poniedziałek, 14 marca 2016

Malos - Rozdział 19_epizod 2



Działo się coś złego, a milczenie Nata i Abadona tylko utwierdzało w tym Malosa. Żaden z aniołów nie chciał zdradzić mu, co się dzieje. Pytania zbywali półsłówkami albo w ogóle nie raczyli mu odpowiadać.
– Dlaczego coś miałoby grozić, Santi? – zapytał po raz kolejny.
Nathaniel nie odpowiedział, jego skrzydła poruszyły się za to z większą intensywnością, co nie umknęło uwadze Malosa.
– Nathaniel! – wrzasnął chłopak, nie bacząc już, że kołując nad dachami nowojorskich domów, ktoś mógłby ich usłyszeć.
– Ana widziała jak umiera – odpowiedział w końcu wojownik. Głos miał ciężki, zmęczony.  – Wiele razy próbowała zmienić wizję, odczytać ją od nowa, ale się nie udało. Przeznaczeniem twojej dziewczyny jest taniec ze śmiercią.
Malosowi zaschło w ustach. To przecież było niemożliwie. Dlaczego? Santi została w mieszkaniu, podczas gdy oni udali się po Willa. Zrobili to, by nie narazić jej na kontakt z harpiami. Teraz zaś Nat mówił, że to wszystko było bezcelowe. Kamienica w której mieszkali ukazała się ich oczom i Nat obniżył jeszcze bardziej lot. Wszystkie światła w mieszkaniu były zapalone. Ten widok trochę uspokoił Malosa.
Wylądowali na tarasie i dopiero wtedy poczuł dziwny zapach w powietrzu. Jego serce natychmiast zabiło mocniej. Metaliczną woń krwi rozpoznałby wszędzie, zwłaszcza tej anielskiej. Wbiegł do mieszkania, nie zwracając uwagi na krzyki Nathaniela.
W salonie pozornie wszystko wyglądało jak zwykle, poduszki leżały na kanapie, książki stały na regałach, nawet kwiaty stały nietknięte. Jednak coś było nie tak i Malos przekonał się o tym wbiegając do kuchni. Jeszcze nim minął wyspę, służącą im za stół i miejsce przygotowywania posiłków zaczął krzyczeć. Wszystko było we krwi. Ściany, szafki, drzwi lodówki, podłoga. Posoka kapała z każdego skrawka mebli nawet z lampy.
Pośrodku tego krwawego bałaganu stał Abadon, czarne skrzydła śmierci pływały w kałuży krwi. Anioł śmierci bez słowa podszedł do Malosa i ręką zakrył mu usta.
– Nie krzycz! To nic nie da. Jej już tu nie ma. – Ciemne oczy mężczyzny były całkowicie pozbawione uczuć i Malos zdał sobie sprawę, że on od początku wiedział, co się zdarzy.
Zerwał rękę anioła ze swoich ust.
– Pozwoliłeś ją zabić! Ty gnojku, wiedziałeś, że przyjdą po nią! – wrzeszczał. Zamachnął się nawet i uderzył siewcę śmierci w twarz. Głowa anioła poleciała do tyłu. Nie zrobił jednak nic, by powstrzymać zrozpaczonego chłopca. Pozwalał mu okładać się pięściami, dopóki między nich nie wkroczył Nathaniel. Chwycił on Malosa za ramiona i odciągnął do tyłu.
– Uspokój się! – próbował uciszyć anioła, ale jego wysiłki były daremne. Wściekłość Malosa po chwili przerodziła się w szloch.
– O Boże, ona nie żyje! Nie żyje! Co ja pocznę! – Wyrwał się z uścisku Nathaniela i upadł na podłogę. Jego spodnie natychmiast zabarwiły się na czerwono. – To niemożliwe. Tylko nie Santi. Boże, błagam, tylko nie Santi – charczał, dławiąc się łzami.
– Malosie – Nathaniel uklęknął obok przyjaciela. – Posłuchaj mnie uważnie. Wiem, że to źle wygląda, ale jeszcze nie wszystko stracone.
– Nie wszystko stracone?! – Twarz anioła poczerwieniała jeszcze bardziej. – Santi nie żyje, a ty mówisz: nie wszystko stracone?! Czyś ty oszalał?!
– Santi tutaj nie ma! – warknął Nat. – Wiem, że jest ranna, wiem, że ją napadły, ale rozejrzyj się, widzisz gdzieś jej ciało?
– Nie ma ciała, bo harpie ją pożarły, chyba już zapomniałeś, z kim mamy do czynienia?!
Nat pokręcił głową. Wstał z kolan, podciągnął do góry Malosa i chociaż chłopak protestował, wskazał ręką na Abadona.
– Santi tutaj nie ma, to fakt, zabrały ją harpie, to też prawda, ale żyje, bo jedyną osobą, która może ją zabić, jest Abadon, a ten jak widzisz stoi u ciebie w kuchni.
Malos był zbyt oszołomiony, by pojąć, co właśnie powiedział przyjaciel. Zdezorientowany przeskakiwał spojrzeniem od jednego anioła do drugiego.
– Nie rozumiem…? – wydukał w końcu.
– I to jest właściwe postawienie sprawy. – Nat objął młodszego anioła ramieniem. – Mówiłem ci, że Ana miała wizje. W każdej z nich Santi umierała. Z tego też powodu doszliśmy do wniosku, że skoro czeka ją śmierć, to przynajmniej możemy ją zaplanować i całkowicie kontrolować.
– I dlatego nasłaliście na nią harpie!? – wrzasnął anioł. Usiłował uwolnić się z uścisku Nata, ale mu się nie udało.
– Nie – skarcił go już nieco zniecierpliwiony wojownik. – Rada Archaniołów wydała rozkaz zabicia Santi, a Abadon, jako anioł śmierci musi go wykonać.
Malos nadal nic nie rozumiał.
– Dlaczego Rada skazała Santi na śmierć, ona nic nie zrobiła?
– Malosie, nie słuchasz! – krzyknął Nat. – Nie było powodu. Została skazana na śmierć, a wykonawca śmierci przyjął zlecenie i przypieczętował je swoją krwią. – Kiwnął na Abadona, a mroczny anioł uniósł rękę, pokazując Malosowi świeży ślad po ostrzu. Brzegi rany zaczęły się już zasklepiać, ale ślad był ciągle widoczny – Los twojej dziewczyny jest związany z Abadonem, nikt inny, ani harpie, ani żadne inne siły piekieł nie są w stanie odebrać jej życia.
Nathaniel skończył mówić i puścił chłopaka. Ten zaś, natychmiast odsunął się od niego. Dłuższą chwilę patrzył na krwawe pobojowisko, które zostawiły po sobie harpie. Serce go bolało na myśl, jak bardzo musiała cierpieć jego ukochana. Kuchnia wyglądała jakby pożywiało się tu stado wygłodniałych bestii albo co najmniej Hannibal ćwiartował swoją ofiarę.
– To prawda? – zapytał w końcu. – Ona żyje? – prawie nie wierzył, że to mówi.
Abadon skinął głową.
– Żyje, chociaż jest słaba.
– Nie zabiły jej?
– Próbowały. – Siewca śmierci wskazał ręką na kawałek podłogi najobficiej zlany krwią. – Chciały ją rozszarpać i pożreć, ale nie były w stanie tego zrobić. Mogły tylko ją ranić i przelewać jej krew.
– Wiedzieliście, że do tego dojdzie? – Dłonie anioła ponownie zacisnęły się w pięści, gdy uświadomił sobie, że wszyscy wokół niego wiedzieli więcej. Mieli odszukać Willa, a tymczasem stali się pionkami w grze.
– Zrozum chłopcze – warknął Nat. – Nikt z tobą nie pogrywa, jak ci się wydaje, dlaczego tak długo szukaliśmy Willa?
– Bo nie mieliśmy śladów?
– Nie! Od dawna podejrzewaliśmy, gdzie on jest, ale Ana usiłowała zmienić wizje, napisać je od nowa, zmienić, tak byście oboje przeżyli.
– Udało jej się? – Malos zaśmiał się z goryczą.
– To się jeszcze okaże. Zrobiła co mogła, reszta zależy od nas.
– Nie wiemy dokąd ją zabrały? – chłopak rozłożył bezradnie ręce.
– Przeciwnie – Abadon sięgnął do kieszeni i wyciągnął pomiętą kartkę. – Zostawiono ją na blacie. – Na skrawku papieru, poplamionym obficie krwią zapisane widniało tylko jedno słowo: Piekło.

2 komentarze:

  1. A mnie interesuje dlaczego Rada Aniołów wydała taki wyrok, czym im się Santi naraziła? Mam nadzieję, że gdziekolwiek to Piekło jest to uwolnią ją z niego. Bardzo dziękuję za świetny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczym, kochana, absolutnie niczym. Wyrok jest absurdalny, a wydali go tylko dlatego, że w ten sposób chcieli ocalić Santi. Skoro dla Boga to Abadon ma odebrać jej życie, harpie nie mogą tego uczynić.

      Usuń