku?  – Gniew zakradł się do głosu Melira.
– Nie, na księcia Eleara – sprostował starzec.  – Ktoś zakradł się do sypialni małego księcia, zabił jego dwie opiekunki i próbował zgładzić chłopca.
Przez dłuższą chwilę Melir milczał, chłonąc te rewelacje. Wściekłość powoli ogarniała jego ciało, starał się jednak zapanować nad gniewem.
– Czy chłopcu coś się stało? – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Lord Urlise pokręcił głową.
– Miał sporo szczęścia, jego płacz usłyszał Nataniel. Chłopak wszedł do komnaty Eleara i zastał tam napastnika. Udało się mu udaremnić próbę zabójstwa brata, jednak w ferworze walki skręcił kark mordercy.
Melir skrzywił się. Wcześniej miał syna Ortiga za nieopierzonego młodzika, a tu proszę, ocalił Eleara. Młody lord wykazał się sporą odwagą.
– Szkoda, że napastnik zginął.
– Też tak myślę – zgodził się starzec.  – Niestety, stało się i już nic tego nie zmieni. Nataniel twierdzi, że w trakcie szamotaniny mężczyzna wykrzyczał mu, że nikt w zamku nie jest bezpieczny, a po nim przyjdą następni.
Białowłosy mężczyzna zacisnął dłonie w pięści. Jakoś się nie dziwił, że chłopak stracił nad sobą panowanie. Gdyby był na jego miejscu, rozerwałby gnojka na kawałki.
– Mamy szpiegów na dworze – stwierdził w końcu.
– Nie tylko szpiegów, prawdopodobnie również ludzi na usługach zdrajców. W najgorszym razie najemnych zabójców.
Niski pomruk wydobył się z gardła smoka.
– Czy ktoś o tym wie?  – zapytał, a starzec pokręcił głową.
– Kilku zaufanych rycerzy, rodzina królewska i nas dwóch.
Lord skinął głową. Szambelan miał rację, im mniej osób wiedziało, tym łatwiej będzie zachować spokój w zamku i szybciej uda się wytropić zdrajców.
– Czego ode mnie oczekujesz?  – zapytał, choć w głębi duszy domyślał się już, po co go tu ściągnięto.
– Zostań w Farrander, odszukaj szpiegów i zgładź ich – zażądał mężczyzna.  – Nikt inny nie potrafi wyłapać podejrzanych osobników równie sprawnie jak ty.
Hrabia skrzywił się. Słowa Urlisa tylko potwierdzały, że większość postrzegała go jak szaleńca, widzącego wszędzie zdrajców. Nie było mu jednak przykro z tego powodu. Przeciwnie, uważał, że jako jeden z niewielu realnie patrzył na sprawy królestwa.
– Dobrze – zgodził się bez wahania.  – Zostanę, chcę mieć jednak wolną rękę.
Szambelan przytaknął.
– Nikt nie będzie się wtrącał w twoje metody. Znajdź ich, byle szybko.

Betowanie rozdziału - Wiktoria Filipowska

10 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za ten intrygujący fragment . Ciekawe kto zagraża rodzinie królewskiej , czy Hrabia zdoła odnaleźć wszystkich szpiegów . Pozdrawiam cieplutko życzę dalszej weny twórczej i miłego wieczoru :) Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy zdoła tego jeszcze nie zdradzę, ale jedną całkiem niebanalną istotkę znajdzie.

      Usuń
  2. No nie, myślałam,że chociaż w zamku będzie bezpiecznie. Ale jak widać wróg czuwa i wszędzie się wkrada. Mam nadzieję, że Melir poradzi sobie z tym zadaniem.Bardzo dziękuję za nowy fragment. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melir wprost stworzony do tej roli. Zimny, niewzruszony, na każdym kroku węszący spisek.

      Usuń
  3. Nawet na zamku król i jego bliscy nie są bezpieczni. Tylko kto podjął się takiego zadania aby zgładzić rodzinę królewską i ilu jest tych zabójców i szpiegów ? Mam nadzieję że hrabia szybko wykryję i zlikwiduję zdrajców . Bardzo dziękuję za epizod :) Pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę byłoby nudno, gdyby na zamku życie płynęło tak idyllicznie. A tak nikt nie będzie się nudził. Ariel przypomni sobie jak to było wspaniale, kiedy ściskał miecz w dłoni, nie berło, zaś Elena przestanie się nudzić.

      Usuń
  4. Najbardziej mnie cieszy, że obie powieści toczą się rownolegle i wiemy co dzieje się w różnych miejscach rownoczesnie :) chociaż szkoda, że mieczyk zaniedbany troszku bo też mnie niezwykle ciekawi :) a wracając do tego fragmentu to robi się niezwykle interesujaco i ciekawi mnie czy ten zabójca był smokiem a jezeli tak to jak to możliwe, że dostał się tak blisko w pobliże królewskiego syna. Szkoda, że Nataniel skręcił mu kark bo pewnie tym razem sam by pewnie na tortury go wziął. Melir nie powinien się patyczkowac tylko kazdego kogo wykryje tak przycisnąć zeby wyśpiewał wszystko co wie.No i sama Elena z tego co pamiętam potrafi widzieć pewne rzeczy to też będzie pomocna. A Ariel to teraz nie bedzie dzieci z oka spuszczac a conajmniej straże 24/h przy mlodym postawic.A najlepiej niech w tajemnicy przed wszystkimi wysle mlodego z dziadkiem do Marco który zapewni mu bezpieczeństwo na czas niepewnych czasow.Swietny fragment dziękuję Emiś i buziole jak zawsze gorące :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Farrander rzeczywiście zacznie się dziać. Nataniel jako młodzik pewnikiem będzie chciał się wykazać a i Ariel swoje co nieco dorzuci. Tylko czy Melir będzie chciał słuchać? Może pójdzie całkiem innym tropem?

      Usuń
  5. Dziekuje Rzeczywiscie duzo się dzieje podziwiam ze potrafisz pisac dwie jednak rózne czesci dziejace sie niemal rownoczesnie Wydaje sie prawie oczywiste kto stoi za tymi zamachami patrzac na druga czesc , Bardzo zainteresowalo mnie to co powiedziałas o niebanalnej istotce dobranoc Emi blanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem Blanko, może i oczywiste, ale czy na pewno? Może to nie ludzie Thargara, tylko Lamisa stoją za próbą zabójstwa? Złotnik też miał swoje układy na dworze. Dzięki za odwiedziny.

      Usuń