czwartek, 8 stycznia 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 4_epizod 1





Przepełniony gniewem i furią leciał do skalnej warowni. W myślach analizował rozmowę z Lamisem, zastanawiając się, co powinien dalej zrobić. Zerwany pakt z kurellem skutecznie pozbawiał go dopływu złota. Musiałby odzyskać kobietę, by odbudować stracone zaufanie. Nie bardzo podobała się mu ta myśl. Co prawda chciał znowu poczuć Gerenisse w swoich ramionach, ale czy była warta wysiłku, który musiałby ponieść, by ją odbić? Raczej nie.
W przeciwieństwie do Lamisa nie zakładał, że kobieta nadal  znajdowała się w lesie druidów. Obecność gwardii króla gwarantowała, że zabiorą dziewkę ze sobą, a w najgorszym wypadku zabiją ją, gdy tylko wpadnie w ich ręce. Możliwe nawet, że jej zwłoki już leżały gdzieś na obrzeżach lasu.
Tak czy owak, Gerenisse była dla niego stracona.  Dlatego też powinien o niej zapomnieć, przynajmniej dopóki nie otrzyma dokładniejszych informacji.
Machnął mocniej skrzydłami, wzbijając się nieco wyżej. Smocze góry pięły się tuż pod nim, wabiąc i kusząc pierwotnym urokiem. Smok obrócił łbem w jedną i drugą stronę, już po raz nie wiadomo który sprawdzając, czy nikt go nie śledzi. Jednak cisza w przestworzach i szum wiatru upewniły go, że nikt niepożądany mu nie towarzyszy.
Istnienie skalnej twierdzy należało bezwzględnie utrzymać w tajemnicy. Od wielu lat im się to udawało, on zaś nie zamierzał być tym idiotą, który zmieni ten stan rzeczy. Okrążył jedną z gór, ledwie mijając postrzępiony wierzchołek. Jego spojrzenie skupiło się na zamku usadowionym na masywnej skale, zwanej przez mieszkańców Górą Łez. Zawsze zastanawiał się, skąd wzięła się ta nazwa. Podejrzewał, że to rządy Tollesto, wyciskające łzy z oczu mieszkańców Kirragonii, sprawiły, że usytuowanie zamku Awer otrzymało taki właśnie przydomek.
Nie zbliżył się jednak do twierdzy, miast tego obniżył lot, manewrując ku niższym partiom gór. Z łatwością odszukał szczelinę i niewielkie wejście do groty. Wylądował na skalnej półce, szybko przyjmując ludzki wygląd. Miejsca było tu mało, za to całkiem sporo ruchomych głazów. Zerkając jeszcze przez ramię, wszedł do wnętrza groty. Smród zwierzęcych odchodów i ich kości powodowały, że nikt się tam nie zapuszczał, a więc tym samym zapewniały potrzebny mieszkańcom warowni spokój. Minął rozkładające się szczątki, kierując ku ciemniejszym zakamarkom. Nie uszedł jednak daleko, gdy na jego drodze stanęli wartownicy. Ubrani w zwierzęce skóry, wysmarowani łojem, idealnie wkomponowali się w tutejszy krajobraz.
Nie musiał nic mówić, bez trudu rozpoznali w nim syna Agatte.
– Spokój na zewnątrz? – zapytał jeden z nich, a Favien skinął mu głową.
– Absolutna cisza, nad Awer nie powiewa żadna flaga – rzucił w odpowiedzi.
– Od miesiąca nikt tam nie zaglądał – odparł wartownik.
– Miejmy nadzieję, że tak już pozostanie – stwierdził smok, ruszając w dalszą drogę. By dojść do głównej siedziby, musiał pokonać jeszcze długie korytarze i rozliczne patrole. Tollesto wykuł swoją siedzibę pod samym Awer, jednak dotarcie do niej nie było już takie proste i oczywiste. Cztery wejścia znajdowały się kilka kilometrów od centrum góry. Nawet jeśli ktoś znalazł jaskinie, gubił się w tunelach, a w najgorszym razie napotykał na swojej drodze smoki.
Favien poprawił na sobie tunikę i, głośno szurając nogami, ruszył północnym korytarzem. Mijał wiele rozwidleń i ślepych zaułków, dopiero pół godziny później skręcił w lewo, a kawałek dalej w prawo. W tym miejscu odgłosy życia mieszkańców były już wyraźnie słyszalne. Po chwili wszedł do obszernej groty, będącej jednocześnie główną izbą w wartowni. Jaskinia była na tyle duża, że z reguły przesiadywało w niej co najmniej kilkudziesięciu zbrojnych. Smok przepchnął się pomiędzy odpoczywającymi wojownikami, pozdrawiając jednego z pełniących służbę gadów.
– Thargar przyfrunął kilka dni temu – rzucił jeden z mężczyzn, na co Favien skrzywił się nieznacznie.
Liczył, że w spokoju zamieni z matką kilka słów. Obecność brata krzyżowała jego plany, zwłaszcza te dotyczące kurellów. Do tej pory tylko Agatte wiedziała o układach z półelfami. Popierała jego wysiłki, lecz jak zareaguje na porażkę? Miał jej wiele do opowiedzenia, ale nie chciał tego robić przy Thargarze. Zwłaszcza że sprawa tyczyła się również białego smoka.
Swe kroki od razu skierował do izby matki, licząc, że zastanie ją samą. Zapukał, zastanawiając się, jak jego rodzicielka zareaguje na wieść o spotkaniu z białym gadem.
– Wejdź, Favienie – zawołała, a on uśmiechnął się szeroko. Jak zawsze bezbłędnie rozpoznała jego zapach.
– Witaj, matko – rzucił od progu, zamykając za sobą dokładnie drzwi.
– Nie spodziewałam się ciebie – powiedziała karcąco, mimo to uśmiechnęła się do niego.
– Podobno Thargar również przyfrunął? – zagadnął.
Agatte skinęła głową.
– Kilka dni temu – odparła, nie racząc go żadnym innym wytłumaczeniem.
Smok skrzywił się.
– Na jak długo tym razem? – Nie powinno go dziwić, że matka nie chciała dzielić się z nim wieściami o bracie. Zapewne sama nie miała pojęcia, co jej pupil planował.
– To jego dom – upomniała Faviena. – Pamiętaj o tym. Ma prawo się tu zjawiać, kiedy tylko ma na to ochotę.
– Oczywiście – syknął rozeźlony. – A potem jak tylko zrobi się nieprzyjemnie, odleci na Czerwone Wyspy, zostawiając smród i bałagan innym do sprzątania – rzekł, przypominając matce ostatni pobyt brata w Kirragonii.
– Och, przestań! – Obruszyła się kobieta. – Jest takim samym smokiem jak ty.
– Czyżby? – W głosie mężczyzny pojawiła się złość. Zawsze tak było, gdy chodziło o Thargara. Zarówno Tollesto, jak i Agatte wielbili go niczym boga, podczas gdy Favien był tylko jednym z wielu smoków, niczym więcej. – Uważa się za kogoś lepszego.
Agatte wzruszyła ramionami.
– Bo jest kimś lepszym – odparła, zbyt późno zdając sobie sprawę, że jej słowa zranią stojącego przed nią syna. Między jej dziećmi zawsze panowała swego rodzaju rywalizacja.
Niestety wraz z wiekiem konflikt tylko przybierał na sile. Dziś z trudem byli w stanie przebywać pod jednym dachem.
Tak jak podejrzewała, Favien skrzywił się, słysząc podziw w jej głosie. Ból, który przemknął po twarzy mężczyzny, szybko został zamaskowany przez gniew. Smok odwrócił się na pięcie, ruszając do drzwi.
– Zostań, proszę – zawołała, podbiegając do niego i łapiąc go za ramię. Widziała, jak przymyka oczy, ciągle rozżalony jej słowami. – Stęskniłam się za tobą – dodała nieco bardziej ugodowo. Thargarowi nigdy nie mogłaby nic podobnego powiedzieć, ale Favien był inny. Bardziej subtelny i wrażliwy. Bardziej podobny do niej niż do swego ojca.
Smok stał jeszcze chwilę w miejscu. W końcu, wzdychając ciężko, odwrócił się do matki.
– Leciałem taki szmat drogi, by się z tobą spotkać, porozmawiać, a ty tymczasem, miast pytać co mnie sprowadza, wyliczasz zalety Thargara.
– Przepraszam – szepnęła. – Nie chciałam, ale on tu jest i sam wiesz, jaki potrafi być absorbujący.
O tak, wiedział, a jakże. Wszędzie, gdzie pojawiał się brat, służący, rycerze i kobiety musieli być do jego wyłącznej dyspozycji. Thargar nie tolerował spóźnień, pyskowania, nie wspominając już o odmowie. Zwłaszcza jeśli chodziło o kobiety. Te ostatnie miały z nim naprawdę ciężki żywot.
– Nie zjawiłeś się tutaj bez powodu, prawda? – W głosie Agatte pojawiła się troska.
Smok po raz pierwszy, od kiedy znalazł się w skalnej twierdzy, poczuł, że ktoś chce usłyszeć, co ma do powiedzenia.
– Kilka spraw się nieco skomplikowało – rzucił, ważąc słowa.
– Wykryto was? – Agatte mocniej ścisnęła ramię syna.
Favien pokręcił głową. Ciemne włosy zatańczyły wokół jego idealnej twarzy.
– Nie, ale musieliśmy opuścić ruiny.
– Czemu? – W ciemnych źrenicach kobiety pojawiła się złość i podejrzliwość. – Ktoś was zdradził? – dociekała. Była też inna ewentualność: nieostrożność, ale o to nigdy nie ważyłaby się posądzić syna.
Mężczyzna skrzywił się na jej słowa, utwierdzając ją w przekonaniu, że faktycznie wydarzyło się coś złego.
– Kurellowie! – wycedziła przez zęby. – Od początku mówiłam, byś nie ufał bękartom.
Smok zmarszczył brwi.
– To nie takie proste, choć może faktycznie masz rację. Układ z nimi był inny, niż początkowo zakładałem – stwierdził.
– Zerwałeś pakt? – zapytała. – Zabiłeś tego jak mu tam... Lamisa? –Na twarzy smoczycy odmalował się gniew.
Favien uśmiechnął się szeroko. Jego matka może i chciała sprawiać wrażenie dystyngowanej oraz dobrze wychowanej, jednak w rzeczywistości wpadała równie łatwo w gniew jak reszta jej pobratymców, a łatwością do skazywania na śmierć potrafiła przebić nawet Tollesto.
– Układ ze złotnikiem dobrze się sprawdzał – rzekł w końcu. – Jego siostra zamieszkała w warowni jako gwarancja wypełniania umowy.
– Dostarczał wam złoto, klejnoty? – spytała, stukając palcem w ramię syna. Bardziej obchodziło ją to, czy mężczyzna zgromadził majątek niż los jakiejś tam dziewczyny.
– Tak, nie mieliśmy problemów z transportami.
– Co więc poszło nie tak? Kurell zbyt wiele zażądał w zamian?
– Nie. – Favien ponownie wzruszył ramionami. – Chciał jedynie miejsca na dworze nowego króla dla siebie i swojej rodziny.
Teraz to Agatte się roześmiała.
– Rozumiem, że nie powiedziałeś mu, iż twój brat rozerwie na strzępy każdego, kto ośmieli się przekroczyć próg Farrander, a nie będzie smokiem.
– Nie pytał mnie o to – odparł, bezczelnie się uśmiechając.
– Naiwny głupiec. – Agatte pokręciła głową.
– Raczej żądny władzy – skwitował cierpko Favien.
– Co poszło nie tak? – dopytywała.
– W lesie druidów natknęliśmy się na gwardię króla.
Agatte przeklęła głośno.
– Odkryli waszą lokalizację?
– Nie, ale kwatera jest już spalona. Pojmali dwóch z moich ludzi, zakładam więc, że prędzej czy później trafią do ruin.
– Gdzie reszta twoich wojowników? – dociekała.
– Kazałem się im rozproszyć i czekać na sygnał.
– A kosztowności?
– W bezpiecznym miejscu.
Agatte myślała przez chwilę, analizując wszystko, co się stało. Nie tego się spodziewała; utrata bazy wypadowej komplikowała ich sytuację, na szczęście jednak Favien nie stracił bogactw ani  armii najemników. Ważne było też, by utrzymać kruchy układ z kurellami. Ich skarby mogły pomóc odbudować armię Thargara.
– Musisz spotkać się z tym złotnikiem – rzuciła. – I jakoś załagodzić sytuację. Niech myśli, że wszystko jest w porządku, że tylko szukasz nowej siedziby.
– To będzie raczej trudne – skrzywił się. – Kiedy walczyłem z białym smokiem, siostra Lamisa uciekła do lasu druidów... – Celowo zaakcentował ostatnie zdanie, wyczekując reakcji matki. Tak jak podejrzewał, po chwili twarz kobiety stała się purpurowa. Ona sama zaś cofnęła się o krok i, oddychając ciężko, zaczęła nerwowo przemierzać izbę.
– To był...
– Dokładnie – powiedział automatycznie.
– Widział cię? – Jej głos stał się chrapliwy ze zdenerwowania.
– Walczyliśmy – poprawił matkę Favien. – A chyba nie jest ślepcem.
Agatte zacisnęła dłonie w pięści.
– Zabiłeś go? – zapytała z nadzieją w głosie.
– A chciałabyś tego?
– Oczywiście – odparła jednym tchem. – Jak możesz pytać.
– W takim razie muszę cię zmartwić. Melir as Kiral żyje. Możesz go więc śmiało dalej nienawidzić.

Betowanie rozdziału - Wiktoria Filipowska

8 komentarzy:

  1. Jak dla nas i dla Ariela to dobrze, że bracia nie znoszą się. Może w końcu Favien zdecyduje się na walkę z Thargarem,choć gdyby było na odwrót to bardziej możliwe. Ciekawi mnie czy Lamis okaże się tak głupi i żądny władzy, że zgodzi się porozmawiać z Agatte, która nadal może nienawidzić Melira( czy aby na pewno). Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie też byłoby lepiej, żeby bracia się pozabijali, ale wątpię, czy do tego dojdzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic dziwnego że bracia się tak nie znoszą, jak zawsze byli traktowani tak odmiennie. Thargan jako przyszły dziedzic któremu wszystko wolno, a Favien jak zwykły smok. Dlaczego Agatte tak nienawidzi hrabiego Melira i chce jego śmierci przecież to ona go zdradziła i odeszła do kochanka :) Bardzo dziękuję za rozdział . Pozdrawiam serdecznie Elka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, bardzo dobre pytanie zadałaś. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach odnajdziesz na nie odpowiedź. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Agatte wredna sucz nie dosc, ze zdradzila Melira to jeszcze mu smierci zyczy....masakra. Moze Fabian zostanie wykiwany i przez brata i przez Agatte i z zemsty ukoi sie przed krolem albo w inny sposob zdradzi ich pozycje :D Dziekuje Emis i buziolki :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żona Melira może i nie jest wcieleniem dobroci, ale odegra jeszcze ważną rolę w tej historii.

      Usuń
  5. Czyli Favien jest synem białego smoka? A Agatte ukryła to przed nim. Robi się coraz ciekawiej. Jakby się czuł Melir, gdyby go zabił w walce, a później dowiedział się, że jest jego ojcem? Wolę nie myśleć. Agatte jest podłą fran.. Nie dość że zdradziła białowłosego, to jeszcze pozbawiła go jego następcy. I teraz co będzie?... Z jednej strony ojciec z drugiej syn, a pośrodku piękna Helena? Hmmm bardzo, bardzo ciekawie, do tego dodać napiętą sytuację w królestwie, intrygi, zamachy, wojnę wiszącą w powietrzu... Pięknie to wszystko przeplatasz :*

    Dzięki Emiś :*
    koralgolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Melir - Helena - Favien
      Trójkącik jak się patrzy. Miała zostać żoną jednego, ale trafi w ręce drugiego...
      Tylko, co na to sama zainteresowana?

      Usuń