czwartek, 10 października 2013

Gabriel - Rozdział 2_epizod 1



Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia
Tłum gapiów narastał z każdą chwilą. Anielski rynek, zawsze tak spokojny, teraz tętnił życiem, jakby wszystkie anioły zamieszkujące Concorę uparły się nagle odwiedzić stolicę.
Anielscy wojownicy, ustawieni jeden koło drugiego, odgradzali rozochocony tłum od centrum placu.
Gabriel stał po środku. Wokół niego tłoczyli się pozostali członkowie Rady. Białe pióra archanioła łagodnie falowały unoszone przez wiatr. Oczy sędziego twardo wpatrywały się w skazańca, prowadzanego przez wojowników.
Młody anioł nic nie mówił, nie szarpał się, nawet nie próbował wyrywać. Z podniesioną głową szedł na spotkanie z Radą.
Gabriel przemówił jak tylko pochód ze skazańcem zatrzymał się. Jego donośny głos, niósł się echem po miejskim ryneczku.
– Malosie, synu Talona, Wysoka Rada skazała cię na sto lat pozbawienia mocy anielskich i utratę skrzydeł. – Archanioł zamilkł, a w tłumie ludzi dało się słyszeć płacz kobiet i złowrogie szepty.
– Niech się wykona – powiedział Gabriel.
Anielscy wojownicy pchnęli Malosa na ziemię, zmuszając go, by ukląkł. Potem zdarto z niego szatę, obnażając do pasa.
Anioł uniósł dumnie podbródek, hardo spoglądając w oczy członkom Rady. Przez chwilę jego spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Gabriela, ale nawet wówczas nie odwrócił wzroku.
Anielscy wojownicy unieśli miecze do góry. Zaraz potem głuchy trzask przeszył powietrze i skrzydła Malosa odrąbane upadły na kamienny chodnik.
Anioł wrzasnął, gnąc się z bólu, z trudem łapiąc powietrze. Jego twarz stała się kredowo biała, pot wstąpił na jego czoło. Z dwóch wielkich dziur na plecach obficie lała się krew.
Upadł, dysząc ciężko. Po jego policzkach płynęły łzy.
Tłum już nie chichotał, ustały wszelkie rozmowy, nawet dzieci nie szczebiotały. Co strachliwsze anielice zasłoniły pociechom oczy.
Przeraźliwa cisza wypełniła Concorę.
Gabriel powoli podszedł do leżącego anioła, na jego twarzy nie malowały się żadne uczucia. Ciemne oczy z uwagą wpatrywały się w krwawiącego mężczyznę.
Archanioł wyciągnął rękę, a potem położył ją na piersi Malosa.
– Pozbawiam cię mocy i przywilejów anielskich na kolejne sto lat – powiedział, a jego dłoń rozżarzyła się do białości. Chwilę później strumień światła wypłynął z klatki piersiowej anioła i skumulował się w dłoni archanioła.
Nieszczęśnik krzyknął rozdarty potwornym bólem. Jego ciało wygięło się pod dziwnym kątem, by w końcu upaść bezwładnie na ziemię.
Gabriel wyprostował się. Jego dłoń ciągle jeszcze iskrzyła, a spomiędzy palców błyskały smugi energii – mocy anielskiej Malosa.
– Zabierzcie go – powiedział do stojących opodal aniołów pomocniczych.
Sanitariusze szybko ruszyli na pomoc skazańcowi, ostrożnie kładąc go na noszach, by nie uszkodzić jego poranionych pleców.
Gabriel chwycił jednego z nich za ramię.
– Zajmijcie się, nim dobrze – powiedział szeptem.
– Tak jak zawsze, mój panie? – zapytał anioł pomocniczy. Gabriel skinął głową.
– Tak, wiecie, co robić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz