środa, 12 lutego 2014

Szmaragdowe Serce - Rozdział 3_epizod 1





Wpuszczono go do sali rubinowej i polecono czekać na przybycie króla. Baron zmarszczył brwi. Wiele się zmieniło w Farrander od czasów jego ostatniej bytności w zamku.
Dawniej wszystko było tu surowe i pozbawione życia. Zresztą trudno było wymagać od Amara – starego dowódcy zamku – by dbał o roślinność, miękkie poduszki oraz wygodne materace w komnatach.
Kiedyś w tej izbie tylko fotel króla był wyściełany miękkim suknem. Reszta musiała zadowolić się twardymi ławami, fotelami z dębowego drewna lub w najgorszym wypadku  zmuszona była wysłuchać słów władcy na stojąco.
Dziś był tu długi stół, a wokół niego piętnaście wygodnych foteli. Na każdym z nich leżała miękka poduszka, w rogach komnaty zaś ustawiono ogromne, kamienne misy. Z każdej z nich wylewała się roślinność, kojąc myśli i oczy obradujących smoków pięknem kwiatów.
Dwa największe fotele, bogato zdobione rubinami, należały do króla i królowej. Trzeci, nieco skromniejszy, do Amara, któremu Ariel nadał tytuł hrabiego, a także uczynił go honorowym członkiem Rady Królewskiej.
Do niej smoczy król powołał również reprezentantów szlachetnych rodów. Na jednym z tych pięknych foteli zasiadał także baron. Nie przepadał za uczestniczeniem w obradach, na które – na szczęście dla niego – król wzywał rzadko, choć swego czasu, w dniach tuż po wygranej bitwie, spędził w tej komnacie prawie miesiąc. Należało przedyskutować wiele spraw: kwestie majątków szlachty z północy, podatki, sytuację ludności, wreszcie – stanowisko Kirragonii względem zdrajców, ciągle jeszcze ukrywających się na smoczej ziemi.
Ariel nie wierzył, że wszyscy poplecznicy Tollesto zginęli w walce. Wielu z nich pozostało w królestwie i po przegranej hrabiego w popłochu porzucało swoje majątki, uciekając za wielkie morze. Inni zaszyli się w leśnych głuszach północnych lasów.
W podobnej sprawie przybył dziś na zamek. Lecąc do Farrander, układał w myślach dokładny plan tego, co powiedzieć królowi. Będąc szlachetnie urodzonym smokiem, musiał zdać szczegółowy raport ze swych ziem i dostosować się do prawa ustanowionego przez króla.
Prawo zaś mówiło, że każdy zdrajca pochwycony na terenach smoczej ziemi musi zostać niezwłocznie dostarczony na zamek i stawiony przed oblicze króla. Wszelka samowola w wymierzaniu sprawiedliwości była surowo zabroniona.
Lecąc tutaj, miał już dokładnie opracowany plan schwytania smoka, uwięzienia go, a następnie przetransportowania do Farrander. Miał, bo spotkanie z nieznajomą dziewczyną wytrąciło go całkowicie z równowagi. Lada chwila król stanie w drzwiach, a on potrafił myśleć jedynie o jej szmaragdowych oczach i wyrazie twarzy, kiedy pochwycił ją w ramiona. Było w niej coś dziwnego i tajemniczego. Zapach oraz moc, którą wokół niej wyczuwał, przeczyła temu, co widziały jego oczy… Przestraszył ją jego wygląd. Nie musiał być mędrcem, by o tym wiedzieć. Większość kobiet reagowała lękiem na jego widok. Jednak w jej spojrzeniu, po pierwszym szoku, pojawił się gniew i furia równie gwałtowna, jak wiosenna burza. Dlaczego? Co takiego w nim zobaczyła, że wzbudził w niej tak skrajne emocje?
Pokręcił głową. Nie powinien o niej myśleć; co z tego, że wyglądała urzekająco, skoro okazała się nic niewartą złodziejką. Baron zacisnął dłonie w pięści, jego ciało napięło się, gdy próbował przepędzić z umysłu obraz dziewczyny. Takie kobiety jak ona zwykle wykorzystywały swój wygląd, swoją urodę, by wabić ofiary i okradać je potem bezlitośnie. Tak, tym właśnie była – oszustką.
Ktoś chrząknął za nim i baron obrócił się gwałtownie, stając twarzą w twarz z Arielem – smoczym królem. Monarcha był smokiem najczystszej krwi, jednak dzieciństwo i wychowanie, jakie odebrał z rąk druidów, sprawiło, że różnił się znacznie od swoich pobratymców. Król rzadko wpadał w gniew, co w przypadku większości smoków było wręcz niewyobrażalne. Ariel potrafił jednak idealnie nad sobą panować, a spokój oraz mądrość, którą kierował się w życiu, zjednały mu rzesze mieszkańców smoczego lądu. Jego Wysokość miał dziś na sobie ciemny kaftan wyszywany złotą nicią, skórzane spodnie oraz białą koszulę, której rękawy zaszeleściły, kiedy władca wyciągnął rękę na powitanie.
Baron zmieszał się odrobinę. Nadejście króla zaskoczyło go, co pokazywało, jak bardzo był zatopiony w swoich myślach. Szybko zgiął się w ukłonie, pragnąc ucałować rękę króla, jednak Ariel poderwał go do góry. W spojrzeniu smoczego władcy zamigotały iskierki rozbawienia.
– Myślałem, że etap kłaniania się sobie w pas już dawno przerobiliśmy. – Król pokręcił głową.
Baron zmieszał się jeszcze bardziej, ganiąc się w duch za głupie zachowanie.
– To stare przyzwyczajenia – bąknął. Jak mógł zapomnieć, że Ariel tuż po bitwie w Dolinie Ciszy, kiedy smoki jednogłośnie wybrały go na swego króla, poprosił Quinkela, by nigdy więcej się mu nie kłaniał. Prośba króla nie miała nic wspólnego z faworyzowaniem barona, przeciwnie. W tamtych ciężkich dniach wielu smoczych wybrańców odeszło do krainy przodków. Tych, którzy przeżyli, połączyła krew umarłych, czyniąc ich w pewnym sensie braćmi.
Król uściskał go mocno.
– Wydajesz się dzisiaj jakiś zagubiony – rzucił monarcha.
Baron sapnął. Ariel zawsze był spostrzegawczy, trudno było zmylić królewski wzrok.
– Och, mam niewielki problem na południu. Na moich ziemiach znalazłem ślady smoka. – Zboczył na bezpieczniejszy temat – każdy zresztą był lepszy niż spotkana wcześniej kobieta. Zresztą, co on wiedział o kobietach. W swoim długim życiu tak niewiele ich miał. Większość się go po prostu bała. Przerażał je jego wygląd, wzrost, głos, jednym słowem – wszystko. Te nieliczne, które udało się mu uwieść w latach młodości, były albo chłopkami skorymi do swawolenia ze szlachcicami, albo w najlepszym wypadku córkami służby.
Wkraczając w wiek męski, zapomniał o swawolach, porzucając uciechy na rzecz troski o los własnego domostwa i Kirragonii. W zamku żyło się dobrze i dostatnio. Nauczony przez rodzicieli solidnie gospodarzyć oraz uczciwe rządzić podległymi mu wsiami, opływał w dostatki. Zresztą jego ludzie również.
Isabell zjawiła się tak nagle, oszałamiając go swoją delikatnością, że nie zdążył zastanowić się, czy faktycznie do siebie pasują. Dopiero po ślubie i kolejnych spędzonych wspólnie nocach, podczas których rzewnie płakała za każdym razem, kiedy się do niej zbliżał, zrozumiał, jak bardzo się różnili.
Była córką pomniejszego szlachcica, nie posiadała jednak majątku ani ziemi, którą mogłaby ofiarować w wianie. Jej jedynym posagiem była uroda i wdzięk oraz rodowód, świadczący, że w jej żyłach również płynie krew smoków. Quinkel nie potrzebował więcej. Był na tyle majętny, że nie musiał zabiegać o powiększenie swych dóbr. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko kobiety u boku i dziedzica biegającego po komnatach Querm.
Od Isabell dostał wszystko czego pragnął i nic zarazem. Pozwalała mu się brać za każdym razem, kiedy tego zapragnął, nie czerpała jednak z tego żadnej radości, a jego próby sprawienia jej przyjemności przyjmowała z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi ustami. Wiadomość o rychłym pojawieniu się potomka  oboje przyjęli z ulgą. Nie kochała go, ale też tego od niej nie oczekiwał. W gruncie rzeczy sam nie wiedział, czym była miłość. Przywiązaniem? Jednością dusz? Ciał? Może wszystkim na raz?
Teraz to wszystko było już bez znaczenia. Nie miał żony, a jego jedyne, ukochane, upragnione dziecko również spoczywało w grobie. Był starym, zmęczonym życiem smokiem. Nic nie wiedział o miłości i prawdę mówiąc, nie miał już ochoty się tego dowiadywać. Szmaragdowe oczy dziewczyny niech sobie błyszczą, jemu nic do tego. Pragnął jedynie złapać smoka buszującego po jego lasach, dostarczyć go na zamek i wrócić do siebie, do swoich włości, by tam w spokoju dożyć kresu swych dni.
– Jesteś pewien, przyjacielu, że to smok grasuje na twoich ziemiach? – zapytał Ariel, wytrącając barona z ponurych myśli.
Quinkel zamrugał. Władca siedział na ozdobnym tronie, w dłoniach obracając królewski pierścień. Ariel przypatrywał się mu uważnie, zapewne analizując jego słowa i gesty. Król skinął na niego ręką, prosząc, by zajął miejsce przy stole.
– Możesz się mylić? – zapytał. – To może być zwierzę, drapieżnik?
Baron pokręcił głową.
– Jest sporo padliny. Nie, mój panie, nie sądzę, bym się mylił. To zdecydowanie jest smok i ukrywa się na mojej ziemi.
Ariel pokiwał głową. Ostatnimi czasy zgłaszano mu wiele podobnych przypadków. Najgorzej było na północy, tam prawie wszystkie zamki i warownie straciły swych panów.
Ustanowienie nowych wiązało się z wysiedleniem dotychczasowej szlachty z zajmowanych przez nią ziem. Był to przykry proceder, ale Ariel nie miał innej możliwości. Pozostawienie potomków buntowników na włościach za parę lat mogłoby obrócić się przeciwko koronie.
 Prawo musiało być jednoznaczne dla wszystkich, tylko w ten sposób ład mógł powrócić do smoczego królestwa.
– Masz moją zgodę, przyjacielu – zdecydował król. Chciał coś jeszcze dodać, ale wrzaski dobiegające z korytarza zakłóciły jego słowa. Władca zmarszczył brwi. Co też się tam wyprawiało. Hałas wskazywał, że strażnicy za ciężkimi drzwiami zamotali się z jakimś krnąbrnym więźniem. – Czasem naprawdę wolałbym być na twoim miejscu – powiedział, spoglądając na barona. – Nawet nie wiesz, co tu się potrafi wyprawiać.
Quinkel uśmiechnął się smutno i nic nie powiedział. W głębi duszy jednak zgadzał się z Arielem, za nic w świecie nie chciałby być na jego miejscu. Po stokroć wolał swój spokojny zamek.
Monarcha tymczasem zdążył już dać znak, by otworzono drzwi. Do sali rubinowej wpadło trzech rycerzy, szarpiąc się z więźniem, który ani odrobinę nie zamierzał ich słuchać.
Quinkel zagryzł wargi, gniew powoli zalewał jego myśli i ciało. Starał się jednak usilnie nad nim zapanować. Krnąbrnym więźniem była dziewczyna. Ta sama, którą złapał na ulicach Farrander i która wywołała w jego myślach taki zamęt.

8 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle był niesamowity. Mam nadzieję, ze kolejny będzie niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejna część jeszcze w tym tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. ale fajnie ale fajnie teraz bedzie pewnie akcja juz sie nie moge doczekac :) pozdrawiam kochana
    Dorka

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boziuniu. Jak ja to uwielbiam. Przeczytałam wszystkie twórczości i jestem w niebo wzięta. Chciałabym mieć taką wyobraźnie. Super że następna część pojawi się jeszcze w tym tygodniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super opowiadanie! Czekam z niecierpliwością na nowy, długi, szybko dodany rozdział! :)) :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurcze z zapartym tchem czytał rozdział, a tu nagle ... skończył się ;( Bardzo fajnie rozdział i cała opowieść jest rozbudowana, powoli, czysto, klarownie rozwijają się postacie i akcja. A jak mowa o akcji to ja już się nie mogę doczekać co też zrobi u króla ognista dziewczyna. jak zareaguje Baron, już się nie moge doczekac kolejnego epizodu. pozdrawiam Misia1090

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za rozdziały ;) Akcja rozwija się powoli i sprawia, że chce się czytać tego więcej i więcej :) Z niecierpliwością czekam na kolejny epizod ;) Pozdrawiam :) Bella1232

    OdpowiedzUsuń
  8. Baron bardziej zamyślony nad zielenią oczu dziewczyny niż powinien a jego tzw. starcze serducho zacznie być bardzo życiodajnym rytmem. A Kat będzie dla niego wyzwaniem i niech ta bitwa się zacznie :-). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń