sobota, 7 września 2013

Mroczny Dotyk - Rozdział 17_epizod 2



Lucien usiadł na łóżku, spuszczając długie nogi na podłogę. W dłoniach trzymał wibrujący telefon. Przeklęte urządzenie dzwoniło już od dziesięciu minut, nie dając mu spać. Szczęściem Anya zerwała się skoro świt, by popędzić na zakupy z Harpiami, co w ich przypadku oznaczało włam do butików. Ze względu na pokrewieństwo z Lucyferem i ciążącą z tego powodu na Harpiach klątwie, dziewczyny nie były w stanie przyjmować prezentów, kupować sobie ubrań, ani tym bardziej żywności. Mogły jeść i zatrzymywać tylko te rzeczy, które same ukradły. Jak się łatwo było domyśleć, Anyi odpowiadało takie towarzystwo.
Telefon po raz kolejny zabrzęczał, zmuszając wojownika do podjęcia trudnej decyzji: odebrać połączenie, czy olać rozmówcę. Nawet bez patrzenia na wyświetlacz, Lucien wiedział, kto dzwonił - Torin.
Po tym jak ubiegłej nocy Lordowie starli się z Łowcami na miejskim cmentarzu, udaremniając pochwycenie wampirzycy, Lucien przerzucił dziewczynę razem z Torinem, do swego domku w górach. Przyjaciel od setek lat nie dotknął żadnej kobiety, nie zabijając jej przy tym. Wiktoria zdawała się być jednak odporna na demoniczny urok wojownika. Lucien sądził, że dając obojgu odrobinę prywatności, wyświadczył im tym samym przysługę. Biorąc jednak pod uwagę natrętnie dzwoniący telefon, chyba się pomylił.
Wzdychając ciężko i przygotowując się na wybuch gniewu Torina, Lucien odebrał połączenie. Głos wojownika zaskoczył go zupełnie.
- Porwała Wiktorię - jęknął w słuchawkę Torin. - Ta wredna suka, porwała moją kobietę.
- Co? - tylko tyle był w stanie wydusić z siebie zaskoczony Lucien.
- Nie słyszysz co mówię? - zirytował się wojownik. – Porwała ją.
- Kto porwał twoją... Wiktorię - kiedy to wampirzyca stała się kobietą Torina?
- Rhea! - warknął w słuchawkę dozorca Zarazy. - Przeklęta bogini zjawiła się tuż po świcie, kiedy Wiki zapadła w martwy sen i nie mogła się przed nią bronić.
- Cholera - zaklął Lucien. - Daj mi chwilę, ogarnę się i zaraz będę u ciebie.
Dwie minuty później ubrany wojownik pojawił się w sypialni Torina.
Dozorca Zarazy zdążył ledwie wciągnąć parę spodni i czarny golf, dokładnie zakrywający jego ciało.
Lucien obrzucił szybkim spojrzeniem Torina, stwierdziwszy jednak, że przyjacielowi nic się nie stało, przeniósł swój wzrok na łóżko, dostrzegając natychmiast skotłowaną pościel. Rdzawe plamy zdobiły pościel niczym płatki róży.
- Okej - powiedział lekko zmieszany Lucien, zastanawiając się, czy krew była pozostałością po nocnych igraszkach z wampirzycą, czy może czymś zgoła innym. - Mam nadzieję, że to się da wyprać, inaczej Anya mnie zabije.
- Rhea spętała Wiktorię srebrnym łańcuchem - powiedział szybko Torin. Jednak rumieniec na jego twarzy świadczył, że nie był to jedyny powód, dla którego plamy krwi znalazły się na nowiutkiej pościeli Anyi.
- Aha - Lucien również się zarumieniał. - Czy coś powiedziała? Na przykład, po co jej dziewczyna.
Torin pokręcił głową.
- A jakie to ma znaczenie - zirytował się. - Ona wie, kim jest Wiki i chce odebrać jej artefakt.
- Cholera - Lucien podrapał się po nieogolonym policzku. Jeśli Anya przyłapie go w takim stanie, wychłoszcze mu skórę pasem. Z drugiej strony myśl ta była wielce intrygująca.
- Lucien! - wrzasnąłTorin. - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Nie... to znaczy tak - teraz to Lucien się zarumieniał. To chyba zapach seksu, który ciągle jeszcze unosił się w powietrzu tak go rozpraszał. - Co mówiłeś?
- Masz mnie przerzucić do niebios.
- Wykluczone - dozorca Śmierci zmarszczył brwi. - Kiedy ostatnim razem wyświadczałem taką przysługę, o mało nie straciliśmy Gideona. - Nie możesz pójść tam w pojedynkę.
- Mnie nikt nie będzie się spodziewał - nie ustępował Torin. - Poza tym nie mogę prosić byście dla mnie tak ryzykowali. Jeśli przypadkiem was dotknę...
- Dobra... dobra... - Lucien ponownie potarł zarośnięty policzek.
- Co zamierzasz zrobić jak już znajdziesz się w pałacu? Masz chociaż jakieś pojęcie, gdzie Rhea może ją przetrzymywać?
Torin pokiwał głową.
- Pamiętasz szklane korytarze, które opisywał Gideon? Dzięki nim obejrzę sobie całą Tytanię, aż ją znajdę. Poza tym nie sądzę, by Rhea trzymała Wiki w którejś z cel, bo wtedy Kronos natychmiast dowiedziałby się o tym.
- A więc ukryje ją w swoich komnatach - dokończył za niego Lucien.
Torin pokiwał głową.
- Nie mam za dużo czasu. Za dnia Wiki jest zupełnie bezbronna.
- Co w sumie działa na twoją korzyć. Nie może się bronić, ale też królowa nie może jej torturować.
Torin zagryzł wargi. Przed oczyma ciągle jeszcze widział pokaleczone ciało dziewczyny. Póki Wiki jest martwa, Rhea nie wyciągnie z niej Miecza, co z kolei nie oznacza, że chciwa królowa nie będzie próbować.
- Przerzuć mnie - powiedział przez zęby.
- Jesteś tego pewien, mogę ściągnąć tu chłopaków...
Torin pokręcił głową, jasne włosy tańczyły wokół jego głowy nadając jego twarzy wygląd anioła, nie demona.
- Okej - Lucien westchnął przeciągle. - Nie obiecuję jednak, że jeśli nie zjawisz się z wampirzycą do zmroku, nie ruszymy za tobą.
- Kilka godzin w zupełności mi wystarczy - dłonie wojownika zacisnęły się w pięści. - Rób swoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz