środa, 22 kwietnia 2015

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 10_epizod 1



– Lordzie Kiral... – Drobna kobieta stanęła w progu komnaty Melira. Białowłosy smok uniósł głowę znad księgi, którą właśnie studiował. Na jego opalonej twarzy odmalowało się zdziwienie.
– Lady Rilla – powiedział, skłaniając głowę. Przybycie dwórki zaskoczyło go. Kobieta była wysoką, ciemnowłosą pięknością o lekko wystających kościach policzkowych i zgrabnym nosie. Jednak to jej szmaragdowe oczy i pełne usta najbardziej przyciągały spojrzenia mężczyzn.
Niewiasta delikatnie skinęła głową, po raz kolejny zaskakując smoka. Delikatnością i łagodnym usposobieniem bardzo różniła się od swej siostry. Kharina została żoną barona Quinkela zaraz po tym, jak namiestnik smoczych gór rozwiązał zagadkę tajemniczego tunelu w jednej z kopalń należących do króla.
– Czym mogę ci służyć, pani? – zapytał, podnosząc się z miejsca. Patrząc na kobietę, trudno było mu wierzyć, że przez sto lat była zamieniona w kamień. Nigdy by w to nie uwierzył, gdyby nie powiedział mu tego osobiście Ariel. Król twierdził, że Kharina, pragnąc ratować siostrę przed demonami, zamieniła ją w kamień.
– Przysyła mnie do ciebie Jej Wysokość – odpowiedziała poważnym głosem.
– Coś się stało? – W mężczyźnie od razu obudziła się czujność. Obszedł biurko i zatrzymał się przed kobietą. Miała na sobie ciemnozieloną suknię z rozkloszowanymi rękawami. Materiał idealnie harmonizował się z jej pięknymi oczyma. Dwórka nie opuściła wzroku na podłogę, jak czyniło to większość niewiast w jego obecności. Jej brwi podjechały lekko do góry, a w głębi oczu błysnęło lekkie rozbawienie. Nie bała się go i ta myśl zaskoczyła go równie mocno, jak świadomość jej urody. Zatem nie była tak słaba i strachliwa jak większość podejrzewała.
– Jej Wysokość prosiła, by przekazać ci, panie, że możesz teraz porozmawiać z Heleną. Dziewczyna czuje się już na tyle dobrze, że krótka rozmowa nie powinna sprawić jej problemu.
Smok zmarszczył czoło. W pierwszej chwili nie zrozumiał, o czym kobieta mówi. Dopiero po jakimś czasie dotarł do niego sens wypowiedzianych przez nią słów.
– Helena? – powtórzył, zastanawiając się, czy dwórka faktycznie wypowiedziała imię smoczycy.
Rilla skinęła głową.
– Zdradziła je nam dziś rano – odparła łagodnie.
W błękitnych oczach smoka natychmiast zapłonęła ciekawość.
– Co jeszcze powiedziała? – dociekał. Dwórka wyszła już jednak na korytarz, więc smok musiał podążył za nią.
– Niewiele, mój panie – odrzekła głosem pełnym łagodności.– Nie ufa nam i trudno będzie zmienić ten stan rzeczy.
– Tak, królowa wspominała o tym – sapnął mężczyzna. Starał się nie iść zbyt szybko, by niewiasta nie musiała biegnąć obok niego. – Myślałem jednak...
Kobieta pokręciła głową, przerywając jego wywód.
– Kiedy twój świat się rozpada i nic już nie jest takie, jak było, trudno po prostu powiedzieć sobie: idź dalej, a resztę zostaw za sobą.
Hrabia zacisnął wargi w wąską linię. Domyślał się, że dwórka mówiła o bolesnych doświadczeniach rannej smoczycy, choć było więcej niż prawdopodobne, że miała na myśli swoje przykre przeżycia.
– Nie jestem potworem, lady Rillo – powiedział przez zęby. – Wiem, że rany w duszy goją się dłużej niż te na ciele.
– Cieszę się, że mnie rozumiesz, lordzie – odrzekła, zatrzymując się i smok musiał zrobić to samo. – Wiedz jednak, panie, że istnieje szanse że możesz dziś niczego się nie dowiedzieć. – Na twarzy kobiety malowało się skupienie. – Sporo czasu zajęło mi nakłonienie Heleny do wypowiedzenia choćby kilku słów.
– A jednak ci się to udało – wtrącił, a ona uśmiechnęła się. Nie był to jednak radosny uśmiech, tylko pełen bólu i goryczy grymas.
– Być może nie wiesz, ale ja również pochodzę z północy – rzekła, a kiedy smok skinął głową, kontynuowała swoją wypowiedź: – Mnie również zdradzono – dodała szeptem.
Hrabia zmarszczył brwi. Nagle pożałował, że nie znał szczegółów historii pięknych sióstr wer Sahmar. Słyszał zaledwie tyle, że w ich życiu pojawił się smok, należący do stronników Tollesto. Domyślał się, że musiał uwieść obie siostry i potem jest zdradzić, wolał jednak na głos nie wypowiadać swoich osądów. To nie była jego sprawa.
– Przykro mi – powiedział, spoglądając w piękne oczy kobiety.
– Zupełnie niepotrzebnie – odparła tak szybko, że z wrażenia aż otworzył usta. Przez moment nawet zdawało mu się, że w szmaragdowych oczach kobiety błysnęło coś figlarnego. – Nigdy nie zaprzeczałam, że sporo wycierpiałam. Nie jestem jednak tak zakłamana, by twierdzić, iż nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za to, co mnie spotkało.
– Pani, próbujesz mi coś powiedzieć? – zapytał, przypatrując się jej uważniej, ale ona pokręciła głową.
– Tylko tyle, że najbardziej boli, gdy zdrady dopuszcza się ktoś bliski.
Twarz smoka zrobiła się równie biała, jak jego włosy.
– Zapewniam cię, pani, że bardzo dobrze wiem jak mocno boli zdrada – powiedział, a mięśnie na jego twarzy zadrżały.
Lady Rilla przyglądała się mu chwilę, nim w końcu odparła równie poważnym głosem:
– Przykro mi. Właśnie dlatego proszę cię, byś przez wzgląd na własne bolesne doświadczenia obchodził się ostrożnie z Heleną. – Chciała dodać coś jeszcze, ale w korytarzu pojawił się Tormel. Szarowłosy chłopak raźno pogwizdywał. Zamilkł dopiero wtedy, gdy zrównał się z Melirem i dwórką.
– Lady Rillo, lordzie. – Skłonił się obojgu nisko.
– Masz dla mnie coś ważnego? – zapytał szybko Melir. – Trochę się spieszę – dodał, w myślach ciągle jeszcze analizując słowa niewiasty.
– Zgodnie z twoimi rozkazami, byłem w Karez i przekazałam zarządcy twoje listy –  wyrecytował chłopak jednym tchem. Starał się patrzeć wyłącznie na hrabiego, ale jego spojrzenie i tak raz po raz uciekało do pięknej kobiety.
Smok skinął głową.
– Czy na moich ziemiach panuje spokój? – zapytał.
– Oczywiście – odparł gładko Tormel, znowu zerkając na lady Rillę.
– Przywiozłeś dla mnie jakieś listy? – dociekał Melir, trochę już zirytowany rozkojarzeniem młodego smoka.
– Yyy... Nie – odrzekł po chwili zawahania młodzieniec, marszcząc brwi. – Twój zarządca powiedział, że przygotuje dostawy i wszystko inne również.
Melir sapnął nieco rozzłoszczony. Kiedy wysyłał listy do Karez, informując Jadena o konieczności pozostania w Farrander, zakładał, że zarządca będzie biadolił, iż nie da sobie rady z nadmiarem obowiązków. Wyglądało jednak na to, że wszyscy doskonale sobie radzili bez niego.
– Jeśli to wszystko, możesz już odejść – oznajmił cierpkim tonem.
Tormel jednak stał w miejscu, drapiąc się po skąpej brodzie, usiłując przypomnieć sobie coś, co w jego mniemaniu było istotne. W końcu, uśmiechając się szeroko, dodał:
– Zupełnie zapomniałem, lord szambelan powiedział, że chwilowo nie jestem mu potrzebny, i jako że ty, panie, jesteś tutaj, polecił mi udać się do Karez, by pomóc twemu zarządcy w pilnowaniu interesów – wyrzucił z siebie zadowolony. Potem raz jeszcze uśmiechnął się do niewiasty.
Brwi kobiety podjechały lekko do góry. Nie odpowiedziała na uśmiech, nie chcąc zachęcać chłopaka, jednak jej mina nie była odpychająca i to jeszcze bardziej zirytowało Melira.
– Tormel – powiedział ostro, przywołując zaślepionego smoka do porządku.
– Tak, panie...
– Skoro masz mnie zastąpić w Karez, to co tu jeszcze robisz? – zapytał.
Na twarzy młodzieńca odmalowało się zakłopotanie. Spojrzał na białowłosego mężczyznę i, nie doczekawszy się niczego więcej, zarumienił się po koniuszki uszu.
– Oczywiście, lordzie – wydukał, zginając się w ukłonie. – Lady Rillo – dodał, żegnając kobietę i odchodząc z lekkim ociąganiem.
– On jest taki zabawny – szepnęła, gdy tylko kroki smoka ucichły w korytarzu. – Czasem zastanawiam się, czy ojciec nie trzymał go przypadkiem w jakiejś piwnicy czy jakimś innym, równie niedorzecznym miejscu – dodała ze śmiechem, łapiąc lorda pod ramię.
Na twarzy mężczyzny odmalowało się zaskoczenie. Nie spodziewał się po tej niezwykłej dwórce takiej poufałości. Nie zaprotestował jednak. Pozwolił jej poprowadzić się do infirmerii.
– Skąd ten pomysł? – zapytał.
– Czasem myślę, że on nigdy nie widział kobiety – stwierdziła z lekkim rozbawieniem. – A jeśli nawet widział, to chyba były niewiastami tylko z nazwy.
Jej słowa mimowolnie wywołały uśmiech na twarzy smoka. Nie podejrzewał, że w dwórce drzemie tyle przekory.
– Chłopak jest młody, może trochę nieokrzesany...
– Towarzyszki królowej skarżą się, że wpatruje się w nie bez umiaru, czai się w korytarzach i zostawia liściki miłosne pod drzwiami.
Melir próbował zapanować nad śmiechem, ale, mimo iż się bardzo starał, nie zdołał tego zrobić.
– Przepraszam – powiedział po dłuższej chwili, kiedy już uspokoił oddech. – Nie miałem pojęcia, że Tormel jest tak irytujący.
Rilla machnęła ręką.
– Irytujący jest jego ojciec, chłopak jest tylko ciekawski i niedoświadczony. Podobno jego matka zmarła w połogu. Rodziciel oddał go na wychowanie swej starej rodzicielce i jej siostrze.
– Staruszki to nie jest odpowiednie towarzystwo dla młodego smoka – stwierdził cierpko Melir. Nic dziwnego, że chłopak wpatruje się w gładkie lica królewskich dwórek. Zapewne nigdy ich nie widział. – Porozmawiam z nim. Zwrócę mu uwagę, że powinien być ostrożniejszy w swych zalotach.
– Dziękuję, lordzie – odrzekła z właściwym sobie wdziękiem. Korytarz się skończył, a oni zatrzymali się przed masywnymi drzwiami zamkowej infirmerii. Wartownik strzegący wejścia przepuścił ich bez słowa. Rilla puściła ramię smoka.
Sala była o wiele większa niż tego Melir oczekiwał, wysoka jak wszystkie pomieszczenia w zamku, z ogromnymi oknami wychodzącymi na ogrody. Jasne wnętrze i cisza panująca wokół sprzyjały powrocie do zdrowia.  Już na pierwszy rzut oka widać było, że podzielono ją na kilka części, w zależności od tego, czy pacjentami były kobiety, czy mężczyźni i od stopnia skomplikowania odniesionych obrażeń.
Najlżej ranni i chorzy leżeli na samym początku. Większość z nich stanowili dworzanie i co znaczniejsi rycerze. Jeśli Melira pamięć nie myliła, zwykli zbrojni musieli zadowolić się koszarowym przybytkiem. Tylko gwardzistom króla i członkom Rady przysługiwały łóżka i opieka królewskich uzdrowicieli.
Hrabia szedł tuż obok kobiety, a ona prowadziła go między długimi rzędami równo poustawianych pryczy. W środkowej części infirmerii znajdowali się rycerze, którzy odnieśli poważniejsze rany w potyczkach ze zdrajcami północy i dworzanie, którzy mieli to nieszczęście, że zetknęli się ze smoczym ogniem. Zgodnie z przewidywaniami smoka, łoże dziewczyny ustawiono na samym końcu sali. Znajdowało się ono nieco na uboczu. Posłanie odgrodzono drewnianymi parawanami od reszty pacjentów, chroniąc ją przed ciekawskimi spojrzeniami.
Helena leżała na białej poduszce, przykryta cienkim pledem. Smok i dwórka zatrzymali się ledwie kilka kroków od niej. Nie spała, ale też nie patrzyła na nich. Głowę miała zwróconą w kierunku okna.
– Heleno... – zaczęła ostrożnie Rilla, ale smoczyca nie zareagowała na jej wezwanie. Spoglądała na ogród, gdzie między zielonymi krzewami biegał książę Elear. Mały chłopiec śmiał się w głos, ledwie mając siłę uciec przed goniącą go piastunką. Śmiech dziecka poprzez uchylone okna wpadał do sali. Dwie samotne łzy spłynęły po twarzy kobiety.
Melir stał, kurczowo zaciskając dłonie w pięści. Siłą woli powstrzymywał się przed powiedzeniem czegokolwiek. Kiedy przyniósł ją do zamku, ledwie przypominała ludzką istotę. Jej ciało stanowiło wielką krwawiącą masę. Teraz patrzył na młodą kobietę o mlecznej skórze i smukłym ciele. Siniaki ciągle jeszcze zdobiły jej ramiona, szyję i policzek, ale nawet to nie umniejszało jej urody. Miała pełne usta, prosty nos i niesamowicie długie rzęsy. Widział bandaże spowijającej jej klatę piersiową i ręce, ale wzrok i tak raz po raz uciekał do twarzy.
– Heleno... – Rilla ponowiła wołanie i dopiero wtedy kobieta odwróciła głowę, spoglądając na przybyłych, pokazując im w pełni swe lico.
Gniew natychmiast zapłonął w piersi mężczyzny. Stwór mieszkający w jego ciele przebudził się z głośnym rykiem, żądając zemsty, domagając się sprawiedliwości.
Prawy policzek dziewczęcia, począwszy od oka, a skończywszy na linii szczęki, zdobiła szpetna gruba blizna. Ślad po pazurach smoka. Pamiątka po zdradzie, którą już zawsze będzie nosiła.
Ciemne oczy smoczycy spoczęły na Melirze. Przez chwilę studiowała jego twarz, bacznie przyglądając się jego włosom, szerokim ramionom i posturze. Jej spojrzenie nie wyrażało nic, a on zrozumiał, że go  nie poznała. Tamtego dnia, nie zdołała otworzyć oczu, nie miała więc pojęcia, kim był i że zawdzięczała mu życie.
Betowanie rozdziału -  Wiktoria Filipowska

5 komentarzy:

  1. Cieszę się, że Rilla po tym co przeżyła nie ma żadnych koszmarów i czuje się dobrze. Nawet w stosunku do Melira jest odważna. Biedna Helena i ta szrama na jej policzku. Nie wiem czy dziewczyna zdradzi cokolwiek, raczej wątpię gdyż na pewno boi się o dzieci. Pięknie dziękuję za info i cudowny rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Rilla pokazała pazura i poczucie humoru. Melir stanowczo ją rozumie i pewnie pomoże rozmawiając z Heleną. Zmartwiła mnie ta blizna na policzku Heleny. Rozczuliła mnie ta scena z małym księciem. Dziękuję i pozdrawiam cieplutko.Beata;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki Emi jak te postacie sie zmieniaja , dojrzewaja jak w zyciu ,Meril ma nielatwe zadanie ciekawe czy uda mu sie je wypełnic milego dnia blanka

    OdpowiedzUsuń
  4. To dobrze że Rilla nie załamała się po swoich przeżyciach, ale umiała się z tym pogodzić chociaż zdrada bardzo ją zabolała .Szkoda że Helenie zostanie okropna blizna tym bardziej że niczym nie zawiniła. Śmiech dziecka przypomniał jej dzieci które zostały jako zakładnicy .Bardzo dziękuję za rozdział. Pozdrawiam Elka-el64.

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Helena usłyszała śmiech dziecka to teraz jeszcze bardziej zamknie się w sobie ze strachu o własne dzieci....a szkoda bo powinna zaufać królowej i wyznać jej wszystko ....dziękuję Emiś I buzi :* * * *

    OdpowiedzUsuń