poniedziałek, 4 listopada 2013

Gabriel - Rozdział 5_epizod 1


Strzeż mnie od złego
Spacerował po ogrodzie. Wszędzie jak okiem sięgnąć rosły przepiękne kwiaty, a krzaki róż wyciągały ku niemu swe kształtne pąki. Nic jednak nie cieszyło Gabriela. To, co zwykle przynosiło ukojenie, tym razem nie robiło na, nim najmniejszego wrażenia.
Wszystkie jego myśli wracały do tamtej chwili.
Uderzyła go!
Na Najwyższego, uderzyła go! Jak śmiała to zrobić! Jego, który przynosił ze sobą prawdę? Policzek ciągle go palił. Nie od siły zadanego ciosu, bo prawie go nie poczuł, ale z upokorzenia.
Stał tam, oszołomiony jej zachowaniem, nie wiedząc, co powinien dalej uczynić, a ona, po prostu odwróciła się, poszła po dziecko i zniknęła mu z oczu.
Roztrzęsiony Gabriel wrócił do Concory.
Kilka ostatnich godzin poświęcił  próbie uspokojenia rozszalałych myśli. Powinien zająć się swoją pracą, a kobietę wyrzucić z myśli. Tylko, czy był w stanie, tak, po prostu, to zrobić?
Coś poruszyło się za jego plecami i Gabriel odwrócił się gwałtownie. Pomiędzy krzewami hibiskusa, spacerował Malos. Anioł ciągle jeszcze ostrożnie stawiał nogi, jego ruchy były napięte, odrobinę nieskoordynowane, ale twarzy już nie wykrzywiał grymas bólu.
Anioł zamarł jak tylko zobaczył Gabriela. Skrzywił się z niesmakiem i już miał odejść, gdy Gabriel przemówił do niego:
– Zostań tu, słońce i świeże powietrze dobrze ci zrobią – powiedział.
Anioł nic nie odrzekł, widać postanowił konsekwentnie ignorować Gabriela. Archanioł nie miał czasu na takie gierki. Czekała na niego praca. Minął Malosa i ruszył do domu. Nim, jednak zdołał opuścić ogród anioł zawołał za, nim.
– Czy jestem tu więźniem – głos anioła był zimny, jak kamienie, po, których stąpał.
Gabriel odwrócił się, spoglądając w oczy swemu podopiecznemu. Malos przyglądał się mu ze zmarszczonym czołem. Zbyt późno Gabriel zorientował się, że anioł widział właśnie poranione plecy i uszkodzone skrzydła swego gospodarza. Teraz zapewne będzie się zastanawiał, co też archanioł przeskrobał. Gabriel westchnął.
– Nie trzymam cię tu siłą – powiedział, przeczesując dłonią włosy. – Możesz odejść w każdej chwili lub zostać jak długo zechcesz.
***
To był zły pomysł. Może nawet idiotyczny, ale musiał to zrobić. Co chciał w ten sposób udowodnić? Z pewnością nic dobrego.
Jak mantrę powtarzał sobie, że musi wyjaśnić zdarzenie w parku, przekonać ją, jak bardzo była w błędzie, a w końcu zażądać przeprosin. W głębi duszy, jednak wiedział, że, po prostu chciał ją zobaczyć.
Czemu nie potrafił o niej zapomnieć? Na świecie żyły miliardy kobiet, a on musiał dać się opętać właśnie tej jednej. Skoro już musiał upaść tak nisko, by zauroczyć się ludzką kobietą, to, czy nie mogła, to być jakaś zwyczajna dziewczyna? Normalna, przeciętna, niczym nie wyróżniająca się z tłumu?
Nie, on musiał ulec czarowi kobiety do towarzystwa. Słowo dziwka, nie chciało przejść mu przez gardło.
Frunął, więc znowu, jak jakiś zadurzony nastolatek, na ziemię w poszukiwaniu swojej „Julii”. Jej zapach wokół piekarni i parku był bardzo słaby. Trochę mocniejszy był na ulicy, poszedł za, nim, kierując się do centrum miasta.
Wcale się nie zdziwił, kiedy wyczuł jej obecność, w jednym z najdroższych hoteli. Na ziemi zapadł zmrok i dziewczyna prawdopodobnie poszła do pracy.
Na samą myśl o tym, Gabriel zacisnął dłonie w pięści.
Archanioł nie wszedł do środka, chociaż mógłby, urok, którym się otoczył, skutecznie zmyliłby każdą ludzką istotę. Nikt z obsługi hotelu ani, tym bardziej gości, nie zorientowałby się, że ma przed sobą stworzenie niebiańskie.
Zamiast tego Gabriel rozwinął skrzydła i pofrunął do góry. Noc była na tyle młoda, że założył, iż kobieta bawi się na przyjęciu, w jednym z prywatnych apartamentów, na szczycie hotelu.
Całe ostatnie piętro rozświetlały dziesiątki lamp i pulsujących świateł. Muzyka dobiegała z każdego kąta. Przez wielkie okna, Gabriel widział tańczące prostytutki i bogatych biznesmenów, obściskujących na kanapach ponętne kobiety.
Archanioł wyczuł jej zapach i coś jeszcze, na długo przed tym, nim ją zobaczył. Reszta potoczyła się błyskawicznie.
Kobieta wyszła na taras w towarzystwie starszego biznesmena. Mężczyzna był dużo od niej wyższy, jego szerokie ramiona, ledwie skrywała szyta na miarę marynarka. Jego oczy błyszczały od nadmiaru alkoholu, dłonie nieprzerwanie sięgały do kobiety. Odpychała jego palce, uśmiechając się niepewnie. Nawet z tej odległości Gabriel widział, że nachalność mężczyzny bardzo ją denerwowała. Raz po raz zerkała do wnętrza apartamentu, szukając w, nim wzrokiem kogoś, kto mógłby wybawić ją z kłopotów.
Nagle wszystko się zmieniło. Mężczyzna szarpnął kobietę, przyciągając ją do siebie, wycisnął na jej ustach szorstki pocałunek. Jego dłoń powędrowała pod sukienkę, szarpiąc ją i rozdzierając, próbując zerwać z dziewczyny bieliznę.
Odepchnęła się od niego, nie zdołała jednak odejść, bo pijany klient chwycił ją za włosy, przyciągając do siebie. Furia rozbłysła w przekrwionych oczach. Pięść mężczyzny wylądowała na twarzy kobiety, a potem jeszcze raz i jeszcze raz.
Krzyczała, zasłaniając się przed ciosami, kopiąc i drapiąc napastnika.
Gabriela ogarnął gniew. W pierwszym odruchu chciał rozszarpać gbura. To, że mężczyzna korzystał z usług kobiety, wcale nie znaczyło, że miał prawo znęcać się nad nią.
Archanioł wylądował na balkonie, jego białe skrzydła momentalnie skrył czar niewidzialności. Dopadł do damskiego boksera i odepchnął go od dziewczyny.
Kobieta upadła na podłogę, zanosząc się płaczem. Dłonie przyciskała kurczowo do posiniaczonej twarzy, spomiędzy palców ściekała jej krew.
Gabriela ogarnęła prawdziwa furia. Obrócił się do napastnika i łapiąc go za klapy marynarki, podniósł do góry. Najchętniej przerzuciłby gbura przez barierki i rzucił z wysokości osiemnastego piętra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz