niedziela, 17 listopada 2013

Gabriel - Rozdział 6_epizod 2


Maria poszła do kuchni, wyciągnęła dwa kubki, wsypała do nich kawy i zalała wrzątkiem. Gabriel czekał, opierając się o szafki, z uwagą śledząc ruchy jej dłoni.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tam byłeś – powiedziała, podając mu parujący kubek.
– Tak jakoś wyszło – bąknął. Nie zamierzał tłumaczyć, dlaczego szukał jej tamtego wieczoru.
– Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć za twoją pomoc – powiedziała, a niewielki uśmiech wpłynął na jej usta.
Gabriel zamarł, jego usta zacisnęły się w wąską linię. Przez dłuższą chwilę milczał, zbyt zszokowany, jej propozycją, by móc odpowiedzieć.
– Nie chcę od ciebie takich dowodów wdzięczności – powiedział przez zęby.
Zbladła, z jej twarzy odpłynęły wszelkie kolory.
– Myślę, że powinieneś już pójść. – Jej głos nagle stał się zimny i wyprany z emocji.
– Dlaczego? – jęknął, gorączkowo zastanawiając się w myślach, czym na Najwyższego znowu ją obraził.
– Nie wiesz? – zirytowała się jeszcze bardziej. – Nachodzisz mnie w moim własnym domu, obrażasz mnie i jeszcze się dziwisz, dlaczego każę ci wyjść?
– Nie chciałem cię... zranić. – Archanioł spiął się jeszcze bardziej. Zupełnie nie miał pojęcia, co też powinien teraz zrobić, jak rozmawiać z tą kobietą.
Pokręciła głową.
– Masz wybitny dar do wypowiadania słów, których nikt nie chce usłyszeć – powiedziała, przyglądając się mu uważnie.
– Wiem – zmieszał się nieznacznie. – Czasami nie potrafię się powstrzymać.
Wypiła swoją kawę i wstawiła brudny kubek do zlewu.
– Wiesz czym się zajmuję – powiedziała, myjąc brudne naczynia. – Ciągle oceniasz mnie przez pryzmat mojej pracy. Mógłbyś tego nie robić? – spojrzała na niego spod długich rzęs.
– To bardzo trudne. – Kiedy tak na niego spoglądała, najtrudniej było się mu skupić.
– Nie potrafię cię rozgryźć – powiedziała, wycierając dłonie. – Wiem tylko jak masz na imię, ale kim jesteś? Dlaczego ciągle na siebie wpadamy? – Przysunęła się do niego, opierając dłonie na jego torsie.
Serce archanioła biło jak oszalałe, kiedy drobne place sunęły po jego koszuli.
– Czego ty ode mnie chcesz? – szepnęła bardziej do siebie niż do niego. Opuszkami palców pogłaskała zarośnięty policzek archanioła.
Próbował się cofnąć, ale nie miał dokąd. Jej palce paliły jego skórę, dotykały duszy. Zapach jej ciała oszałamiał go, ledwie miał siłę oddychać. Zacisnął dłonie w pięści, nie potrafiąc powstrzymać się przed dotknięciem jej.
Maria zdawała się nie dostrzegać jego zażenowania i przerażenia, z zapałem muskała jego twarde ciało, a potem oblizała językiem swoje usta.
Gabriel jęknął, rozpaczliwie próbując ratować się przed popełnieniem największego błędu w swoim życiu.
– O... powiedz mi o Amelii – wychrypiał nieswoim głosem.
– Dlaczego chcesz to wiedzieć? – zapytała, bardziej przysuwając się do mężczyzny. Jej piersi naparły na jego tors, biodra docisnęły się do ud archanioła.
Ponownie jęknął.
– Jest bardzo niezwykła, z pewnością wiele dla ciebie znaczy.
– Jest sensem mojego życia – powiedziała, palcami muskając wargi archanioła. – Nikogo nie kocham tak jak jej.
Przełknął ślinę.
– Zasługujecie na lepsze życie, nie powinnaś pracować dla takiego wrednego typka jak Thomas...
Momentalnie zesztywniała, widział jak pożądanie gaśnie w jej oczach. Odsunęła się od niego, stając po drugiej stronie kuchni.
– Nie twoja sprawa, dla kogo pracuję. – Ból pobrzmiewał w jej głosie.
Gabriel wciągnął powietrze. Powinien czuć ulgę, że odsunęła się od niego, a jej ciało przestało napierać i budzić w, nim pożądanie – dlaczego, więc czuł pustkę?
– To zły... człowiek. – Nagle zdał sobie sprawę, że Maria prawdopodobnie wcale nie zdawała sobie sprawy, że pracuje dla wampira.
Wzruszyła ramionami.
– Nie jesteś w stanie zrozumieć mojej sytuacji – rozzłościł ją tym pytaniem. Gniew błyszczał w jej oczach.
– Spróbuj, może się zdziwisz? – Nie powinien na nią naciskać. Nie miał jednak zamiaru spokojnie patrzeć, jak wampir zaciska na niej splamione krwią ręce.
Ponownie podeszła do niego, gniew ciągle błyszczał w jej spojrzeniu.
– Jak bardzo chcesz to wiedzieć? – spytała, kładąc na nowo dłoń na jego piersi.
– Bardzo – brakło mu tchu.
– Na, tyle że pójdziesz ze mną do łóżka, by się tego dowiedzieć? – Uśmiechnęła się sztucznie, jakby odgrywała dobrze wyuczoną rolę.
Gabriel zacisnął gniewnie szczękę. Chwycił jej nadgarstki i zdjął jej ręce ze swego ciała. Posłała mu zaskoczone spojrzenie. Minął ją bez słowa i ruszył do wyjścia.
– Jak to możliwe, że mnie nie pragniesz? – rzuciła za, nim. Doskonale wiedziała, że obraziła go tą propozycją. Czasami bywał tak nieznośnie niedotykalski. Korciło ją, by przekonać się, czy faktycznie był taki świętoszkowaty, czy tylko hamował swój temperament.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz