środa, 18 stycznia 2012

Mroczny Dotyk - Rozdział 3 _epizod 1



Aeron obejrzał się przez ramię, sprawdzając czy nikt nie nadchodzi. Wąska uliczka prowadząca do Destiny była jednak absolutnie pusta, bo w końcu kto miałby się tutaj kręcić o trzeciej nad ranem? Co najwyżej podchmieleni klienci klubu.
Lucien, zwrócony plecami do Aerona, majstrował w szparze ceglanego muru okalającego Destiny i stanowiącego jednocześnie ścianę sąsiedniej kamienicy.
Przy użyciu noża, wojownik wyłuskał ze szczeliny fragment cegły. Niewielki odłamek był pusty w środku, a w jego wnętrzu zamiast gliny znajdowała się kamera, zapisująca każdy nawet najmniejszy ruch w promieniu pięćdziesięciu metrów od tego miejsca. Zarejestrowany obraz za pomocą modemu trafiał bezpośrednio do twierdzy. A przynajmniej tak być powinno.
Dwa dni temu kamera nagle przestała działać.
Lucien ostrożnie wyciągnął urządzenie. Było tak małe, że mieściło się w jego dłoni i było całkowicie zwęglone. Wojownik zmarszczył brwi, pokazując kamerę Aeronowi.
– Cholera! – zaklął tamten. – Kompletnie zniszczona. Co mogło doprowadzić ją do takiego stanu?
– Nie mam pojęcia. – Lucien pokręcił z dezaprobatą głową. – Może Torin zdoła to jakoś rozgryźć. – Dozorca demona Śmierci schował zniszczone urządzenie do kieszeni kurtki.
Zaraz potem wyciągnął następną kamerę. Ostrożnie włączył urządzenie i sprawdził połączenie. Telefon w kieszeni Luciena zabrzęczał pięć sekund później, co miało oznaczać, że urządzenie działało. Wojownik włożył kamerę z powrotem do atrapy cegły i całość umieścił na powrót w ścianie.
Chwilę później telefon na nowo się rozdzwonił, mężczyzna odebrał, i zaczął mechanicznie odpowiadać na pytania Torina.
– Tak, położyłem ją równo… Aeron właśnie uszczelnia brzegi zaprawą… Hm…. Jesteś tego pewien? … Okej.
Złożył telefon i schował go do kieszeni.
– Co jest? – zapytał Aeron jak tylko skończył uszczelniać szpary wokół cegły.
– Torin nalega byśmy rozejrzeli się w środku – powiedział Lucien.
– I tak planowaliśmy tam wejść – mruknął Aeron.
– Tak, ale on chce byśmy zrobili dokładne rozeznanie i jednocześnie poszukali możliwych miejsc do założenia kamer.
Aeron zagwizdał.
– Torin chce mieć podgląd na Destiny?
Lucien potaknął.
– Dawniej mieliśmy tam swoje kamery, ale w trakcie ostatniego remontu wszystkie urządzenia przestały pracować. Albo zniszczono je przypadkowo, albo celowo.
– Raczej przypadkowo – mruknął Aeron, kierując się do klubu. – Były zbyt dobrze ukryte, by ktokolwiek mógł je znaleźć. Chyba że wyburzyli połowę ścian.
Lucien nic nie powiedział. Jako pierwszy chwycił ciężkie drzwi i wszedł do środka. Tuż za progiem, rozparty leniwie na skórzanej kanapie, siedział ochroniarz. Na ich widok pokręcił przecząco głową i wskazał ręką na zegarek.
– Zaraz zamykamy – powiedział ospale.
– My tylko na jednego – rzucił Lucien, mierząc go groźnym spojrzeniem.
Pracownik klubu wzruszył w odpowiedzi ramionami i wrócił do przerwanej drzemki.
Aeron mruknął pod nosem jakieś przekleństwo i podreptał za przyjacielem.
Jeśli oczekiwali ostrej muzyki na sali to się przeliczyli. Temu, co leciało w tle bliżej było do psychodelicznej muzy zza cmentarnego muru niż ich ukochanego rocka.
Podeszli do baru, i usiedli na wysokich stołkach. Zamówili sobie po kufelku piwa i chociaż ten trunek absolutnie nic dla nich nie znaczył, pili go, udając, że delektują się smakiem.
Aeron odstawił na wpół opróżnioną szklankę i rozejrzał się po klubie. Żadną miarą obecne Destiny nie przypominało dawnego lokalu. Krwisto czerwone, skórzane kanapy, psychodeliczna muza w tle i naćpani goci. Dawniej widziało się każdego, kto przywlókł swój tyłek do klubu, teraz trzeba było zaglądać do ukrytych przed wścibskimi oczami boksów.
Jeśli chcieli zobaczyć Łowców, musieliby przespacerować się wzdłuż całej sali i zajrzeć do każdego kąta.
– Cholera – mruknął Aeron. – Ciemno jak w dupie u murzyna i jeszcze ta muza!
Lucien skrzywił się nieznacznie, co było jedyną formą uśmiechu na jaki pozwalała mu jego oszpecona twarz. Błękitne oko dozorcy demona Śmierci błysnęło, przesuwając się uważnie po zakamarkach klubu.
– Coś tu nie gra – powiedział cicho do Aerona.
– Co? – Wojownik natychmiast się napiął.

1 komentarz:

  1. Jestem zauroczona i wciąż przecieram oczy z niedowierzania. Przeczytałam wszystko jednym tchem i byłam pewna, że to dzieło Geny Showalter. Już miałam napisać, że ekstra tłumaczenie, a tu czytam, że to tekst oryginalny kogoś zupełnie innego. Jestem pełna podziwu, dla talentu i fantazji. Czekam na więcej.
    Karolina

    OdpowiedzUsuń