środa, 9 października 2013

Michael - Rozdział 7_epizod 2




Ana pisała. Palce niezależnie od jej wolnej woli, same sunęły po klawiaturze, kreśląc coraz to nowsze obrazy. Okrutny świat, pełen przemocy, po raz kolejny otworzył przed nią swe podwoje.
Próbowała skupić się na niebieskoskrzydłym archaniele, ale jej myśli i tak ciągle wracały do Uriela. Pisała o nim już od dobrych kilkunastu minut. Lecz teraz nie widziała go w piwnicy, leżącego na łóżku, bandaże już nie zdobiły jego ciała. Archanioł był całkowicie zdrowy. Szedł długim, wykutym w skale korytarzem. Tłum demonów podążał za nim. Jedne były małe i pokraczne, drugie zamiast nóg miały kopyta. Inne bardzo wysokie, smukłe, pełne gracji, ze skórą czarną jak noc.
Wszystkie bez wyjątku miały czerwone ślepia i arsenał ostrych zębisk. Jedne nosiły przy sobie miecze, inne mając pazury długie niczym sztylety nie potrzebowały dodatkowej broni.
Uriel kroczył na przedzie. Po kilkunastu metrach, korytarz rozszerzył się, tworząc coś na kształt małej jaskini. W samym jej środku, na kamiennym podwyższeniu stał tron. Nie taki wcale zwyczajny, ten był zrobiony z kości anielskich. Z różnokolorowych piór natomiast, zdartych zapewne z anielskich wojowników, utkano poduszkę, na której usiadł Uriel.
Upadły archanioł rozsiadł się wygodnie, jego gniewne spojrzenie, spoczęło na gromadzie demonów.
Ana zaczerpnęła tchu, prawie wiedziała, co Uriel planował powiedzieć, jej dłonie już spoczęły na klawiaturze, gdy nagle ktoś nacisnął dzwonek do drzwi jej mieszkania.
Chwilę później natrętny gong rozbrzmiał raz jeszcze, a potem jeszcze raz.
Westchnęła ciężko, przymykając oczy. Ten, kto stał pod drzwiami, wcale nie zamierzał odejść. Zniechęcona wstała i poczłapała się do sieni.
W progu stała Miriam, dysząc jak po ostrym biegu. Rude włosy, bardziej niż zwykle, niesfornie kręciły się wokół jej twarzy, miała na sobie jedwabną bluzkę i pasującą do niej czarną spódnicę, oraz, co było typowe dla Miriam, niebotycznie wysokie szpilki.
Ana spojrzała na nią zdezorientowana.
– Wbiegłaś sześć pięter schodami? – zapytała. – W szpilkach?
Przyjaciółka wzruszyła ramionami.
– Winda długo nie podjeżdżała, chciałam być szybko u ciebie – powiedziała, wchodząc do mieszkania Any.
Anastazja uśmiechnęła się pod nosem.
– I ty mówisz, że ja jestem pokręcona? – zachichotała zamykając drzwi.
– Bo jesteś – odszczeknęła się Miriam, przygładzając spódnicę.
Ana zbyła jej komentarz wzruszeniem ramion.
– Napijesz się czegoś? – spytała wchodząc do kuchni.
– Zimnej wody – wysapała dziewczyna.
Ana chwyciła szklankę i nalała do niej wody, dorzuciła jeszcze kilka kostek lodu, nim podała ją przyjaciółce.
– To powiesz mi, jaki diabeł tak cię gnał do mnie, że nie mogłaś poczekać za windą? – zażartowała.
Miriam przełknęła, o mało nie krztusząc się wodą.
– Nigdy nie żartuj sobie w ten sposób – powiedziała ostrym tonem.
Ana uniosła dłonie do góry.
– Okej, sorki zapomniałam jak bardzo jesteś przeczulona w kwestiach anielsko-diabelskich.
Miriam spojrzała na nią poważnie.
– Skoro już mówimy o aniołach, to odwiedził, cię może ostatnim czasem, któryś z nich, albo może widziałaś ich znowu na ulicy? – zapytała, bawiąc się szklanką.
Ana zmarszczyła brwi.
– Nie mówiłam, że anioł mnie odwiedził – szepnęła, w myślach wracając do ostatniej rozmowy z Miriam. Nie, zdecydowanie jej tego nie powiedziała.
Miriam machnęła dłonią.
– Tak tylko sobie żartowałam, myślałam, że może znowu widziałaś jakiegoś na dworze? W parku? Na ulicy? W piekarni?
Ana zachichotała.
– Teraz to przesadzasz, co anioł miałby robić w piekarni?
– Mogłabyś się zdziwić – bąknęła Miriam.
Ana nalała sobie wody i dopiero wtedy spojrzała ponownie na przyjaciółkę.
– Mam do ciebie pytanie – zaczęła niepewnie, nie bardzo wiedząc jak ugryźć ten temat. – Wiesz coś może na temat archanioła imieniem Uriel? – zapytała.
Miriam zbladła, szklanka w jej dłoni zadrżała.
Podmuch wiatru wpadł do pokoju, sprawiając, że firanki w oknach Any zatańczyły niczym porwane do tańca.
Miriam rzuciła się do okien, zamykając je nerwowo, jakby była to najważniejsza rzecz na świecie. Ana przyglądała się jej spod przymkniętych powiek. Ziarenko niepokoju stopniowo kiełkowało w jej umyśle. Usiadła na kanapie, czekając aż przyjaciółka do niej dołączy.
Miriam w końcu przysiadła tuż obok, nerwowo wyłamując palce.
– No więc odpowiesz mi, czy nie? – nalegała Ana. – Uriel, co o nim wiesz?
Miriam sapnęła nerwowo.
– Dlaczego właśnie o niego pytasz? – szepnęła cicho.
– Mam swoje powody – odparła Ana.
– To potężny archanioł... – zaczęła ostrożnie dziewczyna.
– Były archanioł – weszła jej w słowo Ana.
– Co? – Miriam podskoczyła na kanapie. – Dlaczego tak mówisz?
– Anioł, którego widziałam, ten, który wypadł z nieba, to był Uriel. To na niego właśnie polował Michael. Więc albo anielscy chłopcy się pokłócili i po męsku chcieli załatwić sprawę, albo Uriel wypadł z nieba na Amen. Czyli jak zakładam, nie jest już archaniołem.
Twarz Miriam zbladła niczym kartka papieru. Nerwowo rozejrzała się po pokoju, jakby obawiając, że ktoś może je usłyszeć.
– Nie powinnaś mówić głośno o takich sprawach – wychrypiała. – Z nich się nie żartuje. Oni nie mają poczucia humoru.
– Jacy oni? Archaniołowie? – zapytała Ana. – Może się zdziwisz, ale już to zauważyłam – prychnęła, a doniczka stojąca na pianinie niebezpiecznie się zakołysała.
Miriam zmarszczyła brwi.
– Może zmieńmy temat? – zaproponowała.
Ana tupnęła nogą.
– Ale ja chcę o nich rozmawiać. Tylko z tobą mogę to zrobić. Od tamtego dnia nie mogę przestać o nich myśleć, a Uriel... och... – sapnęła zirytowana. – Sama nie wiem, ciągle go widzę. Nie mogę uwolnić się od myśli o nim. Nawet, kiedy zamknę oczy, widzę go. Nie mogę pisać o niczym innym, tylko o nim – jęknęła. – Zupełnie jakby mój świat, skurczył się tylko do jego osoby. Na domiar złego, to wszystko wydaje się być takie realne, jakby było prawdziwe.
Miriam zerknęła nerwowo przez ramię, upewniając się, że nikogo za nią nie ma.
– Czy on ciebie dotknął? – wychrypiała, wiercąc się na kanapie.
– Nie – obruszyła się Ana. – Już ci to mówiłam, to Michael stanął mi na drodze.
Miriam skrzywiła się.
– Nie wymawiaj proszę jego imienia – syknęła. – W ogóle skończmy tę rozmowę – irytowała się coraz bardziej.
– Przepraszam, nie chciałam cię zdenerwować – zaczęła Ana. – Po prostu ciężko jest mi to wszystko poukładać sobie w głowie. Zbyt dużo się dzieje.
Miriam zerwała się z kanapy, raz jeszcze rozglądając się po mieszkaniu Any.
– Muszę już iść – powiedziała, ruszając ku drzwiom. – Podeślij mi to, co napisałaś o... Urielu – dodała łapiąc za klamkę. – To z pewnością tylko twoja fantazja i nie masz czym się przejmować.
Ana nic nie odpowiedziała, zamknęła za Miriam drzwi, a patem oparła się o nie plecami.
– Jakoś nie wierzę, bym miała aż tak wybujałą wyobraźnię – szepnęła sama do siebie, a firanki w jej oknie ponownie zafalowały.

Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz