wtorek, 10 czerwca 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 14_epizod 1






– Nie mogę uwierzyć że to zrobiłeś! – krzyknęła Esna. – A ty mu na to pozwoliłeś!  – Zwróciła się do męża.
– Ależ duszko… – Farel próbował się bronić, ale żona była głucha na jego słowa.
– Tyle o tym rozmawialiśmy – ciągnęła zagniewana. – Powinieneś był odwieść go od tych głupich pomysłów.
– Próbowałem…
– Dość! – Quinkel przerwał burzliwą dyskusję małżonków. – Gdybyście nie zauważyli ja ciągle tu jestem. A poza tym jeśli mnie pamięć nie myli to mój dom i póki co, ja w nim rządzę, a co za tym idzie, to ja decyduję, kto w nim mieszka, a kto nie.
– Postępujesz głupio – ofuknęła smoka Esna. – To taka dobra i porządna dziewczyna.
– To uparta i nieposłuszna kobieta! – wrzasnął smok.
– Powinieneś pobiec za nią i przeprosić za to całe zamieszanie. – Nie ustępowała Esna. – Gdzie ty znajdziesz drugą tak gorącą niewiastę?
– A kto powiedział, że szukam kobiety?! – odciął się smok. – Kto w ogóle oznajmił wam, że poszukuję żony?! – warknął. – Dobrze mi samemu.
– Oczywiście – syknęła kobieta. – Mój drogi Quinkelu, znam cię od kiedy robiłeś jeszcze w pieluchy i nie potrafiłeś powiedzieć „mama”, ale teraz patrząc na ciebie mam wrażenie, że jesteś starszy niż ja i Farel razem wzięci.
– Czy wszyscy w tym zamku powariowali na punkcie tej dziewczyny? – wrzasnął smok. Jego dalsze słowa utonęły w hałasie ciężkich kroków. Do łaźni wpadł Warmar, a tuż za nim zdyszany Tamar. – Czego! – wrzasnął Quinkel niewiele przejmując się nerwowymi spojrzeniami swoich wojowników. Czy w swoim domu nie mogę mieć choć kilku chwil prywatności?
– Mój panie, przynosimy wieści – zaczął Tamar.
– Złe wieści – dodał szybko Warmar.
Twarz barona stężała w jednej chwili.
– Co się stało? – zapytał, zaciskając dłonie w pięści.
– Przed chwilą przybył posłaniec z Bireg, smok znowu zaatakował. Podobno nadal szaleje wewnątrz wioski, pali domy oraz pożera zwierzęta i ludzi.
– Cholera – zaklął Quinkel. – Wiedziałem, że tak będzie – warknął.  – Warmar zbierz ludzi i wyślij ich do wioski. My polecimy tam jako smoki. Jeśli gad jeszcze jest w osadzie, dopadniemy go.
Quinkel ruszył do wyjścia, ale Tamar ponownie zagrodził mu drogę.
– Jest coś jeszcze, mój panie.
– Co? – zirytował się smok.
Rycerze spojrzeli po sobie niepewnie. Mając w pamięci karę, jaką wymierzył im baron za incydent z dziewczyną, obawiali się ponownie go rozdrażnić. Z drugiej strony pan kazał informować o wszystkich przypadkach samowolki.
– Kiedy biegliśmy do ciebie z wieściami, mignęła nam Kharina.
– Co z tego? – W głosie smoka dał się wyczuć gniew.
– Galopowała przed siebie na swoim koniu.
– Chyba kierowała się do lasu – dodał Warmar.
– Niech to szlag, co za uparta dziewucha – syknął baron. W oczach smoka ogień płonął już silnym blaskiem. – Właśnie o tym mówiłem – dodał, spoglądając na zebranych. – Powinno się jej spuścić tęgie lanie za takie wybryki.
– To odszukaj ją i zrób to – podsunęła szybko Esna.
Quinkel warknął tylko, a potem wybiegł z sali. Smoki podążyły za nim.
– Mam wysłać za nią ludzi? – dopytywał się Tamar.
– Nie – syknął baron. – Mamy pilniejsze sprawy.
– Ale smok…
– Zdradziecki gad jest w Bireg – huknął mężczyzna. Jeśli Kharina chce się boczyć, proszę bardzo. Może jak spędzi noc w lesie wróci jej rozum. – Mocno się jednak obawiał, że dziewczyna napyta sobie kłopotów, z których to on będzie musiał ją wyciągać.
Smoki pobiegły do wyjścia, baron zaś skierował się do swej komnaty, po czyste odzienie i niezbędny ekwipunek. Kiedy wyszedł na dziedziniec, czekał już tam na niego Tamar z Farelem, obaj mężczyźni mieli miecze przypięte do boków. Nieco dalej, za ich plecami, spora grupa jeźdźców pod dowództwem Warmara opuszczała konno zamek.
Smoki i tak będą pierwsze na miejscu, jednak jeśli gad poczynił znaczne szkody w lesie i w wiosce, rycerze bardziej się tam przydadzą.
– Lecimy – zarządził Quinkel.
Chwilę później trzy potężne sylwetki smoczych wybrańców wzniosły się nad murami Querm, kierując na południe. Czarny smok lecący na przedzie uważnie lustrował teren pod nim. Las wokół zamku był ogromny i tak gęsty, że tylko bystry wzrok smoka, mógł w nim cokolwiek dostrzec. Jednak, mimo że smocza natura sprzyjała mężczyźnie w tropieniu, nie był w stanie dostrzec konia, ani tym bardziej dziewczyny.
„Cholera” – zaklął w myślach. Liczył, że chociaż mignie mu pomiędzy drzewami jej gibka postać.
Zrezygnowany przefrunął ponad lasem, zmierzając do małej wioski. Już z oddali widać było dym – namacalny dowód obecności smoka w osadzie. Ogień ciągle jeszcze trawił niektóre z chat, inne już doszczętnie spalone, straszyły poczerniałymi krokwiami. Wszędzie jak okiem sięgnąć unosił się dym. Krzyki mieszkańców mieszały się z rykiem przestraszonych zwierząt.
Smoki zatoczyły koło nad osadą, wypatrując oznak bestii, nie widząc jej jednak, jeden po drugim wylądowały na rozległym placu.
– Spóźniliśmy się – powiedział Tamar, stając w ludzkiej postaci u boku barona.
Quinkel nic nie mówił. Ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się ogromom zniszczeń. Żadna z chat nie nadawała się do mieszkania, większość płonęła, trawiona smoczym ogniem, resztę gad rozdeptał potężnymi łapami. Ludzie biegali w tę i z powrotem, ratując co się da. Smród spalenizny mieszał się ze słodką wonią krwi. Kobiety tuliły do piersi dzieci, mężczyźni próbowali chwytać spłoszone zwierzęta.
W smoku obudziła się furia. Czuł jak jego ciało napina się i drży, nic jednak nie mógł na to poradzić. Ci ludzie wierzyli, że ich ocali, a on zawiódł. Nie powinien był wracać do zamku, nie odszukawszy wpierw oszalałego gada. Bo to, że zdradziecki smok był niespełna zmysłów było oczywiste. Kto inny traktowałby ludzi jak pożywienie? Wszak smoki, choć istoty drapieżnie od tysięcy lat żywiły się leśną zwierzyną. Wszelkie odstępstwa od tego traktowano, jako godne potępienia. Król z pewnością nie ucieszy się na wieść, że mieszkańcy jego królestwa padają ofiarą krwiożerczych gadów.
„Nie wrócę dziś na zamek, jeśli nie chwytam zdrajcy” – przyrzekł sobie w duchu, był to winien mieszkańcom  Bireg i Kirragonii.
Krążąc w tłumie gawiedzi, dostrzegł w końcu Toskę – przywódcę wioski. Starzec siedział na zwalonym pniu i płakał jak dziecko. Quinkel położył mu rękę na ramieniu.
– Co się stało? – zapytał. Mężczyzna jednak go nie słyszał. Mamrotał pod nosem, powtarzając w kółko to samo zdanie.
– Mój syn... mój syn... tylko nie mój syn...
W baronie gniew popłynął nową falą. Podniósł się, rozglądając uważnie dookoła. W tłumie rozbieganych ludzi dostrzegał wiele znajomych twarzy, nigdzie jednak nie widział Sarrima – syna Toski.
– Gdzie twój syn, Toska? - zapytał.
Starzec jednak nadal kiwał się w tył i w przód, powtarzając beznamiętnie.
– Tylko nie mój syn... nie mój syn.
– Cholera – zaklął cicho smok. Było jasne, że od mężczyzny nic się nie dowie, a Sarrim albo zginął broniąc wioski, albo też stał się przekąską dla wygłodzonego gada. – Wamar, Farel rozejrzyjcie się po wiosce i pomóżcie ile będziecie w stanie – zawołał do swoich ludzi.
Smoki szybko weszły pomiędzy tlące się budynki, znosząc rannych na jedno miejsce, usuwając niebezpieczne krokwie. Niebawem do osady przybędzie oddział rycerzy z Querm, pozostaną w Bireg tak długo, dopóki wszyscy ocaleli nie znajdą bezpiecznego schronienia.
Quinkel szedł wolno przez wioskę. Zatrzymywał każdą osobę mogącą mu coś powiedzieć, ale większość była tak skołowana, że nie potrafiła jasno sklecić prostego zdania.
– Dokąd odleciał gad? - zapytał szarpiąc szczupłego chłopa za ramię. Mężczyzna spojrzał na niego przestraszonymi oczyma. Quinkel rozpoznał go. Miał na imię Ruma, jego najstarszy syn – Helia – pracował w zamkowej kuchni.
– Ja nie wiem... mój panie...
–  Skup się –  naciskał baron. – Czy uciekł w góry. Jakiego był koloru?
Ruma stał przez dłuższą chwilę, skubiąc bez celu osmaloną koszulinę.
– Nadleciał od strony gór, widziałem bo właśnie zaganiałem kozy do zagrody, ale nie tam uciekł.
– W takim razie dokąd? – głosie smoka pojawiła się niecierpliwość. Każda stracona sekunda dawała przewagę zbiegowi.
– Chyba tam… – chłop drżącą ręką wskazał na las, a baron poczuł jak kolana się pod nim uginają.
– Kharina – jęknął bezgłośnie. Na przodków, tam była dziewczyna.
Smok obrócił się gwałtownie.
– Zbieramy się! – wrzasnął na swoich ludzi. – On jest w lesie.
Farel stojący najbliżej pobladł na twarzy. Doskonale wiedział, co ta wiadomość może oznaczać. Kharina była w niebezpieczeństwie.
– Nie możemy już zwlekać – szepnął cicho Quinkel. – Tylko my jesteśmy w stanie ją ocalić. – Był wściekły sam na siebie. Chciał ją ukarać, przetrzepać tyłek za nieposłuszeństwo, nauczyć pokory, a tymczasem wystawił ją na pewną śmierć z rąk krwiożerczego gada.
– Nie powinien być daleko – powiedział Farel. – Podobno zabił i porwał ciała dwóch chłopów, nie mógł więc ulecieć głęboko w las. – Zarządca już miał przybrać smoczą postać, gdy nagle płomienie wystrzeliły pod niebiosa, trawiąc dach jednej z chat.
– Moje dziecko! Ratujcie moje dziecko! – Wrzask kobiety sprawił, że smoki zamarły w miejscu. Drobna niewiasta upadła przed baronem na ziemię. – Błagam, ona tam jest, ocal ją mój panie.
Smok wciągnął powietrze do płuc. Chata była nie do uratowania, ale w jej wnętrzu, płakało bezbronne dziecko. Jeśli nic nie zrobią dach zawali się, zabijając dziecinę.
Quinkel spojrzał na Farela.
– Weź Tamara i leć do lasu, dołączę do was – głos prawie odmawiał mu posłuszeństwa. Nie mógł uwierzyć, że musi wybierać pomiędzy życiem dziecka a Khariny.
– Ty leć – Farel chwycił barona za ramię. – Ja uwolnię dziewczynkę.
Quinkel pokręcił głową.
– Nie, to moja sprawa. Odszukajcie gada – powiedział, nie musiał dodawać, że życie dziewczyny było teraz w ich rękach.
Tamar nie czekał aż baron zmieni zdanie, wzbił się powietrze i poszybował w kierunku lasu. Farel szybko podążył za nim. Quinkel tymczasem pobiegł do chaty, strzecha powoli zaczynała osuwać się do środka. Jeśli dziewczynka jeszcze żyła, nie pozostało jej wiele czasu. Mężczyźni krążyli z wiadrami, lejąc wodę, ale w obliczu smoczego płomienia ich wysiłki na niewiele się zdały.
Smok wyrwał wiadro z rąk chłopa, a potem wylał je sobie na głowę. Zimna woda otrzeźwiała go trochę. Przy odrobinie szczęścia ochroni go również przed zdradzieckimi płomieniami.
– Czekajcie z wiadrami – rzucił do mężczyzn. – Jak tylko wyjdziemy, lejcie ją na nas. – Nie czekał na ich reakcję, kopniakiem wyważył drzwi i nie bacząc na buchające ze środka płomienie wbiegł do środka. Dym gryzł go w nozdrza, skóra natychmiast nagrzała się, a pancerz na plecach począł się topić. Przebiegł przez główną izbę, zagraconą teraz przez płonące belki i meble. Wzrokiem szukał dziecka, ale nigdzie jej nie wiedział. Jeśli dziewczynka ukryła się na strychu już nie żyła.
Krzyknął, ale jego ryk zagłuszył odgłos spadającej krokwi. Uskoczył w bok, ledwie uchylając się płonącym drągiem. I wtedy ją zobaczył, leżała w kącie, nakryta jakimiś szmatami, przyciskając do piersi małą kukiełkę. Twarz miała okopconą i zapłakaną, ale poza tym nie wyglądała na ranną.
Podbiegł do niej, podrywając ją z podłogi i mocno przyciskając do piersi.
– Wynosimy się stąd – rzucił bardziej do siebie niż do niej. Jednak w tym właśnie momencie dach runął, odcinając im drogę ucieczki. Baron przywarł do ściany, klnąc w duchu na parszywy los. Skóra go piekła, co tylko świadczyło, że i jego ogień sięgnął. Dziewczynka szlochała, wtulona w jego tors.
Quinkel rozejrzał się szybko. Wszystko dookoła stało w płomieniach, tylko ściana za ich plecami zdawała się trwać w najlepsze. Nie namyślając się wiele smok uderzył w nią biodrem raz i drugi, licząc że konstrukcja z gliny ustąpi pod naporem jego mięśni. Mylił się jednak, budynek był solidny. Musiał uderzyć jeszcze kilka razy, nim poczuł jak mur ustępuje, chwilę później pojawiło się pęknięcie, a potem ściana runęła.
Wyskoczył na zewnątrz nie czekając nawet aż domostwo za jego plecami zapadnie się do reszty. Ludzie podbiegli do niego polewając ich wodą. Zaszlochana kobieta, dziękując i wielbiąc jego imię wyjęła z jego ramion dziecko.
– Uratowałeś ją, mój panie – płakała. – Wiedziałam, że ją uratujesz, tylko ty mogłeś to zrobić. Niech przodkowie ci to wynagrodzą – chlipała, tuląc dziecko, ale baron już jej nie słuchał. Popatrzył na swoje poparzone dłonie i ramiona ledwie krzywiąc się z bólu. Gdzieś tam, głęboko w lesie, inna kobieta również potrzebowała jego pomocy. Ale czy opiekuńcze duchy również pozwolą mu ją uratować?
Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka


18 komentarzy:

  1. Ciekawe czy złapią gadzinę a może napatoczy się na Kharinę a ta wściekła nakopie mu do... Baron bardzo rycerski i ta sytuacja pokazuje że jest bardzo dobrym władcą swoich ziem i wszystko się dla niego liczy a w obliczu nieszczęścia stoi za swoimi ludźmi całym smoczym sercem. Bardzo dziękuję za kolejny fragment i jakie literówki ja tam nic nie zauważyłam może za szybko czytałam :-) Pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie potrafi być bardzo rycerski, jednak przy Kharinie budzą się w nim bardziej prymitywne instynkty.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Emis :D jestes najlepsza hihihi padlem znowu i to juz na samym poczatku...
    "Powinno się jej spuścić tęgie lanie za takie wybryki.
    – To odszukaj ją i zrób to – podsunęła szybko Esna"
    No coz dobre klapsy nie sa zle, Esna wie co gada hahaha
    No i mamy Qinkusia bohatera.....a jak sie martwi o Kharine :D A pewnie skonczy sie tak, ze to Kharina calej trojce, a przynajmniej rannemu poparzonemu Qinkusiowi dupke uratuje hihihihi i moze w koncu zobaczymy te furie, ktora nam Emisia obiecala :D Tyle ze potem to sie bedzie baron przed krolem tlumaczyc czemu ten smok nie zostal zywcem zlapany hihi
    Emis jak zawsze cudenko, a literowkami sie nie przejmuj....same drobnostki poprawisz i bedzie gitara :D Dziekuje i buziole nadranne :***
    ps poprzedni usunalem bo sam byki walnalem hihihihi ale to ten sam dokladnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co nie należy się jej lanie? Wiedziała, że nie wolno opuszczać zamku, a mimo to zabrała konia i pognała na złamanie karku. Moim zdaniem powinien ją złapać i przetrzepać jej skórę.

      Usuń
  4. Rozumiem, że Kharina nie mniej od smoka była wściekła, ale czemu pojechała do lasu, czyżby znała tamtego złego smoka. I co ona sama miałaby mu zrobić? Za to baron okazał się bohaterem ratując dziecko, może i uratuje Kharinę, a może i będzie tak jak pisze SławekD. Pożyjemy , zobaczymy. Bardzo dziękuję za ten piękny, pełen emocji rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej go nie zna, jednak z jej szczęściem, obawiam się, że szybko go pozna.

      Usuń
  5. hej w sumie tez sie zastanawiam czy ten smok nie jest czasem kims z przeszłosci Khariny i dlatego potrzebuje kryształu?kochana dzieki za kolejny fragment :P pozdrawiam dorka

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział naprawdę pełen emocji. Nie wiem dlaczego baron jest taki kategoryczny dla Khariny, nie może sobie w ogóle z nią poradzić. A teraz może coś mu się rozjaśni w głowie jak jest w niebezpieczeństwie i musi ją ratować. Musi ją uratować. Akcja ratowania dziecka naprawdę wzruszająca, a teraz po Kahrine! :D:D Dzięki za fragment czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam, że pofrunie po nią, jednak na to, co wydarzy się w lesie z pewnością nie był przygotowany.

      Usuń
  7. Witam i dziękuję za nowy fragment o smokach. Baron coraz mocniej związany jest z Kahriną. Zaintrygowałaś mnie Emilio tą informacją o spotkaniu w lesie. Czekam niecierpliwie na następny rozdział. Pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za nowy fragment :) Kharina uciekła, chodź wiedziała, że nie wolno ! No to teraz dostanie nieźle od barona XDD Szykuje się ciekawa sytuacja :D :D Dziękuję i pozdrawiam, Bella1232 :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziekuję za kolejny fragment Dyskusja miedzy małzonkami w obecności Quinkiela zakończona ostatecznym argumentem o pieluchach oraz z dziwnym stwierdzeniem barona o zonie wskazuje jak prawdziwe jest powiedzenie uderz w stół a nożyce odezwą się. Smok jest taki bohaterski w krytycznych sytuacjach a teraz jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w lesie blanka

    OdpowiedzUsuń
  10. Teoretycznie każdy smok, powinien być bohaterem, ale nie zawsze tak jest. O czym przekonasz się Blanko już niebawem. Sytuacja zmieni się o 180 stopni i nasz Quinkeluś w końcu pozna przynajmniej część prawdy o Kharinie. Co mogę powiedzieć: będzie bardzo zdziwiony, choć większość osób w jego otoczeniu dawno już rozszyfrowała dziewczynę.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Ogromne dzięki za nowy fragment.Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg .Mam nadzieję że Baron odnajdzie Kharinę :) Serdecznie pozdrawiam Dana

    OdpowiedzUsuń
  12. No i pojawił się smok drapieżca a z nim sam ogień piekielny, niestety z ofiarami w ludziach. Niedobry ten smok, wyraźnie furia go roznosi, ciekawe czemu? Przez przypadek uparł się na ziemie barona, czy chodzi o coś więcej? Zbyt wiele Emiś o nim piszesz, żeby chodziło tylko o przypadek, ale na tę chwilę pojęcia nie mam kto to może być, więc nawet nie próbuję zgadywać.

    Kharina pognała w las i pewnie wlezie na smoka, dokopie mu jak nic ta nasza dziewuszka, a i dobrze, za to co zrobił w wiosce należy mu się niezłe manto, o obdarciu ze smoczej skóry nie wspominając.

    Quinkel martwi się o nią hihihihihi :D:D nie może już się wypierać, że dziewczyna bliska mu jest i to bardzo... chociaż lubię tę ich małą wojnę i mam nadzieję, że jeszcze kilka rozdziałów powojują :D:D

    dziękuję za cudny fragment :*:*****

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasieńko, w myśl zasady: kto się czubi ten się lubi. Zapewniam cię, że do samego końca powieści będzie między nimi iskrzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i to mi się podoba :D:D:D:D nich iskrzy aż się iskry sypać będą :D:D:D

      piękną parę stworzyłaś!!!! ogólne lubię całą ekipę Quinkela na zamku, nawet Smoki, które wpuściły Kharinę do zamku, bo martwią się jego życiem intymnym hihihihihihi

      Usuń