piątek, 13 grudnia 2013

Gabriel - Rozdział 10_epizod 2



Gabriel spojrzał na anioła siedzącego naprzeciwko, oczekując od niego słów nagany lub w najlepszym wypadku skarcenia. Michael, tymczasem, pogłaskał się po brodzie i spoglądając gdzieś ponad ramieniem Gabriela rzekł:
– Dobre i złe wieści przynosisz bracie. Odnalezienie wybranki, to zawsze dobra nowina, jednak wampir… – Michael pokręcił głową, zapewne zastanawiając się,  jak nic nie wartą kobietą musiała być Maria, angażując się do pracy u Thomasa.
Gabriel chciał jej bronić, szepnąć, że nie wiedziała, iż ma do czynienia z wampirem, w głębi duszy jednak wiedział, że było to żałosne wytłumaczenie. Thomas był alfonsem, a Maria prostytutką…
Michael pochylił się do przodu, przyglądając się bacznie Gabrielowi.
– Nigdy dotąd nie widziałem cię równie zdeterminowanego, ona naprawdę tak wiele dla ciebie znaczy?
Gabriel zmarszczył brwi.
– Nie zrezygnuję z niej – powiedział przez zęby. – A ty nie masz prawa jej oceniać!
Michael wyprostował się w fotelu, odchylił głowę do tyłu, pozwalając długim włosom rozsypać się na skrzydłach, a potem roześmiał się dźwięcznie. W zasadzie, odkąd był z Aną nie przestawał się uśmiechać, co wcześniej było u niego rzadkością.
Gabriel zerwał się z fotela. Jemu wcale nie było do śmiechu. Musiał pójść po Amelię, obiecał to Marii i sobie samemu. Wcześniej jednak chciał uprzedzić Michaela, że wbrew kruchemu rozejmowi z wampirami, zamierzał zrobić małą rozpierduchę w domu najpotężniejszego wampira na wschodnim wybrzeżu.
– Tracę tylko czas, nie rozumiesz mnie – zirytował się archanioł, ale Michael powstrzymał go ruchem dłoni.
– Poczekaj – rzucił wesoło, a potem wyciągnął telefon. – Nathaniel – rzucił w słuchawkę. – Weź jeszcze ze dwóch chłopaków, schodzimy na ziemię ubić kilka pijawek. – Anioł po drugiej stronie odpowiedział coś szybko i Michael tylko skinął głową. – Taa, willa na przedmieściu, czekajcie na mnie i Gabriela. – Odłożył telefon, spoglądając na spiętego przyjaciela.
– Idziesz ze mną? – zapytał cicho Gabriel.
Michael skinął głową.
– Godzinę temu, na obrzeżach miasta znaleziono porzucony samochód, a w nim dwie martwe studentki. Nie muszę chyba dodawać, że osuszono je z krwi. – Michael wstał, granatowe skrzydła łagodnie uniosły się za jego plecami. – Twój wampir stracił cierpliwość i zaczął zabijać. Czas dać krwiopijcy nauczkę.
***
Obudziła się zdyszana i przerażona. Przez jedną krótką chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje. Dotknęła poduszki obok głowy, była pusta. Odszedł. Usiadła na posłaniu, samotny miś ciągle leżał na podłodze, tam, gdzie upuściła go Amelia. Łzy napłynęły jej do oczu. Jej dziecko, jej malutka córeczka w łapach potwora. Jak mogła do tego dopuścić? Jak mogła być tak złą matką, że nie zauważyła, kiedy ich życie stało się zależne od Thomasa?
Gabriel przysiągł, że uwolni Amelię, być może właśnie już wkroczył do posiadłości wampira. Być może jej córeczka była już wolna i lada chwila stanie w progu mieszkania. A, jeśli nie? Czy Thomas mógł stanowić jakieś zagrożenie dla Gabriela? Powiedział, że wampir ma kilka tysięcy lat, wiek zapewne dodawał mu mocy. Ile lat miał Gabriel? Z pewnością tyle samo, jeśli nie więcej.
Nadal niewiele wiedziała o swoim archaniele. Zaledwie to, że miał swoiste poczucie moralności i jego dotyk leczył rany. Czy potrafił walczyć?
Strach spłynął po jej plecach. Kiedyś czytała Amelii, historyjki o archaniołach. Michael był tym, który dzierżył miecz, to on wymierzał boską sprawiedliwość. Gabriel, był posłańcem Boga, wysłannikiem dobrej nowiny. Jego obecność wśród ludzi zawsze oznaczała początek czegoś nowego, lepszego.
Łzy spłynęły jej po twarzy. To właśnie chciał jej dać – nowe życie. Dlatego tak uparcie do niej wracał, chciał odmienić jej los, a ona zamknęła mu drzwi przed nosem. Jak mogła być tak głupia i nie dostrzec jak wyjątkowego mężczyznę Bóg postawił na jej drodze.
Spojrzała na poduszkę i jedno samotne pióro spoczywające na niej. Zgubił je, czy zostawił celowo – nie wiedziała. Ostrożnie dotknęła go palcami. Było miękkie i rozkosznie puszyste. Uśmiechnęła się przez łzy, wspominając chwile spędzone w ramionach Gabriela. Każdy inny mężczyzna wykorzystałby sytuację i jej rozpacz. Ale nie on. Pragnął jej, tego jednego była pewna, mimo to hamował się, choć jego dłonie nie potrafiły oderwać się od jej ciała. Ponownie dotknęła pióra.
– Ocal moją córeczkę – szepnęła ledwie dosłyszalnie. W tej samej chwili telefon Marii zapikał cichutko, oznajmiając nadejście sms’a.
Dotknęła ekranu i wiadomość ukazała się jej oczom.
Twoja córka JESZCZE ŻYJE.
Masz godzinę, by po nią przyjść.
T.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz