czwartek, 24 października 2013

Gabriel - Rozdział 4_epizod 1


Skąd wiesz, kim jestem?
Podpierając się ścian, ostrożnie stawiając stopy, archanioł szedł do swojej sypialni. Jego twarz była blada z bólu, dłonie drżały tak bardzo, że, ledwie miał siłę trzymać się ściany. Zdawał sobie sprawę, że zostawia za sobą krwawe ślady, w tej chwili, jednak nie był w stanie nic na, to poradzić.
– Ach, mój panie. – Anielica, która nagle pojawiła się na korytarzu, jęknęła na widok Gabriela. Szybko podbiegła do niego, próbując objąć go w pasie, ale archanioł zgromił ją wzrokiem.
Thalia była jednym z najstarszych aniołów służących Gabrielowi. Liczyła sobie tysiąc lat więcej niż sam archanioł i właściwie bardziej była dla niego jak matka, niż służącą. Ufał jej bezgranicznie, jednak nawet jej nie zamierzał w tej chwili pozwolić się dotknąć.
Anielica zmarszczyła brwi, krytycznie przyglądając się jego plecom.
– Tym razem zniszczyłeś panie, nawet swoje skrzydła – powiedziała z wyrzutem. Ani słowem nie skomentowała faktu, że Gabriel paradował nago po domostwie. Doskonale wiedziała, co Gabriel wyprawiał w swoim tajemnym pokoju i, choć wielokrotnie próbowała go do tego zniechęcić, nie udało się jej.
Gabriel nic nie odpowiedział. Miała rację, jednak kara była adekwatna do przewinienia.
– Pójdę po Doriana – powiedziała stara anielica.
– Nie – archanioł syknął. Kolejna fala bólu przetoczyła się przez jego ciało, zachwiał się nieznacznie.
Kobieta pokręciła głową.
– Pomoże ci się panie umyć i doprowadzić do ładu – powiedziała, spoglądając na zalaną krwią podłogę.
Gabriel sapnął.
– Nie – powtórzył z naciskiem. – Każ mu się dzisiaj trzymać z daleka od domu. – Gabriel nie chciał, by Dorian oglądał go w takim stanie. Był zbyt młodym aniołem, by obarczać go pokręconymi praktykami jego pana.
Thalia westchnęła. Uniosła długą spódnicę, by przypadkiem nie ubrudzić jej krwią i idąc powoli za Gabrielem, pilnowała, by uparty archanioł nie osunął się na podłogę.
Gabriel doszedł do drzwi sypialni, nie miał już jednak siły, by nacisnąć klamkę. Thalia wyręczyła go, otwierając drzwi szeroko i wpuszczając go przodem. Anielica skierowała swe kroki do łazienki, odkręciła kurki pod prysznicem i czekała aż archanioł do niej dołączy.
Gabriel wszedł pod prysznic, pozwalając, by chłodna woda obmywała jego ciało, wokół jego stóp szybko utworzyła się krwawa kałuża, archanioł przymknął oczy, głowę oparł o chłodne płytki. Jego skrzydła robiły się coraz cięższe pod naporem wody i archanioł wiedział, że lada moment będzie musiał wyjść, inaczej runie na podłogę, pod własnym ciężarem.
Thalia z matczyną cierpliwością wypisaną na twarzy czekała na niego. Gabriel zakręcił wodę, potem łapiąc się szklanych drzwi, wyszedł z kabiny.
Anielica podeszła do niego z ręcznikiem. Gabriel chciał zaprotestować, ale posłała mu zdecydowane spojrzenie. Archanioł westchnął. Czasami miał wrażenie, że to Thalia, nie on, jest panią tego domu. Anielica potrafiła być naprawdę uparta. Nie zmieniało, to, jednak faktu, że Gabriel żywił do starej anielicy cieplejsze uczucia niż do własnej matki.
Anielica wytarła twarz Gabrielowi, jego włosy, tors, nawet brzuch. Kiedy schyliła się, by wytrzeć mu nogi, Gabriel próbował zaprotestować, nagle speszony swoją nagością, ale anielica zgromiła go wzrokiem.
– Skoro już musiałeś się tak skatować, to teraz przynajmniej siedź cicho – zbeształa go.
Archanioł stał zawstydzony, pozwalając, by Thalia wycierała jego ciało.
– A teraz pokaż mi swoje plecy – rozkazała.
Gabriel odwrócił się, choć zrobił to niechętnie. Zbyt dobrze, jednak wiedział, że kobieta mu nie popuści.
Thalia zmarszczyła brwi. Głębokie pręgi przecinały plecy archanioła. Niektóre z ran ciągle jeszcze krwawiły, inne już zdążyły się zasklepić. Pióra, tam, gdzie trafił bicz były powyrywane lub w najlepszym razie połamane.
– Zdradzisz mi jaki tym razem był powód? – zapytała, usuwając połamane pióra.
Gabriel skrzywił się. Plecy ciągle pulsowały żywym ogniem, a nadopiekuńczość anielicy wcale nie polepszała jego sytuacji.
– Ten sam, co zawsze – powiedział, wzdrygając się, kiedy dłoń kobiety wyrwała dudkę złamanego pióra. Niech to szlag, miał ochotę zakląć. Wiedział jednak, że, jeśli teraz nie usunie się uszkodzonych dudek, dzisiejszy dzień będzie jeszcze długo odchorowywał. A tak za kilka godzin będzie zdrów, a przy najmniej w większości zdrów. Na nowe pióra, przy jego ogromnych zdolnościach regeneracyjnych będzie musiał poczekać jakieś dwa dni.
– Jakoś ci nie wierzę – mruknęła z dezaprobatą. – Gdyby chodziło tylko o słodycze, nie skatowałbyś się tak bardzo.
Gabriel zagryzł wargi, wiedział, że Thalia nie rozumiała powodów, dla których karał siebie, anielica była, jednak na tyle inteligentna, że z łatwością domyśliła się, iż Gabriel miał nową obsesję.
– Nie musisz się tym martwić – powiedział.
– Akurat – prychnęła, obchodząc go i stając z, nim twarzą w twarz. – Posłuchaj mnie uważnie młodzieńcze, bo nie będę się dwa razy powtarzać – pogroziła mu palcem. – Całe lata milczałam, póki twoje obsesje miały nieszkodliwy wymiar. Kilka klapsów od czasu do czasu nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Ale to, co zrobiłeś dzisiaj, to już lekka przesada. Więc albo ukarałeś się za tego biednego chłopaka albo znalazłeś sobie inny równie niedorzeczny powód.
Gabriel otworzył usta, by zaprzeczyć, ale anielica nie dała mu dojść do słowa.
– Żyję już na tyle długo Gabrielu, że mogę ci powiedzieć, iż mężczyźni zazwyczaj tracą zdrowy rozsądek i zachowują się, jak głupcy, kiedy w ich życie wkrada się kobieta.
Archanioł zacisnął usta w wąską linię. Za nic w świecie nie zamierzał odpowiadać Thalii. Nie potrafił kłamać, a prawda była na tyle przerażająca, że kochaną anielicę mogła przyprawić o zawał serca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz