poniedziałek, 21 października 2013

Michael - Rozdział 9_epizod 1

Bądź przy mnie, gdy cię potrzebuję
Biegła wąskim, ciemnym korytarzem, raz po raz zawadzając stopami o wystające kamienie. Potykała się, szukając ratunku i oparcia w kamiennych ścianach. Coraz większy strach ściskał serce. Zaczynało brakować jej sił.
Gonili ja, syki i dzikie okrzyki, przybliżały się. Najgorszy był jednak śmiech archanioła. Głos upadłego wwiercał się jej w głowę: "jesteś moja Anastazjo, tylko moja. Jesteś moim kluczem, nie uciekniesz mi... nie uciekniesz mi..."
Szloch narastał w jej piersi. Najchętniej zakryłaby sobie uszy dłońmi, byle tylko nie słyszeć jego głosu, jego śmiechu...
Michael okryty zaklęciem niewidzialności, wszedł do mieszkania Anastazji. Kilka sekund zajęło mu zrozumienie, że dzieje się coś złego. Any nie było w salonie, jej krzyki natomiast niosły się po całym mieszkaniu.
Michael pomknął do sypialni, po drodze ściągając pierścień z Amatisu i chowając go do kieszeni.
Ana leżała na łóżku, wykrzykując raz po raz jego imię. Oczy miała zamknięte, pięści zaciskała kurczowo szarpiąc prześcieradło, nogami skopała kołdrę, dyszała ciężko, rzucając się na łóżku.
Jej usta raz po raz otwierały się wołając: "Michael, Michael..."
Chwycił ją w ramiona nawet nie zastanawiając się, czy powinien to robić. Przytulił mocno do swojej piersi, kołysząc delikatnie.
– Anastazjo, obudź się, to był tylko sen, tylko sen – dłońmi gładził jej plecy.
Zaczęła szlochać, głos jej drżał, ona sama zaś ledwo panowała nad jego brzmieniem.
– Wołałam cię, wołałam... a ty nie przychodziłeś... – łkała. – Tak bardzo się bałam. Ścigali mnie... chcieli zabić.
Michael przytulił ją jeszcze mocniej.
– Już dobrze, nie bój się. Jestem przy tobie, nic ci nie grozi. To był tylko sen. Tylko sen – głaskał jej plecy. Archanioł szeptał do niej delikatnie, tuląc jej drżące ciało jakby była dzieckiem.
Była taka delikatna, taka krucha, wyzwalała w nim uczucia, o których istnieniu nawet nie wiedział. Chciał ją chronić, opiekować się nią, ale nade wszystko, już zawsze chciał trzymać ją w ramionach.
Ana zesztywniała, jej cichy jęk powiedział mu, że obudziła się już zupełnie i nagle zdała sobie sprawę, że on naprawdę tu jest, trzyma ją w ramionach, tuli do siebie.
Odepchnęła go gwałtownie od, sama odskakując od niego w najdalszy skrawek łóżka. Jej policzki zarumieniły się gwałtownie, gdy zdała sobie sprawę, na co właśnie mu pozwoliła.
– Co ty tu robisz? – powiedziała zaskoczona, naciągając na siebie jednocześnie kołdrę.
Miał ochotę zaprotestować, ostatkiem sił powstrzymał się przed wyszarpnięciem z jej dłoni okrycia. Koszulka, którą miała na sobie, była wystarczająco krótka, by archanioł mógł podziwiać jej kształtne nogi i delektować się ich rozkosznym ciężarem. Teraz próbowała ukryć to wszystko przed nim.
– Wołałaś mnie – powiedział po prostu, choć nie była to tak do końca prawda.
– Wcale nie – zaprzeczyła, rumieniąc się jeszcze gwałtowniej.
Pochylił się nieznacznie w jej kierunku, a ona przylgnęła jeszcze bardziej do ściany.
– Anastazjo, ja wiem, co się z tobą dzieje, wiem, że tego nie rozumiesz i przeraża cię to, ale mogę ci pomóc uporać się z tym wszystkim.
Zamrugała gwałtownie, zaskoczona jego słowami.
– Ostatnim razem, kiedy tu byłeś, oskarżyłeś mnie o szpiegowanie dla Uriela, teraz mówisz, że możesz mi pomóc – pokręciła głową. – Jak mam ci wierzyć?
Michael westchnął, potem wstał z łóżka dziewczyny i ruszył do drzwi.
– Musimy poważnie porozmawiać Anastazjo, włóż więc coś na siebie, a potem chodź do salonu – powiedział, choć w głębi duszy marzył, by zerwać z niej całe to pieprzone okrycie i zrobić coś bardzo grzesznego.
Została sama, wpatrując się z niedowierzaniem w drzwi, które przymknął za sobą Michael. Czy aby znowu nie śniła? Czy on naprawdę tu jest? Czy mógł przybyć, bo usłyszał jej wołanie? Wspomnienia koszmaru na nowo odżyły w jej głowie i Ana wzdrygnęła się.
Szybko wyskoczyła z łóżka, decydując, że skoro archanioł już tu jest, postara się wydusić z niego jak najwięcej.
Wciągając na siebie bieliznę i parę dżinsów, ukradkiem spojrzała na zegarek. Szósta rano.
– O jejku – westchnęła, przecież to prawie środek nocy.
Weszła do salonu, rozglądając się za Michaelem. Archanioła jednak nie było w zasięgu jej wzroku. Skierowała więc swe kroki do kuchni i tam, o dziwo zastała go, grzebiącego, przy ekspresie do kawy.
Stał zwrócony do niej plecami, jego skrzydła, mieniące się wszystkimi odcieniami niebieskiego, zakrywały prawie całą jego postać.
– Ja też poproszę, jeśli już uda ci się go uruchomić – powiedziała, siadając na jednym z wysokich krzesełek. Jak na ironię, było to, to samo krzesło, na którym Michael więził ją ostatnim razem.
Archanioł obrócił się do niej, posyłając jej niegrzeczny uśmiech.
– Zapewniam cię, że wiem do czego służy ekspres do kawy – powiedział, stawiając przed nią kubek z parującym płynem. – Co więcej umiem go nawet włączyć.
– Dziękuję – powiedziała, przygryzając lekko wargi. Obiecała sobie, że nie pozwoli się uwieść jego słodkim gestom i czułym słówkom. Chce rozmawiać, proszę bardzo, niech powie, co ma do powiedzenia, a potem się wynosi.
Usiadł naprzeciwko niej z kubkiem kawy w ręku. Jego wzrok natychmiast omiótł całą jej postać. Mimowolnie Ana zarumieniała się.
– Czego więc tym razem ode mnie chcesz? – zapytała.
Michael przyjrzał się jej uważnie.
– Myślę, że nasza znajomość zaczęła się dość niefortunnie – powiedział, spoglądając jej w oczy. – Wiem, że bywam dość obcesowy i grubiański, ale musisz zrozumieć, że próbowałem wykonać wyrok na zdrajcy, a ty...
– A ja stanęłam ci na drodze – przerwała mu, mierząc go ostrym wzrokiem. – Nic nie warta ludzka istota przeszkodziła w pracy archaniołowi – zakpiła.
Michael westchnął.
– Uriel jest zdrajcą nie tylko mojej rasy, ale również twojej. Lista jego zbrodni nie ma końca, a ty, owszem przeszkodziłaś mi w wykonaniu wyroku. Logicznie więc założyłem, że z nim współpracujesz.
– Powiedziałam ci już, że się mylisz, ale nie uwierzyłeś mi.
– Wiem – powiedział, upijając łyk kawy. – Przepraszam, nie chciałem tak na ciebie naskoczyć.
– Więc dlaczego to zrobiłeś? – zapytała.
– Muszę go dopaść – powiedział krótko. – Nawet nie wiesz, jak wiele zła może wyrządzić.
Ana pokiwała głową. W tej sprawie miała już jakieś pojęcie.
– Powiedziałeś, że możesz mi pomóc? – co miałeś na myśli.
Archanioł upił łyk kawy, potem jeszcze jeden. Dopiero wtedy na nią spojrzał.
– Opowiedz mi swój sen – poprosił, zmieniając temat. Widząc zmieszanie w jej oczach, dodał jeszcze. – Wiem, że śniłaś o nim. To nie był pierwszy raz, kiedy Uriel ci się przyśnił, nieprawdaż? Co jeszcze się dzieje? Wiem, że piszesz o nim i nie potrafisz przestać...
Ana zbladła, szczęściem kubek z kawą spoczywał na blacie, inaczej, pewnie by go upuściła.
– Skąd o tym wiesz? – wydukała. – Czytasz w moich myślach? – w jej głosie narastał gniew.
– Nie – zaprzeczył łagodnie. – Wszystko, co w tej chwili przeżywasz, co ci się śni, to o czym piszesz, to wcale nie wytwory twojej wyobraźni, tylko wizje przyszłości.
Jęknęła, zakrywając dłonią usta, a Michael mówił dalej.
– Wiem, że cię to przeraża, ale musisz zrozumieć, że każde słowo, które napiszesz, każda scena, którą odmalujesz, wkrótce się spełni. Tylko ty potrafisz przewidzieć, co Uriel zrobi.
Siedziała przy stole, słuchając słów archanioła, patrząc jak ten piękny i przerażający mężczyzna opowiada jej rzeczy, które nie powinny mieć miejsca, gdy nagle dotarło do niej, że jeśli choć odrobina tego, co jej powiedział jest prawdą, a przyszłość Uriela wygląda tak jak ją opisała, to koszmary, które dotąd śniła, staną się jej udziałem. To wszystko naprawdę się wydarzy.
Zrobiło się jej niedobrze, ostatkiem sił zerwała się z krzesła by upaść na kolana i zwymiotować.

Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz