sobota, 12 marca 2016

Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 21_epizod 2



Helena wróciła na zamek późnym popołudniem. Bolały ją stopy od chodzenia po brukowanych uliczkach, a twarz od ciągłego uśmiechania się. Całe popołudnie ze strachem patrzyła w każdą mijaną twarz, upatrując w niej potencjalnego wroga. W miejscu publicznym zdrajcy nie mogli jej skrzywdzić, ale świadomość tego wcale nie zmniejszała jej lęku. Przysięgła sobie i hrabiemu, że złapią spiskowców i zamierzała dotrzymać słowa. Wcześniej nie opuszczała zamku bez płaszcza, nie zasłoniwszy twarzy. Unikała obcych, ich pełnego obrzydzenia spojrzeń i kpiny. Melir z łatwością przekonał ją, że była w błędzie, a ona uwierzyła mu bez wahania. Jeśli tak silny i potężny smok patrząc na jej blizny, nie czuł odrazy, dlaczego miałaby lękać się innych?
Czekał na nią przed drzwiami jej komnaty. Zauważyła, że zdołał już się przebrać i zrzucić zniszczony przyodziewek, w którym dziś spacerował po stolicy. Jego białe włosy, zazwyczaj zebrane w warkocz, swobodnie opadały na ramiona, tworząc zaskakującą plamę na jego czarnym kaftanie.
Nie uśmiechał się, ale w jego spojrzeniu kryła się troska i obawa. O nią. Świadomość tego, że ktoś tak potężny lękał się o jej życie, dodawała jej siły.
Bez słowa otworzył drzwi jej komnaty i wpuścił ją przodem.
– Dobrze nam dzisiaj poszło – powiedział. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do niej. Bez wahania wtuliła się w silne ramiona.
– Nikt podejrzany nie próbował ze mną rozmawiać – szepnęła, z głową wtuloną w jego pierś.
– Tego nie możesz być pewna – zaprzeczył. – W Farrander może być wielu spiskowców, z którymi nigdy nie zamieniłaś nawet słowa. Jestem pewien, że przez kilka dni będą cię obserwować nim nawiążą kontakt.
– Mogą mi już nie zaufać. – Miała wiele obaw, ale on inaczej widział ich sytuację.
– Nie zrezygnują z ciebie, jesteś zbyt cenna. Tylko ty masz nadal pełen dostęp do monarchów. Byliby głupcami, gdyby nie spróbowali tego wykorzystać. – Pogładził jej ciemne włosy, delektując się ich gładkością i zapachem. Uniosła głowę, ich spojrzenia na moment się spotkały.
– Nie chcę być dla nich cenna, tylko dla ciebie. – To jedno proste zdanie sprawiło, że serce mężczyzny zabiło szaleńczo. Bestia w jego wnętrzu zamruczała z zadowolenia, bezbłędnie wyczuwając smoczycę w ciele kobiety.
Wiedział, że nie powinien ulec podszeptom stwora, że to, co czuł względem niej było nieodpowiednie, ale nie potrafił się oprzeć jej urokowi.
Opadł wargami na jej usta, zagarniając całą jej kobiecość dla siebie, sycąc się nią i delektując. Smakowała słońcem i wiatrem, który przez cały dzień targał jej włosy i smagał policzki.
– Jesteś taka piękna – wychrypiał, odsuwając się na jedną krótką chwilę od jej ust. – Taka piękna i wyjątkowa.
Ponownie ją pocałował, a ona nie zaprotestowała. Przeciwnie, objęła go w pasie, nieśmiało sunąć dłońmi po jego plecach. Pragnęła go, a bestia mieszkająca w jej wnętrzu równie chętnie odpowiadała na zaczepki jego smoka. Stwory rozpoczęły swoje zaloty. Oni zaś mogli pójść w ich ślady lub zakończyć umizgi nim zwierzęta rozbudzą się na dobre.
– Powstrzymaj mnie – poprosił. Jego usta jednak przeczyły jego słowom. Nie przestawał jej całować, a dłońmi błądzić po ciele. W odpowiedzi tylko jęknęła i sięgnęła do klamer spinających jego kaftan. Powoli rozpinała jedną po drugiej, przesuwając palcami po materiale, by w końcu zsunąć mu przyodziewek z ramion. Nie poprzestała na tym. Rozwiązała troczki białej koszuli, pogładziła jego tors.
Wciągnął głęboko powietrze. Nie pamiętał, ile wieków minęło, odkąd ostatni raz kobieta dotknęła w ten sposób. Po zdradzie Agatte nigdy nie pozwolił sobie na tak intymną relację. Nauczył się zaspokajać potrzeby ciała bez żadnej emocjonalnej więzi, bez oddania i zaufania.
Z Heleną było inaczej, ona była inna. W jej ciemnych oczach czaiło się tak wiele emocji, że czasem bał się, iż się w nich utopi. Patrząc na nią, nie mógł nie dostrzegać cierpienia, które stało się jej udziałem, ale widział też zagubione dziecko, pozbawione prawdziwej miłości naturalnych rodziców oraz dziewczę wychowane w cieniu potworów, broniące się na każdym kroku, by nie pójść ich śladem.
Zdjęła mu koszulę i ponownie położyła dłonie na jego piersi. Pogładziła kręcone, jasne włoski.
– Twoje serce bije tak mocno. – Jej głos był zaledwie szeptem, ale w jego duszy odbijał się głośnym echem. – Czuję twojego smoka, wzywa mnie, mruczy, zaprasza… – zaśmiała się lekko. – To jest oszałamiające.
– Twoja smoczyca również go wzywa – odpowiedział. Zadziwiające, ale nigdy dotąd nie rozmawiał z nikim o swojej bestii. Agatte ignorowała zaczepki jego smoka, ona zaś wiedział, że jej smoczyca zaledwie tolerowała go obok siebie. Był jednak zbyt młody, by zrozumieć, że nie powinno tak być, że brak pożądania ze strony bestii zapowiadał nadciągającą katastrofę.
Helena uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Jej dłonie ciągle spoczywały na jego torsie.
– Nigdy dotąd czegoś podobnego nie czułam. Ona wyrywa się do niego. Moja krew krąży szybciej, napędzana jej pożądaniem. Równie mocno, jak pragnie wydostać się na zewnątrz i dopaść go, popycha mnie ku tobie, jakby wiedziała, że tylko ty możesz zaspokoić jej chuć. Nie wiem, czy tak powinno być?
– Heleno, ja czuję dokładnie to samo. – Odgarnął włosy z jej twarzy i przesunął palcem po długiej bliźnie. – Moja dusza, serce i bestia wyrywa się do ciebie, bo tylko przy tobie możemy zaznać pełni szczęścia.
– Rozbierz mnie, sama nie dam rady tego zrobić – szepnęła, odcinając się od jego deklaracji. Zauważył to natychmiast, ale nie skomentował. Nie wierzyła, że czeka ich wspólna przyszłość, być może nawet nie wierzyła, że pożyje wystarczająco długo, by o tym pomarzyć. Zamierzał uwodnić jej, że się myli.
Odwróciła się do niego tyłem, a on rozsznurował jej sukienkę. Kiedy materiał opadał, pozwolił palcom rozkoszować jego miękkością. Nosiła suknie z najdelikatniejszego sukna, trochę zbyt cienkiego, jak na warunki panujące w górach, ale jej widać nie przeszkadzał chłód. Materiał idealnie opinał jej gibkie ciało, a kiedy stąpała, falował wokół jej kostek.
Koszula, którą miała pod spodem również była delikatna. Melir przesunął ciemne włosy ukochanej na lewe ramię i dotknął wrażliwego miejsca na karku. Skóra była tu wyjątkowo czuła. Poprzez białe sukno wyraźnie dostrzegał wizerunek czarnej smoczycy. Pogłaskał bestię przez materiał. Jej cichy pomruk usłyszał w głowie, a może to jego bestia zamruczała?
Helena również jęknęła, jej oddech stał się płytszy. Szarpnęła tasiemki koszuli i zsunęła ją z ramion. Chwilę później ostatnia warstwa osłaniająca jej ciało upadła na podłogę.
– Nie jestem piękna – powiedziała, ciągle stojąc tyłem do niego. – Mam wiele blizn.
– Ja nie dostrzegam żadnych. – Palcami sunął po idealnym wizerunku smoczycy. Miała smukłe ciało, łapy uzbrojone w długie szpony, straszyły potencjalnych wrogów. Jemu jednak zdawały się wprost idealne. Smukły pysk bestii prosił się o pieszczoty. Dostrzegł niewielkie rogi wyrastające z jej łba i aż się uśmiechnął. Rogi samców były długie, czasem zakręcone. Jej były maleńkie, za to ostro zakończone. Smoczyca zerkała na niego ciemnymi ślepiami i chociaż paszczę miała rozchyloną, a zęby groźnie odsłonięte, nie planowała go ugryźć.
Helena czuła każde jego muśnięcie, kiedy głaskał stopy smoczycy, palce dziewczyny rozchylały się w pieszczocie, kiedy przesuwał dłonią po cielsku stwora, ona drżała i wiła się, ledwie mogąc ustać przed nim. Osobliwy związek bestii i człowieka był najbardziej widoczny w trakcie aktu miłosnego.
Niechętnie zdjął rękę z pleców Heleny, obszedł ją dookoła i stanął z nią twarzą w twarz. Była całkowicie naga, a długie ciemne włosy zakrywały jej piersi. Odsunął niesforne pasma, chcąc delektować się w pełni ciałem kochanki. Kilka postrzępionych blizn przecinało jej lewą pierś. Bestia w jego wnętrzu zawarczała, domagając się zemsty na sprawcy. Zlekceważył pomruki smoka. Jeszcze przyjdzie czas na wyrównanie rachunków.
Objął dłonią kształtną półkulę, która mimo szram nie straciła nic ze swego uroku. Potarł kciukiem sutek. Dziewczyna jęknęła i chwyciła się jego ramion. Pochylił się i zassał różowy pąk. Krzyknęła, przywierając do niego biodrami.
– Melirze – wychrypiała, trzymając się go kurczowo. Odpowiedział gardłowym mruczeniem.
Dopiero kilka chwil później, kiedy coraz mocniej błagała go o spełnienie, a dłońmi zaś sięgnęła do jego spodni, opamiętał się. Tylko materiał trzymał jego męskość pod kontrolą, Był na skraju wybuchu i jeśli Helena teraz go dotknie, straci nad sobą kontrolę, kompromitując się w oczach kochanki. Odsunął jej dłonie od swego krocza, wziął ją w ramiona i zaniósł do łoża.
Długo napawał się widokiem jej rozpalonego ciała: nabrzmiałymi piersiami, płaskim brzuchem, kształtnymi udami. Wyciągnęła ku niemu ręce, a jego serce mocniej zabiło. Agatte nigdy nie zapraszała go do siebie, ujeżdżała go co noc, ale nigdy nie otworzyła przed nim serca.
Zdjął buty i rozwiązał rzemienie. Ostrożnie by nie pobudzić i tak napiętego ciała zsunął spodnie. Dopiero wtedy wszedł do łożnicy. Przyglądała się mu z nieodgadnioną miną, usta miała lekko przygryzione, brwi ściągnięte. Przeszło mu przez myśl, że coś ją trapiło, ale kiedy położyła dłoń na jego brzuchu, zupełnie zapomniał o swoich wątpliwościach.
Pozwolił jej sunąc palcami po swoim ciele, badać twardość mięśni i sprężystość skóry. Położyła dłoń na jego męskości, a on zajęczał ciężko i opadł na poduszki. Przesuwała palcami w górę i w dół, drażniąc jego ciało, zmuszając krew do szybszego krążenia.
– Torturujesz mnie – syknął przez zęby.
– Naprawdę? – zaśmiała się. Jej palce nieśmiało objęły jego jądra, bawiąc się pomarszczonymi kulkami, a on zajęczał jeszcze głośniej. – Powiedz mi, co lubisz? – poprosiła.
– Doskonale sobie radzisz – wychrypiał, wypychając biodra ku niej. Sięgnął ręką między jej uda, głaszcząc delikatne ciało.
Teraz to ona zaczęła jęczeć. Kołysała biodrami, podczas gdy Melir coraz intensywniej drażnił jej kobiecość. Wilgotna i gorąca przyprawiała go o szaleństwo. Smok wyrywał się do samicy, pragnąc ją posiąść równie mocno, jak lord pożądał Heleny. Kiedy ich pieszczoty stały się zbyt intensywnie i oboje znaleźli się na krawędzi spełnienia, hrabia przeturlał się nad nią, przygniatając ją swoim ciężarem do łoża. Nie protestowała, oddychała równie szybko jak on, a ogień, jaki płonął w jej oczach, był odbiciem jego własnego pożądania.
Ułożył się między jej nogami, podczas gdy ona owinęła stopy wokół jego bioder. Drażnił męskością delikatne wnętrze, rozkoszując się zapachem podniecenia, jaki unosił się w powietrzu. Smok w jego ciele szarpał się i rzucał, popędzając go do jak najszybszego spełnienia. Helena również drżała, wiła się pod nim, dłońmi drapała jego plecy. Chciał jeszcze ją zwodzić, ale zataczając kolejne kółko wokół wejścia, poczuł, że stoi na krawędzi. Jej zapach mieszał mu w głowie. Wszedł jednym mocnym pchnięciem.
Krzyknęła przeraźliwie, a on zamarł. Pot zrosił mu czoło. W jednej chwili pojął, co się stało. Wycofał się, opuszczając jej wnętrze.
– O nie, Heleno. Tak mi przykro! – krzyknął. Puścił jej nogi. Dłońmi objął twarz, opuszkami palców starł łzy. – Tak mi przykro. – Całował jej policzki, wargi. – To nie powinno się stać. Gdybym wiedział…
– Odepchnąłbyś mnie? – spytała przez łzy. – Bo nikt inny mnie nie miał? – W jej głosie dominował ból i złość.
– Nie! – zaprzeczył gwałtownie, chociaż sumienie podpowiadało, że właśnie to powinien zrobić. – Pieściłbym cię tak mocno, że zapomniałabyś o całym świecie i nawet nie poczułabyś, że odebrałem ci dziewictwo.
– To prawie nie bolało – skłamała i oboje o tym wiedzieli. – Zresztą już jest dobrze – Dla potwierdzenia swych słów poruszyła się pod nim.
Melir warknął i mocniej przycisnął ją biodrami do materaca.
– Przestań, jeszcze zrobisz sobie krzywdę! Nie jestem potworem, nie potrafię patrzeć na twój ból. Wystarczająco już się wycierpiałaś, bym ja miał dokładać swoje. – Chciał coś jeszcze dodać, ale silny klaps w pośladek przerwał jego wywód. – Co?! – Zamrugał zaskoczony. Klepnęła go raz jeszcze, o wiele mocniej, na jej ustach pojawił się uśmiech.
– Zamilknij wreszcie, lordzie Kiral i dokończ, co zacząłeś, albo…
– Albo…? – podchwycił jej grę, a bestia zawarczała rozochocona.
– Napuszczę na ciebie mojego smoka.
– Tak? – uśmiechnął się szeroko, a w jego spojrzeniu zamigotał ogień. Poruszył ostrożnie biodrami, wypatrując jej reakcji. Kiedy się nie skrzywiła, przystąpił raźniej do działania. Przyciągnęła jego głowę do siebie, całując go namiętnie. Jej dłonie ponownie rozpoczęły wędrówkę po jego plecach. Świadomie drażniła białą bestię wijącą się pod skórą, wzmacniając odczucia obu samców.
Jęknął. Oddał pocałunek z dziką intensywnością, wciągając jej język do swych ust, wysysając powietrze z jej płuc. Jego biodra napierały na nią coraz mocniej, domagając się spełnienia. Odpowiadała na jego pchnięcia, z łatwością dopasowując się do rytmu, w jakim się poruszał.
Drżała coraz mocniej, dysząc mu w usta. Jej ciało wiło się pod nim, a dłonie szarpały go za włosy. Skubał zębami linię jej szczęki, drobne uszy, szyję. Jęczała, coraz mocniej tracąc nad sobą panowanie. W końcu wybuchła, krzycząc głośno jego imię. Jej mięśnie zacisnęły się na nim, pochłaniając go doszczętnie, dając mu rozkosz, jakiej nigdy nie zaznał.
Ciągle spleceni w miłosnym uścisku, opadli na poduszki. Ich gorące oddechy mieszały się ze sobą, bestie pomrukiwały równie zaspokojone, jak oni.
Uwięziony w uścisku jej nóg, opleciony jej ramionami, spojrzał na nią.
– Nigdy cię nie opuszczę. – Słowa wyrwały się z jego ust, nim zdołał nad nimi zapanować. Zesztywniał natychmiast. Wiedział, że nie powinien był tego mówić, że nie była gotowa, ale stało się.
Drżącą dłonią dotknęła jego ust.
– Tak wiele dla ciebie znaczę? – zapytała, a kiedy skinął głową, łzy zamigotały w jej oczach.

– Nikt nigdy nie otaczał mnie taką troską jak ty – szepnęła. – Doceniam to, ale wiem też, że los bywa przewrotny i rzadko daje nam to, czego pragniemy.

4 komentarze:

  1. Nareszcie! To był rozdział, na który każdy czekał. Mam nadzieję, że tym razem nic im nie stanie na przeszkodzie. Oboje wystarczająco wycierpieli, czas aby zażyli szczęścia. Bardzo dziękuję za ten gorący rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty czekałaś, Megi, a ja gryzłam wargi do krwi, by go napisać. Choć wydaje się to dziwne, tego typu sceny, są najtrudniejsze do napisania. Te wszystkie jęki, cmoki, ręce, nogi... istna masakra do ogarnięcia.
      Cieszę się, że rozdział się podobał.

      Usuń
  2. Niezwykle barwne, fantstyczne masz opowiadania. Przeczytałam dopiero dwa z nich Nathaniel oraz Szmaragdowe serce. Niestety mam problem z szukaniem rozdziałów nawet w archiwum, ponieważ czytam głównie na telefonie. Żałuję, że nie ma spisanych rozdziałów do każdego tekstu. Tylko trzeba się cofać, szukać (nawet etykiety nie pomagają) co jest denerwujące i zabiera mnóstwo czasu. A nie każdy czyta na bieżąco. Ja dopiero trafiłam na Twojego bloga dwa dni temu i zaczynam od starszych tekstów. Szkoda, że nie zrobiłaś przy każdym tytule spisów rozdziałów. Ułatwiłoby to nam czytelnikom czytanie.
    Maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny, Maju. Coś wymyślę w sprawie tych rozdziałów. A tymczasem życzę miłej lektury.

      Usuń