poniedziałek, 5 grudnia 2016

Szmaragdowe Łzy - Rozdział 1_epizod 1



Przylgnął całym ciałem do drzewa i w tej pozycji obserwował, co się dzieje polanie. Ręka sama raz po raz wędrowała ku rękojeści miecza i musiał nieustannie powstrzymywać się przed rzuceniem do gardeł strażnikom.  
Ledwie kilka metrów dalej uzbrojeni mężczyźni trenowali młodych kadetów. Młodzików było około czterdziestu, wszyscy bez wyjątku mieli tylko nędzne portki na biodrach i brudne koszule na grzbiecie. Bez obuwia, bez jakiegokolwiek pancerza, stanowili idealny cel dla nadgorliwych opiekunów. Tych było sześciu, lecz ich siła i zamiłowanie do zadawania bólu, sprawiało, że plecy chłopców dawno zamieniły się w krwawą miazgę.
Pokrzykiwali na młodych, bili ich i szturchali. Nauki było w tym niewiele, za to całkiem sporo musztry i znęcania.
– Smocze gówna, jeśli się nie przyłożycie, to żaden z was nie dostanie dziś kolacji – zagrzmiał jeden z nauczycieli. Miał ciemne włosy przetykane rdzawymi pasmami. Przez pół jego twarzy przebiegała szpetna blizna, co nadawała jego postaci jeszcze bardziej okrutny wyraz. Smok chwycił stojącego najbliżej chudego chłopaka i rzucił nim w kulącego się obok kolegę. Obaj kadeci upadli z jękiem na ziemię, jednak chwilę później, obaj, bojąc się kolejnych ciosów od opiekunów, zerwali się na nogi.
– Łamagi! – huknął nauczyciel. – Nie wiem, co z was będą za wojownicy?
– Takie, jakie spłodziłeś! – krzyknął do niego z drugiego końca polany inny wojownik. – Czyż to nie twoje bękarty?
Instruktor prychnął pogardliwie w odpowiedzi.
– Z pewnością nie są moi. Pewnie Ghany, ten rozlewa nasienie, gdzie popadnie, a gnojki mają równie tępe łepetyny, jak on.
Głośny rechot wypełnił polanę i tylko młodzi uczniowie stali przygarbieni, nie usiłując podnieść wzroku.
Hargar natomiast miał ochotę wbiec na polanę i rozpłatać brzuchy zbirów Thargara, odpłacić łotrom za ich okrucieństwo. Nie zrobił tego jednak, za bardzo obawiał się, że mógłby być równie bezwzględny jak oni.
W zlęknionych twarzach młodzików ujrzał siebie takim, jakim był w dzieciństwie. Nienawidził tych wspomnień, równie mocno jak gardził bratem i rodzicami za to, co uczynili. Był zbyt mały, kiedy dokonał się przewrót, nie pamiętał również dnia, w którym aresztowano całą jego rodzinę. Wiedział jednak, że w jednej chwili stracił wszystko, ojca, matkę, dwoje starszych braci i siostrę. Ocalał tylko on i dwa lata starszy Ger. Lordowie uznali, że dzieci poniżej czwartego roku życia nie zdążyły przesiąknąć zgnilizną zdrady i powinno się je zostawić przy życiu.
Kiedyś nienawidził wszystkich szlachetnie urodzonych w Farrander, a członków Rady w szczególności. Przez całe swoje młode życie buntował się przeciwko przybranym rodzicom i prawom smoczej krainy. Nie umiał wybaczyć, że bez chwili zastanowienia ci wielcy hrabiowie skazali na śmierć jego rodzeństwo. Nie byli niczemu winni, nie mieli pojęcia o zdradzie, jakiej dopuścili się rodzice, mimo to potraktowano ich jak współwinnych.
Uparcie wierzył, że skrzywdzono go i robił wszystko, by uprzykrzyć życie rodzinie, która go przygarnęła. Wszystko zmieniło się w dniu, w którym Ger uciekł na północ, by dołączyć do Tollesto.
Wtedy Hargar zrozumiał, że bardzo się pomylił, a lordowie słusznie upatrywali w potomstwie zdrajców zagrożenia.
Tamten dzień zmienił wszystko, przestał spoglądać na opiekunów z nienawiścią. Co więcej, zaczął dostrzegać poświęcenie, z jakim podjęli się wychowania dwójki obcych dzieci. Długo przepraszał przybraną matkę za swoje zachowanie i błagał o kolejną szansę. Alice kochała go niczym prawdziwego syna i bardzo rozpaczała nad tym, że stracili Gera.
Hargar nigdy nie odkrył, co skłoniło brata do ucieczki. Wielokrotnie rozmawiali o rodzicach i ich udziale w spisku. Ger nigdy nie wspominał, że ideały ojca są mu bliskie, przeciwnie otwarcie gardził nimi i nienawidził Tollesto. Kłamał, latami oszukiwał Hargara i opiekunów, by w końcu przy pierwszej nadarzającej się okazji uciec z Farrander. Jakimś sposobem dotarł na północ i przyłączył się do zdrajców.
Potem ze smokami Tollesto pojawił się w Dolinie Ciszy. W tłumie walczących Hargar dostrzegł znajome rysy twarzy. Usiłował nawet stanąć bratu na drodze, ale bitwa toczyła się swoim torem i rozdzieliła ich na dobre. Truchła ludzi Tollesto spalono jeszcze tego samego dnia, uniemożliwiając odszukanie krewnego. Istniała, co prawda, nikła szansa, że Ger uciekł z doliny razem z garstką zwolenników Tollesto, jednak Hargar wolał się na niej nie koncentrować. Utracił brata setki lat temu, kiedy ten opuścił Farrander. On został w stolicy, by służyć nowemu królowi i nic innego nie miało znaczenia.
Przyjął zadanie szpiegowania Thargara Tollesto i jego obozu, wierząc, że przysłuży się królestwu.
Nagle coś się zmieniło, nowe hałasy wypełniły polanę, przerywając rozmyślania gwardzisty. Ze swego miejsca, siedząc wysoko na gałęzi  doskonale widział, co działo się w dole. Zobaczył trzy kobiety skute łańcuchami, ciągnięte jak zwierzęta na rzeź. Nie potrafił określić, ile mogły mieć lat, z pewnością jednak mogły rodzić potomstwo. Jedna z nich była w zaawansowanej ciąży. Wszystkie bez wyjątku głośno zawodziły, ich jęki niosły się echem po głuszy.
– Miger, to twoje nowe narzeczone? – krzyknął ciemnowłosy wojownik do prowadzącego niewiasty smoka. Tamten tylko odsłonił w odpowiedzi zęby.
– Głupie kurwy usiłowały zbiec – zacharczał zapytany. – Złapałem je na plaży.
– Co z ciebie za chłop, skoro nie umiesz upilnować swoich bab? – skomentował inny.
– Bez obaw, dam im taką nauczkę, że raz na zawsze zapomną o ucieczce. – Zbir pogroził kobietom, a te podniosły jeszcze większy lament.
Hargar musiał zacisnąć ręce na pniu i zagryźć wargi do krwi, by nie rzucić się w dół. Nienawidził misji, którą przyszło mu wypełnić, a najbardziej tego, że musiał siedzieć cicho i nie reagować na gwałty, które rozgrywały się na jego oczach. Po raz kolejny przysiągł sobie, że jak tylko wróci do stolicy i zda raport, będzie błagał władcę o interwencję na Czerwonych Wyspach. Sprawy tutaj zaszły zdecydowanie za daleko. Dziedzic Tollesto zbudował obóz, w którym hodowano smoki, by następnie zaszczepić w młodych umysłach nienawiść do królestwa Kirragonii. Nowo tworzona armia wkrótce spróbuje pozbawić Ariela tronu. Nie mógł to tego dopuścić.
***
Powinnaś ich zabić. Nie rozumieją cię, nie kochają, nie akceptują. Jesteś dla nich nikim. Smokiem, który nie jest smokiem, bestią bez kłów. Czy słyszysz, jak śmieją się za twoimi plecami? Możesz to zakończyć, zetrzeć obłudne uśmieszki z ich gęb, pokazać, kim jesteś naprawdę, sprawić, że będą się bać.
Rilla przebudziła się z głośnym krzykiem. Skórę miała zroszoną zimnym potem, przerażone serce tłukło się nerwowo w piersi. Dłonie drżały tak bardzo, że ledwie miała siłę je unieść i zakryć usta. Nie ufała sobie na tyle, by być pewną, że znowu nie zacznie krzyczeć. Byle cień w izbie mógł ją przestraszyć i powołać do życia nowe koszmary.
Łkając, rozejrzała się po komnacie. Zaczynało świtać. Słońce pierwszymi nieśmiałymi promieniami zaglądało przez okna. Widok ten poprawił jej nieco humor. Nie przegonił jednak koszmarów, te towarzyszyły jej w dzień i w nocy. Gdziekolwiek by się nie udała, cokolwiek by nie robiła, ciągle słyszała w umyśle mroczne szepty. Ostatnie dni były jednak gorsze i coraz trudniej przychodziło jej udawanie, że nic się nie dzieje. Naiwnie tłumaczyła to wyjazdem Heleny z Farrander. Smoczyca, która w ostatnich tygodniach stała się jej bratnią duszą, wkrótce miała opuścić stolicę. Melir wybłagał zgodę na królu i nie bacząc na to, że nigdy nie będzie w stanie poślubić ukochanej planował z nią wspólną przyszłość. Rilla mogła im tylko zazdrościć.
Z Heleną od pierwszej chwili połączyła ją silna więź. Może sprawiły to bolesne przeżycia, którymi były wybrukowane ścieżki i ich życia, a może odwaga tak widoczna w zachowaniu młodszej smoczycy. Pod tym względem Helena przypominała jej Kharinę. Może nie była tak waleczna i zadziorna jak siostra Rilly, ale równie mocno jak ona buntowała się przeciwko niesprawiedliwości i złemu traktowaniu. Dwórka nie zważając na własne bezpieczeństwo pomagała Melirowi w wykryciu spiskowców. Rilla nie była aż tak odważna. Co więcej, szaleńczo wprost bała się, że stając w obliczu niebezpieczeństwa jej własne demony popchną ją do katastrofy. Unikała więc sytuacji konfliktowych. Nie oglądała turniejów i potyczek, starła się nawet nie przebywać w pobliżu smoczych wybrańców. Otoczyła się dwórkami, mając nadzieję, że ich delikatne osobowości zniechęcą mrok.
Myliła się. Miesiące mijały, a głosy nie tylko nie odeszły, przeciwnie stały się bardziej nachalne. Teraz już nie tylko w nocy ją nawiedzały, dręczyły jej umysł za dnia, w najmniej odpowiednich chwilach. Szeptały okropne rzeczy, kusiły, by zrobiła coś złego, by splamiła swoje ręce krwią. Początkowo sądziła, że postradała zmysły, że niczym nie różni się od spiskowców, szybko jednak zrozumiała, że szepty nie każą jej zabić monarchów. Interesowała je śmierć sama w sobie, zadawanie bólu, czerpanie z tego rozkoszy. Ich makabryczne żądania skierowane były w stosunku do wszystkich żyjących istot.
Zsunęła się z łoża i na drżących nogach podeszła do biurka. Serce  ciągle jeszcze biło zbyt szybko, gdy sięgała po kartkę papieru. Strach pchał ją w ramiona jedynej osoby, która mogła ją ocalić przed nią samą.

Najukochańsza siostro
Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe, ale chciałbym w najbliższych dniach odwiedzić cię w Querm. Z niecierpliwością wyczekuję spotkania z tobą i moim siostrzeńcem.
Twoja siostra Rilla

Odłożyła pióro na bok, krytycznym wzrokiem spojrzała na kartkę. Najchętniej podarłaby ją strzępy. To, co pragnęła napisać siostrze było zbyt koszmarne, by w ogóle o tym myśleć, a co dopiero przelać na papier. Miała nadzieję, że przy Kharinie koszmarne sny odejdą w zapomnienie. Tylko przy niej czuła się bezpiecznie. Ona miała w sobie siłę i zawziętość, której brakowało jej bliźniaczce.
Kharina zawsze była silniejsza i odważniejsza. Systematycznie wpadała w coraz to nowsze kłopoty i chociaż rodzice rwali włosy z głowy, ona zawsze wychodziła z nich obronną ręką. To Rilla była tą spokojną i opanowaną córką. To ją rodzice zabierali na wytworne przyjęcia, a nie rozbrykaną bliźniaczkę.
Przez lata zazdrościła siostrze pewności siebie, silnego charakteru i przekonania, że świat stoi przed nią otworem. Sama, jak ognia unikała konfliktowych sytuacji. Nim podjęła jakąkolwiek decyzję dokładnie ją przemyślała. Tylko raz w życiu zdecydowała się pójść za głosem serca i zignorować natarczywy głos rozsądku. Do dziś żałowała tamtej decyzji.
Karel był smoczym wybrańcem, o jakim marzyła każda panna na wydaniu. Silny, przystojny, głośno wyrażał swe poglądy i nie lękał się rozmów na trudne tematy. Starał się o rękę Khariny i nie zamierzał odpuścić póki nie dopnie swego. Był przeciwko zakusom Tollesto na tron i nie obawiał się tego głosić otwarcie. Tym przekonał do siebie rodziców Rilly i chociaż ojciec, starał się być ostrożny, zamek rodu wer Sahmar leżał bowiem w centrum terytorium uzurpatora, dał się podejść.
Za późno zrozumieli, że padli ofiarą oszusta. To Kharina pierwsza przejrzała na oczy, ale wtedy było już za późno, na ocalenie bliskich. Rilla nie uwierzyła w zapewnienia bliźniaczki, uległa czarowi Karela,  pozwalając się mu uwieść. Nie zastanowiło jej nawet, dlaczego mężczyzna tak łatwo zmienił obiekt swoich westchnień. Nie mówiąc nic nikomu, zgodziła się uciec z ukochanym. Jakże żałowała swojej decyzji. Jednym słowem skazała na śmierć swoich rodziców i wszystkich mieszkańców warowni. Ocalała tylko Kharina, której przyszło żyć z wyrzutami sumienia i tęsknotą za tym, co utraciła.

5 komentarzy:

  1. Hargara znamy z wcześniejszych części,gdzie dał się poznać jako prawy i szlachetny Smok, dlatego nie będę ukrywała, że cieszy mnie fakt, iż będziemy mieli możliwość poznać go bliżej. To samo z Rilly. Przy czym okazuje się, że z dziewczyną dzieje się coś złego. Widać demony wcale nie zostały pokonane i domagają się posłuchu...

    Ciekawie się zapowiada ta część, tym bardziej, że akcja w końcu przenosi się na Czerwone Wyspy, które od dłuższego czasu niesłychanie mnie ciekawią, i nie tylko chodzi o zamieszkujące je smoki i ich hodowlę smoków kilerów, ale i o te niebezpieczne, dziwne istoty, o których lepiej nie rozmawiać po zmroku, ba, lepiej nawet o nich nie myśleć. Liczę też, że Czerwone Wyspy okażą się dużo bardziej straszne i groźne niż sobie to wyobrażam :P

    Emiś, dziękuję za piękny fragment i niecierpliwie czekam na następny! :*

    PS. Smoki "tresujące" swoje młode zasługują na coś strasznego, w tym miejscu liczę na Twą nietuzinkową wyobraźnię. Emiś dowal im tak, żeby im poszło w te ich smocze ogony ;/ A za przetrzymywane tam kobiety, dowal im jeszcze raz ;/

    Ściskam mocno, koralgol :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No dokładam to już będzie trzy razy. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się przyłączam do słów Kasi. Bardzo podobał mi się ten fragment, mam tylko nadzieję, że demony nie przejmą jej rozumu. Pięknie dziękuję, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja nie bede sie wysilal :D tylko sie podepne pod slowa mojej siostrzyczki i podpisuje sie pod nimi oboma rekami :D Do dziela Emis...pojedz z nimi jak nalezy :D:D:D I nie zapomnij o tych dwoch brakujacych rozdzialach przy okazji bo ciagle czekam :D:D:D Buziolki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podobał ten fragment. Jest mroczny,demoniczny, krwisty. Całość zapowiada się bardzo, bardzo interesująco.
    Emiś ode mnie podwójnie, tak wiesz łuska po łusce ...
    Dziękuję i pozdrawiam
    szekla_

    OdpowiedzUsuń