wtorek, 13 sierpnia 2013

Mroczny Dotyk - Rozdział 14_epizod 2




Torin kręcił się nerwowo na fotelu, przeglądając zapisy z kamer ulicznych Budapesztu. Ostatnie kilka godzin poświęcił właśnie na to zadanie. Próbując odszukać dziewczynę. Z marnym skutkiem. Zupełnie jakby zapadła się pod ziemię, lub rozpłynęła w powietrzu.
Aeron, który dzwonił godzinę temu również nie miał lepszych wieści. Wojownicy objechali całe miasto, zajrzeli do wszystkich paskudniejszych dzielnic i zaułków. Zostało im tylko Destiny, niestety o tej porze dnia, było zamknięte na cztery spusty. Wiadomo w dzień wampiry śpią. Nadal więc nie wiedzieli, czy dziewczynie udało się dotrzeć do klubu przed wschodem słońca.
Zacharel również wyparował. Anioł zniknął zaraz po tym jak Torin wydusił z niego czym jest artefakt.
Minęło już kilka godzin, a wraz z upływem czasu wzrastał ból głowy wojownika. Nadal nie mieściło się mu w głowie, że Wiktoria i artefakt to jedno, że ostatnia część łamigłówki, cały czas była tuż obok nich, tylko nie potrafili tego dostrzec. Mało tego, prawie ją zabili, nie wspominając już o uwięzieniu w lochach. Demon również nie ułatwiał zadania, raz po raz lamentując za dziewczyną. Potrzeba, by dotknąć nigdy jeszcze nie była tak silna, jak dzisiaj.
Lucien stanął za plecami Torina, spoglądając przez ramię dozorcy Zarazy, na ekrany komputerów.
- Tracimy czas – powiedział niechętnie.
Torin westchnął. Sprawa wampirzycy i artefaktu wzburzyła całe towarzystwo, zamieszkujące fortecę. Co dziwniejsze, początkowa wrogość do kobiety zmieniała się w obsesję na jej punkcie. Teraz już nikt nie wyrywał się z pomysłami zabicia dziewczyny, przeciwnie, wojowników opanował szał odszukania jej, skłonienia do współpracy i ukrycia w bezpiecznym miejscu.
Największą wątpliwość stanowił nadal fakt powiązań Wiktorii z Łowcami. Wiedząc, że artefakt i dziewczyna to jedno, a mówiąc ściślej, wampirzyca była artefaktem tak jak Danika była Wszechwiedzącym Okiem, wojownicy obawiali się, że Galen zwerbował ją na swoją stronę.
Co prawda Zacharel twierdził, że to nie możliwe, ale po ostatnich wydarzeniach nikt już nie ufał aniołowi. Chociaż podarował im zwój, świadomie utrudniał im rozszyfrowanie zagadki, lub co gorsza, sam nie miał pojęcia, jak odczytać tekst. Oddając starotekst w ręce Lordów, czekał, aż odczytają jego znaczenie, by on mógł w spokoju sprzątnąć im sprzed nosa artefakt. Na samą myśl o tym, że anioł mógłby położyć na Wiki swe śliczne, wolne od zarazków łapska, budziły się w nim mordercze instynkty. Szczęściem zdanie demona w kwestii anioła, było identyczne. Wyrwij pióra, spal, wypruj wnętrzności, zjedz serce…
Cóż może nie do końca byli zgodni. Torin nie zamierzał zjadać serca Zacharela, ale z chęcią wyrwałby mu je z piersi. Żaden anioł, nie położy na Wiki swoich świętych rączek, już jego w tym głowa.
Nagle żarówki w pokoju dozorcy Zarazy zamigotały i chwilę później po środku pokoju ukazał się Kronos. Król bogów ubrany był jak zawsze elegancko, w szary, prążkowany garnitur. Perłowa koszula i jedwabny krawat, dopełniały reszty.
Kronos rozejrzał się po pokoju, koncentrując w końcu swe spojrzenie na Torinie i Lucienie.
- Zawiedliście mnie obaj – powiedział zimnym głosem.
Brwi Luciena podjechały do góry.
- Czyżby? Jakoś nie przypominam sobie, byśmy wykonywali dla ciebie coś pilnego?
Mięśnie twarzy króla stężały, nie pozwolił sobie jednak na wybuch, choć palce bardzo go świerzbiły, by pokazać wojownikom, gdzie ich miejsce.
- Dziewczyna wam uciekła – dodał z przekąsem.
Torin drgnął na fotelu. Skąd u diabła Kronos wiedział o Wiktorii? A skoro wiedział, to czy był świadom kim była i jaką moc w sobie nosiła?
- Pracujemy nad tym – odpowiedział Lucien. Zainteresowanie króla wampirzycą nie zdziwiło go ani trochę.
- Nadal nie wiecie, gdzie ona jest – naciskał Kronos. – A ty nie jesteś w stanie pójść jej śladem – powiedział z wyrzutem do Luciena.
- Nie – potwierdził wojownik. – Jest martwa, nie czuję jej energii.
- Podejrzewamy, że ukryła się w swoim klubie. Nasi chłopcy czekają w pobliżu, lada moment wejdą do środka – rzucił Torin. Była to oczywiście wierutna bzdura. Nikt z wojowników nie wszedłby dobrowolnie do siedliska wampirów, tylko po to, by wyciągnąć z niego głowę wampirzej rodziny.
- Odwołasz ich stamtąd – rozkazał król.
- Dlaczego? – zapytał Lucien. Podobnie jak Torin, wiedział, że Kronos przybył tu w konkretnym celu i że coś przed nimi ukrywa.
- Jak tylko zapadnie zmrok, przerzucisz wszystkich na cmentarz Kerepesi.
- Co potem? – dopytywał się cichym głosem wojownik.
Król bogów zmarszczył brwi. Wyraźnie zastanawiając ile powinien im powiedzieć.
- Poczekacie aż zjawią się Łowcy z Galenem i odbierzecie im kobietę.
- Skąd pewność, że ona tam będzie? – dopytywał się Torin. Na samą myśl o dziewczynie, krew w jego żyłach zaczynała żywiej krążyć.
- Bo ja tak mówię – warknął zirytowany król.
Lucien podrapał się po brodzie.
- Nie będziemy mogli wypełnić tego zadania, jeśli nie poznamy więcej szczegółów. Skąd mamy mieć pewność, że Łowcy nie zastawią tam na nas pułapki?
- Nie zastawią, a wy zrobicie, co wam każę – skóra króla rozbłysła, ukazując jego gniewny nastrój.
Lucien ani odrobinę nie przestraszył się tego pokazu mocy.
- Jak mamy ci służyć, skoro nie wiemy wszystkiego. Nie mogę posłać moich chłopaków na pewną śmierć. Widziałem, co potrafi wampirzyca. Jeśli zaatakuje nas razem z Galenem, możemy mieć problem, by wykonać twoje zadanie.
Kronos skrzyżował ramiona na piersi.
- Wampirzyca nie współpracuje z Łowcami – powiedział spokojnie. – Jeszcze, choć Rhea nakazała Galenowi zwerbować ją na swoją stronę.
- Dlaczego królową tak bardzo obchodzi dziewczyna? – zapytał Torin, choć doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Królowa, podobnie jak Kronos wiedziała, co nosiła w sobie wampirzyca i chciała mieć ją po swojej stronie. Lub co gorsza, chciała odebrać jej artefakt. Sama myśl o tym, zmroziła serce wojownika. Przysiągł sobie, że nie pozwoli, by Kronos lub Rhea położyli swe łapy na Wiktorii.
- Ma wobec niej swoje plany – odparł król.
- Podobnie jak ty – dodał Torin.
Król bogów zmierzył wojownika gniewnym spojrzeniem.
- Uważaj co mówisz, Zarazo, jeszcze jedno słowo i wyrwę ci ten plugawy język.
- Czy to Galen umówił spotkanie z dziewczyną na cmentarzu? – dopytywał się Lucien.
 - Tak – odpowiedział Kronos. – Macie tam pójść i pojmać ją, nim Galen zdąży ją schwytać.
- Co potem? – Torin spiął się na fotelu. Jeśli jego przypuszczenia były słuszne, król zażąda jej dla siebie.
- Oddacie ją mi, to chyba oczywiste – skwitował Kronos.
- Czy w niebiosach brakuje pięknych kobiet? – Lucien rzucił to głupie pytanie, ostrzegawczo spoglądając na Torina. Dozorca Śmierci wiedział, że król nie mówi im prawdy i pragnie dziewczyny z bardziej konkretnych powodów.
Torin zacisnął usta. Nie pozwoli, by Kronos zbliżył się do dziewczyny. Wiktoria nie będzie jego zakładniczką, nie podzieli losu Sienny.
- Chcę ją chronić – skłamał Kronos. – Ona ma pewne umiejętności, którym należałoby się bliżej przyjrzeć. Moja żona natomiast chce ją zabić. Tak więc sami widzicie, muszę ją ukryć.
- Dlaczego nie u nas? – słowa wypłynęły z ust Torina, nim zdążył je powstrzymać.
- Ta kwestia nie podlega dyskusji! – rzucił ostrzegawczo Kronos. – Macie czas do świtu. Potem zjawię się po moją własność i obym nie musiał ukarać was za nieposłuszeństwo.
Nim wojownicy zdążyli cokolwiek odpowiedzieć, król bogów zniknął
 - Co teraz? – zapytał Lucien jak tylko ostatnie błyski energii po Kronosie rozproszyły się w pokoju.
- Nie pozwolę, by Kronos ją uwięził –  warknął Torin, zrywając się z miejsca.
- Tego się właśnie obawiałem.
- On wie, kim ona jest. Jaką moc w sobie nosi, wie, że Miecz Przeznaczenia mieszka w niej.
- Podobnie jak Rhea, każde z nich chce wykorzystać ją do swoich celów. Gdybyśmy tylko wiedzieli, jaką moc ma artefakt? – zamyślił się Lucien.
- Zacharel nam tego nie powie – Torin pokręcił głową. - Kronos powiedział, że dziewczyna nie należy jeszcze do grona Łowców, może więc jest nadzieja, by ściągnąć ją na naszą stronę – to było głupie. Wiedział o tym. Wiki nie przyłączy się do nich, nie po takim przyjęciu jakie jej zgotowali. Zresztą już wcześniej powiedziała Torinowi, że nie chce go w swoim życiu. Tak, ale to było przed tym nim go pocałowała…
- Kronos nie odpuści – Lucien przerwał rozmyślania wojownika. – Nie pozwoli jej zostać w fortecy.
- Zmuśmy go więc do tego – dłonie Torina zacisnęły się w pięści.
- Bo jest artefaktem? I może pomóc nam odszukać Puszkę Pandory?
 Torin opuścił głowę. Przez dłuższą chwilę bił się z myślami, wahając się ile powinien zdradzić. Kiedy w końcu się odezwał, jego głos był przesiąknięty bólem i tęsknotą.
- Ona jest prawdopodobnie jedyną kobietą na świecie, którą mogę… dotknąć – jego słowa były ledwie szeptem.
Lucien zamrugał zaskoczony.
- Jesteś pewien? – zapytał w końcu.
- Dotknąłem ją w klubie, a ona przeżyła mój dotyk, nikt inny również nie zachorował.
- To mógł być przypadek – oponował Lucien. – Może…
- Byłem w lochach, kiedy się ocknęła…
- Dotknąłeś jej? – Lucien zmarszczył brwi. – Nie powinieneś był tam chodzić. Nie powinieneś był jej dotykać. W fortecy są śmiertelnicy…
- To ona mnie dotknęła – spojrzenie Torina uciekło w bok. Nie zamierzał mówić przyjacielowi o krwawym pocałunku. I tak wiele mu zdradził, jednak intymne wspomnienie, pierwsze od tysięcy lat należało tylko do niego i do niej.

2 komentarze:

  1. Zajrzałem przypadkiem i jestem zachwycony. Fajnie, profesjonalnie prowadzony blog. A twoje opowiadanie czyta się z zapartym tchem. Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się, czy to tłumaczenie... Szczęściem to twoje dzieło. Jestem pod wrażeniem.
    pozdr. Tobis

    OdpowiedzUsuń