piątek, 11 października 2013

Gabriel - Rozdział 2_epizod 2


Światła tańczyły rytmicznie, pląsając po scenie, oświetlając skąpo ubrane kobiety, wyginające się w zmysłowym tańcu.
Mężczyzna siedział w jednym z boksów. Czarne umeblowanie i chłodne kolory ścian pozwalały idealnie wtopić się mu w tłum. Zresztą w towarzystwie tak pijanych oraz naćpanych mężczyzn, nie musiał się nawet specjalnie wysilać.
Elegancki ciemny garnitur, idealnie leżał na smukłym ciele. Mężczyzna położył wypielęgnowaną dłoń na blacie, lekko dotykając nóżki kieliszka z czerwonym winem. Jego wzrok spoczął na mieniącym się płynie, kąciki ust opadły delikatnie, zmieniając jego idealną minę w grymas niezadowolenia. Wiele, by oddał, by zamiast wina w kieliszku był jego ulubiony napój – krew. Niestety, w świecie ludzi musiał zachować pozory.
Jeszcze kilka godzin, powiedział do siebie w myślach. Kilka godzin, potem będzie mógł wrócić do swego domu, gdzie czekały na niego zawsze spragnione jego dotyku i kłów ludzkie dawczynie.
Światła na scenie ponownie rozbłysły ukazując następną tancerkę. Mężczyźni siedzący obok Thomasa poruszyli się niespokojnie, z rozdziawionymi ustami wpatrując się w kobietę kroczącą po scenie.
Wampir uśmiechnął się lekko, nie musiał nawet spoglądać przed siebie, by wiedzieć, kto wkroczył na scenę. Maria – jedna z najpiękniejszych dziewczyn, jakie dla niego pracowały. Była smukła, wysoka, jej giętkie ciało doprowadzało mężczyzn do szaleństwa, kiedy wiła się po scenie, wypychając w ich stronę kształtne pośladki.
Thomas przyjrzał się swoim gościom. Tego wieczoru było ich dwóch, pierwszy miał jakieś 60 lat, sporą łysinę i pokaźny brzuch. Jego tłuste policzki mieniły się czerwienią, różowy język nerwowo poruszał się pomiędzy zębami, kiedy śledził wzrokiem tańczącą dziewczynę. Był to typ mężczyzny, za, którym nie obejrzałaby się żadna kobieta, jednak jego pokaźny portfel skutecznie rekompensował mu braki w urodzie.
Drugi z klientów był nieco młodszy. Szklistym wzrokiem wpatrywał się w tańczącą kobietę. Był przystojniejszy od swego kompana, choć równie bogaty jak on. Jasne kręcone włosy niesfornie opadały mu na czoło. Rysy jego twarzy były ostre i kanciaste. Dla kobiet mógł być ideałem męskiego piękna.
Thomas, jednak nie patrzył na niego w ten sposób. Dla niego liczył się interes i troska o swój towar. Szkliste oczy mężczyzny świadczyły, że przyjął coś więcej niż sporą dawkę alkoholu. Naćpany klient następnego dnia zwykle nie pamiętał poprzedniego wieczoru, za to swój uszczuplony portfel dostrzegał aż nazbyt dobrze. Thomas nie zwykł wykłócać się z klientami, a zwłaszcza z takimi, którzy usiłowali wmówić mu, że zostali oszukani, bo zapłacili za dziewczynę, której nie dostali.
Muzyka nabrała tempa, a dziewczyna tańczyła coraz odważniej. Jej ruchy były pewne, wyrafinowane i nastawione tylko na jeden cel – doprowadzić facetów do obłędu.
Pochyliła się do przodu, wypinając pupę, prezentując gapiącym się na nią mężczyznom cienki sznureczek jej stringów. Wycie wypełniło salę.
Dziewczyna wyprostowała się, zmysłowo kołysząc biodrami, podeszła do metalowej rury. Owinęła jedną nogę wokół kolumny, a potem odchyliła się do tyłu, jej piersi napięły się pod skąpym staniczkiem.
Sięgnęła dłonią na plecy, by rozwiązać sznureczek. Szybko odrzuciła bieliznę za siebie, jej sutki wystrzeliły do góry. Mężczyźni gwizdali i klaskali.
Maria odwróciła się do tłumu. Chwyciła piersi, obejmując je ciasno, podeszła do rozentuzjazmowanych mężczyzn. Uklękła na brzegu sceny. Siedzący najbliżej wyrwali się w jej stronę, pragnąc, choć na chwilę ścisnąć jej pierś, polizać sutki. Ochrona jednak skutecznie usadziła ich w miejscu.
Maria puściła piersi, jej biodra zaczęły miarowo falować, imitując stosunek płciowy, zupełnie jakby miała pod sobą mężczyznę. Wiła się i jęczała, odrzucając głowę do tyłu.
Atmosfera w klubie wzrosła o dobrych kilka stopni. Większość facetów trzymała się za krocze, wyobrażając sobie, jak dziewczyna ich dosiada.
Jej ruchy przybrały na sile. Wygięła plecy w łuk, krzyknęła w ekstazie, by w końcu zerwać z siebie majtki i rzucić je w tłum.
Maria opadła na deski, nadal oddychała szybko, lata treningu zrobiły swoje. Odrobina zdolności aktorskich i trochę praktyki, a każdy w klubie był w stanie uwierzyć, że właśnie miała orgazm.
Przekręciła się na scenie, raz jeszcze wypychając w stronę tłumu pośladki, prezentując, im piękno swojej kobiecości. Ochrona klubu jak zwykle w tym momencie miała najwięcej roboty, by utrzymać wyrywających się facetów na miejscu.
Maria potrząsnęła pośladkami, fałdy jej kobiecości rozsunęły się, a mężczyźni zawyli z zachwytu. Podniosła się, stając w pełni naga przed publicznością. Pomachała do krzyczących w jej stronę mężczyzn i w tym momencie światła na scenie zgasły, kryjąc ją przed wścibskimi spojrzeniami.
Szybko zbiegła ze sceny, na korytarzu już czekała na nią Grace ze szlafrokiem w dłoni. Narzuciła go Marii na plecy.
Grace była kelnerką, bardziej, jednak wolała stać na zapleczu i pomagać dziewczynom.
– Dzięki Grace – rzuciła, zawiązując pasek.
– Odwiedziło nas dzisiaj wielu stałych bywalców – odpowiedziała dziewczyna.
– Taa, widziałam. – Maria ruszyła w kierunku garderoby. Grace deptała jej po piętach.
Pokoik był niewielki. Maria dzieliła, go ze wszystkimi tancerkami. Tu się przebierały, malowały, szykowały do występów. Dwie inne dziewczyny: Lola i Kate ubrane w stroje kowbojskie, czekały na swoją kolej.
– Hej Mario. – Kiwnęła Lola w jej stronę.
– Niezły dzisiaj tłumek, co nie? – dorzuciła Kate.
– Może być – odpowiedziała Maria, siadając na jednym z krzeseł.
Dziewczyny opuściły garderobę. Pozostawiając Marię i Grace same.
– Thomasowi podobał się występ? – zapytała Maria, jak tylko drzwi zamknęły się za dziewczętami.
Grace kiwnęła głową. Choć większość dziewcząt oprócz tańca świadczyła dla Thomasa inne usługi, nie mówiono o tym głośno.
Maria związała jasne włosy w koński ogon, nim zaczęła zmywać resztki makijażu. Wklepała odrobinę kremu na policzki i pod oczy. Grace, tymczasem przeglądała sukienki wiszące na wieszakach. Po dłuższej chwili wybrała ciemnoczerwoną. Sukienka była długa, miała głęboki dekolt i długie rozcięcie z boku, przez, które zgrabne nogi Marii będą się idealnie prezentować.
Maria spojrzała na sukienkę i skinęła tylko nieznacznie głową.
– Kogo tym razem wybrał? – zapytała, nakładając nowy makijaż.
– Szczerze mówiąc – nie wiem – powiedziała Grace. – Tego wieczoru miał kilkoro gości. Sami bankierzy i politycy.
Maria skrzywiła się. Nie lubiła polityków. Nie było nic fajnego w wysłuchiwaniu politycznych pierdów podczas robienia loda.
– Na, kiedy mam być gotowa? – zapytała jednak.
– Jak najszybciej – odpowiedziała Grace. – Klient czeka na ciebie u Thomasa w biurze.
– Okej. – Maria kończyła malować rzęsy. – Daj mi jeszcze minutkę, zadzwonię do domu.
Maria sięgnęła do torebki po komórkę. Po dwóch sygnałach ktoś podniósł słuchawkę.
– Tu Abigail Blackthorne. – Głos starszej pani drżał lekko.
– Maria – powiedziała dziewczyna. – Jak moje słoneczko?
Starsza pani odetchnęła uspokojona.
– Śpi, nie musisz się martwić.
– A gorączka? – W głosie Marii pojawił się lęk. Choroba Amelii to była ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebowała.
– Nie pojawiła się – odparła Abigail. – To był chyba fałszywy alarm.
– To dobrze. – Maria odetchnęła z ulgą.
– O, której wrócisz do domu? – dopytywała się staruszka.
– Nie tak prędko – powiedziała Maria.
– Prześpię się w fotelu – skwitowała jej odpowiedź staruszka. Pani Blackthorne doskonale wiedziała, czym zajmuje się Maria, nie zamierzała, jednak w żaden sposób pouczać dziewczyny. Czasy były wystarczające ciężkie, a samotnym matkom wiatr zawsze wiał w oczy.
– Dzięki Abigail – rzuciła Maria, nim się rozłączyła.
Schowała telefon i raz jeszcze spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Przeciągnęła szminką po ustach. Tak, teraz było dobrze.
Szybko ubrała się w czerwoną sukienkę, a następnie ruszyła do pokoju Thomasa. Gabinet szefa był w jednym z bocznych korytarzy.
Nim weszła do środka, zapukała dyskretnie. Szef siedział za biurkiem, jego dłonie luźno spoczywały na blacie. Przed, nim stał nietknięty kieliszek wina.
Maria zmarszczyła brwi. Nigdy nie widziała, by Thomasa coś pił, choć kelnerki często stawiały przed, nim trunki. Może, po prostu nie lubił alkoholu - przeszło jej przez myśl.
Z zasady Maria nie przyglądała się Thomasowi dłużej niż kilka sekund. Był zbyt idealny, by patrzeć na niego. Przystojny, z kruczoczarnymi włosami, związanymi w kucyk. Rysy jego twarzy były tak piękne, że żaden mężczyzna nie mógł się z, nim równać. Alabastrową skórę jego policzków nie zdobił nawet cień piegów, nie wspominając o  zmarszczce, czy zaroście. Zbyt idealny, by być prawdziwy.
Maria nie lubiła przystojnych mężczyzn, nie spotykała się z nimi, jak ognia unikała nawet rozmowy z nimi. Zbyt wiele w swoim życiu zaznała bólu ze strony przystojnych facetów, by teraz tolerować ich obecność w tym samym pokoju.
Thomasa musiała znosić, był jej szefem, płacił jej, dbał o nią. Nigdy nie próbował jej dotknąć, nie mówiąc już o czymś więcej. Bardzo nietypowe zachowanie jak na alfonsa i właściciela klubu nocnego, ale Marii odpowiadał taki układ.
Zmusiła się, by spojrzeć na swojego klienta.
Mężczyzna siedział wygodnie rozparty na skórzanej kanapie. Był prawie łysy, a tłuste policzki i czoło lepiły się od potu. Małe, świńskie ślepka lustrowały ją od stóp do głów. Garnitur, który miał na sobie kosztował zapewne więcej, niż jej roczne zarobki, ale nawet on nie był w stanie ukryć jego brzydoty.
Maria posłała mu wyuczony uśmiech, mężczyzna w odpowiedzi oblizał wydatne wargi.
– Wyjdziecie tylnym wyjściem – powiedział spokojnym głosem Thomas. – Szofer już na was czeka. Mario, zadbaj, by nasz klient dobrze wspominał ten wieczór. – Głos szefa spłynął po niej, pieszcząc jej ciało.

2 komentarze:

  1. Tego się nie spodziewałam, taka bohaterka kontra sztywny Gabriel?

    OdpowiedzUsuń
  2. zapowiada się genialnie! chyba nikt się tego nie spodziewał :D !

    OdpowiedzUsuń