środa, 13 listopada 2013

Michael - Rozdział 11_epizod 2


– Więc o co, chodzi z tym kluczem? – dopytywał się archanioł.
– Powiedziała, że powinnam skłonić cię byś dał mi jakiś prezent – upiła łyk wina dodając sobie odwagi. – To, co mi dasz, będzie kluczem do mojego wiecznego szczęścia.
Michael rozparł się wygodniej na kanapie. W dłoniach obracał kieliszek.
– Jesteś pewna, że tak właśnie powiedziała? – zapytał. – Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. Muszę poradzić się Gabriela, może on coś będzie wiedział.
Ana wypiła wino, a Michael usłużnie nalał jej kolejny kieliszek. Milczeli dłuższą chwilę, analizując wszystko, co się wydarzyło.
– Opowiesz mi swój sen? – zapytał, przerywając ciszę i zmieniając temat.
Spojrzała na niego zaskoczona.
– Już ci go opowiadałam – powiedziała.
– Nie o ten sen pytałem – jego głos, był dziwnie łagodny. – Chodzi mi o to, co ci się śniło, kiedy pierwszy raz zjawiłem się w twoim mieszkaniu, znalazłem cię wtedy śpiącą na fotelu.
Ana przymknęła oczy.
– Nie lubię wracać do tego koszmaru – powiedziała. – Był naprawdę przerażający.
– Proszę, opowiedz – poprosił łagodnie.
Jęknęła.
– Zobaczyłam siebie w jaskini. Było strasznie zimno oraz mokro. Bałam się, czułam jak strach wypełnia mnie od czubka głowy po palce u nóg. Leżałam na czymś zimnym i bardzo twardym. Wokół mnie płonęły pochodnie. Próbowałam wstać, ale nie byłam w stanie tego rozbić. Ręce, nogi miałam przywiązane do kamiennego stołu. Byłam coraz słabsza, coraz bardziej też było mi zimno – wzdrygnęła się.
Michael nic nie mówił, tylko uważnie słuchał jej słów.
– Potem zjawił się Uriel. Śmiał się ze mnie. Drwił, że tak łatwo wpadłam w jego zasadzkę. Powiedział, że teraz, kiedy ma mnie w swojej mocy, zawładnie całym światem i nikt nie będzie w stanie mu w tym przeszkodzić. Błagałam, by mnie puścił, ale on tylko się śmiał – jej głos zaczął drżeć. Potworne obrazy na nowo stanęły jej przed oczyma.
Michael bez słowa, sięgnął po nią i posadził ją sobie na kolanach. Może to strach, a może wypite wino sprawiło, że tak łatwo poddała się jego dotykowi, bezwiednie wtulając głowę w zagłębienie jego szyi. Objął ją ramionami, kołysząc delikatnie.
– Powiedział, że mnie nie uratujesz, że tym razem archanioł Michael, mnie nie ocali – głos się jej załamał.
Chwycił jej twarz w swoje dłonie.
– Nie zostawię cię – powiedział miękko. – Nie ważne, co się jeszcze wydarzy, będę przy tobie i zawsze usłyszę twoje wołanie.
Uśmiechnęła się niepewnie.
– Dziękuję – szepnęła.
Pogłaskał delikatnie jej wargi. Przymknęła oczy, delektując się pieszczotą. A potem ją pocałował, namiętnie, w roztargnieniu smakując jej usta, badając językiem jej wnętrze. Poddała się, cicho pojękując w jego ramionach. Michael poczynał sobie coraz śmielej, jego dłonie błądziły po jej ciele, głaszcząc ją i przyciskając do siebie coraz mocniej.
Skupiona na jego dotyku, nie zorientowała się nawet, kiedy znaleźli się w jej sypialni. Michael powoli położył ją na łóżku, przyglądając się jej pożądliwymi oczyma.
Jego dłonie niespiesznie sunęły po jej ciele, delektując się idealnymi krzywiznami. Michael pogłaskał jej brzuch, dłonie archanioła zbliżyły się do zapięcia jej spodni. Spojrzał jej w oczy, szukając u niej potwierdzenia. Kiedy kiwnęła głową, zsunął z niej dżinsy. Natarczywe palce natychmiast skupiły się na gładkiej skórze nóg i koronkowych majtkach. Pochylił się nad nią, składając pocałunek na zbiegu jej ud.
Jęknęła wypychając biodra do góry, wczepiając dłonie w jego włosy, zdejmując z nich gumkę, pozwalając grantowym kosmykom opaść na ramiona archanioła.
Spojrzał na nią z figlarnym uśmiechem. Jego palce nieprzerwanie pieściły jej kobiecość, doprowadzając ją do szaleństwa.
Wiła się pod nim, pojękując cicho, była tak podniecona, że ledwie panowała nad sobą. Pragnęła by ją dotykał, chciała czuć jego dłonie na całym swoim ciele. Szybko pozbyła się bluzki i stanika.
Michael jęknął, przyglądając się nabrzmiałym sutkom.
– Proszę – jęknęła, szarpiąc się z jego koszulą. – Już dłużej nie wytrzymam.
Nie protestował, bez słowa pozbył się całej swojej odzieży, stając przed nią w pełnej krasie, pozwalając by przyjrzała mu się ważnie. Przesunęła wzrokiem po umięśnionym ciele, delektując się jego siłą i muskulaturą, pieszcząc wzrokiem twardą wypukłość.
– Chodź – szepnęła ochrypłym z podniecenia głosem.
Nie potrzebował większej zachęty. Rzucił się na nią, przygniatając ciałem jej drobną postać. Jego usta ponownie nią zawładnęły. Rozchyliła nogi, wpuszczając go bliżej swej kobiecości.
Warknął, zachłanniej wpijając się w jej usta. Dłonie błądziły po ciele, pieszcząc i ugniatając jej piersi.
A potem wszedł w nią. Krzyknęła, gdy jego męskość bezceremonialnie wtargnęła w jej wnętrze. Nie był delikatny. Przeciwnie, napierał na nią coraz mocniej i mocniej, wciskając ją w materac. Jęczała z nadmiaru rozkoszy, nie mając nawet siły, by wyjść mu na spotkanie. Mogła tylko brać to, co jej dawał. Archanioł tymczasem uderzał w jej kobiecość coraz gwałtowniej, wargi nieprzerwanie plądrowały wnętrze jej ust. Pot spływał po jego plecach i czole. Wbiła paznokcie w jego pośladki, potęgując jego doznania.
Dyszała pod nim, z trudem łapiąc oddech. Rozkosz przelewała się przez jej ciało, unosząc ją coraz wyżej, coraz intensywniej spalając ją w ogniu namiętności.
Wybuchła, porywając go ze sobą, ściskając go biodrami. Michael krzyczał wraz z nią, niezdolny by się zatrzymać, by przestać jej pragnąć.
***
Smród był tak przejmujący, że z trudem opanowała odruch wymiotny. Rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając w nim źródła nieprzyjemnego zapachu. Zamarła, dostrzegając walające się w ciemnych zakamarkach jaskini, ludzkie szczątki i ciągle jeszcze żerujące na nich małe, pokraczne demony.
Chciała uciec, ale nie miała dokąd. Wszystko wokół niej było zbudowane z kości. Ściany, sufity, nawet podłogi. Wzdrygnęła się spoglądając pod nogi, z przerażeniem stwierdzając, że stąpa po ludzkich czaszkach.
Coś przemknęło obok niej – demon. Był wysoki, jego oślizgła skóra błyszczała złowrogą zielenią. Demon pognał przed siebie, a Ana mimowolnie ruszyła za nim.
Weszła do kolejnego pomieszczenia i natychmiast pożałowała, że się tu znalazła. Znała to miejsce, była tu już wcześniej. Demon ukląkł przed tronem, składając pokłon Urielowi.
Upadły archanioł bawił się czaszką, podrzucając ją rytmiczne do góry.
– Czego się dowiedziałaś? – zapytał archanioł, nadal bawiąc się czaszką.
Kobieta demon przełknęła niepewnie ślinę. Archanioł nie pozwolił jej wstać, zmuszając ją do trwania w tej niewygodnej pozycji.
– Już prawie go mam, mój panie – zacharczał demon.
– Nie zdobyłaś go jeszcze! – wrzasnął Uriel. Czaszka, która trzymał w dłoni poleciała w stronę demona, uderzając go w głowę. Demon skulił się jeszcze bardziej. – Co z ciebie za sługa! – krzyczał Uriel. – Powinienem się ciebie pozbyć. Do niczego się nie nadajesz. Nawet głupiego klucza nie potrafisz odnaleźć.
– Panie, wybacz – demon charczał. – Wiem gdzie jest klucz, przyniosę go do ciebie...
– Nie będę czekał w nieskończoność – syknął Uriel. – Przynieść mi klucz, albo nakarmię tobą psy piekielne.
Ana obudziła się, czując jak ktoś głaszcze ją po policzku.
– No dalej maleńka, otwórz oczy – ciepły oddech Michaela owiewał jej twarz.
Ocknęła się, spoglądając na niego.
Archanioł nadal trzymał ją w ramionach, ich nagie ciała stykały się ze sobą w rozkoszny sposób. Miękkie pióra otulały ją niczym ciepła kołdra. Nagi tors mężczyzny błyszczał, skąpany w porannym słońcu.
Zarumieniła się na wspomnienie ubiegłej nocy i tego, co się pomiędzy nimi wydarzyło. Michael natomiast nie wydawał się być ani trochę speszony. Czuła na sobie dotyk twardych mięśni, jego silnych nóg, przyciskających ją do materaca.
Nie uśmiechał się, jego spojrzenie było niezwykle poważne, ale Ana i tak wiedziała, że zaraz ją pocałuje. Jęknęła, kiedy ich usta spotkały się ze sobą. Wsunęła język do jego ust, delektując się jego ciepłem, jego aromatycznym smakiem. Przycisnął ją do siebie, mocniej napierając na nią ciałem.
– Anastazjo – wychrypiał nienaturalnym głosem, przerywając pieszczotę, odsuwając gorące usta od niej.
Szepnęła coś niezrozumiale, przytulając się do jego ciepłego torsu.
– Rzucałaś się przez sen – powiedział, głaszcząc jej włosy. – Miałaś wizję, czy tylko brzydki sen?
Ugryzła go lekko w sutek, archanioł w odpowiedzi, zacisnął dłoń na jej pośladku.
– Chyba wizję – powiedziała swobodnie. Zadziwiające, że wcześniej bała się swych snów. Teraz, kiedy on był tak blisko niej, żadne potwory nie były jej straszne.
– Opowiedz – poprosił łagodnie, muskając opuszkami palców jej pośladki.
– Byłam w miejscu, które zbudowano z ludzkich szczątków. Strasznie tam śmierdziało, w mrocznych zakamarkach czaiły się małe demony, pożerające padlinę – wzdrygnęła się. – Wtedy pojawił się inny demon. Był większy, zielony, miał długi ogon i rogi. Przebiegł obok mnie, a ja poszłam za nim. Nie pamiętam jak długo szłam, ale w końcu znalazłam się w jaskini, którą już wcześniej widziałam. Uriel siedział na tronie, a demon podbiegł do niego, płaszcząc się przed nim, niczym piesek pokojowy – przerwała na moment, czując jak Michael wciąga gwałtownie powietrze.
– Coś mówił? – zapytał archanioł.
– Wściekał się na kobietę demona, że nie przyniosła mu klucza.
Michael zazgrzytał zębami.
– Znowu ten przeklęty klucz – zirytował się archanioł. – Zupełnie nie rozumiem, co to za klucz ani też, dlaczego upierają się, że ja go mam.

Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz