środa, 5 lutego 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 2_epizod 1





Nigdy wcześniej nie widziała królewskiego zamku. Masywne mury błyszczały w oddali, mieniąc się kolorami tęczy, a na potężnych wieżach, spoglądających w cztery strony świata, powiewały flagi Kirragonii.
Farrander – zwane również królewskim miastem – składało się z osady zbudowanej na zboczu góry i zamku na szczycie. Przedziwne domy smoczych wybrańców, elfów i ludzi pięły się od podnóża, niczym skalny wąż oplatając masywną bryłę smoczej skały.
Do zamku, który zbudowano na szczycie, dostać się można było tylko z powietrza, co oczywiście nie nastręczało trudności smokom; pozostali mieszkańcy i odwiedzający musieli pokonać krętą ścieżkę wykutą w skale, by pośród domów oraz skalnych chat dotrzeć w najwyższe partie skał. Tam na podróżnych czekały windy, mające wynieść ich do zamku.
 Niestety, by dostać się do chyboczącej klatki, z mozołem wznoszącej się w przestworza, należało najpierw poddać się kontroli czujnych strażników. Tych zaś trudno było zmylić. Królewska siedziba była najpilniej strzeżoną warownią na smoczej ziemi. Do zamku wstęp mieli tylko stali mieszkańcy i wojownicy służący królewskiej parze. Przybywający goście natomiast musieli okazać zaproszenie lub przepustkę. Tę ostatnią posiadali dostawcy produktów na królewski stół, łowczy, handlarze, a także właściciele winnic.
Było oczywiste, że Kharina sama nie dostałaby się do zamku. Musiałaby przekupić strażników, co w zasadzie było niemożliwe, lub próbować dostać się do warowni z powietrza. O tej ostatniej ewentualności wolała nawet nie myśleć. Strach przed lataniem i smokami tkwił w niej niczym zadra.
Spojrzała na swego towarzysza. Karczmarz jak gdyby nigdy nic siedział na wozie, nucąc pod nosem sprośną piosenkę, i raz po raz poganiał konie długim batem. Zachodni trakt, wiodący prosto do Farrander, wił się i skręcał pomiędzy wzgórzami, przecinając doliny, by w końcu doprowadzić ich do podnóża królewskiej góry.
Gdyby nie świadomość, że nie będzie w stanie sama dostać się do zamku, nigdy nie zgodziłaby się udać w tę podróż. Badus nie budził jej zaufania, raczej wstręt. Natomiast jego zachowanie w stosunku do niej było przesadnie wylewne i poufałe. Karczmarz śledził każdy jej ruch, dysząc i rumieniąc się za każdym razem, gdy udało się mu dostrzec choć skrawek jej ciała.
Otulała się więc szczelnie płaszczem, trzymając jak najdalej od mężczyzny na wąskiej ławce wozu. Początkowo próbował ją zagadywać i wciągać w dialog, kiedy jednak zrozumiał,  jego wysiłki nie odnoszą żadnego skutku, a dziewczyna ledwie mruknięciami odpowiada na pytania, zaprzestał wszelkiej rozmowy. Reszta drogi upłynęła im we względnym milczeniu, chociaż dziwne spojrzenia Badusa towarzyszyły Kharinie do końca.
Towar na wozie podskakiwał za każdym razem, kiedy wóz wjechał w dziurę. Kharina zastanawiała się, co też może być w pakunkach i beczkach. Może mięsiwo, warzywa albo wino. Co prawda karczmarz nie wyglądał na łowczego ani tym bardziej na wytwórcę wina, jednak w tych dziwnych czasach niczego nie można było być pewnym.
Wóz dojechał już do podnóża góry i teraz, wolno się tocząc, sunął skalną ścieżką w górę. Kharina z otwartymi ustami przyglądała się domom wykutym w skale i mniejszym drewnianym chatkom, przytwierdzonym do nierównej powierzchni. Wszystko było tu dziwne i nierealne. Skalne domy, wyryte ostrymi pazurami przez smoki, nie przypominały wcale jam, jak się jej zawsze wydawało, lecz kamienne domostwa krasnoludów. Tylko że te były ogromne, a ich ściany wypolerowano smoczym płomieniem.
W skalnej osadzie żyły istoty wszelkich ras, począwszy od ludzi i krasnoludów, a skończywszy na elfach i kurellach. Tych ostatnich dziewczyna wprost nie znosiła, gdyż jako mieszańcy rodzajów krasnoludów i elfów stanowili rasę próżną i chciwą.
Ludzie natomiast budowali na zboczach królewskiej góry drewniane chaty, kotwicząc je w twardym podłożu. Kharina wątpiła jednak, czy w tutejszym trudnym klimacie domy te miały szansę przetrwać zimowe zawieruchy.
Wóz objechał już dwukrotnie górę, podskakując raz za razem na kamienistej nawierzchni. Budki wartownicze majaczyły niewyraźnie przed nimi, zapowiadając koniec podróży. Kharina zacisnęła dłonie na drewnianej ławce. Jeszcze chwila i okaże się, czy Badus rzeczywiście planował zabrać ją ze sobą na górę, czy też zechce zadrwić sobie z niej i zostawi ją tutaj ku przestrodze innych.
Zatrzymali się na rozległym placu wykutym, jak wszystko tutaj, w skale. Obok nich stały już trzy inne wozy, których właściciele rozmawiali właśnie z wartownikami. Kharina spojrzała przelotnie na ładunek, z którym handlarze zmierzali do królewskiego zamku. Na pierwszym w drewnianych skrzyniach leżały warzywa i owoce. Drugi wóz wypełniony był dziczyzną, trzeci natomiast zapełniono tkaninami i suknem w najróżniejszym kolorze. Po raz kolejny dziewczyna spojrzała do tyłu, zastanawiając się, co też Badus wiózł do zamku.
Karczmarz zdążył już jednak zeskoczyć z kozła i ruszyć w kierunku strażników.
– Zostań tu – powiedział ostro. – I postaraj się nie wyglądać na przestraszaną.
– Wcale się nie boję – syknęła za nim.
– Akurat – prychnął w odpowiedzi. – Pamiętaj, że ci tam – wskazał dłonią na wartowników – to smoki, twój strach wyczują bez trudu i od razu zaczną coś podejrzewać.
Zacisnęła dłonie w pięści, a Badus poszedł do wojowników, rozmawiając z nimi przez chwilę, raz po raz wskazując na dziewczynę. Kharina spięła się, widziała dziwne uśmieszki wartowników i roześmianą twarz Badusa. Po raz kolejny przeszło jej przez myśl, że karczmarz planował ją oszukać. Kiedy jednak chwilę później wrócił do wozu, uśmiech zadowolenia nie schodził z jego twarzy, ona natomiast kipiała ledwo skrywanym gniewem.
– Wszystko załatwione – rzucił, gramoląc się na kozioł.
– Co im powiedziałeś i czemu tak się na mnie gapili? – zaatakowała go, nie zważając, że jej głos niesie się echem po okolicy.
– Zamilcz, głupia kobieto – syknął karczmarz. – Musiałem coś powiedzieć, żeby cię przepuścili. Wiesz jak trudno się tu dostać?
– Jaką historyjkę im opowiedziałeś? – Kharina nie zamierzała się przed nim kajać, nie wierzyła w jego bezinteresowną dobroć. Miał interes w pomaganiu jej, tylko jeszcze nie odkryła, jaki.
– Powiedziałem, że jesteś córką mojej siostry i szukasz sobie męża o ognistym temperamencie.
– Co!? – Miała ochotę rzucić się na niego i powyrywać resztki jego nędznych włosów. – Jak śmiałeś!? – Ściszyła głos do szeptu, bo konie właśnie mijały wartowników.
Ci raz jeszcze zmierzyli ją wzrokiem, uśmiechając się głupkowato. Badus jednak nie zwracał już na nich uwagi. Jechał przed siebie, wprost do drewnianej windy.
– Głupia dziewucha – mruknął pod nosem, kiedy strażnicy zostali za nimi w tyle. – Myślisz, że inaczej by cię przepuścili? W tym miejscu jest wszystko, a jedyne, czego im brakuje, to kobiety, które są w stanie dotrzymać kroku smoczym wybrańcom.
Posłała mu wściekłe spojrzenie.
– Nie obchodzi mnie to.
– To jesteś głupia – warknął, ściągając lejce, a wóz zatrzymał się przed drewnianą konstrukcją na stałe przytwierdzoną do litej skały. Nad nimi pięła się góra, sam zamek zaś ginął w chmurach.
– Widziałaś kiedyś smoka? Przebywałaś choć chwilę z takim mężczyzną w jednym pomieszczeniu? Są silni, władczy i szalenie temperamentni. Kobiety ciągnie do nich ognista uroda i urok, jaki wokół siebie roztaczają, kiedy jednak siła charakteru dojdzie do władzy, a smok pokazuje swoje prawdziwe oblicze, uciekają w popłochu.
– Potwory – mruknęła. Aż za dobrze wiedziała, jak okrutni potrafią być mężczyźni noszący na plecach smocze znamię.
– Masz charakter, dziewczyno, i urodę. Mogłabyś rzucić ich sobie do stóp. – Badus spojrzał na nią badawczo.
– Nie zależy mi na tym – odgryzła się. Już raz popełniła ten błąd, nie powtórzy go więcej.
Karczmarz zeskoczył już jednak z wozu, ucinając ich dziwną pogawędkę, gestem nakazał jej to samo.
– Teraz bądź cicho, albo cię tu zostawię. – Dwóch wartowników stało przy windzie, wyższy z nich podszedł do Badusa.
– Znowu ty – mruknął, biorąc od niego lejce. – Ostatnio często cię tu widać – warknął, ciągnąc konie na drewnianą platformę.
– Interesy – Badus uśmiechnął się sztucznie. Szybko chwycił dziewczynę pod ramię i nie zważając na jej protesty, pociągnął za sobą do wnętrza windy.
– Kogo tym razem ze sobą przewiozłeś? – zapytał strażnik, ustawiwszy już wóz z końmi na podeście. – Bo na twoją córkę to o wiele za ładna.
Badus zarumienił się.
– Dalsza krewna – skłamał. – Ubzdurała sobie, że chce za męża smoka, więc ją zabrałem.
Oczy mężczyzny rozbłysły. Szybko zostawił konie i podszedł do Khariny. Próbowała się cofnąć, ale zignorował jej wysiłki, złapał ją za brodę, unosząc twarz do góry, a potem jednym ruchem zerwał kaptur z głowy. Ciemne włosy rozsypały się po plecach dziewczyny.
W Kharinie obudził się gniew.
– Trzymaj łapska przy sobie – warknęła, odpychając go mocno, aż zatoczył się pod wóz. Dobrze wiedziała, z kim ma do czynienia i właśnie ta myśl budziła w niej mordercze zapędy. Przeklęte smoki.
– Rzeczywiście narowista z niej kobieta – zaśmiał się strażnik, otrzepując ubranie. – Dobrze zrobiłeś, przywożąc ją tutaj.
Badus również się roześmiał.
– I ja jestem tego samego zdania.
Kharina zmarszczyła brwi. Nie podobał się jej kierunek, w którym toczyła się ta rozmowa. Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale karczmarz ścisnął jej rękę, powstrzymując ją przed palnięciem czegoś głupiego.
Drugi z wartowników, podśpiewując sobie pod nosem i mrugając do dziewczyny, zamknął drewnianą furtę. Chwilę później podest zachwiał się i ruszył w górę. Dziewczyna chwyciła się bariery, z przestrachem patrząc, jak twarda skała usuwa się im spod nóg. Na moment zrobiło się jej niedobrze. Wciągnęła szybko powietrze i, by nie myśleć o konsekwencjach ewentualnego upadku, zadarła głowę do góry.


4 komentarze:

  1. Kharina w końcu dotarła na smoczy zamek, jednak nie jestem przekonana, czy "znajdzie" tam to, po co przybyła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, dotarłam już tutaj, więc wypadałoby napisać kilka słów :D Wyłapałam znowu kilka drobnych błędów, ale to na pewno z czasem sama znajdziesz i poprawisz, jeśli zaś chodzi o ogół, to coś zaczyna się powolutku dziać. Widać coraz bardziej, że Kharina jest intrygującą postacią i jestem ciekawa co wydarzy się w następnej części, no i kolejnych rozdziałach :)
    Na pewno będę częściej tutaj zaglądać, by przy okazji nadrobić Twoje pozostałe dzieła :D
    A tymczasem kończę moją dzisiejszą wizytę, jeszcze raz życząc powodzenia i dużo weny :D
    Pozdrawiam,
    Ang :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż się boję co się stanie, gdy taki charakter Khariny spotka się z władczym smokiem :D:D Oj mam nadzieję , że będzie ciekawie Misia1090

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też jestem za, naprawdę zaczyna mnie ta seria interesować a nie wspomnę, że nareszcie po tylu latach spotkałam się z tak interesującą pisarką jaką jest Pani Emilia i to na dodatek Polka. Dopiero z chomika o Pani się dowiedziałam i o Pani niesamowitej twórczości i tak ogromnym kunszcie pisarskim, talencie - brawo, pozdrawiam i dziękuję za tego bloga;)

    OdpowiedzUsuń