– Więc o co, chodzi z tym kluczem? – dopytywał
się archanioł.
– Powiedziała, że powinnam skłonić cię byś dał mi
jakiś prezent – upiła łyk wina dodając sobie odwagi. – To, co mi dasz, będzie
kluczem do mojego wiecznego szczęścia.
Michael rozparł się wygodniej na kanapie. W dłoniach obracał kieliszek.
– Jesteś pewna, że tak właśnie powiedziała? –
zapytał. – Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. Muszę poradzić się Gabriela,
może on coś będzie wiedział.
Ana wypiła wino, a Michael usłużnie nalał jej kolejny kieliszek. Milczeli
dłuższą chwilę, analizując wszystko, co się wydarzyło.
– Opowiesz mi swój sen? – zapytał, przerywając
ciszę i zmieniając temat.
Spojrzała na niego zaskoczona.
– Już ci go opowiadałam – powiedziała.
– Nie o ten sen pytałem – jego głos, był dziwnie
łagodny. – Chodzi mi o to, co ci się śniło, kiedy pierwszy raz zjawiłem się w
twoim mieszkaniu, znalazłem cię wtedy śpiącą na fotelu.
Ana przymknęła oczy.
– Nie lubię wracać do tego koszmaru –
powiedziała. – Był naprawdę przerażający.
– Proszę, opowiedz – poprosił łagodnie.
Jęknęła.
– Zobaczyłam siebie w jaskini. Było strasznie
zimno oraz mokro. Bałam się, czułam jak strach wypełnia mnie od czubka głowy po
palce u nóg. Leżałam na czymś zimnym i bardzo twardym. Wokół mnie płonęły
pochodnie. Próbowałam wstać, ale nie byłam w stanie tego rozbić. Ręce, nogi
miałam przywiązane do kamiennego stołu. Byłam coraz słabsza, coraz bardziej też
było mi zimno – wzdrygnęła się.
Michael nic nie mówił, tylko uważnie słuchał jej słów.
– Potem zjawił się Uriel. Śmiał się ze mnie.
Drwił, że tak łatwo wpadłam w jego zasadzkę. Powiedział, że teraz, kiedy ma
mnie w swojej mocy, zawładnie całym światem i nikt nie będzie w stanie mu w tym
przeszkodzić. Błagałam, by mnie puścił, ale on tylko się śmiał – jej głos
zaczął drżeć. Potworne obrazy na nowo stanęły jej przed oczyma.
Michael bez słowa, sięgnął po nią i posadził ją sobie na kolanach. Może to
strach, a może wypite wino sprawiło, że tak łatwo poddała się jego dotykowi,
bezwiednie wtulając głowę w zagłębienie jego szyi. Objął ją ramionami, kołysząc
delikatnie.
– Powiedział, że mnie nie uratujesz, że tym razem
archanioł Michael, mnie nie ocali – głos się jej załamał.
Chwycił jej twarz w swoje dłonie.
– Nie zostawię cię – powiedział miękko. – Nie
ważne, co się jeszcze wydarzy, będę przy tobie i zawsze usłyszę twoje wołanie.
Uśmiechnęła się niepewnie.
– Dziękuję – szepnęła.
Pogłaskał delikatnie jej wargi. Przymknęła oczy, delektując się pieszczotą.
A potem ją pocałował, namiętnie, w roztargnieniu smakując jej usta, badając
językiem jej wnętrze. Poddała się, cicho pojękując w jego ramionach. Michael
poczynał sobie coraz śmielej, jego dłonie błądziły po jej ciele, głaszcząc ją i
przyciskając do siebie coraz mocniej.
Skupiona na jego dotyku, nie zorientowała się nawet, kiedy znaleźli się w jej
sypialni. Michael powoli położył ją na łóżku, przyglądając się jej pożądliwymi
oczyma.
Jego dłonie niespiesznie sunęły po jej ciele, delektując się idealnymi
krzywiznami. Michael pogłaskał jej brzuch, dłonie archanioła zbliżyły się do
zapięcia jej spodni. Spojrzał jej w oczy, szukając u niej potwierdzenia. Kiedy
kiwnęła głową, zsunął z niej dżinsy. Natarczywe palce natychmiast skupiły się
na gładkiej skórze nóg i koronkowych majtkach. Pochylił się nad nią, składając
pocałunek na zbiegu jej ud.
Jęknęła wypychając biodra do góry, wczepiając dłonie w jego włosy,
zdejmując z nich gumkę, pozwalając grantowym kosmykom opaść na ramiona
archanioła.
Spojrzał na nią z figlarnym uśmiechem. Jego palce nieprzerwanie pieściły
jej kobiecość, doprowadzając ją do szaleństwa.
Wiła się pod nim, pojękując cicho, była tak podniecona, że ledwie panowała
nad sobą. Pragnęła by ją dotykał, chciała czuć jego dłonie na całym swoim
ciele. Szybko pozbyła się bluzki i stanika.
Michael jęknął, przyglądając się nabrzmiałym sutkom.
– Proszę – jęknęła, szarpiąc się z jego koszulą. – Już dłużej nie
wytrzymam.
Nie protestował, bez słowa pozbył się całej swojej odzieży, stając przed
nią w pełnej krasie, pozwalając by przyjrzała mu się ważnie. Przesunęła
wzrokiem po umięśnionym ciele, delektując się jego siłą i muskulaturą,
pieszcząc wzrokiem twardą wypukłość.
– Chodź – szepnęła ochrypłym z podniecenia głosem.
Nie potrzebował większej zachęty. Rzucił się na nią, przygniatając ciałem
jej drobną postać. Jego usta ponownie nią zawładnęły. Rozchyliła nogi,
wpuszczając go bliżej swej kobiecości.
Warknął, zachłanniej wpijając się w jej usta. Dłonie błądziły po ciele,
pieszcząc i ugniatając jej piersi.
A potem wszedł w nią. Krzyknęła, gdy jego męskość bezceremonialnie
wtargnęła w jej wnętrze. Nie był delikatny. Przeciwnie, napierał na nią coraz
mocniej i mocniej, wciskając ją w materac. Jęczała z nadmiaru rozkoszy, nie
mając nawet siły, by wyjść mu na spotkanie. Mogła tylko brać to, co jej dawał.
Archanioł tymczasem uderzał w jej kobiecość coraz gwałtowniej, wargi
nieprzerwanie plądrowały wnętrze jej ust. Pot spływał po jego plecach i czole.
Wbiła paznokcie w jego pośladki, potęgując jego doznania.
Dyszała pod nim, z trudem łapiąc oddech. Rozkosz przelewała się przez jej
ciało, unosząc ją coraz wyżej, coraz intensywniej spalając ją w ogniu
namiętności.
Wybuchła, porywając go ze sobą, ściskając go biodrami. Michael krzyczał
wraz z nią, niezdolny by się zatrzymać, by przestać jej pragnąć.
***
Smród był tak przejmujący, że z trudem opanowała odruch wymiotny.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając w nim źródła nieprzyjemnego zapachu.
Zamarła, dostrzegając walające się w ciemnych zakamarkach jaskini, ludzkie
szczątki i ciągle jeszcze żerujące na nich małe, pokraczne demony.
Chciała uciec, ale nie miała dokąd. Wszystko wokół niej było zbudowane z
kości. Ściany, sufity, nawet podłogi. Wzdrygnęła się spoglądając pod nogi, z
przerażeniem stwierdzając, że stąpa po ludzkich czaszkach.
Coś przemknęło obok niej – demon. Był wysoki, jego oślizgła skóra
błyszczała złowrogą zielenią. Demon pognał przed siebie, a Ana mimowolnie
ruszyła za nim.
Weszła do kolejnego pomieszczenia i natychmiast pożałowała, że się tu
znalazła. Znała to miejsce, była tu już wcześniej. Demon ukląkł przed tronem,
składając pokłon Urielowi.
Upadły archanioł bawił się czaszką, podrzucając ją rytmiczne do góry.
– Czego się dowiedziałaś? – zapytał archanioł, nadal bawiąc się czaszką.
Kobieta demon przełknęła niepewnie ślinę. Archanioł nie pozwolił jej wstać,
zmuszając ją do trwania w tej niewygodnej pozycji.
– Już prawie go mam, mój panie – zacharczał
demon.
– Nie zdobyłaś go jeszcze! – wrzasnął Uriel.
Czaszka, która trzymał w dłoni poleciała w stronę demona, uderzając go w głowę.
Demon skulił się jeszcze bardziej. – Co z ciebie za sługa! – krzyczał Uriel. –
Powinienem się ciebie pozbyć. Do niczego się nie nadajesz. Nawet głupiego
klucza nie potrafisz odnaleźć.
– Panie, wybacz – demon charczał. – Wiem gdzie
jest klucz, przyniosę go do ciebie...
– Nie będę czekał w nieskończoność – syknął
Uriel. – Przynieść mi klucz, albo nakarmię tobą psy piekielne.
Ana obudziła się, czując jak ktoś głaszcze ją po policzku.
– No dalej maleńka, otwórz oczy – ciepły oddech
Michaela owiewał jej twarz.
Ocknęła się, spoglądając na niego.
Archanioł nadal trzymał ją w ramionach, ich nagie ciała stykały się ze sobą
w rozkoszny sposób. Miękkie pióra otulały ją niczym ciepła kołdra. Nagi tors
mężczyzny błyszczał, skąpany w porannym słońcu.
Zarumieniła się na wspomnienie ubiegłej nocy i tego, co się pomiędzy nimi
wydarzyło. Michael natomiast nie wydawał się być ani trochę speszony. Czuła na
sobie dotyk twardych mięśni, jego silnych nóg, przyciskających ją do materaca.
Nie uśmiechał się, jego spojrzenie było niezwykle poważne, ale Ana i tak
wiedziała, że zaraz ją pocałuje. Jęknęła, kiedy ich usta spotkały się ze sobą.
Wsunęła język do jego ust, delektując się jego ciepłem, jego aromatycznym
smakiem. Przycisnął ją do siebie, mocniej napierając na nią ciałem.
– Anastazjo – wychrypiał nienaturalnym głosem, przerywając pieszczotę,
odsuwając gorące usta od niej.
Szepnęła coś niezrozumiale, przytulając się do jego ciepłego torsu.
– Rzucałaś się przez sen – powiedział, głaszcząc
jej włosy. – Miałaś wizję, czy tylko brzydki sen?
Ugryzła go lekko w sutek, archanioł w odpowiedzi, zacisnął dłoń na jej
pośladku.
– Chyba wizję – powiedziała swobodnie.
Zadziwiające, że wcześniej bała się swych snów. Teraz, kiedy on był tak blisko
niej, żadne potwory nie były jej straszne.
– Opowiedz – poprosił łagodnie, muskając
opuszkami palców jej pośladki.
– Byłam w miejscu, które zbudowano z ludzkich
szczątków. Strasznie tam śmierdziało, w mrocznych zakamarkach czaiły się małe
demony, pożerające padlinę – wzdrygnęła się. – Wtedy pojawił się inny demon.
Był większy, zielony, miał długi ogon i rogi. Przebiegł obok mnie, a ja poszłam
za nim. Nie pamiętam jak długo szłam, ale w końcu znalazłam się w jaskini,
którą już wcześniej widziałam. Uriel siedział na tronie, a demon podbiegł do
niego, płaszcząc się przed nim, niczym piesek pokojowy – przerwała na moment,
czując jak Michael wciąga gwałtownie powietrze.
– Coś mówił? – zapytał archanioł.
– Wściekał się na kobietę demona, że nie
przyniosła mu klucza.
Michael zazgrzytał zębami.
– Znowu ten przeklęty klucz – zirytował się
archanioł. – Zupełnie nie rozumiem, co to za klucz ani też, dlaczego upierają
się, że ja go mam.
Redakcja tekstu - Sylwia Ścieżka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz