sobota, 26 października 2013

Gabriel - Rozdział 4_epizod 2


– Mamo, mamo, dostanę bułeczkę dla kaczek? – Amelia podskakiwała radośnie, zerkając raz po raz za siebie na stadko kolorowych kaczek pływających po sztucznym stawie, w centrum parku miejskiego.
Maria uśmiechnęła się czule do dziecka.
– Oczywiście, szkrabku. – Sięgnęła do torby po bułkę i podała ją dziecku.
Dziewczynka z dzikim piskiem okręciła się na pięcie i pognała do kaczek. Maria usiadła na najbliższej ławce z oddali przyglądając się córce, rzucającej okruchy ptakom.
Nagle powietrze wokół niej zafalowało, ogromny cień na moment przesłonił niebo. Maria odruchowo spojrzała w górę, nie dostrzegając, jednak nic godnego uwagi. Chwilę później z zaskoczeniem stwierdziła, że mężczyzna, którego spotkała nad ranem w piekarni Karla,  pojawił się między drzewami i szedł teraz w jej kierunku.
W dziennym świetle zdawał się być jeszcze przystojniejszy. Ciemne dżinsy i czarna koszula idealnie opinały jego ciało. Kruczoczarne włosy nosił krótko obcięte, prawie po wojskowemu. Być może faktycznie był wojskowym, świadczyłoby o tym jego umięśnione ciało i sztywne ruchy. Krok po kroku zbliżał się do niej i lada moment z pewnością ją zauważy.
Jego wzrok cały czas błądził po otaczających go ludziach, jakby bał się, że ktoś mógłby do niego podejść. Jednak, dopiero kiedy zatrzymał spojrzenie na Amelii, Maria postanowiła działać.
– Hej ty, nie gap się na moją córkę! – warknęła, wstając z ławki. Nie miała pojęcia kim był, a już na pewno nie pozwoli jakiemuś pedofilowi zbliżyć się do córki.
Mężczyzna zatrzymał się krok przed nią. Dopiero teraz koncentrując w pełni swe spojrzenie tylko na niej. Maria czuła jak przesuwa wzrokiem po jej ciele. Zmarszczył brwi.
– Co tu robisz? – odezwała się pierwsza.
Zamrugał zaskoczony jej słowami.
– Spaceruję – powiedział. Doskonale wiedział jak niewiarygodnie to zabrzmiało. Tak naprawdę, to Gabriel sam nie wiedział po co tu przyszedł. Przespał tylko dwie godziny, kolejne dwie przeleżał w łóżku zadręczając się wizją jej pięknej twarzy i, choć Thalia upierała się, że ma zostać w łóżku, postanowił, że wróci na ziemię. Sam nie wiedział, co go tutaj ciągnęło, pewnie sam diabeł pchał go w łapy tej kobiety. Tak czy siak, musiał tu wrócić i zobaczyć ją. Próbował sobie wmówić, że, kiedy raz jeszcze na nią spojrzy w pełni dotrze do niego jak nie wiele była warta, a, wtedy bez problemu o niej zapomni i wróci do swojego życia.
Z łatwością odszukał ją w mieście. Jej zapach tak dokładnie wrył mu się w pamięć, że lądując koło piekarni Karla, bez trudu rozpoznał go w mnogości innych zapachów. Kierując się instynktem przyszedł aż tutaj. A teraz ona stała przed, nim i, jeśli to możliwe wyglądała jeszcze piękniej niż nad ranem. Długi wełniany sweter niczym worek okrywał jej ponętne ciało aż do samych kolan. Na nogach miała coś, co wyglądało jak spodnie, choć przylegało do nóg niczym druga skóra. Gabriel nie miał pojęcia jak nazywała się ta część ubrania, ale też nigdy nie miał za specjalnie do czynienia z damską garderobą.
Sweter, który miała na sobie mógłby pomieścić dwie osoby. W czymś takim nie powinna wyglądać kusząco, a jednak wyglądała. Jej skóra błyszczała świeżością, a włosy swobodnie powiewały unoszone przez wiatr.
Spoglądała na niego, marszcząc groźnie brwi.
– Szukałeś mnie? – zaatakowała go.
Nie odpowiedział. Musiałby powiedzieć jej prawdę, a tego przecież nie mógł zrobić.
– Słuchaj koleś – zaczęła podnosząc głos. – Nie znam cię i niech tak pozostanie. Nie wiem, co też uroiło się w tej twojej chorej głowie, ale nic z tego, o czym rozmyślasz nie spełni się.
Zmarszczył gniewnie brwi, gdy dotarły do niego jej słowa. Myślała, że chciał się z nią przespać? Wzdrygnął się. Jak mógłby dotknąć kogoś takiego jak ona?
– Jesteś w błędzie – powiedział cedząc słowa. Jego wzrok mimowolnie uciekł do dziecka podskakującego nad stawem. Zalał go gniew i złość. Jak ktoś tak pozbawiony zasad molarnych może wychowywać dziecko.
– Nie patrz na nią! – syknęła.
– Nie powinnaś wychowywać dziecka – powiedział z wyrzutem.
– Co? – zamurowało ją.
– Kobiety twojego pokroju nie powinny mieć dzieci. – Jego głos był zimny.
Kobietę zamurowało, archanioł widział w jej spojrzeniu, że nie spodziewała się takich słów. Być może nikt dotąd nie miał odwagi jej tego powiedzieć. Wciągnęła nerwowo powietrze, a potem zrobiła coś, czego Gabriel się nie spodziewał. Spoliczkowała go.
Nawet nie zauważył, kiedy jej dłoń wylądowała na jego twarzy. Ból w porównaniu z upokorzeniem był naprawdę niewielki, ale i tak cofnął się do tyłu przed jej dłońmi, na wypadek, gdyby znowu zechciała go uderzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz