sobota, 21 grudnia 2013

Gabriel - Rozdział 11_epizod 1


Należysz do mnie
Thomas siedział w skórzanym fotelu, z uśmiechem satysfakcji przyglądając się kobiecie stojącej po środku pokoju. Maria – jego kobieta, jego dziwka i przepustka do świata żywych. Gdzieś  w środku ciągle odczuwał wściekłość, że tak późno zorientował się w sytuacji. Jego niewątpliwy błąd, powinien był sprawdzać swoje kobiety, pewnie, by tak robił, gdyby nie obrzydzenie jakie do nich czuł i doświadczenie życiowe, które podpowiadało mu, że wybranki nie istnieją.
Mylił się, teraz jednak już naprawił swój błąd, a wkrótce znów będzie się cieszył dotykiem promieni słonecznych na skórze.
Kobieta przestąpiła niepewnie z nogi na nogę, nerwowym spojrzeniem omiatając luksusowe wnętrze domu wampira. Jeśli chciała coś powiedzieć, przytomnie ugryzła się w język.
Miała na sobie niebieskie dżinsy i powyciągany sweterek w kolorze oliwki. Thomas skrzywił się z odrazą jak tylko weszła do jego gabinetu, nie przywykł do tak niechlujnego wyglądu. Zazwyczaj jego kobiety nosiły drogie suknie, ich fryzury były nienaganne, a makijaże perfekcyjne. Maria miała ciemne sińce pod oczami, rezultat zbyt wielu wylanych łez, jej policzków nie zdobił nawet cień makijażu, a włosy niechlujnie ściągnęła gumką.
Chciał ją skarcić, zbesztać, za niechlujny wygląd, szybko się jednak zreflektował, że jej ubiór nie miał już dla niego żadnego znaczenie, wszak nie interesuje cię jaką fryzurę na głowie ma świnia nim ją zarżniesz.
– Gdzie jest moja córka? – W jej głosie brzmiała desperacja. Kiedy Thomas nie odpowiadał zacisnęła dłonie w pięści. – Chciałeś bym przyszła, więc jestem, a teraz wypuść ją.
– Nie wydaje mi się. – Wampir uśmiechnął się ukazując kły, z satysfakcją odnotowując, że dziewczyna straciła nieco ze swej hardości na widok jego prawdziwej natury. – Ona jest moją gwarancją, że nie uciekniesz.
– Nie ucieknę, przysięgam – oddychała szybko, zastanawiając się, jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji.
– Nie obraź się złotko, ale słowo dziwki nie wiele jest warte. – Palce wampira miarowo stukały o poręcz fotela.
Zacisnęła dłonie w pieści.
– A, ile jest warte słowo wampira? – zapytała, choć nie powinna w ogóle wypowiadać tych słów. – Czy wypuścisz Amelię, jeśli zrobię co zechcesz?
Spojrzał na nią groźnie marszcząc brwi.
– Jesteś w moim domu, na moim terytorium, w mojej mocy, myślisz, że jeszcze cokolwiek możesz negocjować?
– Wiem, że mam coś, czego bardzo pragniesz. –  Nie miała jednak żadnego pojęcia, co to może być. Gabriel  mówił coś o krwi, wątpiła jednak, by była to prawda. Gdyby chodziło tylko o krew, Thomas mógłby mieć każdą kobietę.
Thomas zmarszczył brwi.
– Chcę byś dała mi to dobrowolnie, tylko mi. Nie będę się tobą dzielić z aniołem.
Zamrugała. O czym on u diabła mówił? Gabriel nie rościł sobie do niej żadnych praw. Chciał jej tylko pomóc.
– To moje życie, zrobię z nim co zechcę.
– A on? Uważasz, że tak łatwo z ciebie zrezygnuje? – W głosie wampira pojawiła się furia. – Masz mnie za głupca? Myślisz, że nie pójdzie  twoim śladem, że nie zrobi wszystkiego, by cię ze sobą związać? Musisz to zakończyć definitywnie, inaczej twój bękart zginie.
Zadrżała.
– Gabriel nie decyduje o moim życiu – do jej głosu wkradła się panika, wiedziała o tym i czuła wściekłość na samą siebie. Nic jednak nie mogła na to poradzić. Zakładała, że bez trudu ułoży się z Thomasem, w końcu znała szefa od lat, choć co prawda nie miała bladego pojęcia, że był wampirem, to jednak znała jego poukładany charakter. Był człowiekiem sukcesu, biznesmenem i genialnym strategiem w jednej osobie. Dlaczego nie miałaby złożyć mu propozycji i oczekiwać, że rozważy jej ofertę?
To, co zobaczyła w willi wytrąciło ją z równowagi. Szef był  wręcz nieludzko bogaty, przepych i bogactwo wychodziły z każdego kąta. Marmurowe podłogi, ściany wykładane aksamitem, zabytkowe meble. Za wartość jednego tylko żyrandola mogłaby utrzymać siebie i Amelię przez pięć lat. Nagle poczuła się mała, brudna  i nic nieznacząca.  On miał wszystko, ona tylko córkę.
Ale i tak łudziła się, że może dobić z nim targu, a potem zobaczyła go w tamtym pokoju, ubranego w elegancki garnitur. Z ozdobnie przewiązanym fularem pod szyją, zdawał się być księciem z bajki, dopóki się nie uśmiechnął, ukazując ostre końcówki kłów. W jego twarzy nie dostrzegła nic ludzkiego, zadziwiające, że wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Jego oczy były zimne i wyrachowane, twarz nienaturalnie gładka i aksamitna.
– Gabriel nie decyduje o moim losie – powtórzyła z uporem.
Wampir wykrzywił usta w odpowiedzi.
– Mam uwierzyć, że zrezygnuje z ciebie, z twojej krwi i ciała… z własnej przyszłości? – pstryknął palcami. – Ot tak po prostu?
– Ja... – Nie miała pojęcia o czym on mówił.
Thomas przerwał jej, unosząc dłoń do góry. Przez kilka sekund przyglądał się dziewczynie badawczo, nim w końcu roześmiał się dźwięcznie.
– On ci nie powiedział – zakpił. – Nie mogę w to uwierzyć, taki świętoszkowaty, taki praworządny, aż dziw bierze, że nie porwał ciebie do niebios i nie zapłodnił przy pierwszej nadarzającej się okazji.
– Co? – cofnęła się zaskoczona. – To ohydne, nie mów tak... Gabriel nigdy by...
Thomas roześmiał się głośno.
– Jak ci się wydaje, dlaczego archanioł zainteresował się właśnie tobą? Z powodu twojej inteligencji, zaradności, a może z powodu Amelii? – W głosie wampira pojawił się sarkazm. – Twój archanioł, pragnie tego samego, czego ja – twojej krwi. Tylko, że mnie pozwoli ona wyjść na światło dzienne, a jemu twoje cudowne geny zapewnią potomstwo. Taka właśnie jest prawda. Żadnemu z nas nie zależy na tobie, tylko na mocy, która tkwi w twojej krwi.
Czuła jak łzy płyną po jej twarzy, chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. To wszystko było zbyt okropne, zbyt odrażające, by w ogóle o tym myśleć. Gabriel nie wykorzystałby jej w taki sposób, jak sugerował Thomas, to musiało być kłamstwo, a wampir próbował ją tylko zdenerwować.
– Nie łudź się – syknął mężczyzna, odczytując jej myśli. – Twoją jedyną wartością jest twoja krew, nic ponadto. Chcę się jej napić, teraz, zaraz… – oblizał usta. – Nigdy cię nie miałem, dziwko. Czas to naprawić. Spraw się dobrze, a może ocalisz życie swego bękarta. Na kolana…
Zadrżała, Thomas nigdy wcześniej w ten sposób się do niej nie odnosił.
– Wypuścisz Amelię? – Robiło jej się nie dobrze, na myśl, że miała ulec wampirowi. Tych kilka dni z Gabrielem sprawiło, że, inaczej patrzyła na świat i mężczyzn. Być może sprawił to sam archanioł, ale przy nim czuła się wyjątkowa i wspaniała. Nie patrzył na nią przez pryzmat jej ciała... tak naprawdę, to jej anioł robił wszystko, by nie dostrzec jej ciała.
Nogi jej drżały, kiedy podchodziła do mężczyzny, Thomas rozsunął szeroko kolana, pokazując jej wyraźnie czego po niej oczekuje. Uklękła, nerwowo przełykając ślinę położyła dłonie na udach mężczyzny. Wampir przyglądał się jej spod przymkniętych powiek.
– No dalej pokaż, w czym jesteś taka dobra – bezlitosny ton owionął jej włosy.
To tylko mężczyzna, upomniała siebie w myślach. Tylko mężczyzna, każdy z nich jest taki sam. Nie prawda, miała ochotę krzyczeć, to WAMPIR, pragnie twojej krwi, twojego cierpienia.
Przesunęła dłońmi po udach mężczyzny, docierając do wybrzuszonego krocza. Był cholernie podniecony, co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Rozpięła spodnie wampira, uwalniając naprężoną męskość. Objęła sztywny organ, z zaskoczeniem stwierdzając, że jest równie chłody jak reszta ciała Thomasa. Mężczyzna odchylił głowę nieznacznie do tyłu, w napięciu czekając na rozkosz jaką miały mu dać jej usta. Przesunęła dłońmi w górę i w dół po sztywnym penisie, a potem zassała nabrzmiałą główkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz