środa, 23 października 2013

Michael - Rozdział 9_epizod 2


Pochylił się nad nią, odgarniając jej włosy z twarzy.
– Już dobrze – powiedział, pocieszając ją. W głębi duszy jednak zastanawiał się, o jak wielu przerażających sprawach musiała wiedzieć Ana.
Kiedy żołądek uspokoił się na tyle, że nie groziły jej już kolejne sensacje, Michael bez słowa wziął ją w ramiona i zaniósł do łazienki. Nie protestowała. Dygotała tak, bardzo, że musiał mocno ją trzymać, inaczej wypadłaby mu z ramion.
Posadził ją na białym taborecie, sam zaś chwycił mały ręcznik, zmoczył go w chłodnej wodzie i podał Anie.
Dziewczyna obmyła twarz i czoło. Dłonie ciągle jej drżały.
– Chciałbyś wypłukać usta? – zapytał. Kiedy skinęła głową, nalał do maleńkiego kubeczka, wody.
Ana oddychała powoli. Miała świadomość, że Michael przygląda się jej, nic jednak nie mówił, co było bardzo pocieszające.
– Widziałam dwoje ludzi w piwnicy – powiedziała łkając. – Myślałam, że ich sobie wymyśliłam. Poruszali się jak automaty, a ich oczy... – jej głos załamał się. – W ich oczach nie było życia.
Michael oparł się o brzeg umywalki. Małe rozmiary łazienki powodowały, że jego skrzydła z ledwością mieściły się w środku, nie wadząc o nic.
– Znaleźliśmy ich – powiedział cicho.
– Czy oni jeszcze żyją? – jakże bała się zadać to pytanie. Michael westchnął.
– Nie. Uriel zabił ich, kiedy już przestali być mu potrzebni.
Ana przełknęła ślinę.
– Kim byli, dlaczego tak dziwacznie się zachowywali?
– Uriel uczynił ich swoimi niewolnikami. Odebrał im dusze, czyniąc z nich marionetki – o wyssanej krwi wolał nie wspominać, nie było sensu denerwować ją jeszcze bardziej.
– Co mam teraz robić? – zapytała. – Jak mam z tym żyć? – w jej oczach pojawił się strach.
– Wierzysz w moje słowa? – zapytał.
Kiwnęła głową.
– Wiele mam do ciebie zastrzeżeń i wiele mi się nie podoba, ale nie jestem na tyle głupia, by nie zauważyć, że utknęłam w czymś, z czego nie mogę wybrnąć. To powoli zaczyna przeradzać się w obsesję, chcę się od niego uwolnić.
Michael zmarszczył brwi.
– Musisz pokazać mi wszystko, co do tej pory o nim napisałaś i opowiedzieć o dręczących cię koszmarach – powiedział archanioł, choć tak naprawdę ciekawiło go, dlaczego wołała jego imię. Czyżby uczestniczył w jej wizji? Całkiem możliwe, w końcu, to on miał zamiar zabić Uriela.
Dziewczyna pokiwała głową. Objęła się ramionami. Nagle miała dość całej tej przygody z aniołami. Chciała wrócić do swojego dawnego życia.
– Dlaczego mi się to przytrafiło? – zapytała, spoglądając w oczy archanioła.
Michael zmieszał się odrobinę.
– Prawdopodobnie dar jasnowidzenia nosiłaś w sobie od zawsze, jednak dopiero teraz się uaktywnił.
– Czemu teraz? – jęknęła. – Nie chcę go, możesz go ode mnie zabrać? – zapytała, wpatrując się w niego błagalnie.
Michael podszedł do niej. Potem ukucnął, by mogła bez przeszkód patrzeć na niego.
– Anastazjo – powiedział łagodnie. Serce ściskało się mu boleśnie, widząc jak trudno jej było znosić swój dar. Nie mógł jej jednak okłamać. Nie był w stanie odebrać jej zdolności do jasnowidzenia, tak samo jak nie potrafił sprawić, że sam o niej zapomni. – Powiem ci wszystko, co wiem i zrobię wszystko, by ułatwić ci życie, ale najpierw muszę zabrać cię do niebios. Tam będziesz bezpieczna, Uriel ani żaden z jego sług cię nie dosięgnie.

Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz