poniedziałek, 26 stycznia 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 5_epizod 2



– Opowiedz to raz jeszcze – zażądał Melir. Białowłosy mężczyzna siedział w komnacie Nataniela, słuchając, jak młodzieniec opowiada o próbie zabójstwa księcia Eleara.
– Już tyle razy o tym mówiłem… – westchnął chłopak. Przeczesał zielone włosy i z głośnym jękiem wypuścił powietrze z płuc.
– Powtórz raz jeszcze, może coś sobie przypomnisz – nalegał Melir. Smok mówił spokojnym głosem, starając się dokładnie ustalić bieg wydarzeń.
– Było już dobrze koło północy, kiedy wróciłem do zamku…
– Skąd? – przerwał mu Melir.
– Wolałbym tego nie mówić – odparł chłopak, rumieniąc się nieznacznie.
Melir tylko uniósł brwi do góry, nic jednak nie powiedział. Młodość miała swoje prawa, przywileje i grzeszki. Jemu nic do tego.
– Dobrze, wróćmy do tematu. Noc, korytarz… – machnął ręką w powietrzu. – Usłyszałeś hałas dobiegający z pokoju księcia i zastałeś tam napastnika.
– Tak jakby… – Młodzieniec oblizał usta. – Szedłem bardzo cicho, bałem się, że rodzice albo któryś z gwardzistów może mnie przyłapać.
Melir uśmiechnął się krzywo. Oczywiście, Elena pewnie nie byłaby zachwycona, wiedząc, że jej syn łajdaczy się z dziewkami na mieście. Ariel może i okazałby więcej pobłażliwości, wszak sam kiedyś był młodym chłopakiem.
– Co z tym hałasem?
– Najpierw poszedłem do siebie. Przebrałem się w czyste rzeczy i dopiero wtedy zobaczyłem, że na podłodze leżą drewniane zabawki Eleara. Chciało mi się jeść. Stwierdziłem, że, idąc do kuchni, mogę zajrzeć do małego i odłożyć jego rzeczy.
Mimowolnie Melir się uśmiechnął. Jeśli dobrze pamiętał, smoki bardzo aktywnie spędzały noce. Sporo piły, natomiast na jedzenie zazwyczaj nie starczało już im czasu. Większość młodzików wolała przysysać się do kobiecych piersi i ich pełnych pośladków, niż wgryzać zęby w pieczeń.
– … Zabrałem zabawki i poszedłem do Eleara.
– I usłyszałeś hałas – Melir dokończył za niego.
– Na korytarzu panowała kompletna cisza. Ja jednak nie chciałem obudzić małego, przyłożyłem więc tylko ucho do drzwi. I wtedy usłyszałem krzyk, a potem coś upadło na podłogę. Wtedy wbiegłem.
– Opiekunki już nie żyły?
Smok skinął głową. Przerabiali tę historię od ładnych kilku godzin. Za każdym razem Melir zadawał mu te same pytania. Sytuacja powoli zaczynała go nużyć. Miał dość, chciał działać, szukać zdrajcy, a nie siedzieć i gadać w kółko o tym samym. Jednak hrabia Kiral był innego zdania. Twierdził, że im dłużej będą analizować przebieg zdarzeń, tym większe prawdopodobieństwo, że zauważą coś istotnego.
– Obie leżały na podłodze, w kałużach krwi. Miały poderżnięte gardła.
Melir skinął głową.
– Elear spał?
– Nie. Wbiegłem do środka z takim impetem, że od razu go obudziłem. Zaczął płakać i wołać matkę.
– Ty zaś rzuciłeś się na napastnika.
Smok zmieszał się odrobinę. Pamiętał, że był trochę wstawiony. Alkohol pewnikiem dodał mu sił i popchnął go do walki. W innych okolicznościach postarałby się schwytać napastnika.
– Nie myślałem trzeźwo – bąknął, wielce zmieszany. – Wiem, że powinienem był go tylko obezwładnić, ale on śmiał się ze mnie.
Melir przekrzywił głowę. Tego do tej pory nie słyszał.
– Naigrawał się z ciebie?
Nataniel wzruszył ramionami.
– Wziął mnie za gówniarza.
– Wziął cię za dziecko czy po prostu nie chciał z tobą walczyć?
– Chyba jedno i drugie. Powiedział, że nie mogę się z nim równać i jeśli wdałem się w ojca, to jestem równie marnym wojownikiem, jak on.
– Wiedział, kim jesteś? – dociekał Melir.
Chłopak zachmurzył się.
– Raczej tak, obrażał mojego ojca. Mojego prawdziwego ojca – dodał dla jasności. Dłonie młodego lorda zacisnęły się w pięści. – Nie mogłem tego znieść.
– Tak, z pewnością – stwierdził cierpko Melir. Napastnik sprowokował chłopaka, licząc, że ten straci nad sobą kontrolę i w ten sposób go pokona. Nie przewidział jednak, że smocza krew i alkohol, a do tego urażona duma stworzą mieszankę wybuchową. – Co mówił o innych? – Melir zadał ostatnie pytanie.  Wcześniej Nataniel twierdził, że napastnik odgrażał się, iż w zamku aż roi się od ludzi źle życzących królowi.
– Niewiele słyszałem, byłem zbyt zajęty skręcaniem mu karku.
– Coś jednak musiałeś zapamiętać – nalegał Melir.
Chłopak ponownie wzruszył ramionami.
– Tylko luźne słowa. Nie jestem pewien, czy było w nich chociaż ziarno prawdy.
– Mimo to jestem ciekaw, kogo wskazał napastnik? – Głos białowłosego smoka stał się niski i chrapliwy.
– Wszystkich – Nataniel skrzywił się, jakby ugryzł kwaśne jabłko. – Mieszkańców Farrander, dworzan, smoki. Powiedział, że nikt nie jest bezpieczny i nikogo nie możemy być pewni.
Melir również się skrzywił. Zamiast zawęzić krąg podejrzanych, musiał rozciągnąć go na cały dwór i wszystkich jego mieszkańców. Mrucząc wściekle pod nosem, zastanawiał się, jak miał to powiedzieć królowi.
– Dowiedziałeś się w końcu czegoś? – zażądał odpowiedzi Ariel, kiedy tylko Melir przekroczył prób jego komnaty.
– To zależy czego oczekujesz, panie – odparł hrabia, kłaniając się władcy.
– Czego oczekuję?! – W głosie króla pojawił się gniew. – To chyba oczywiste, jakie są moje oczekiwania. Masz wytropić wszystkich, którzy brali w tym udział, a potem ich zabić!
Melir milczał, podczas gdy władca krążył nerwowo po izbie. Jego skóra połyskiwała czerwienią, spychając go na skraj przemiany. Nie dziwił mu się. Gdyby chodziło o jego rodzinę, pewnie zachowywałby się tak samo.
– Kim był ten gad? – dociekał król.
– Wzorowym mieszkańcem Farrander – odparł po dłuższej chwili Melir. Była to pierwsza informacja, mogąca naprawdę mieć znaczenie. Smok, który próbował zabić księcia Eleara, od zawsze mieszkał w stolicy. Nigdy nie uczestniczył w żadnych burdach, awanturach. Miał wprost nieposzlakowaną opinię.
– Nie przybył do nas z królestwa? – Ariel zatrzymał się na chwilę, wlepiając wzrok w przyjaciela. Melir pokręcił głową.
– Nie, mieszkał tu od dziecka.
– Rodzina, bliscy! Pochwyć ich wszystkich i wtrąć do lochu! – zagrzmiał władca. Gniew ponownie dał o sobie znać.
– To nie jest możliwe, mój panie. Dwa księżyce temu jego żona i synowie opuścili miasto.
Król przeklął głośno, Melir zaś w spokoju zniósł ten pokaz złości.
– Znajdź jego przyjaciół i wszystkich, z którymi się do tej pory kontaktował. Chcę wiedzieć, kto wpuścił go do zamku i jakim sposobem dostał się aż do komnat królewskich.
– Już się tym zająłem – odparł smok. – Wiem, kto pełnił straże, choć jeszcze z nimi nie rozmawiałem.
– Ten, który go wpuścił, ma zginąć! – wrzasnął, a hrabia tylko skinął głową. Skoro król domagał się krwawego ukarania zdrajców, to to właśnie dostanie. Niestety było jeszcze kilka innych spraw, które powinni przedyskutować, nim będzie mógł skupić się na swoim zdaniu.
– Będzie tak, jak sobie życzysz, panie – oznajmił. – Chciałbym jednak zwrócić twoją uwagę na to, że ten zamach nie był przypadkowy. To celowe działanie prawdopodobnie większej grupy ludzi. Obawiam się, że podobne sytuacje grożą nam również w przyszłości.
Mięśnie na twarzy monarchy stężały gwałtownie. Ogień wypełnił jego źrenice.
– Chcesz powiedzieć, że mojej rodzinie grozi niebezpieczeństwo? – wychrypiał, zatrzymując się naprzeciwko rycerza.
– Tak, panie. – Smok zaczerpnął tchu. – Czy mogę być absolutnie szczery? – zapytał.
Brwi władcy ściągnęły się groźnie.
– Jesteśmy przyjaciółmi – odparł.
Melir skinął głową.
– Arielu, skoro uważasz mnie za przyjaciela, pozwól, że powiem ci coś otwarcie.
– Mów.
– Pomimo wszystkich utrudnień i podwojonych straży oraz kontroli wpuszczanych osób, zamek przestał być bezpieczny dla ciebie i twojej rodziny. Zresztą nie tylko dla nich… Najprawdopodobniej dla każdego, kto tobie sprzyja.
– Co sugerujesz?
– Jeśli w Farrander mieszkają zwolennicy Tollesto, teraz, kiedy jego syn zaczął dążyć do przejęcia władzy i zepchnięcia cię z tronu, możemy spodziewać się kolejnych prób zabicia ciebie lub twojej rodziny.
– Uważasz, że moje miasto wypełniają zdrajcy? – Głos króla był niski i chropowaty, przepełniony ledwie skrywaną furią.
– Prawdopodobnie, choć nie posuwałbym się do tak daleko idących wniosków. – Smok podrapał się po brodzie, nim ponownie się odezwał. – Kiedy zginął Mirrag, cień zdrady padł na wiele szanowanych rodzin zamieszkujących Farrander i całą Kirragonię. W tamtych dniach aresztowano każdego, kogo chociaż raz widziano w towarzystwie Tollesto. Wielu przyznało się do szpiegowania i współpracy, inni zapierali się do samego końca.
– Co z nimi zrobiono? – zapytał Ariel, chociaż odpowiedź sama nasuwała się na usta.
– Stracono wszystkich bez wyjątku. Nawet tych, którzy jeszcze przed śmiercią twierdzili, że nie mają nic wspólnego z zamordowaniem króla.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – dociekał smok.
– Jeśli rodziny smoków, których niesłusznie stracono za współudział, ciągle mieszkają w Farrander, jest wielce prawdopodobne, że ich bliscy przeszli na stronę syna hrabiego.
– Zemsta?
– Możliwe, choć mogę się mylić. Wolałbym jednak zawczasu sprawdzić tę ewentualność.
– Rób, co konieczne – zadecydował Ariel. – Masz wolną rękę.
– Każę przeszukać archiwa i wyciągnąć spis straconych, potem sprawdzę, czy ktoś z ich bliskich jeszcze tu mieszka.
Ariel tylko kiwnął głową.
– Straże przed komnatami należy podwoić – dodał.
– Nie tylko straże – wtrącił Melir. – Przez ostatnie dni bacznie obserwowałem życie toczące się na zamku i zauważyłem kilka niepokojących sytuacji.
– Wśród dworzan?
Smok pokręcił głową.
– Głównie wśród dwórek i twoich bliskich.
Ariel zacisnął wargi, czekając na resztę wypowiedzi. Mina władcy świadczyła, że zrobi wszystko, by zapewnić spokój swojej rodzinie.
– Bardzo dużo dwórek kręci się koło Jej Wysokości. Nie mam pojęcia, kim one są, a one bez przerwy się zmieniają. Pojawiają się i znikają. Nikt zaś nie kontroluje ich zachowania ani też tego, z kim mogą mieć kontakt. Tylko jedna z nich nieustannie towarzyszy twojej żonie.
– Rilla – podpowiedział Ariel. Tak, siostra baronowej kel Warez była największą powiernicą Eleny. Sam nie bardzo wiedział, dlaczego tak właśnie się stało, nie mniej jednak smoczyca o szmaragdowych oczach podbiła serce swej królowej.
Melir skinął głową.
– Coś trzeba zrobić z resztą dwórek. Ograniczyć ich liczbę, dostęp do królowej oraz prześledzić ich pochodzenie.
– Coś jeszcze?
– Zauważyłem, że kiedy Jego Wysokość Lahante przebywa z Elearem, nie towarzyszy mu nikt z rycerzy. Podobnie ma się sprawa z dwórkami i królową. Jej Wysokość spaceruje po korytarzach, przesiaduje w ogrodzie, ale nigdy nie ma obok niej bodaj jednego zbrojnego, tylko same kobiety.
– Z tym może być pewien problem – bąknął Ariel. – Elena nie znosi, gdy kontroluje się jej zachowanie. Taka forma nadzoru kojarzy się jej z latami niewoli, a potem z uprowadzeniem przez Edwina.
– Rozumiem, jednak...
Król uniósł rękę, przerywając wypowiedź Melira.
– Porozmawiam z nią, poproszę o większą ostrożność. Ty zaś rób to, co konieczne. Chcę widzieć głowy zdrajców u swoich stóp.

Betowanie rozdziału - Wiktoria Filipowska

8 komentarzy:

  1. Melir ma rację, żeby zwiększyć ochronę oraz przejrzeć kogo stracono. Przynajmniej teraz będą ostrożniejsi i może nie dojść do najgorszego.Bardzo dziękuję za kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrożność może nie wystarczyć gdy wróg tylko czyha na potknięcie.

      Usuń
  2. Obawiam sie ze niewiele pomoze zwiekszenie ostroznosci skoro królowej towarzyszy siostra zdrajczyni Dzieki Emi blanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blanko, Rilla jest siostrą Khariny, a zdrajca dopiero się pojawi. Ściskam

      Usuń
  3. Merlir ma rację, że za dużo ludzi niepotrzebnie kręci się po zamku i koło królowej. I nie wiadomo kto może być przyjacielem a kto wrogiem . A poszukanie w archiwum kto ocalał z rodzin aresztowanych, to też dobry pomysł bo może tam znajdzie jakieś wskazówki.Bardzo dziękuję za epizod :) Pozdrawiam Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, trudno będzie odróżnić wrogów od przyjaciół, a może na odwrót?

      Usuń
  4. a ja bym i tak dla pewnosci wyslal bym Lanate z mlodym do Marco na jakis czas....oczywiscie potajemnie zeby nikt sie nie dowiedzial Buzi Emis :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł dobry, ale powieść straciłaby nieco ze swej atrakcyjności.

      Usuń