niedziela, 29 grudnia 2013

Gabriel - Rozdział 12_epizod 1



Tęsknota
– My idziemy po wampira. – Gabriel spojrzał na Michaela, który tylko skinął głową. A jakże archaniołowie mieli bardzo konkretne plany względem wampira.
– Ja poszukam dziewczynki – zaoferował się Nathaniel.
Gabriel potaknął.
– Tak, reszta wojowników ma rozproszyć się po willi krwiopijcy i zabić ilu się da. Resztę zostawimy na pastwę słońca.
Długo omawiali plan i doszli do jednego wniosku, Thomasa i wszystkich mieszkańców jego domu należało zlikwidować. Półśrodki nie wchodziły już w grę. Ród Thomasa musi zniknąć z powierzchni ziemi. Tylko w ten sposób, unikną zemsty jego potomków.
– Wszyscy słyszeli? – Michael spojrzał po twarzach anielskich wojowników, otaczających jego i Gabriela. – Żadnych jeńców ani, tym bardziej zakładników. Likwidujemy to gniazdo, ostatecznie.
Aniołowie cicho potaknęli głowami. Od legowiska wampira dzieliło ich ledwie pięć mil. Ten dystans pokonają w kilka minut. Nim słońce wzejdzie nad miastem, a wampiry udadzą się na spoczynek, rozliczą się z nieumarłymi.
– Lecimy – Gabriel wydał rozkaz. W jego dłoni błyszczał miecz, białe skrzydła falowały na plecach, gotowe poderwać go do lotu.
Wpadli do podmiejskiej willi wampira, wyważając drzwi i zabijając stojących na straży wartowników, nim ktokolwiek zdołał podnieść alarm. W kilka sekund przestronny hol wypełnił się anielskimi wojownikami. Ludzie Thomasa szybko ocknęli się z sennego amoku. W ruch poszły pistolety i ostrza. Jednak pistolety nie robiły specjalnego wrażenia na aniołach, wampiry szybko, więc porzuciły karabinki i dobyły mieczy.
Dźwięki walki wypełnił hol, krew tryskała na boki mocząc marmurowe podłogi, niszcząc aksamitne zasłony i obicia. Zaskoczone wampiry wybiegały ze swoich pokoi, jeszcze nie dowierzając w to, co się działo. Krzyki wypełniły dom.
Gabriel nie czekał aż walka rozpęta się na dobre, ruszył jednym z korytarzy, kierując się wprost do gabinetu Thomasa, Michael podążył za nim. Drzwi do pokoju wampira były zamknięte, Gabriel nie bawił się w uprzejmości, kopniakiem wyważył je na oścież. Zamierzał policzyć się z krwiopijcą raz na zawsze: ukarać go za porwanie dziewczynki i dręczenie Marii.
To, co zobaczył w środku prawie powaliło go na kolana. Maria leżała na podłodze, jej włosy były zmoczone krwią, podobnie jak jej ubranie. Nad nią klęczał wampir, delektując się jej smakiem. Gorąca posoka ściekała po brodzie Thomasa. Kobieta wyciągnęła rękę w kierunku archanioła, pobladłe usta próbowały coś jeszcze powiedzieć, jednak żaden dźwięk już się z nich nie wydobył. Jej powieki powoli opadły, a umysł pogrążył się w ciemności.
– Maria! – Gabriel ryknął, ruszając ku dziewczynie. Nie powinno jej tu być! Na wszechmocnego nie powinno jej tu być!
Wampir, tymczasem odsunął się od ciała dziewczyny, otarł rękawem krew z twarzy i śmiejąc się w głos wskoczył na parapet okna.
– Była przepyszna, Gabrielu, dokładnie taka jak sobie wyobrażałem – śmiech wampira wypełnił pokój.
Gabriel zazgrzytał zębami.
– Nigdy nie czerpałem radości z zabijania, tym razem jednak zrobię wszystko, by twoja śmierć sprawiła mi rozkosz. – Archanioł ścisnął w dłoni miecz, ale Michael złapał go za ramię.
– Ja się z nim policzę, ty zajmij się dziewczyną.
– Piłem jej krew – syknął wampir, podburzając archaniołów, kopniakiem wybijając szybę. – Teraz jestem równie potężny jak wy – mówiąc to skoczył w noc.
Michael warknął nisko, a potem ruszył w pogoń za wampirem.
Gabriel, tymczasem ukląkł przy nieprzytomnej kobiecie. Ostrożnie wziął ją w ramiona. Była taka blada i taka krucha. Jasny sweterek zupełnie przemókł od krwi, wampir nie bawił się w uprzejmości, rozerwał szyję dziewczyny, wgryzając się w tętnicę. Gabriel położył dłoń na głębokiej ranie i nucąc uzdrawiającą moc, zamknął krwawiące naczynia. Potem położył dłoń na sercu dziewczyny, wsłuchując się w jego słaby rytm.
– Żyj, najdroższa – szepnął tuląc ją do siebie. Nie mógł jej stracić, nie teraz. Chociaż prawdę mówiąc wątpił, czy kiedykolwiek będzie w stanie z niej zrezygnować. Wdarła się w jego pozbawione sensu życie, wnosząc w nie powiew świeżości, radość i śmiech, jak miał z tego zrezygnować? – Nie pozwolę ci umrzeć – powiedział z mocą. – Zabiorę cię ze sobą i już nikt nigdy nie wyrządzi ci krzywdy. Przysięgam.
***
Uderzał mieczem na lewo i prawo, siekąc po drodze, każdą kreaturę, która weszła z zasięg jego ostrza. Nie patrzył na to czy ma do czynienia z kobietą, czy mężczyzną. Nikt się go nie spodziewał. Tak jak zakładał Gabriel, gniazdo szykowało się do snu.
Na pierwszym piętrze nie znalazł nikogo, ale też ci zostali najwcześniej zaalarmowani przez strażników i ruszyli na odsiecz swemu panu. Na drugim, wielu już układało się do swoich trumien. Nathaniel pomógł, im w tym skwapliwie, wbijając ostry sztych swego miecza w martwe serca.
Tylko co poniektórzy próbowali się bronić lub jawnie go atakować. Niestety, ich jedyną bronią najczęściej okazywały się być ich własne paznokcie i długie kły.
Co prawda wampiry nie piły krwi aniołów, moc w niej zawarta ściągała zagładę na nieumarłych, jednak przykre zadrapania i enzymy zawarte w ślinie kreatur, mogły przysporzyć nie lada cierpienia każdemu spośród aniołów.
Nie oznaczało to jednak, że Nathaniel bał się ukąszeń wampirzych kłów, przeciwnie, ten anioł lubił ból. I to zarówno, kiedy on go zadawał, jak i, kiedy jego raniono. To było jego małe, prywatne zboczenie, którym lubił się delektować.
Wyważył drzwi do kolejnego pokoju i natychmiast skoczyły na niego dwa wampiry. Oba sprawiły wrażenie starych, choć było to tylko złudzenie starczej skóry, w której zostali przemienieni. Wampir nigdy się nie starzał. Jego wiek zatrzymywał się w chwili, kiedy serce przestawało bić, a stwórca przywracał go swoją krwią i mocą do życia. Ci dwaj musieli umrzeć mając dobrze po sześćdziesiąt ludzkich lat. Wyglądali krucho, ale Nathaniel wiedział, że to tylko złudzenie. Parę metrów za nimi, tuż pod oknem leżała młoda dziewczyna, jej oczy były szeroko otwarte, a usta rozchylone w pośmiertnym krzyku.
– Widzę, że przerwałem wam kolację – syknął anioł, unosząc miecz przed siebie.
– Mały drink przed pójściem spać – warknął pierwszy z wampirów. Jego głos był chropowaty, a na ustach ciągle jeszcze błyszczała krew dziewczyny.
– Jeszcze chwila i wyrzygasz własne wnętrzności, pokrako – Nat nie zamierzał bawić się słodkie słówka. Chciał zabijać, a Gabriel mu to dzisiaj umożliwił.
Wampiry popatrzyły na siebie, po czym jednocześnie rzuciły się na anioła. Wojownik tylko na to czekał. Miecz przerzucił w prawą rękę, bezbłędnie wyczuwając, który z wampirów pierwszy dopadnie do niego. Długie pazury mignęły w powietrzu, ale to ostrze anioła jako pierwsze wbiło się w brzuch kreatury, rozcinając je aż po gardło. Wnętrzności wylały się na podłogę, a wraz z nią litry krwi pochłoniętej przez nieumarłego.
Drugi z wampirów wrzasnął jeszcze głośniej i skoczył na skrzydlatego wojownika. Anioł jednak, posłał go kopniakiem na ścianę. Nim stwór ponownie ruszył do ataku, wojownik przyszpilił go mieczem do ściany. Ciało wampira zatrzęsło się i skurczyło, by po chwili rozsypać się w pył.
Nathaniel z obrzydzeniem popatrzył na dwie kupki prochów leżące na dywanie.
– Nie trzeba było pyskować – rzucił, wycierając ostrze o materiał spodni i ruszył do następnych drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz