środa, 14 stycznia 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 4_epizod 2




Zostawił zszokowaną matkę i udał się do swojej kwatery. Humor niespecjalnie mu dopisywał, a świadomość, że porzucił rodzicielkę z przerażeniem wypisanym na twarzy bynajmniej nie poprawiała mu nastroju. Nie lubił martwić Agatte, ale, w przeciwieństwie do niej, nie łudził się, iż hrabia Karez umrze ze starości. O nie, los nie bywał aż tak łaskawy. Jeśli kogoś chciałeś widzieć martwym, sam musiałeś się o to zatroszczyć. I on miał zamiar właśnie to zrobić. Przy najbliższej sposobności, wyrówna rachunki z białym gadem.
– Przygotujcie mi kąpiel – rzucił do mijającej go kobiety.
Jeśli go pamięć nie myliła, dziewka służyła Agatte, więc rytuały kąpielowe nie były jej obce. Osobiście nie przepadał za częstym myciem, miał jednak w planach spotkanie z pewną iście piękną smoczycą i wolałby nie pokazywać się jej zmęczony trudami podróży oraz wielotygodniowym brudem nabytym w starej twierdzy.
Kobieta tylko skinęła głową i oddaliła się czym prędzej, Favien zaś skręcił w długi korytarz prowadzący do jego osobistej kwatery. Jeszcze nim złapał za klamkę, wiedział, że ktoś jest w środku. Jeden szybki oddech i obecność brata stała się wręcz namacalna.
– Czego chcesz?! – wrzasnął, nie bawiąc się w gładkie słówka.
Drugi smok stał przy regale, który Favien osobiście wystrugał z drzewa dębowego. Idealnie poukładane stosy ksiąg i map czekały tylko, aż ich pan po nie sięgnie.
– Witaj, braciszku. – Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, ale nie było nic zabawnego w tym geście.
– Czego chcesz?! – powtórzył dobitniej smok. Dawno temu nauczył się, że jedynym skutecznym sposobem na stojącego przed nim mężczyznę był atak. Każde inne zachowanie Thargar odbierał jako słabość.
– Nie bądź taki narowisty – prychnął smok. – Tak długo żeśmy się nie widzieli, a ty tylko tyle masz mi do powiedzenia?
Favien skrzywił się, nic jednak nie odpowiedział.
– Jak tam moja armia? – ciągnął tamten, stając w końcu twarzą w twarz z bratem.
– Wszystko z nią w porządku. – Dłonie Faviena zacisnęły się w pięści.
– Naprawdę? W takim razie co tutaj robisz? – Ton drugiego smoka nie oznaczał nic dobrego.
– Przyleciałem zobaczyć się z matką – odparł wymijająco. Nie miał zamiaru tłumaczyć się przed bratem, a już na pewno nie planował prosić go o zrozumienie.
– Czyżby? – W głosie Thargara zabrzmiało ostrzeżenie. – A czy przypadkiem nie uciekasz przed gwardią króla? A twoi ludzie nie koczują jak zwierzęta w norach?
Z piersi Faviena wydobył się cichy warkot, kiedy z wściekłością ruszył ku bratu, ale Thargar uśmiechnął się tylko z politowaniem.
– Sądziłeś, że zostawię ci tak ważne zadanie i nie będę cię kontrolował?
– Szpiegowałeś mnie! – Po skórze mężczyzny przemknął ogień, świadcząc, że bestia przebudziła się, gotowa zaatakować, jednak Thargar zignorował zagrożenie.
– Wszędzie mam swoich ludzi, powinieneś już się tego nauczyć – syknął w odpowiedzi. – Sprawdzam wszystkich, zwłaszcza rodzinę, po nich najłatwiej spodziewać się zdrady.
Favien skrzywił się. Choć raniące słowa krewnego podziałały na niego jak kubeł zimnej wody. Przycisnął dłonie do boków, usiłując kontrolować swoje ciało.
– Kwestionujesz moją lojalność?
– Jeszcze nie mam ku temu powodów – wyrzucił z siebie smok, mijając brata i kierując się ku drzwiom. – Póki gromadzisz dla mnie armię i dbasz, by nie zabrakło nam złota, jesteś mi bliższy niż ktokolwiek inny.
Favien nie odpowiedział. Miał ochotę rzucić się krewniakowi do gardła i z wielkim trudem zdusił w sobie tę pokusę. Thargar był kretynem myślącym tylko o sobie. Póki bez szemrania spełniano jego zachcianki, póty był on zadowolony.
– Co z dziewczyną? – zapytał, odwracając się w drzwiach.
Po twarzy Faviena przemknął kolejny cień furii. Tak, jego brat wiedział zaiste wszystko.
– Już jej nie ma – wysyczał.
– To dobrze – odparł smok. – Podobno były z nią same kłopoty.
– Jestem innego zdania.
Thargar uśmiechnął się chytrze.
– Tak czy siak, zniknęła i twoje problemy z nią się skończyły.
Kiedy wyszedł, Favien jeszcze długo stał, zastanawiając się, jak to możliwe, że matka mogła urodzić dwóch tak różnych synów. W Thargarze wszystko było irytujące, jego nadmierna arogancja, zapalczywość i brak manier.
Pukanie do drzwi rozproszyło złe myśli.
– Wejść! – krzyknął. Drzwi otworzyły się i do środka weszły służki taszczące wielką balię.
– Kąpiel, mój panie.
Kobiety ustawiły wannę pośrodku izby, po czym, usilnie unikając wzroku mężczyzny, poszły po wodę.
Nie minęła nawet chwila, a smok już siedział w balii, zanurzony po pierś, kulając w dłoniach kawałek mydła. Jedna z kobiet sięgnęła po myjkę, a on odruchowo skupił wzrok na niej. Była młoda i dość ładna jak na wiejską dziewkę. Kuszące kształty wylewały się z jej sukni, zapraszając, by sięgnął i ich skosztował. Nawet spodobała się mu ta myśl. W ruinach myła go starucha. Już sam jej widok studził wszelkie popędy. Dziś miał ochotę sobie pofolgować – wszak od czasu Gerenisse nie miał żadnej kobiety.
Już wyciągał rękę, by przyciągnąć ją ku sobie, gdy nagle aksamitny głos zatrzymał go w miejscu.
– Może ja cię umyję?
Zmusił się, by oderwać wzrok od służącej. Prawie natychmiast stwierdził, że byłby głupcem, zadowalając się wiejskim popychadłem, skoro mógł mieć najpiękniejszą kobietę spośród wszystkich mieszkających w jaskiniach.
– Heleno – wychrypiał, a jego ciało natychmiast zareagowało na jej widok. Była drobna, wręcz filigranowa, a mimo to miał wrażenie, że piersi rozsadzają gorset jej sukni. Uśmiechała się do niego kusząco, lekko przygryzając wargi.
– Myślałam, że to jakiś żart, a ty naprawdę tu jesteś. Wróciłeś, dla mnie. – W jej głosie słychać było euforię i tęsknotę.
Uśmiechnął się szeroko, puszczając mimo uszu jej ostatnią uwagę.
– Jestem – wychrypiał. – Cały twój.
Zarumieniała się jeszcze bardziej.
– Myślałam, że o mnie zapomniałeś – powiedziała z wyrzutem.
Mężczyzna wzruszył muskularnymi ramionami. „Bo tak było, głuptasie” – przeszło mu przez myśl, głośno jednak tego nie powiedział. Zapomniał o dziewczątku imieniem Helena już w chwili, gdy opuścił górską siedzibę. Takich jak one były setki. Piękne, młode smoczyce, zawsze chętne i gotowe, by się mu oddać. Mógł mieć każdą, czemu więc miałby wiązać się akurat z tą jedną? Matka co prawda wspominała mu, że jej podopieczna pragnęła zostać jego żoną, ale który mężczyzna potraktowałby takie wyznanie poważnie?
Teraz patrzył na dorosłą Heleną i zastanawiał się, jak mógł tak długo zwlekać z powrotem. Dziewka wydoroślała i to, co kiedyś było ledwie zapowiedzią przyszłych wdzięków, dziś przyprawiało go o zawrót głowy. Rozbudzony smok wrzeszczał w jego głowie, buszował pod skórą, pragnąc jej, łaknąc młodego ciała i zapachu jej płci. Zdecydowanie, tak pięknej kobiety jeszcze nie widział.
– Jak mógłbym o tobie zapomnieć, kwiatuszku? – skłamał bez mrugnięcia okiem.
Ponownie się uśmiechnęła. Przeszła przez izbę, zatrzymując się w nogach balii. Dwie służki, które do tej pory umilały mu kąpiel, rozpłynęły się gdzieś w powietrzu. Dziewczyna sięgnęła po myjkę.
– Długo zostaniesz? – zapytała, obchodząc wannę i stając za plecami mężczyzny. Ciepłą gąbką przesunęła po twardych mięśniach. Favien przymknął oczy, rozkoszując się tą pieszczotą, pozwalając smokowi do woli tańczyć pod skórą. Nawet jeśli dziewczyna widziała ogień buchający z jego ciała, nie dała tego po sobie poznać.
– Wystarczająco długo, by móc się tobą nacieszyć – odparł zgodnie z prawdą. Tym razem nie da się przepędzić z domu, nim nie zakosztuje ciała Heleny.
– Mam tyle planów – szepnęła. Pochyliła się nieznacznie, prawie przytulając do skóry mężczyzny. Położyła głowę na jego ramieniu, a on zamruczał zachwycony.
– Dam ci wszystko, czego zechcesz, malutka. A teraz chodź tutaj, do mnie. – Sięgnął ręką do tyłu, chcąc ją złapać i wciągnąć do wanny, ale ona przewidziała jego ruch i odskoczyła do tyłu.
Usłyszał jeszcze, jak się śmieje, nim myjka, którą chwilę temu trzymała w dłoniach, wylądowała na jego twarzy.
– Oj, szybki jesteś, mój panie – zachichotała.
– Heleno, nie bądź dzieckiem – skarcił ją łagodnie. – Chodź do mnie. Pokażę ci, co straciliśmy przez ostatnie lata.
Kołysząc biodrami przeszła przez izbę, ponownie zatrzymując się przed drzwiami. Oparła się o nie plecami, ramiona skrzyżowała na piersi i dopiero wtedy spojrzała na niego.
– Mogę być sierotą i choć nigdy nie miałam domu, jestem też smokiem, nie byle wiejską dziewką, skłonną rozdawać swe wdzięki za byle uśmiech lub jabłko. Mam swoją godność.
– A czy ja próbuję cię jej pozbawić? – burknął ciągle jeszcze łagodnym głosem. Dobry humor powoli go jednak opuszczał. Chciał zaspokoić chuć, tymczasem ona śmiała powiedzieć mu nie.
– Jeśli mam zostać twoją żoną, musisz mnie szanować – powiedziała, posyłając mu piękny uśmiech. Potem obróciła się na pięcie i, cichutko nucąc pod nosem jakąś piosenkę, wyszła. Smok długo jeszcze siedział w wannie, z niedowierzaniem wpatrując się drzwi swej izby, przeklinając kobiety i własną matkę.

Betowanie rozdziału - Wiktoria Filipowska

12 komentarzy:

  1. Wyraźnie widać, że Favien nie ma zamiaru się żenić, co innego pofiglować sobie z dziewką. Jego relacje z bratem też są nienajlepsze. Ciekawe jest to, że Thargar wszędzie ma szpiegów, u króla pewnie też. Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może teraz ma ochotę na figle, ale wkrótce nawet to się zmieni.

      Usuń
  2. Dzieki za kolejny fragment ukazujacy nienajlepsze relacje miedzy bracmi Trzeba przyznac ze bialy smok jest w duzym niebezpieczeństwie bo oni sa bardzo pamietliwi uroczego wieczoru Emi blanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Melira raczej nie musimy się martwić, większe niebezpieczeństwo zagraża królowi.

      Usuń
  3. Hmmm nie lapie ostatniej kwestii Heleny....Musisz mnie ale co? a tak poza tym jak sie bracia nienawidza a jeszcze nawet swoich planow nie wprowadzili w zycie to co by bylo gdyby zdobyli wladze nad krolestwem? Na szczescie, mam nadzieje, nie uda im sie ta sztuka :) dziekuje i buziolki :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanować Sławku, szanować, ale pani artystka jak zawsze rozkojarzona i słówka połyka. Ściskam cię mocno.

      Usuń
  4. To rodzina hien: liczy się tylko złoto i własny interes, a Helena na siłę nosi różowe okulary. Ciekawe kiedy i kto zdejmie je z jej nosa. Mam tylko nadzieję że zbytnio nie ucierpi, a jeśli nawet to znajdzie się ktoś kto jej pomożę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ucierpi, to w pewnym sensie słowo klucz do zagadki.

      Usuń
  5. Jak bardzo muszą się nienawidzić bracia, nie mają do siebie żadnego zaufania. Thargar szpieguje brata, któremu powierzył armię i bo się że go zdradzi, coś czuję że nie miał by żadnych oporów aby go zabić, jak by tylko miał jakieś podejrzenia. Favienowi nie robi żadnej różnicy którą dziewkę posiądzie, wszystkie traktuje jednakowo. Mam nadzieje że Helena nie ulegnie Favienowi bo on tylko ją wykorzysta i porzuci :) Bardzo dziękuję za epizod :) Pozdrawiam serdecznie Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Helena myśli tylko o Favienie i przez swoje zaślepienie nie dostrzega oczywistych prawd. Przebudzenie będzie bolesne.

      Usuń
  6. Oj ta Helena, weszła do komnaty Faviena, przegoniła służki, narobiła mu smaka rozochocajac bezwstydnika i... poszła sobie, teraz biedak sam będzie musiał szorować swoje ciało :D Lubię ją :D Tak trzymaj dziewczyno :D Jedno jest jednak pewne, że podpadła smokowi, ciekawe co teraz zrobi? Bo co jak co, ale doskonale wiemy, że Favien nie lubi odmowy.

    Dzięki Emiś :*
    koralgolka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie szorowanie było mu w głowie, ha ha.

      Usuń