poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Twierdza Wspomnień - Rozdział 26_epizod 2



Melir skinął głową lordowi Kurhel.
– Pojmałem trzech spiskowców: gwardzistę i dwóch kupców.
– Co się z nimi stało? – Do dyskusji włączył się hrabia Wurrel.
– Nie żyją. – Melir nie wydawał się ani trochę zakłopotany tym faktem. – Zmarli w trakcie przesłuchania.
– Musiałeś zastosować iście makabryczne metody wyciągania zeznań – zauważył złośliwie hrabia Wurrel. – Smok wskazał ręką na leżącego więźnia. – Jest ledwie żywy.
– Z chęcią zamienię się z tobą rolami – Melir uśmiechnął się kpiąco. – Wątpię, czy chciałbyś oglądać krew na swoich rękach.
Hrabia nie zdołał odpowiedzieć, gdyż do dyskusji włączył się baron Quinkel. Niski głos smoka zagłuszył wszystkie rozmowy.
– Gdyby był niewinny nie stawiałby oporu i powiedziałby wszystko, co wie. Pozostali pojmani również. Przypominam wam, przyjaciele, że nie jesteśmy owieczkami, brutalność leży w naszej naturze. Kirragonia nie jest królestwem elfów czy ludzi, tylko smoków. Zabijamy i siłą wymuszamy posłuszeństwo. Krwawe dziedzictwo płynie w żyłach każdego z nas. Ważne, byśmy umieli zapanować nad złymi popędami.
– Czy powiedział coś na swoją obronę, wytłumaczył się? – Pytanie zadał Cedric i oczy wszystkich zebranych skupiły się na rudowłosym mężczyźnie. Był on najmłodszym członkiem Rady, nigdy dotąd nie zabierał głosu i unikał zebrań. Dziś jednak siedział tu razem z innymi smokami.
– Nie próbował się bronić. – Głos Melira był spokojny i pozbawiony emocji jak jego twarz. – Jedyne słowa, jakie padły z ust Guwesa dotyczyły upadku władcy i śmierci nas wszystkich.
Cedric skinął głową, a pozostali lordowie zaczęli szeptać miedzy sobą. Ludność natomiast w absolutnej ciszy przysłuchiwała się dyskusji smoków, nie chcąc uronić ani słowa z tego, co się działo. Rozmów było niewiele, ustały również przepychanki.
– Zatem powinniśmy wypatrywać kolejnej wojny? – ciągnął lord z Gelar.
– Tego nikt z nas nie wie. – Quinkel odpowiedział zamiast Melira. – Jedno jest pewne, żaden dom na południu czy północy nie jest już bezpieczny. Wrogowie ponownie wypełzli ze swych jam i zrobią wszystko, by obalić obecnego władcę.
– Podał jakieś nazwiska? – wtrącił się baron Luwes.
– Nie. – Melir potrząsnął głową.
– Nie mógł działać sam. – Naciskał baron.
– To chyba oczywiste. – Hrabia Kaher uderzył pięścią w poręcz fotela. – Lordowie, nie to jest przedmiotem sprawy. Mamy osądzić tego mężczyznę, skazać go lub uniewinnić.
– Uniewinnić?! – Kilkoro z członków Rady zawołało z oburzeniem, a tłum im zawtórował. Tylko król nie odezwał się ani słowem. W milczeniu przysłuchiwał się rozmowie swoich doradców.
Godziny mijały, a coraz więcej pytań i wątpliwości zgłaszali poszczególni sędziowie. Wielokrotnie pytano pojmanego, czy chce coś powiedzieć, jeden z lordów nawet opuścił swe miejsce i pochylając nad rannym gwardzistą, prosił go, by się bronił i wydał spiskowców. Jego słowa pozostały jednak bez odpowiedzi. Więzień milczał jak zaklęty, wściekłym wzrokiem tocząc po zebranych. Nie powiedział jednak ani słowa.
Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, gdy szambelan ponownie wyszedł na środek sali i ogłosił koniec posiedzenia. Smoki opuściły izbę. Za zamkniętymi drzwiami głosując nad losem pojmanego. Ciemność okryła Farrander, gdy lordowie ponownie zasiedli w swoich fotelach. Najstarszy z nich wyszedł na środek i ogłosił wyrok.
– Rada Królestwa Kirragonii, korzystając z przysługującej im władzy, skazuje Guwesa Garen na karę dożywotniego więzienia w kolonii karnej w Jorkin.
– Czy wyrok Rady jest ostateczny? – Szambelan podszedł do hrabiego Tomera, a ten podał mu zwój z wyrokiem.
– Tak, Rada nie ma wątpliwości co do winy skazanego.
– Wasza Wysokość...? – Urlis zwrócił się do króla, ale władca tylko skinął głową.
– Akceptuję – potwierdził monarcha. Chwilę później władca wstał i opuścił salę poselską. Wraz z wyjściem króla w izbie rozgorzała wrzawa. Część gapiów wrzeszcząc, domagała się zmiany decyzji i zabicia zdrajcy, inni twierdzili, że wyrok jest sprawiedliwy. Mieszkańcy Farrander nie zamierzali tak łatwo odpuścić i gwardziści musieli przystąpić do działania, zmuszając tłum do opuszczenia izby. Jako ostatniego z pomieszczenia wyprowadzono skazańca. Jak poprzednio wleczono go za ręce nic sobie nie robiąc z jego bezwładnego ciała.
Cedric zerwał się ze swego miejsca tuż po ogłoszeniu wyroku. Nie zwracając uwagi na pozostałych lordów pobiegł za władcą. Dogonił monarchę na korytarzu. Towarzyszący mu zbrojni zagrodzili Cedricowi drogę, ale król dał im znak, by przepuścili smoka. Władca twarz miał zmęczoną, a oczy podkrążone. Patrząc na niego trudno było stwierdzić, czy takiego orzeczenia oczekiwał, czy jednak wolałby zobaczyć spadającą głowę zdrajcy.
– Mój panie, muszę z tobą porozmawiać – wyrzucił z siebie Cedric od razu przechodząc do rzeczy. – Chodzi o tę dziewczynę, Gerenisse, którą dałeś mi pod opiekę.
– Jeśli znudziła ci się rola strażnika, odeślij ją do Farrander. – Ariel machnął rękę, usiłując zakończyć temat. – Wybacz przyjacielu, ale ten dzień był wyjątkowo męczący, chciałbym zobaczyć żonę i syna.
– Oczywiście. – Cedric nie ustępował. – Tylko że ja nie chcę oddawać dziewczyny. Nie stanowi dla mnie problemu. Chciałem cię o coś prosić w związku z nią i rolą, jaką mi wyznaczyłeś.
Ariel przymknął na moment oczy, jakby chciał odpędzić zmęczenie. W końcu opowiedział:
– Mów.
– Chciałbym prosić, żebyś ją uwolnił.
– Wolność? – Głos króla stał się ostrzejszy, zmęczenie w jednej chwili zniknęło z jego twarzy, ustępując złości. Czyś ty oszalał? – warknął, łapiąc chłopaka za ramię.– Wiesz, kim ona jest? Porozmawiaj z Quinkelem, niech ci opowie, co jej brat robił w Lahmar.
– Właśnie o to mi chodzi. – W głosie Cedrica również pojawiła się złość. – Wszyscy mówicie o jej bracie, a mnie obchodzi tylko ona. Nie kwestionuję uczynków Lamisa, jednak Gerenisse nie jest taka jak on.
– Zaślepiła cię – Ariel zaśmiał się gorzko. Puścił ramię przyjaciela i cofnął się o krok. Uważnie przyjrzał się lordowi. – Wiesz, że darzę cię szczególną sympatią, jesteś mi bliski, jak brat, ale nie pozwolę byś związał się ze zdrajczynią. Nie myślisz trzeźwo.
– Być może – żachnął się Cedric. – Ale powiedz, mój królu, czy druidzi wpuściliby ją do swojej osady, gdyby jej dusza była równie mroczna, jak jej brata?
Mina monarchy zmieniła się w jednej chwili.
– Wkraczasz na bardzo grząski grunt!
Cedric skłonił się przed władcą.
– Wybacz panie, nie chciałem cię obrazić. Wiem, jaką miłością darzysz mędrców z magicznego lasu. Właśnie dlatego proszę, byś wziął pod uwagę ich zdanie na temat dziewczyny.
Ariel westchnął ciężko. Słowa przyjaciela wyraźnie nie przypadły mu do serca.
– Nie lubię, gdy stawia się mnie przed murem i zmusza do podjęcia ważnych decyzji bez zasięgnięcia opinii i zapoznania ze sprawą. Nie licz więc, że potraktuję cię inaczej. Wracaj do Gelar i pilnuj jej, póki nie postanowię inaczej.
Król odszedł, a Cedric ciężko oparł się o ścianę.
– Cholera – zaklął. Obawiał się, że tylko pogorszył sytuację. Chcąc uwolnić Gerenisse, zapewne przypieczętował na nią wyrok.
– To było bardzo ciekawe – Melir pojawił się przed nim bezszelestnie. Hrabia Karez minę miał jak zawsze poważną, ale tym razem w jego spojrzeniu kryło się coś jeszcze, współczucie.
– Nie kpij sobie ze mnie! – warknął Cedric. – I bądź łaskaw nie prawić mi kazań. Dość mam już słuchania na temat Gerenisse.
– Wcale nie zamierzałem – hrabia pokręcił głową. – Od tego masz ojca, ja zaś chciałem prosić cię o przysługę. – Przerwał na chwilę, widząc jednak, że przyjaciel nadstawił uszu, zaciekawiony jego słowami, kontynuował: – Pomóż mi złapać resztę zdrajców, a wstawię się w twojej sprawie przed królem.
Brwi Cedrica podjechały do góry.
– Zrobiłbyś to? Dla mnie?
Melir skinął głową.
– Oczywiście. Jesteś moim przyjacielem.
– Dobrze, a czego konkretnie chciałbyś w zamian? – Cedric spojrzał podejrzliwie na drugiego smoka.
– Chroń Helenę, bądź jej tarczą, kiedy pójdzie spotkać się ze spiskowcami. W zamian za to ja będę bronił twojej kobiety przed monarchą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz