czwartek, 20 lutego 2014

Nathaniel - Rozdział 3_epizod 1


Prawda bywa bolesna
Oderwała wzrok od ekranu komputera, spoglądając na wiercącego się po pokoju archanioła. Michael nie był dziś w dobrym nastroju, zresztą ostatnimi czasy, dni takie jak te, kiedy ledwie panował nad sobą, wybuchając raz po raz gniewem – nie należały do rzadkości.
Ana wiedziała, że to sprawa wampira tak źle wpływa na Michaela. Nawet, kiedy Uriel grasował po świece, szykując swoje małe powstanie, jej anioł nie był aż tak podirytowany. A może był? Tylko ona tego nie dostrzegała? W tamtych dniach często bywał wkurzony, jednak źródłem jego frustracji, była raczej ona sama, niż upadły anioł.
Tym razem było inaczej. Sprawa Thomasa przeciągała się w nieskończoność, wchodząc z butami, do ich życia prywatnego, ale nade wszystko kładąc się cieniem na szczęściu rodzinnym Gabriela i Marii.
Chyba właśnie to było głównym powodem złego samopoczucia Michaela. Jako archanioł wręcz chorobliwie dążył do szczęścia istot swojej rasy, a Gabriel był dla niego jak brat.
Tak, więc dla jej archanioła schwytanie Thomasa stało się sprawą priorytetową, wszystko inne zeszło na boczny plan, nic nie było tak ważne, jak pojmanie krwiopijcy.
Michael przerwał swój irytujący spacer po pięknych dywanach ich posiadłości, spoglądając na dziewczynę. Ana uśmiechnęła się do niego słodko, a on prawie natychmiast zapomniał o źródle swoich kłopotów.
Była jego szczęściem, jego światłem i ukoronowaniem życia. Jak nikt inny potrafiła przejrzeć jego myśli, bezbłędnie dostrzec powód jego troski i złości. Tak, Ana bez mrugnięcia okiem znosiła wybuchy gniewu, podczas których, skóra zaczynała mu płonąć boską mocą, a włosy nabierały intensywniejszego błękitnego odcienia.
Takie popisy nie robiły na niej wrażenia, co nie znaczyło, że ich nie zauważała. Odkładała wtedy swoją pracę, podobnie jak laptop, który zwykle lądował gdzieś daleko od jego świetlistych dłoni, a potem jak gdyby nigdy nic, siadała na parapecie z książką w ręku i czekała, aż mu przejdzie.
Ostatni napad miał miejsce wczoraj, podczas rozmowy z archaniołami. Jednak, to Nathaniel wywołał u niego tak podły nastrój.
Ana spojrzała na męża. Wiedziała, co go trapi. Nat złamał jego rozkaz i podczas ataku na dom wampira, ocalił, jedno z dzieci krwiopijcy, choć archanioł przykazał zabić wszystkie. Pikanterii dodawał fakt, że ocalałą była młoda wampirzyca, prawdopodobnie ostatnie z potomstwa Thomasa.
Na dziewczynę anioł natknął się w jednym z pokojów. Siedziała obok dziecięcego łóżeczka, pilnując Amelii – córeczki Marii. Czemu Nat pozwolił jej odejść – nikt tego nie wiedział, choć Ana miała swoje podejrzenia, ale o tym wolała na razie głośno nie mówić.
Michael zbytnio już chodził zatroskany, by jeszcze tym go obarczać. Nie znaczyło to jednak, że nie miała pojęcia, czym zajmował się Nathaniel w wolnych chwilach. Zresztą Michael również o tym wiedział, choć prędzej zapadłby się pod ziemię, niż przyznał, że zna skłonności swego anioła.
Anę ta sprawa w gruncie rzeczy śmieszyła. Nie wątpiła, że zapatrywania Nata są raczej niecodzienne, ale też nie odmawiała mu do nich prawa. Zresztą miała pewne podejrzenia, że życie wojownika wkrótce bardzo się zmieni.
W końcu nie co dzień daruje się życie kobiecie, nawet, jeśli jest wampirem. Michael też kiedyś tak postąpił i proszę, co z tego wynikło.
***
Przeskoczył przez niewielki płotek, skracając sobie drogę w śledzeniu kobiety. Szła może jakieś sto metrów przed nim, nie spieszyła się, stawiając drobne kroczki, kluczyła uliczkami, zaglądając do butików, choć nic w nich nie kupowała, wchodziła do galerii, by pooglądać obrazy i rzeźby. Jednym słowem robiła same nudne rzeczy.
Nat czuł się odrobinę rozdrażniony, po wampirzycy spodziewał się czegoś innego, a tymczasem ona zachowywała się jak gdyby Paryż był jej ulubionym miejscem na ziemi, jakby ludzie kręcący się wokół niej, znaczyli dla niej więcej, niż wieczorny posiłek. Zachowywała się jak człowiek, a przecież do kurwy nędzy, wcale nim nie była. Jej serce było martwe, a ciało odbierało tylko jeden bodziec – krew. Im więcej jej czuła, tym lepiej.
Miał już tego powoli dość, dziewczyna tymczasem przystanęła na jednej z ulic, by nacieszyć swe oczy wieżą Eiffla. Zaraz potem weszła do najbliższej kawiarni, usiadła przy jednym ze stoliczków, ustawionych na dworze w otoczeniu kwiatów, ze wspaniałym widokiem przed oczyma. Kelner podał jej kartę dań, a ona uśmiechnęła się do niego ciepło.
"Co się tu kurwa dzieje" – mruknął pod nosem Nathaniel, ruszając do niej. Wszedł do kawiarni i olewając kelnera, bezceremonialnie dosiadł się do dziewczyny.
Zaskoczył ją jego widok, zbladła, jeśli to w ogóle możliwe u wampirzycy, a usta zaczęły jej drżeć. Ewidentnie się go nie spodziewała.
– Co ty tu robisz? – pisnęła cienkim głosem.
– Zwiedzam Paryż, a co nie widać?
– Nie wydaje mi się – zaczęła ostrożnie.
– Oczywiście, że nie, pijawko. Szukałem ciebie.
– Mnie – jęknęła. – Po co?
– Chcę się spotkać z twoim panem.
– Oszalałeś? Jego tu nie ma. – Obejrzała się jednak przez ramię, mimo wszystko obawiając się, że Thomas wyskoczy zza któregoś ze stolików.
– Tyle to i ja wiem idiotko, masz mi powiedzieć, gdzie go znajdę. – Anioł skrzyżował dłonie na piersi. Miał muskularne ramiona, które teraz naprężyły się niebezpiecznie.
– Nie wiem, gdzie on jest – szepnęła, przełykając jego obelgi. – I nie chcę wiedzieć, to potwór.
– Podobnie jak ty, co z tego? – prychnął, nie przejmując się łzami, które rozbłysły w oczach dziewczyny.
– Nie jestem potworem – powiedziała, potrząsając głową, ostre słowa anioła podziałały na nią jak kubeł zimnej wody.
Wzruszył ramionami.
– A kogo to obchodzi? Mnie interesuje tylko, gdzie jest Thomas. Powiesz mi, a zaraz zniknę.
Zmarszczyła brwi.
– Nie mam pojęcia, gdzie mógł się ukryć i nie chcę tego wiedzieć. Mam nadzieję już nigdy go nie oglądać.
– Nie pieprz mi tu. – Zirytował się Nat. – Myślisz, że nie wiem pijawko, że łączy cię z twoim „ojczulkiem” swego rodzaju magiczna, pierdolona więź?
Zacisnęła dłonie w pięści, krew, którą wypiła po przebudzeniu, podeszła jej do gardła. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślała? Thomas był jej stwórcą, w każdej chwili, jednym tylko mentalnym rozkazem, mógł ją wezwać do siebie. Zadrżała. Strach jednak zdążył się już rozlać po kościach. Dlaczego wcześniej na to nie wpadła? Chciała zniknąć, uciec, teraz jednak zdała sobie sprawę, że jest to niemożliwe. Thomas ciągle jej zagrażał. Dopóki żyje, nigdy się od niego nie uwolni.
„Kurwa mać” – zaklął w myślach anioł, przyglądając się reakcji wampirzycy. „Na psy piekielne, ona naprawdę nie wie, gdzie jest Thomas”.


Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

4 komentarze:

  1. Oj jaki Nat jest uprzejmy i łagodny :-)..bardzo dziękuję pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. no niw powiem Nat ma taktu za dwóch a i moze do trzeciego by starczyło. dzieki kochana za kolejy rozdział zycze udanego weekendu. pozdrawiam Dorka

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba w ostatnim rozdziale coś źle zrozumiałam, dobrze że to czytam i od razu inaczej wszystko się przedstawia. Przynajmniej wampirzyca nie jest złą osobą. Bardzo dziękuję za ten rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ukrywam, że dla mnie Nat jest złym aniołkiem. Natomiast wampirzyca jest tą dobrą. Ciekawa jestem co wydarzy się dalej . Dziękuję Ci bardzo za Twój kolejny cudowny rozdział. Pozdrawiam cieplutko. Beata;)

    OdpowiedzUsuń