sobota, 7 grudnia 2013

Michael - Rozdział 15_epizod 1


Broń mnie od wszelkiego złego…
Smród demonów był tak intensywny, że Nathaniel przełknął kilkakrotnie ślinę, nim był pewien, że nie cofnie się mu wcześniej zjedzone śniadanie. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści miecza, upewniając się, że ostrze dobrze leży w dłoni, gotowe do ataku. Michael minął go bez słowa, jako pierwszy wbiegając do katakumb grobowca starożytnych aniołów i jedynym we wszechświecie miejscu, gdzie granica między światem demonów a ludzi, była tak cienka.
Dziesiątki anielskich wojowników, tłoczyły się za plecami Nathaniela, gotowi na jedno tylko skinienie anioła wejść do mrocznych katakumb.
Michael dotknął dłonią kamiennych ścian, jego oczy zwęziły się do wąskich szparek.
– Była tu – szepnął ledwie dosłyszalnie. Iskry mocy połyskiwały na skórze archanioła, kumulując się na jego dłoniach i skrzydłach. Tak, Michael, pierwszy pośród archaniołów, wykonawca boskich wyroków, wszedł na ścieżkę śmierci.
***
Czuła, że drży, a chłód coraz szczelniejszym płaszczem otacza jej ciało. Myśli zlewały się ze sobą, wzrok płatał figle, podsuwając nowe, coraz to mroczniejsze obrazy.
Uriel przestał się z niej naśmiewać i teraz mocząc palce w jej krwi, rysował skomplikowane wzory na jednej ze ścian. Była to plątanina przedziwnych znaków oraz symboli, tak dziwnych i przerażających, że sam ich widok wywoływał gęsią skórkę na ciele dziewczyny.
Upadły archanioł, niskim głosem intonował pieśń, przywołując złe moce oraz demony. Cała grota była już nimi przepełniona. Wychodziły z otworów i szczelin, szły na dwóch nogach lub pełzły. Ich pokraczne ciała w niczym nie przypominały ludzi. Skórę miały szarą lub zieloną, pokrytą łuskami albo futrem. Jednak wszystkie bez wyjątku miały długie pazury, rogi na pokracznych głowach i rozdwojony język w ustach.
Demony zbierały się w większe grupy, z zachwytem wpatrując w misterne symbole, malowane przez Uriela. Równie mocno jak krwawe malowidła, interesowała je jednak dziewczyna leżąca na ofiarnym stole. Wszystkie bez wyjątku kreatury, oblizywały usta, gotowe rzucić się na nią i pożreć na jedno tylko skinienie Uriela.
Upadły natomiast kołysząc się w przód i w tył, monotonnym głosem ciągnął swą pieśń.
Nie miała pojęcia, dokąd to wszystko zmierza, dopóki nie zobaczyła jak symbole na ścianie zaczynają drżeć, falować i wychodzić ze skały, która chwilę później chwiejąc się z głośnym łoskotem runęła u stóp Uriela. Demony zgromadzone w komnacie zawyły i wszystkie poczęły uderzać łapami o podłogę.
W kakofonii wrzasków, stukotu kopyt i jęków, pojawiły się pierwsze stwory. Smród siarki, prawie natychmiast wypełnił jaskinię, przyprawiając Anę o mdłości i wypychając powietrze z jej płuc.
Kreatury, które wyszyły z otchłani piekieł zdawały się płonąć, ich ciała miały po kilka rąk oraz głów. Smugi ognia piekielnego przylegały do ich cielsk niczym druga skóra. W ogromnych głowach żarzyły się czerwone ślepia. Demony były dużo większe niż te zgromadzone w jaskini, a zło buchające z ich cielsk dużo bardziej przerażające.
Arcydemony uklękły przed Urielem, a on z okrutnym uśmiechem na twarzy przyjął ich pokłon.
– Bracia, powstańcie – zawołał donośnym głosem, krew Any ciągle kapała z jego dłoni.
– Otworzyłeś Bramę Piekieł, o Wielki – największy pośród demonów przemówił. – Rozkazuj.
Uriel uśmiechnął się, a potem rozejrzał po zebranych.
– Brama runęła – wykrzyknął. – Ta noc należy do nas, świętujcie, jutro świat padnie do naszych stóp.
– Co nam oferujesz? – zapytał demon, smugi ognia buchały z jego ust.
Uriel przekrzywił głowę.
– Świat ludzi, oczywiście. W zamian za to, pomożecie mi zniszczyć Concorę.
Demon uniósł łeb do góry i ryknął przeciągle, aż ściany jaskini zatrzęsły się. Potem spojrzał na Uriela.
– Taką umowę należy przypieczętować krwią – warknął.
Uriel uśmiechnął się okrutnie.
– Ależ oczywiście – wskazał dłonią na ołtarz i wijącą się na nim dziewczynę. – Wasz posiłek już czeka, częstujcie się. Kilka kropli jej krwi sprawi, że już nigdy nie wrócicie do piekieł.

Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz