piątek, 18 lipca 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 18_epizod 1




Bała się tej podróży i to wcale nie dlatego, że nie lubiła latać, czy też lękała się wyprawy w towarzystwie Quinkela. Powód był zupełnie inny. Obawiała się, że jeśli ponownie poczuje wiatr ślizgający się po łuskach, usłyszy trzepot skórzastych skrzydeł, dozna tak wielkiej euforii, że już nigdy więcej nie porzuci smoczej formy.
Baron frunął obok niej, nie spieszył się jednak. Widziała to w powolnych ruchach jego skrzydeł. Gdyby był sam, jego lot trwałby o wiele krócej. Zwlekał jednak ze względu na nią i jej kondycję fizyczną. Pozwalając jej rozkoszować się widokiem smoczych gór, tych samych przez które przedzierała się z takim mozołem.
Zagryzła wargi, wściekła na siebie. Baron miał rację, włóczenie się pieszo po górach, gdy jest się smokiem, to czysta głupota. Dwa dni męczyła się na górskich szlakach, a mogła tę samą odległość pokonać w kilka godzin. Przyrzekła sobie w duchu, że już więcej nie pozwoli sobie na tak dziecinne zachowanie.
Krajobraz zaczął się zmieniać, góry stały się jeszcze wyższe, a na horyzoncie pokazała się królewski szczyt wraz z dumnie wznoszącym się na nim smoczym miastem. Baron spojrzał na nią, wskazując głową na górę, a potem przyśpieszył, zmuszając ją do większego wysiłku.
Dotrzymała mu kroku, choć nie było to dla niej łatwe, był od niej większy i w pełni sił, podczas gdy ona ciągle jeszcze odczuwała złamane żebra. Co kilka chwil odwracał głowę, spoglądając na nią, upewniając się, że jest tuż obok. Nie uśmiechał się, ale w jego spojrzeniu widziała podziw i fascynację. Po raz pierwszy poczuła dumę z tego, że jest smokiem. Nikt nigdy nie patrzył na nią tak jak teraz Quinkel.
Zbliżyli się do zamku i Kharina jęknęła z zachwytu. Farrander oglądane z lotu wyglądało zupełnie inaczej niż z ziemi. „W tym mieście można się zakochać” – była to pierwsza myśl jak przeszła jej przez głowę, kiedy wraz z Quinkelem kołowała nad zamkiem. Plątanina wąskich uliczek, stragany i ludzie, maleńcy jak skrzaty. Do tego wiecznie zielone ogrody otaczające główny zamek. Była zachwycona i oszołomiona przepychem smoczej stolicy. Kiedy oglądała ją po raz pierwszy, jako człowiek, zdawała się jej być imponująca, ale dopiero z powietrza widać było dokładnie precyzję z jaką dopasowano do siebie poszczególne kamienie, budując szerokie mury, postawne baszty i strzeliste wieżyczki.
Musieli dwa razy okrążyć zamek, nim w końcu smoczy zwiadowcy, siedzący na murach zdecydowali się wpuścić ich na przedzamcze. Kharina nie wątpiła, że zrobili to tylko i wyłącznie przez wzgląd na Quinkela. To jego barwy i kształt sylwetki rozpoznali. Jej nikt nigdy nie widział, toteż przyglądano się jej podejrzliwie. Baron jednak nie przejął się czujnymi spojrzeniami wartowników, głową nakazał jej lądować, sam uczynił to dopiero, gdy ona znalazła się już na kamiennej płycie.
Smoki pilnujące zamku otoczyły ich jak tylko opadł kurz. Pierwszy, o lekko wrzosowej skórze, skinął głową Quinkelowi i nie czekając, aż baron odpowie zwrócił się do Khariny:
– Nigdy cię tu nie widziałem – zagrzmiał niskim głosem. Z jego głosu nie biła wrogość, raczej nieufność wobec obcych. Quinkel warknął ostrzegawczo, ale smok go zignorował. – Przybierz ludzką postać, bym wiedział z kim mam do czynienia.
Nie były to miłe słowa i zapewne po tylu latach wojny domowej nie mogła liczyć na nic innego, nie znaczyło to jednak, że miała zamiar pozwolić sztorcować się pierwszemu lepszemu wartownikowi.
– Nie pozwalaj sobie  – warknęła. Baron stał u jej boku i podobnie jak ona nie przyjął jeszcze ludzkiej postaci, czekając co zrobi dziewczyna.
– Król na nas czeka – powiedział w końcu Quinkel.
– Na ciebie z pewnością, baronie kel Warez – powiedział smok. Za jego plecami wylądowało kolejnych dwóch wartowników, zwabionych zamieszaniem na placu. – Nie wiem  tylko co ona tu robi? – ciągnął swój wywód strażnik.
– Jak ci przypalę ogon i powyrywam skrzydła, to zrozumiesz, co tu robię – syknęła, odsłaniając zębiska.
Na moment zapadła cisza, smoki spoglądały po sobie zdezorientowane, nawet baron miał nietęgą minę. W końcu wrzosowy gad uniósł łeb do góry i zarechotał głośno, a pozostałe smoki szybko dołączyły do niego.
– Ona jest z tobą, panie? – zapytał inny ze smoków. Ten miał popielate łuski i tylko jedno oko. Drugie zapewne stracił w Dolinie Ciszy. Quinkel skinął głową.
– To ci współczuje – zarechotał smok, obracając się na pięcie i wzbijając w powietrze.
Quinkel westchnął ciężko, a potem przybrał ludzką postać. Kharina poszła za jego przykładem. Pozostałe smoki zdążyły się już rozejść, jednak nawet siedząc na murach przyglądały się jej z zaciekawieniem.
– O co im wszystkim chodziło? – mruknęła do Quinkela, ruszając za nim do wejścia.
Smok pokręcił głową.
– Oj Kharino – jęknął. – Ty naprawdę wiesz jak napytać sobie biedy.
– Nie rozumiem – warknęła. – Uważasz, że miał prawo potraktować mnie jak przestępcę, tylko dlatego, że mnie nie zna?
– Zważ na to gdzie jesteśmy – w Farrander. Tu nawet stałych bywalców dokładnie się sprawdza, a ty możesz być potencjalnym zabójcą.
– Zabójcą? I kogo niby miałbym chcieć zabić?
Spojrzał na nią tak wymownie, że od razu zrozumiała.
– Króla – dodała szybko. Potem zarumieniała się lekko. – Tak, chyba masz rację, trochę się zagalopowałam.
– Trochę? – pokręcił głową. – Dziewczyno, zrugałaś strażnika Farrander. Miałaś szczęście, że był w dobrym nastroju. Mógł kazać wyrzucić cię z zamku.
– Wyrzucić? – prychnęła. – W żadnym wypadku, dałam się stąd wyrzucić jako człowiek, jako smok nie dopuszczę do tego.
– To radzę trzymać buzię na kłódkę – poradził jej mężczyzna. Weszli do przestronnego holu, mijając kolejnych strażników, uważnie śledzących każdy krok dziewczyny. Szczęściem obecność Quinkela u jej boku, hamowała ich zapędy i ciekawość. Hol był długi i tak wysoki, że smok z łatwością przefrunąłby nad ich głowami. Wejście do zamku wyglądało trochę inaczej niż się tego spodziewała. Zamiast bogactwa na ścianach, o których tyle słyszała i marmurowych podłogach, widziała tylko szare kamienie, pnące się od podłogi po zwieńczenie sufitu. Ale nawet tam, wysoko nad jej głową, nie było nic ciekawego.
– To tylko pierwszy z korytarzy – szepnął cicho Quinkel. – Do serca zamku prowadzi ich kilka, wszystkie wyglądają dokładnie tak samo, mrocznie i nieprzystępne. Wszystkie też są pilnie strzeżone. To czego wypatrujesz znajduje się na wyższych kondygnacjach. – Jakby na potwierdzenie słów barona, korytarz skończył się, a oni weszli do przestronnej sali. Różniła się ona znacznie od szarych korytarzy. Przede wszystkim ściany były z jasnego kamienia, wypolerowanego do gładkości, przez co idealnie odbijającego promienie słońca. Zresztą wszystko tu było odświętne i połyskujące. Efekt ten potęgowało światło wpadające do środka przez niewielkie świetliki, umieszczone w suficie. Promienie odbijały się od kamieni, tworząc kolorowe refleksy na podłodze.
Kharina uniosła głowę, by przyjrzeć się otworom w sklepieniu, jednak dopiero po chwili dostrzegła sunące pod sufitem dwa smoki. Nie widziała dokładnie ich barw, ale potężne sylwetki unosiły się lekko, uważnie obserwując każdą wchodzącą osobę. Na środku kamiennej podłogi siedział kolejny smok. Był nieco większy niż te unoszące się nad ich głowami. Jego łuski mieniły się prawie wszystkimi kolorami tęczy i dziewczyna nie wiedziała, czy faktycznie takie nosił barwy, czy tylko światło odbijające się od kamieni wprowadzało ją w błąd.
Smok siedział, a w zasadzie leżał wsparty na przednich łapach. Jego ślepia pozostawały zamknięte, Kharina nie wątpiła jednak, że wiedział o ich przybyciu. Nozdrza gada poruszały się lekko, świadcząc o tym, że gad czuwa.
– Urlisie – Quinkel zatrzymał się przed stworem, jednocześnie Kharinie nakazując to samo. Smok otworzył ślepia, jego wzrok prześlizgnął się po Quinkelu, skupiając się na dziewczynie.
– Kim jest to ogniste dziewczę? – zapytał bez ogródek barona.
– To Kharina wer Sahmar – powiedział Quinkel. – Przebywa pod moją opieką w Querm.
– Twoją opieką? – smok uniósł lekko brwi, na jego ustach pojawił się uśmiech.
– Może i jestem stary baronie, ale nie jestem ślepy.
– Nawet przez myśl by mi to nie przeszło – odparł Quinkel. – Przybyliśmy spotkać się z królem.
– Ty owszem, ale co ma do tego dziewczyna? – zapytał smok. – Może poczekać we wschodniej komnacie.
Baron pokręcił głową.
– Ona musi iść ze mną. Sprawa, którą muszę omówić z królem również jej dotyczy.
– Naprawdę?– Urlis raz jeszcze zmierzył dziewczynę uważnym spojrzeniem. – Musi być w tobie coś wyjątkowego, skoro baron chce przedstawić cię królowi. – Kharina skrzywiła się nieznacznie. Chciała powiedzieć, że już poznała władcę, ale Quinkel zgromił ją spojrzeniem.
– Musimy już iść – wtrącił szybko baron.
– A idźcie, idźcie – Urlis machnął łapą. – Monarchowie są tej chwili w prywatnych komnatach, ale poślę kogoś, by powiadomił władcę o twoim przybyciu.
Mężczyzna skinął głową, po czym złapał Kharinę za rękę i pociągnął ją ku schodom.
– Obiecaj mi, że w obliczu władcy powściągniesz trochę swój język– zażądał Quinkel jak tylko weszli na stopnie.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
– Jeśli tak bardzo ci na tym zależy – mruknęła.
– Tu nie chodzi o moje życzenia. Ariel jest królem i nie będzie zadowolony z tego, że zabiliśmy smoki, nie wspominając już o tym, że oszukałaś go, nie mówiąc mu kim jesteś. – Na piętrze było wiele komnat, ale Quinkel skierował się ostatniej, na samym końcu korytarza. Wejścia do niej strzegło dwóch rycerzy.
Przygryzła wargi, dopiero teraz zdając sobie sprawę, z powagi sytuacji.
– Będzie chciał mnie ukarać? – zapytała, ale Quinkel nie słuchał jej. Skinął głową wojownikom pilnującym masywnych drzwi, czekając aż ci wpuszczą ich do środka.
– Możliwe, że nie spodoba mu się iż wprowadziłaś go w błąd – powiedział smok, kiedy drzwi zamknęły się za nimi. – Dlatego też pozwól mi opowiedzieć całą historię.
Zmarszczyła brwi.
–  Mam siedzieć cicho i patrzeć jak karmisz króla łagodniejszą wersją prawdy? – prychnęła.
– Przeciwnie – zirytował się smok. – Nie zamierzam kłamać, chcę jednak opowiedzieć Arielowi, wszystko po kolei. Jeśli zaczniesz się wtrącać i zachowywać jak kotka wykąpana w zimnej wodzie, nic z tego nie wyjdzie, a król wpadnie w szał. Siedź więc cicho i odpowiadaj tylko, kiedy cię o coś zapyta.
Zazgrzytała zębami, wściekła z powodu takiego obrotu sprawy. Nie miała zamiaru stać z boku i milczeć, wiedziała jednak, że Quinkel zrobi wszystko by nie dopuścić jej do głosu. Cóż, jeszcze się okaże, do kogo będzie należeć ostatnie słowo.
Nie chcąc kłócić się z mężczyzną rozejrzała się po komnacie. Na ścianach wisiały obrazy, przedstawiające smoki w ich dwoistej postaci. Przesunęła wzrokiem po całej izbie, ze zdziwieniem stwierdzając, że oprócz trzynastu obrazów w sali nie znajdowało się nic więcej. Owszem między dwoma oknami na niewielkim podwyższeniu stał ozdobny tron, ale był to jedyny mebel w tej sali.
– Jesteśmy w komnacie pamięci – powiedział Quinkel, podchodząc do jednego z obrazów. Smoczy wybraniec uwieczniony na płótnie miał szerokie ramiona, ciemne włosy, mocno zarysowaną szczękę, wydatne kości policzkowe i niezwykle zielone oczy. Smoka stojącego za jego plecami pokrywały ciemne łuski z czerwonymi refleksami.
– To Sawarr, prawda? – zapytała, uważniej przyglądając się podobiźnie mężczyzny.
Quinkel skinął głową.
– Tak, to twój przodek. A tam – wskazał na obraz wiszący nieco dalej. – Tam jest Worgan.
– Nasz poprzedni król również należał do rodu Worgana – zaczęła, ale baron przerwał jej.
– Wiem do czego zmierzasz Kharino, ale to bez sensu. Owszem byłem spokrewniony z Mirragiem er Lastro. W naszych żyłach płynęła ta sama krew i owszem, mogłem ubiegać się o pierwszeństwo do tronu, tylko po co?
Zmrużyła oczy, smok uwieczniony na płótnie miał ciemne jak noc włosy i jeszcze mroczniejsze oblicze. Budził grozę i przerażenie, ale na Kharinie nie robił specjalnego wrażenia. Tak naprawdę to przypominał jej Quinkela, ze swą poważną, nieco nadąsaną miną.  

8 komentarzy:

  1. och jaka ona jest uparta i czasami nierozumna. Mimo że wie iż nie ma racji i trzeba zamilczeć to i tak klapie dziobem. Baron mógłby zrobić użytek ze swojej paszczy i uciszyć jakimś gorącym pocałunkiem te wygadane usta :-) Ciekawa jestem reakcji Ariela na tę dwójkę. Bardzo dziękuję i pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe jakie niespodzianki jeszcze szykujesz, no bo żeby Quinkel miał w sobie królewską krew to jedno. Drugie to na pewno będzie rozmowa z Arielem, nie sądzę, żeby Kharina cicho siedziała. Bardzo dziękuję za piękny rozdział. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale niespodzianka, Quinkel ma w sobie królewską krew. Ciekawa zapewne będzie rozmowa z Arielem, nie sądzę żeby Kharina cicho siedziała. Bardzo dziękuję za rozdział, pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. No i pierwszy wspólny lot zaliczony :D Straznicy jacyś nierozgarnięci....skoro Kharina przeleciała w towarzystwie Quinkiela który nie tylko jest lordem i zaufanym Ariela ale tez niedoszlym krolem, który sam zrezygnowal z ubiegania sie o tron, to chyba wiadomo, że nie przyleciała w zlych zamiarach....teraz będzie ciekawie jak para krolewska aie z nimi spotka i cos mi sie wydaje, że nawet jak Ariel chciałby jakoś Kharine ukarać to Elena do tego nie dopuści :) dziękuję Emis i buziole :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam cię, że reakcja Ariela będzie bardzo ciekawa. A Elena? Cóż, władczyni uchyli rąbka innej tajemnicy, tej związanej z kamieniem.

      Usuń
  5. Mało , malo och te wymogi formalne to było tylko lądowanie a ja już chcę widzieć konfrontację z królem chociaż ta ze strażnikami była niezła A juz stwierdzenie,... to Ci współczuję .... podobało mi się bardzo . Sądzę ze miał rację pewno w sprawach mniej istotnych będą ciągłe przepychanki między tym dwojgiem . a w istotnych to się jeszcze zobaczy .Dzięki Emi

    OdpowiedzUsuń
  6. Kharina ciągle pokazuje swoje "pazurki" a czasem lepiej poddać się a ruszyć do ataku w odpowiednim momencie. Baron na pewno zaopiekuje się dziewczyną bo król pewne zadowolony nie będzie i to bardzo. Dzięki za rozdział. Misia1090

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem bardzo ciekawa rozmowy Khariny z królem i co z tego wyniknie.Dziękuję za rozdział i cieplutko pozdrawiam Dana

    OdpowiedzUsuń